english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Luter o rodzinie i w rodzinie

Dr Marcin Luter nie napisał jakiegoś systematycznego opracowania w sprawach małżeństwa i życia rodzinnego, ale i te sprawy wymagały nowego spojrzenia i przewietrzenia, wymagały sprostowania w oparciu o Słowo Boże. Warunki życia zmuszały naszego reformatora do zabierania głosu i w tych sprawach. Powstały w ten sposób następujące rozprawy: Mowa o stanie małżeńskim (1519), O życiu małżeńskim (1522), Komentarz do 7 rozdziału Pierwszego Listu do Koryntian (1523), Książeczka zaślubin (1529). O sprawach małżeńskich (1530), Mowa weselna na tekst Hebr. 13,4 (1531) Wykład na temat Psalmu 128 (1532), Dużo wypowiedzi o małżeństwie i rodzinie można znaleźć w rozprawie O niewoli babilońskiej Kościoła (1520) i w Dużym Katechizmie (1530).


Niedocenianie małżeństwa w średniowieczu


Nowe spojrzenie na małżeństwo i życie rodzinne było połączone z koniecznością rewizji niewłaściwego stosunku średniowiecznego Kościoła do małżeństwa i rodziny. Wprawdzie małżeństwo uznano za sakrament, ale to bynajmniej nie jest dowodem, że było wysoko cenione. Po prostu chodziło tu o podkreślenie nierozerwalności małżeństwa, gdyż cechą sakramentu jest niezatartość. Życie w rodzinie nie było należycie cenione. Rozpowszechniona nazwa "rodzina Boża" jak się wówczas wyrażano w języku łacińskim "familia Dei" ? ta zaszczytna nazwa odnosiła się do wspólnoty klasztornej, gdzie wokół opata-ojca lub przeoryszy-matki skupiali się mnisi względnie mniszki jako dzieci duchowe, a między sobą jako bracia i siostry. Z autentycznej rodziny o nierozwiniętej duchowości uciekali tysiącami najlepsi synowie i córki do klasztorów ? jak mniemali ? do prawdziwie Bożej rodziny, by pod opieką duchowych ojców i matek pielęgnować swoiste życie religijne w celu zasłużenia sobie na zbawienie. Wówczas nie dostrzegano w rodzinie autentycznej możliwości pielęgnowania życia duchowego. Życie rodzinne jako takie było uważane za najniższą formę życia społecznego, traktowano je nieomal z pogardą. Dowodem tego był fakt, że gdy zmarła matka przy rodzeniu dziecka, bywała pogrzebana w specjalnie wydzielonym kącie cmentarza nie cieszącym się szacunkiem. Kanonizowani przez Kościół rzymskokatolicki święci zawdzięczają swoją świętość ucieczce od rodziny i małżeństwa, zerwaniu z normalnym życiem. Nie dostrzegano możliwości pielęgnowania świętości na terenie normalnej, autentycznej rodziny.


Dowartościowanie małżeństwa


Działalność reformatorska dr. Marcina Lutra zrywa z ascetycznym poglądem na świat i oznacza zmianę charakteru pobożności. Zaznacza się to także w poglądzie na małżeństwo i życie rodzinne. Odrzucono zasadę, jakoby stan bezżenny miał być bardziej święty i doskonały aniżeli stan małżeński i życie w rodzinie. Właśnie w autentycznej rodzinie Luter dostrzegł lepsze warunki do pielęgnowania prawdziwej pobożności niż w klasztorze.


