english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

22. Niedziela po Trójcy Świętej

4 listopada 2012 r.

 

„Wiemy bowiem, że zakon jest duchowy, ja zaś jestem cielesny, zaprzedany grzechowi. Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię. A jeśli to czynię, czego nie chcę, zgadzam się z tym, że zakon jest dobry. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie. Wiem tedy, że mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię. A jeśli czynię to, czego nie chcę już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie. Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę uczynić dobrze, trzyma się mnie złe; bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym. A członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich. Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci? Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!” Rz 7,14-25a


 

Drogie Siostry i Bracia! Drodzy Internauci!

 

Pismo Święte odnajduje prawdę o człowieku. Słowami Apostoła Pawła Bóg przypomina nam o naszej naturze dążącej w zamyśle do dobrego, ale w praktyce ukazującej złe skłonności i czyny. Ideały chrześcijańskiej etyki padają w gruzy w zetknięciu z grzechem, który tak często w nas zwycięża. Grzech bierze w nas górę i to pomimo naszych początkowo dobrych intencji, pięknych chęci, deklaracji etc.

 

Marcin Luter odnowiciel kościoła powszechnego (katolickiego) znał dobrze rozterki apostoła Pawła. Czytając fragment listu do Rzymian, a  zarazem wspominając pamiątkę Reformacji uczymy się na nowo od Pawła jak i od Lutra, czerpiąc z ich duchowej walki wewnętrznej.

 

Z pozoru nic nadzwyczajnego, bo przecież każdy walczy albo ze słabościami, albo z wyrzutami sumienia, cierpimy z powodu porzuconych ideałów. Poddaliśmy się nurtowi tego świata, tkwimy w naszym kokonie ze strachu i dla wygody. Katolicki ksiądz z Wittenbergii, który zostaje zakonnikiem, a następnie wypowiada posłuszeństwo błądzącemu Rzymowi stwierdza, że „człowiek jest koniem, którego dosiada albo diabeł albo Bóg”. To ostre lecz klarowne porównanie wcale nie zwalnia człowieka z odpowiedzialności. Nie jest bez znaczenia, komu pozwolimy nad nami zawładnąć. Ulegając złu, grzechowi, słabościom dajemy przyzwolenie na zło w nas i dokoła nas. Tylko oddając się Bogu odnajdujemy pokój!

 

Problem w tym, że szukamy w życiu przede wszystkim zadowolenia, przyjemności, korzyści, często bez oglądania się na Boga. Dlatego dajemy się wmanewrować i wkręcić w tryby, które z czasem zaczynają nas ograniczać i więzić nasz umysł i serce.

 

Warto sięgnąć do lutrowego komentarza „Wykład listu do Rzymian”, tą książkę wydano ostatnio w naszym kościele. Tylko jedno stamtąd zdanie: „Żądze nie osiągają szczytu zła o ile wola się na to nie zgadza”. Tylko albo aż tyle.

 

Każdy, kto popełnił zło, bywa, że jeden z najgorszych czynów, a może tylko czyniąc to, co większość, zna słowa apostoła Pawła z omawianego fragmentu: „Nędzny ja człowiek!” Dobrze, jeśli zdamy sobie sprawę z tej naszej duchowej nędzy. Temu służyć ma pokuta, szczere wyznanie grzechów. To coś więcej, niż tylko zdanie sobie sprawy ze swoich słabości! Czemu nieposłuszne są dzieci, lub nieodpowiedzialni są rodzice, małżonkowie, nieuczciwi pracodawcy i pracownicy, małoduszni lub wręcz bezduszni, niemiłosierni, egoistyczni, zawzięci…? Wiedzieć o tym, że nasza natura jest zła, to jeszcze mało, by zrozumieć siebie i innych. To jednak może nam dopomóc w szukaniu dobra w sobie i w drugim człowieku. Nie przekreślać, choć to wcale niełatwe! Rozdarty apostoł narodów, który pod Damaszkiem widział zmartwychwstałego Chrystusa? Jeśli ktoś taki mógł zwątpić i bywał targany wewnętrzną walką duchowości, której pragnął z cielesnością, która próbowała wziąć w nim górę, to ile bardziej my? Paweł nie jest marzycielem, jednak jego duchowość zbliżona jest do tęsknoty ludzi w podeszłym wieku, którzy pragnęliby być już u Boga.

