english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Niedziela Palmowa

13 kwietnia 2014 r.

Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego. Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni.

Hbr 12,1–3


ks. Tadeusz KonikJezus Chrystus na Krzyżu!

 

Ten obraz stanie przed naszymi oczyma w najbliższych dniach Wielkiego Tygodnia. Dzisiaj, w Niedzielę Palmową jesteśmy już też pod silnym wrażeniem zaczynającej się drogi cierpienia Jezusa Chrystusa przedstawionej w czytanej Ewangelii. Jesteśmy również pod wrażeniem pasyjnych utworów, dzieł muzycznych wielkich mistrzów jak Jan Sebastian Bach, Amadeusz Mozart, Grzegorz Gerwazy Gorczycki. Jesteśmy pod wrażeniem punktów szczególnych drogi Jezusa do Krzyża, określanych nieraz jako stacje Męki Pańskiej, i stanowiących inspirację dla twórczości licznych plastyków, czy to malarzy, czy rzeźbiarzy, w swoich dziełach podejmujących odczytanie i pomagającym nam odczytywać Ewangelię, zadumać się nad wymową jej takiego czy innego szczegółu, przekazem treści.

 

Co jednak jest najistotniejsze i co sprawia największe wrażenie w tej całej pasyjnej historii? Czy nienawiść wielu? Wrzask rozwydrzonej gawiedzi – ukrzyżuj, ukrzyżuj Go? To zawsze jest przygniatający widok – wszyscy przeciwko jednemu!

 

A może tym najistotniejszym jest tu niewinność cierpiącego i to, że cierpienie znosi on z pokorą i godnością? Trzeba nam jednak pamiętać, że samo rozważanie cierpienia Jezusa niczego nie zmienia. W zasadzie nic nie wnosi w nasze życie, nic co mogłoby budować. Nie zmienia człowieka, ani nie czyni go lepszym. Także nie wytwarza nowych, pozytywnych relacji.

 

Gdybyśmy tylko tak chcieli obchodzić pasję i pamiątkę ukrzyżowania Jezusa Chrystusa, jako wydarzenie, w którego centrum stoi tylko cierpienie i śmierć niewinnie skazanego człowieka, gdybyśmy chcieli tylko opiewać i ilustrować muzycznie i plastycznie grozę cierpienia, potęgę nienawiści i bólu, i w tym zakresie nieść dalej wydarzenia, które tam się rozegrały byłoby to straszne. Byłoby to niskie, ułomne, niedorozwinięte, jak niedorozwiniętym potrafi być kwiat rosnący gdzieś na podmokłym miejscu, dokąd nie dociera prawdziwe słońce życia. Może i kwitnie różnobarwnie, może nawet intensywnie pachnie, ale nie zapowiada pełni życia.

 

Rozpamiętywanie jedynie tego, co okrutne w Krzyżu Jezusa Chrystusa, jak i w każdym ludzkim bólu i cierpieniu, bez dostrzeżenia głębi znaczeń tego Krzyża, nie otwiera przed człowiekiem żadnej nowej perspektywy, żadnej pewnej i niezawodnej nadziei.

 

Krzyż Jezusa Chrystusa nie jest jedynie miejscem kaźni i bólu żyjącego przed wieki czlowieka. On ma inne, większe znaczenie!

 

Z ludzkiego punktu widzenia cierpienie i śmierć Jezusa prowadzić może ad absurdum. To przecież absurdalnie brzmi, że w tym świecie Syn Boga sam musi umrzeć. Tego się nie da według wszelkich ziemskich praw ani pojąć, ani wytłumaczyć. Jedno jest tu jednak jasne i oczywiste – Jezus umarł i to nie za własne, swoje grzechy. On poniósł grzech wielu na drzewo hańby, a jednocześnie na drzewo ofiary i Nowego Przymierza Boga z człowiekiem w ofiarnej miłości Syna.

 

To jest owo zwiastowanie o Krzyżu, zwiastowanie, które wzmacniało, budowało na duchu pokolenia żyjące przed nami. My również wiemy, ze Krzyż otwiera przed nami ten istniejący inny świat, w którym otwiera się nowe życie wolne od łez i ran. Nieraz obchodziliśmy pasję, Niedzielę Palmową, Wielki Piątek i zawsze odczuwaliśmy przedsmak nowego życia dla wszystkich, których to świętowanie wypływa z ich wiary.

 

Zatem znajdujemy się na pograniczu. Z jednej strony przeżywamy, znosimy zawody i rozczarowania, w życiu osobistym jak i ogólnym natrafiamy na splot różnych przeciwieństw, napięć i starć. Pojawiają się konflikty wojenne. Rozpadają się państwa. Dzielą się organizacje. Upadają domy i rodziny. Rozpadają się i rozchodzą małżeństwa. Dostrzegamy upadek moralny. Czujemy, że nas to wszystko obezwładnia.

 

Z drugiej jednak strony odżywają na nowo nadzieje. Tu i ówdzie odczuwamy symptomy dobra. Dostrzegamy, że sprawiedliwość powraca, dochodzi do głosu, że jeszcze całkiem miłość nie zamarła i nie ustała. To uskrzydla i dodaje otuchy.

 

Ten splot przeciwności, wyżej naszkicowany, rozczarowuje i uskrzydla. Żyjemy w ciągłym napięciu toczącej się walki między dobrem, a złem. To jest walka na tej samej arenie, na której stał Jezus. Jeśli nawet znużeni i zmęczeni nie chcemy stać w miejscu. Nie chcemy tylko oglądać tego granicznego przejścia między światem złym i dobrym, ale chcemy je przekroczyć. Nie stoi się przy drzwiach, aby oglądać ich okucia. Idzie się i używa tych drzwi – wchodzi i wychodzi.

 

Kogo zło nie trzyma więcej w szponach, ten jest prawdziwie wolny – ten podnosi wzrok i zaczyna pojmować, co Jezus miał na myśli, mówiąc: „Królestwo Boże jest pośród was.

 

Naturalnie to jest prawdą, że sterczymy jeszcze w świecie cierpienia i śmierci, ale te łańcuchy zła już nas nie przykuwają, ani nie ubezwłasnowolniają, one już tylko dzwonią. Jednak nie chciejmy dalej sterczeć w świecie, w którym czyni się zło i cierpi się zło, nie chciejmy nadal akceptować jego reguł i jego logiki. Chwytajmy się Jezusa. Zwracajmy się ku życiu, które on zapoczątkowuje i wyzwala, prowadzi i syci. Biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami. To nie jest wyścig po mamonę, prestiż, wielość dóbr. To jest wyścig w byciu na śladach Zbawiciela, w pozostawaniu na drodze za Nim i z Nim. To jest wyścig w życiu, które chcemy i możemy posiąść, jednak nie w pasywnym oczekiwaniu, lecz w aktywnym działaniu. Amen.

ks. Tadeusz Konik