Charakterystyczne dla Lutra jest przeciwstawianie małżeństwa i rodziny bezżennemu życiu w klasztorze. W związku z czwartym Przykazaniem tak napisał Luter w Dużym Katechizmie: ?Gdyby każde dziecię przy tym przykazaniu trwało, nie trzeba by wymyślać ani życia klasztornego, ani duchownych stanów, gdyż mogłoby się ono w sumieniu swoim zwrócić do Boga i powiedzieć: jeżeli mam spełniać dobre i święte uczynki, to nie znam lepszych nad oddawanie czci moim rodzicom i okazywanie im posłuszeństwa, gdyż sam Bóg to nakazał. Co bowiem Bóg nakazuje, musi być nierównie szlachetniejsze, aniżeli wszystko, co sami moglibyśmy wymyślić. Ponieważ zaś nie masz wyższego ani lepszego nauczyciela nad Boga, tedy zaiste, nie może być żadnej lepszej nauki nad tę, jaką On daje. Uczy On też dogłębnie, co trzeba czynić, gdy chce się spełniać prawdziwie dobre uczynki; nakazując zaś je, ujawnia, że Mu się one podobają" (str. 67). A dalej: "Jeżeli młodzież chce służyć Bogu prawdziwie dobrymi uczynkami, niech spełnia to, co jest miłe ojcu i matce, lub tym, którzy są na ich miejscu. Każde bowiem dziecię, które to wie i spełnia, ma to wielkie zadowolenie w sercu, iż może radośnie powiedzieć i chlubić się - na przekór i wbrew tym wszystkim, co się obnoszą z własnymi, przez siebie wymyślonymi uczynkami: "Zaiste, ten oto uczynek podoba się memu Bogu w niebie, to wiem z pewnością". Niechże się zejdą wspólnie wszyscy ci, którzy się chlubią swoimi licznymi, wielkimi, uciążliwymi i ciężkimi uczynkami; zobaczymy, czy będą mogli pokazać chociaż jeden większy i zacniejszy nad posłuszeństwo ojcu i matce, które Bóg najbliżej posłuszeństwa względem Swego Majestatu postawił i nakazał" (str. 68). O, ileżby za to dali Kartuzi, mnisi i mniszki, gdyby wśród wszystkich swoich duchowych praktyk mogli się wykazać przed Bogiem choćby jednym uczynkiem opartym na Jego przykazaniu, i powiedzieć z radosnym sercem przed Jego obliczem: "Teraz wiem, iż ten uczynek wielce Ci się podoba". Gdzież skryją się ci biedni, nędzni ludzie, gdy w obliczu Boga i całego świata staną pąsowi ze wstydu przed młodziutkim dziecięciem, które żyło zgodnie z tym przykazaniem, i gdy będą musieli wyznać, iż całym swoim życiem nie są godni podać mu wody? (str. 68).


Jezus uczcił stan małżeński przez swój udział wraz z uczniami w weselu w Kanie Galilejskiej. W kazaniu na ten tekst tak się wyraził nasz reformator: ?Tu się tedy nauczcie, iż Pan, Bóg nasz, sam czwarte przykazanie uczcił. Bo gdzie wesele, to jest, ojciec i matka, tam też musi być gospodarstwo, tam też będzie żona i dzieci, (...) i pożywienie. To wszystko wespół Chrystus Pan jako święty żywot i błogosławiony stan nam zaleca, abyśmy nim nie gardzili, ale go w uczciwości mieli i wielce sobie ważyli, jako On go w uczciwości miał. (...) W rodzinie i w pracy służymy Bogu. "Moglibyśmy rzec: Panie, wszystkie sprawy gospodarstwa naszego Twoje są, Tobie nimi służymy, boś Tyje uczcił i zawsze jeszcze je czcisz błogosławieństwem Swoim. A dlatego też i ja nie będę nimi gardził, ale się pilnie do nich według stanu mego dołożę" (str. 106).


Potężny popęd płciowy


Jak ma się zachować wierzący człowiek w swoim życiu seksualnym? Czym się ma kierować? Czy są zakreślone jakieś granice, w obrębie których ten popęd może się przejawiać zgodnie z wolą Bożą i czystym sumieniem? Czy ten popęd musi być przezwyciężony i całkowicie stłumiony i umartwiony? To niewątpliwie połączone jest z cierpieniem i z poważnymi zakłóceniami psychicznymi. Luter to przeżył, żyjąc w celibacie jako zakonnik. W oparciu o Słowo Boże doszedł do przekonania, że niesłuszne i religijnie nieuzasadnione jest całkowite zaprzeczenie i wyrzeczenie się popędu płciowego i nie do przyjęcia też jest, by ten popęd przejawiał się bez żadnych ograniczeń, w sposób chaotyczny i bez opanowania. Jedynym wyjściem dla wierzącego człowieka zgodnym z wolą Bożą jest współżycie mężczyzny i kobiety w małżeństwie.


Luter niechętnie zabierał głos w tych sprawach. ?Lękam się mówić o tych sprawach i niechętnie każę o małżeństwie. Obawiam się bowiem, że jeśli zabiorę się do tego porządnie, narobię sobie i innym wiele kłopotu. Ale niedola nie może być przezwyciężona przez obawę, przeto muszę się tym zająć, aby pouczyć uciśnione i pomylone sumienia". A więc odpowiedzialność teologiczna skłoniła go do zabierania głosu w tych sprawach.