 

Dlatego pisze: „Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” Nie po raz pierwszy wskazuje na to, że „lepiej byłoby mu być już u Pana”. Choć pisze swoje listy często z więzienia i lęka się rozstania z życiem, to jednak jest gotowy na spotkanie z Bogiem. Z drugiej strony chce być potrzebny swym braciom, zborom, które założył. Pisze o swych słabościach, które przezwyciężą tylko dzięki mocy Chrystusa. W duchowej walce z uzurpacją ciała, egoizmu, wygody i grzechu odnajduje moc i zwycięstwo tylko dzięki pomocy Zbawiciela. Dlatego stwierdza: „Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!”. Jezus Chrystus jest bowiem zwycięzcą nad grzechem i pokuszeniem. Pan Jezus pokazał na pustyni, jak walczyć z cielesnością, pokusą władzy i znaczenia. Przed pojmaniem walczył z pragnieniem uniknięcia Bożej drogi cierpienia. Walczył z lękiem przed śmiercią. Ciało młodego mężczyzny pragnęło życia i uniknięcia bólu i męki. Duch, serce i rozum walczyły dla nas. Jezus okazał posłuszeństwo Bogu Ojcu by w tym zwycięstwie nad cielesnością, strachem i bólem wywalczyć i dać nam zbawienie.

 

Za to zwycięstwo Chrystusa apostoł Paweł dziękuje Bogu wszechmocnemu. Bo w ostatecznej walce to Bóg zwycięża nad ludzkim grzechem. Człowiek, tak nędzny, nie jest w stanie o własnych siłach wygrać w tym nierównym boju. Dlatego właśnie, gdy zdamy sobie sprawę z naszej słabości i poprosimy Boga o pomoc, On może to uczynić. On zna nasze upadki, naszą obłudę i fałsz, interesowność, dawno wylaną żółć. Dobrze, jeśli ta duchowa walka w nas się toczy. Tylko w tym sensie dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. Lecz nie sam. Gdy zejdziesz z piedestału pychy, oceniania innych, wartościowania, szukania korzyści za wszelką cenę. Jeśli czujesz jeszcze głos sumienia, nie jest za późno. Jeśli tylko samemu próbujesz się usprawiedliwiać – nie potrzebujesz Chrystusa. On przychodzi by walczyć za zgubionych, którzy Go szukają! Chrystus zwycięża w każdym, kto Mu zaufa do końca. Nie wystarczy tylko wyznać: „mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak”. Nie wystarczy też tylko zawołać: „nędzny ja człowiek!”. Trzeba bowiem zwrócić się z tym do Tego, który może zmienić ten stan rzeczy! Do Chrystusa Syna Bożego!

 

Pozwólcie, że zakończę słowami jednej z moich ulubionych pieśni ks. Stanisława Kujawy: „Cóż może człek, czy może sam zostać zwycięzcą w życiu swym?

 

Czy może człek pokonać grzech i ludzką słabość, co nęka go?

 

Nie Panie mój, bo tylko Tyś zwyciężył śmierci moc.

 

Tak długo już szukałem Cię, mój drogi Panie, Zbawco mój,

 

Niejeden raz słyszałem Cię, cudowny głos Twój, Miłość Twą!

 

Tak cieszę się, gdyś blisko jest, blisko mnie.

 

Modlitwą mą, wzdychaniem mym, tym nędznym słowem sławię Cię.

 

Dopomóż mi iść śladem Twym, czynić Twą miłość, miłość Twą.

 

Lecz teraz chcę wysławiać Cię, Tyś moim życiem, pieśnią mą.

 

Dziś śpiewam Ci radości pieśń. Alleluja!”

 

Amen

 

Ks. Paweł Hause, proboszcz parafii ewangelickiej w Kętrzynie

Ks. Paweł Hause