Pewność, którą winien mieć wierzący człowiek także w sprawach seksualnych, czerpie Luter ze Słowa Bożego. "Żebyśmy mogli żyć jako chrześcijanie, winniśmy mocno trzymać się Słowa Bożego, które mówi, iż zarówno mężczyzna, jak i kobieta stworzeni są przez Boga. Przeto powstrzymaj swoje serce i język, aby źle mówić o Bożym dziele. Nie nazywaj złem tego, co Bóg nazwał dobrem. On wie lepiej, co jest dobre i korzystne dla ciebie. Bóg powiada: "Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego" (I Mojż. 2,18). Widzisz więc, że On nazywa kobietę dobrą i odpowiednią pomocą. Jeżeli to sobie inaczej przedstawiasz, to zapewne jest twoja wina; nie rozumiesz Bożego Słowa i Bożego dzieła i nie wierzysz. Tym Słowem Boga można zamknąć usta wszystkim przeciwnikom małżeństwa. Nie powinna jedna płeć pogardzać drugą, ani wynosić się jedna nad drugą, lecz szanować ją jako Boże dzieło, w którym sam Bóg ma upodobanie. Z Bożej woli jestem albo mężczyzną, albo kobietą. W tej sprawie nie mieliśmy wyboru, ani nie mieliśmy na to żadnego wpływu.


Bóg przeznaczył ich do współżycia. Całkiem naturalna to sprawa, że mężczyzna musi mieć swoją kobietę, a kobieta swego męża. Słowa Stworzyciela "rozradzajcie i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię" (I Mojź. 1,28), które wypowiedział Bóg bezpośrednio po stworzeniu człowieka, stanowią niejako zaprogramowanie ich wzajemnego współżycia. Konkretnie przejawia się to w trudnym do opanowania popędzie płciowym, natarczywie domagającym się zaspokojenia. Z woli Bożej istnieje skłonność jednej płci ku drugiej, miłość płciowa i dążność do cielesnego zjednoczenia. Słowo Boże "rozradzajcie i rozmnażajcie się" okazało swoją moc nie tylko na początku stworzenia, lecz trwa po dzień dzisiejszy, ono tworzy w ludzkim ciele nasienie oraz naturalną skłonność mężczyzny do kobiety.


Miłość płciowa


Luter odnosi się do płciowej miłości pozytywnie. Wzajemną miłość mężczyzny i kobiety uznał za najczystszą i największą miłość. Jest ona ponad fałszywą miłością, która szuka tylko swego, nawet ponad naturalną miłością, jaka istnieje między rodzicami a dziećmi oraz między rodzeństwem. Ponad wszystkim jest małżeńska miłość, która płonie jak ogień i która mówi: Nie chcę twoich rzeczy, nie chcę ani złota, ani srebra, ani tego, lub tamtego, chcę mieć tylko ciebie. Chcę cię posiadać całkowicie, albo nie chcę niczego. Każda inna miłość szuka czegoś innego, jedynie ta miłość pragnie posiąść miłującego, i to posiąść całkowicie. Bóg pragnie oprzeć współżycie mężczyzny i kobiety o prawdziwą miłość, wymagającą bezwarunkowego i bezgranicznego oddania. Prawdziwa miłość złączona jest z wyraźnym zapewnieniem stałości i wierności.


Jak mało kto Luter zdawał sobie sprawę z upadku w grzech człowieka, wiedział, jakie następstwa wywołuje ten upadek. Te następstwa szczególnie ujawniają się na podłożu współżycia. Małżeństwo jest połączone z ograniczeniem swobody, wolności, z odpowiedzialnością, ma swoje brzemię, którego nie chcą wziąć na siebie ludzie samolubni. Zdaniem Lutra nie należy dopuszczać do tego, by związek mężczyzny i kobiety był chwiejny, niestały, poddany samowoli, swawoli, by służył tylko zaspokajaniu popędu seksualnego. Nie mają nic wspólnego z prawdziwą miłością osoby samolubne, gdy między sobą dochodzą do porozumienia w celu zaspokajania popędu seksualnego bez zawierania związku małżeńskiego, bez brania na siebie odpowiedzialności. Jest to niegodne wierzącego człowieka. Luter stanowczo występuje przeciwko tej formie współżycia mężczyzny i kobiety. Na temat szóstego przykazania w Dużym katechizmie tak Luter napisał: "Małżonka stanowi wraz z mężem jedno ciało i jedną krew, tak iż nie można wyrządzić mu większej szkody jak na tym dobru. Dlatego też powiedziano tu wyraźnie, iż nie wolno sprowadzać hańby na nikogo przez krzywdzenie jego małżonki. Odnosi się ono szczególnie do cudzołóstwa z tego powodu, ponieważ było ustanowione i nakazane wśród ludu żydowskiego, iż każdy powinien wstępować w stan małżeński. Z tego też względu starano się o to, by młodzież wcześnie zawierała związek małżeński; stanu panieńskiego nie ceniono wcale, poza tym nie było dozwolone nierządne życie kobiet i mężczyzn. Dlatego cudzołóstwo uważano u nich za najbardziej plugawą nieczystość.


Ponieważ zaś wśród nas nagromadziło się mnóstwo obrzydliwych mętów, wszelkiej niecnoty i rozpusty, przykazanie to skierowane jest zwłaszcza przeciwko każdej nieczystości, jakkolwiek by się nazywała; zabrania ono nie tylko samego zewnętrznego aktu, lecz również różnego rodzaju pobudek, zachęcania i środków, tak aby serce, usta i całe ciało utrzymane były w czystości i aby nie dawały sposobności, pomocy ani nie pomagały radą do nieczystości".


Powstało nawet przysłowie: Wczesnego wstawania i wczesnego ożenku nikt nie żałuje. Dlaczego? Dlatego że przez to ludzie zachowują zdrowe ciało, czyste sumienie, dobre imię, szacunek i radość, co wszystko przez wszeteczeństwo bywa zrujnowane i rozproszone, tak że trudno to później odzyskać na nowo. Te korzyści ma na myśli ap. Paweł, gdy pisze: ?Ze względu na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa, niechaj każdy ma swoją żonę i każda niechaj ma własnego męża. Mąż niechaj oddaje żonie, co jej się należy, podobnie i żona mężowi. Nie żona rozporządza własnym ciałem, lecz mąż, podobnie nie mąż rozporządza własnym ciałem, lecz żona. Nie strońcie od współżycia z sobą, chyba za wspólną zgodą do pewnego czasu, aby oddać się modlitwie, a potem znowu podejmujcie współżycie, aby was szatan nie kusił z powodu niepowściągliwości waszej" (I Kor. 7,2-5).


Nie tylko jednostce przynosi stan małżeński korzyść jej ciału, duszy, dobru, czci, lecz także całym miastom i krajom, że są zachowane przed Bożymi plagami. Gdyż dobrze wiemy, że prawie najgorsze plagi przychodzą na kraj i ludzi z powodu wszeteczeństwa. Gdyż ten grzech właśnie był przyczyną potopu świata, spalenia Sodomy i Gomory, i wiele innych plag wymienia Pismo św., z powodu których cierpieli nawet ludzie święci jak Dawid, Salomon, Samson.


Współżycie mężczyzny i kobiety jest jedyne w swoim rodzaju. A ponieważ połączone jest z przyjemnością, więc też ludzkie samolubstwo pragnie je wykorzystać dowolnie dla zaspokojenia seksualnej pożądliwości. Jednakże z woli Bożej budząca się miłość w swojej istocie broni się przed tym, by była przez samolubstwo wykorzystana i zrujnowana. Człowiek miłujący prawdziwie zdaje sobie sprawę z tego, że chodzi o całość, o wszystko, o całego człowieka i rzeczywistego Boga. Złączona z tym wyłączność domaga się całkowitego oddania i wierności. Domaga się zapewnienia, jakiegoś słowa od mężczyzny i kobiety, które by zapewniało stałość tego współżycia. Można by to określić tak, że człowiek niejako wchodzi w to, co Bóg zamierzał, stwarzając mężczyznę i kobietę, w twórcze działanie Boga i Jego miłości. Luter powiada dosłownie: ?Małżeństwo w gruncie rzeczy polega na przyrzeczeniu". Prawdziwa miłość uwierzytelnia się w tym przyrzeczeniu.


Dla Lutra jest samo przez się zrozumiałe, że gdy sobie przyrzekają mężczyzna i kobieta, wtedy dążą do ujawnienia swojej tajemnicy, którą chciałby się okryć człowiek samolubny. Powiada dosłownie tak: "Gdzie dwaj sobie wzajemnie, potajemnie przyrzekają, nikt nie może być pewny, czy za tym kryje się prawda, czy nie". Wzajemne przyrzeczenia mężczyzny i kobiety nie mogą pozostać ich tajemnicą, wymagają ujawnienia. Zgodne z wolą Bożą współżycie mężczyzny i kobiety nie może być tajemnicą okryte. Miłość, która jest podstawą tego współżycia pragnie i musi wyjść z ukrycia, uzewnętrznić się. "Małżeństwo jako forma życia nie jest prywatną sprawą. Gdy mężczyzna i kobieta pragną żyć z sobą, winni zacząć od podania tego do publicznej wiadomości przed świadkami, którzy by zawsze mogli to potwierdzić".


W czasie wizytacji parafii w r. 1529 przekonał się Luter, że potajemne oddawanie sobie ślubów, które było wówczas przez prawo uznawane za ważne na równi z oficjalnymi ślubami cywilnymi i kościelnymi, dawało dużo możliwości do nadużyć. Zdarzało się bowiem, że jedno z małżonków, korzystając z tajności ślubu, porzucało drugie i oficjalnie wstępowało w związek małżeński z inną osobą. Przeciwko temu wystąpił Luter w rozprawie "O sprawach małżeńskich" (Von Ehesachen r. 1530), gdzie wyraża się, że są "chłopcy i dziewczęta, którzy traktują stan małżeński jak Tatarzy i Cyganie, odprawiający wesele i chrzciny tam, gdzie przyjdą". Luter zdecydowanie opowiedział się za oficjalnym sposobem zawierania małżeństw, przy świadkach. "Gdyby dwoje zawarło związek małżeński potajemnie, a potem jedno z nich stało się niewierne, i wstąpiło z drugą osobą w stan małżeński oficjalnie, w takim wypadku to pierwsze małżeństwo należy uznać za niebyłe. Ważne jest tylko małżeństwo zawierane oficjalnie, publicznie, wobec świadków, przed zborem, gdyż do istoty małżeństwa należy jawność. To stanowisko Lutra spotkało się ze sprzeciwem współczesnych reformatorowi prawników. Luter jednakże trwał przy swoim zdaniu.


Małżeństwo nie jest sakramentem


Rewolucyjne stanowisko zajął dr Marcin Luter w sprawie sakramentalnego charakteru małżeństwa. W dłuższej rozprawie, liczącej ponad sto stron druku, "O niewoli babilońskiej Kościoła", napisanej w r. 1530, zwrócił Luter uwagę na to, że małżeństwo jest bądź co bądź sprawą świecką, że należy do porządku natury, a nie do porządku zbawienia, że ono podpada pod prawo świeckie. Małżeństwo nie jest sakramentem Nowego Testamentu, nie jest ustanowione przez Jezusa Chrystusa, ponieważ istniało od samego początku rodzaju ludzkiego. Małżeństwa są wszędzie na świecie, nie tylko wśród chrześcijan, lecz także wśród pogan i wśród ludzi niewierzących, nie są też tak ściśle związane z Kościołem, jak sakrament chrztu i komunii św. Małżeństwa starotestamentowego ludu Bożego były tak samo święte, jak nasze. Małżeństwa ludzi niewierzących mogą być tak samo dobre, jak ludzi wierzących. Sama ceremonia, związana z zawarciem małżeństwa nie stanowi o jakości małżeństwa. W kościele zawarte małżeństwa nieraz bywają tego rodzaju, że wywołują zgorszenie. Dlaczego u nas ma być małżeństwo nazwane sakramentem, a u pogan nie?


I w tej sprawie również Pismo św. jako podstawa naszej wiary, winno rozstrzygnąć. Może więc ktoś powiedzieć: Przecież ap. Paweł w Liście do Efezjan (5,31?32) napisał: "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będą jednym ciałem. Tajemnica to wielka". Chyba nie chcesz się przeciwstawić tak objawionemu słowu apostoła? Na to odpowiadam: Również ten dowód świadczy o wielkiej powierzchowności i nieuważnym czytaniu Pisma Świętego. Gdyż całe Pismo św. słowo "sacramentum" nie używa w tym znaczeniu, jak my to dziś używamy w odniesieniu do sakramentów. Tam gdzie łacińska Biblia ma słowo "sacramentum", w oryginalnym greckim tekście jest słowo ?mysterion", to znaczy tajemnica. To słowo występuje także w Liście ap. Pawła do Tymoteusza (3,16): ?Bo bezsprzecznie wielka jest tajemnica pobożności. Ten, który objawił się w ciele, został usprawiedliwiony w duchu. Ukazał się aniołom. Był zwiastowany między poganami. Uwierzono w niego na świecie, wzięty został w górę do chwały". Dlaczego na tej podstawie nie uczyniono sakramentu Nowego Testamentu?


Że tych słów "sakrament to wielki", jak wyrażają się tłumaczenia Nowego Testamentu na podstawie Vulgaty, nie należy odnosić do małżeństwa, tego dowodem są dalsze słowa ap. Pawła: ?Ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła" (Efez. 5,32b). A więc Chrystus i Kościół jest ?mysterion", to jest wielką tajemnicą, której ziemskim obrazem może być małżeństwo. Związek Chrystusa z Kościołem jest podobny do związku małżeńskiego, gdyż Kościół stanowi mistyczne ciało, którego głową jest Jezus Chrystus. Z tego bynajmniej nie wynika, że małżeństwo jest sakramentem, tego nie ustanowił Bóg, ale to wymyślili ludzie na podstawie mylnego zrozumienia słów Pisma św. Tak więc Pismo św. nie daje żadnych podstaw do uznania małżeństwa za sakrament.


Bóg ustanowił stan małżeński


Odmawiając małżeństwu sakramentalności, Luter jednak nie dopuścił do obniżenia wartości stanu małżeńskiego. Przeciwnie, podniósł jego znaczenie, mocno podkreślając, że zostało ono ustanowione przez samego Boga na początku stworzenia rodzaju ludzkiego. Małżeństwo jest więc Bożą instytucją, która jest pod Bożą ochroną; do niego odnoszą się aż trzy przykazania Dekalogu: czwarte, szóste i dziesiąte. Należy więc małżeństwo cenić, jako stan wyższy od innych stanów, nie wyłączając stanu duchownego". W Dużym Katechizmie Luter napisał: "Dlatego zawsze nauczałem, że nie należy tym stanem pogardzać ani go nisko cenić, jak to zwykł czynić ślepy świat i nasi fałszywi duchowni, lecz zgodnie ze Słowem Bożym poważać go, jako stan zdobiący i uświęcony, jako stan postawiony nie tylko na równi z innymi stanami, ale zajmujący miejsce przed i ponad nimi, czy to będzie stan cesarski, książęcy, biskupi i jaki kto chce. Oba stany, duchowny i świecki, muszą się przed nim uniżyć, bo wszystkie są nim objęte, jak usłyszymy. Dlatego nie jest to jakiś nadzwyczajny stan, lecz najbardziej powszechny, najszlachetniejszy; przenika on i obejmuje całe chrześcijaństwo i cały świat.


Powinieneś wiedzieć, że nie jest to tylko stan szanowny, lecz również konieczny i przez Boga uroczyście nakazany, aby weń wstępowały wszystkie stany, mężczyźni i kobiety, którzy ku temu zostali stworzeni, z wyjątkiem nielicznych, których Bóg specjalnie wybrał, a którzy nie nadają się do stanu małżeńskiego lub też, dzięki otrzymanym wielkim nadprzyrodzonym darom, mogą zachowywać czystość poza tym stanem" (str. 81). W kazaniu na tekst Jana 2,1-11 o weselu w Kanie Galilejskiej wyraził się Luter: "Wszystkie pielgrzymki do Rzymu i do Jerozolimy, czy nawet budowa kościołów nie mają większego znaczenia w porównaniu ze wzorowym życiem małżeńskim i należytym wychowaniem dzieci". A dalej w tymże kazaniu mówił: "Chrystus Pan wesele uczcił swoją obecnością. Czyżbym ja też takiemu stanu ku czci i posłudze nie miał rad niejedno uczynić i znosić? Z tego przykładu dobrze nauczymy się, aby każdy dobrowolnie rad służył, pomagał ku temu stanu, który Pan Bóg sam ustanowił, wysoce uczcił i źródłem wszystkich stanów na świecie uczynił. Nie byłoby ludzi, gdyby nie było małżonków i rodzin".


?Z punktu widzenia moralnego, nie ma żadnego stanu stojącego wyżej od stanu małżeńskiego właśnie z powodu brzemienia, które Bóg nakłada na małżonków, dopomaga do przezwyciężenia starego, upadłego człowieka i jest wysoką szkołą cierpliwego podporządkowania się woli Bożej. Małżeństwo daje wiele sposobności do okazania cierpliwości i miłości, których nie ma człowiek wolny". Należy z weselem wstępować w stan małżeński i radośnie w nim trwać, ponieważ się wie, że na nim spoczywa Boże upodobanie, jak również na małżonkach jako takich. Stan małżeński jest Słowem Bożym ozdobiony i uświęcony. Tak więc jest stanem świętym, a nawet najświętszym, boskim, zbawiennym stanem, nie przez ludzi wymyślonym. Luter odrzuca świecki punkt widzenia małżeństwa jako sprawy czysto ludzkiej i świeckiej, z którą Bóg nie ma nic do czynienia.


Podwójny sens małżeństwa


W jakim celu ustanowił Bóg stan małżeński? Co jest jego sensem zgodnie z wolą Bożą? Luter widzi zawsze podwójny sens małżeństwa: wzajemne współżycie małżonków i zrodzenie oraz wychowanie dzieci.


Mężczyzna i kobieta są stworzeni do wzajemnego współżycia, które winno się ograniczać do małżeństwa, w którym są zobowiązani do wzajemnej wierności. "Gdzie ma być zachowana czystość małżeńska, tam muszą małżonkowie przebywać z sobą w miłości i zgodzie". ?Na tym polega małżeńskie szczęście, że mężczyzna i kobieta się miłują, są jednem, i jedno na drugie oczekuje". Nie wystarczy zmysłowa miłość i wspólne łoże. ?Muszą być z sobą zestrojone myśli i serce, obyczaje i życie". Stan małżeński jest objęty Bożym przykazaniem miłości. "U chrześcijan winna być taka miłość, jaka jest w poszczególnych członkach jednego ciała w stosunku do innych, że jeden bierze na siebie ułomności drugich, znosi je i dźwiga, czyni wszystko, aby pomóc". Miłość zobowiązuje do wierności, która jest rdzeniem małżeństwa. ?To jest podstawą i całą istotą małżeństwa, że jedno drugiemu wierność ślubuje, zachowuje i nie dopuszcza innych". ?W tym związku pożądanie i cielesne zjednoczenie przedstawia się inaczej jak poza małżeństwem. W małżeństwie są one podporządkowane przykazaniu miłości, nie służą własnemu samolubnemu zadowoleniu, jak we wszeteczeństwie, lecz pragnieniu służenia drugiemu własnym ciałem zgodnie ze słowami ap. Pawła I Kor. 7,3". Obcowanie małżonków z sobą jest wyrazem ich miłości, która jest celem samym w sobie, nie musi mieć na celu zrodzenie dzieci.


Małżeńska miłość i wierność winna być zachowana również i wówczas, gdy w swoim małżeństwie jesteśmy rozczarowani, gdy współmałżonek stanie się nieznośnym a nawet złośliwym. Życie nigdy nie spełnia wszystkich życzeń i nadziei. Luter patrzał na wszystko trzeźwo i realistycznie. Nie wyobrażał sobie życia małżeńskiego jako beztroskiej sielanki, pozbawionej trudności i konfliktów. Natury samolubne, hołdujące wygodnictwu, uważają małżeństwo, które nie spełniło ich życzeń, za nieszczęśliwe. Chrześcijanie jednak widzą te sprawy inaczej. Zdają sobie sprawę, że ?właściwym miernikiem nie jest wrodzone człowiekowi pragnienie szczęścia, lecz spełnianie woli Bożej; trzeba poznać plan, jaki ma Bóg w odniesieniu do nas również i przez nieszczęśliwe małżeństwo, że Bóg pragnie nas oczyścić i zachować dla Swego Królestwa. Cierpliwe znoszenie złośliwości drugiego może być dla nas błogosławionym krzyżem i prawdziwą drogą do nieba". Podobnie winien człowiek myśleć w wypadku długotrwałej choroby współmałżonka. ?Bóg nie nakłada na nas więcej, niż unieść możemy i z pewnością nie poskąpi nam siły do wytrwania".


Jak ma zachować się człowiek żyjący w stanie małżeńskim, gdy spotkał na drodze swego życia jakąś atrakcyjną i niezwykle piękną osobę? Luter znał takie wypadki. Jego zdaniem - małżeństwo jest zawsze w tym świecie zagrożone. ?Diabeł chce małżeństwo rozbić i przepoić największą nienawiścią". Na tego rodzaju niebezpieczeństwa trzeba być przygotowanym. Trzeba sobie uświadomić, że ?Bóg ustanowił stan małżeński nie tylko w ogólności, lecz również był ze Swym Słowem ze mną, gdym składał ślubowanie, był więc twórcą i mego małżeństwa". Trzeba sobie uświadomić, że swego współmałżonka otrzymałem z ręki Bożej. To jest najdroższy skarb i najpiękniejsza osoba, która mi jest dana w tym mężczyźnie czy tej kobiecie. Może mi inna kobieta wydawać się piękniejszą, bardziej pożądania godną niż moja, wtedy mówię sobie: mam w domu o wiele piękniejszą ozdobę w postaci mojej małżonki, którą mi dał Bóg. Chociaż bym patrzał na wszystkie kobiety świata, to przecież nie znajduję żadnej, którą mógłbym się szczycić, jak o swojej z radosnym sumieniem mogę powiedzieć: tą obdarzył mnie sam Bóg i dał w moje ramiona i wiem, że Mu się to wraz ze wszystkimi aniołami podoba, gdy żyję z nią w miłości i wierności. Dlaczego miałbym gardzić tak zacnym darem Bożym, a uganiać się za inną?"


Drugim nie mniej ważnym celem i sensem małżeństwa jest zrodzenie, pielęgnowanie i wychowanie dzieci. ?Co w małżeńskim życiu jest najlepszego, chociaż z tym wiąże się wiele pracy i cierpień, jest to, iż Bóg daje dzieci, i rozkazuje wciągnąć je do Swej służby. To jest na ziemi najszlachetniejsze i najdroższe dzieło. Nic Bogu nie jest tak miłe, jak to, by ludzkie dusze były przyprowadzone do Niego dzięki Ewangelii i przez to zbawione".


?Pożycie małżeńskie nie jest więc żadną igraszką ani żartem, lecz rzeczą znakomitą, osłoniętą Boską powagą. Chodzi w nim przede wszystkim o to, aby wychować ludzi, którzy by mogli służyć i pomagać światu w poznaniu Boga, do błogosławionego życia i wszelkich cnót, oraz walczyć ze złem i z diabłem". Do tego cudownego zadania powołani są rodzice wobec swoich dzieci. ?Ojciec i matka są dla swoich dzieci apostołami, biskupami i proboszczami, ponieważ im zwiastują Ewangelię. Krótko: na ziemi nie ma żadnej większej i szlachetniejszej władzy, jak władza rodziców nad dziećmi, władza świecka i duchowna. Kto bowiem drugiego uczy Ewangelii, ten zaprawdę jest jego apostołem, biskupem i proboszczem". Jakaż to wielka godność, co za bogactwo życia! Odnosi się to szczególnie do kobiety dla jej macierzyństwa. Jako słabe naczynie ustępuje ona mężczyźnie, a przecież dzięki macierzyństwu jest ona godna najwyższej chwały. Ta właśnie godność, że kobiety są naszymi matkami, łatwo winna przykryć wszelką słabość kobiet". ?Kobieta jako matka może służyć miłości Boga wobec Jego stworzenia, w swoim działaniu została ona uznana za godną, by być narzędziem i ręką Bożą". To są sprawy drobne, uciążliwe, nieprzyjemne, pospolite i mało wytworne, co matka ma do czynienia w związku z pielęgnowaniem i wychowaniem dzieci. ?Ale chrześcijańska wiara szeroko otwiera oczy i patrzy na te wszystkie małe, uciążliwe i mało wytworne prace w duchu, i jest pewna, iż na nich spoczywa Boże upodobanie, jakby były ozdobione najkosztowniejszym złotem i drogimi kamieniami". To, co naturalnemu i samolubnemu wydaje się być ciężarem, ciasnotą i mozołem, oko wiary widzi jako szczególnego rodzaju powołanie, by przez nie służyć łaskawej woli Bożej i samemu ćwiczyć się w wierze i miłości. Kto dochodzi do tego poznania, ma w tym upodobanie, radość i miłość nieustanną wśród mozołu, trosk i westchnień".


"Jeżeli chcemy mieć tęgich, zdolnych ludzi zarówno do rządów świeckich jak i duchownych, to, zaiste, nie wolno nam szczędzić pilności, trudu ani nakładów, ucząc i wychowując nasze dzieci, aby mogły służyć bogu i światu".


"Gdyby to czyniono, błogosławiłby nam Bóg obficie i darzyłby nas łaską, abyśmy mogli wychowywać takich ludzi, z których kraj i naród miałby korzyść, prawych i zdatnych obywateli, cnotliwe i gospodarne niewiasty, które też wychowywałyby pobożne dzieci. Pomyśl więc, jaką straszliwą szkodę wyrządzasz, jeśli jesteś w tym opieszały i zawodzisz, nie wychowując swego dziecka ku pożytkowi i zbawieniu; nadto ściągasz na siebie grzech i gniew i wysługujesz sobie na swoich własnych dzieciach piekło, choćbyś poza tym sam był pobożny i święty".


Obowiązki dzieci wobec rodziców


"Stanowi ojcostwa i macierzyństwa dał Bóg szczególne znaczenie pośród wszystkich stanów, które są niżej od niego, nakazując po prostu nie tylko kochać rodziców, lecz nawet ich czcić; co się tyczy braci, sióstr i w ogóle bliźnich, nie nakazuje On niczego więcej, jak kochać ich; ojca i matkę wyłącza i wyróżnia spośród wszystkich innych osób na ziemi i stawia obok Siebie. Nierównie bowiem wyższe jest czcić niż kochać, gdyż tamto pojęcie zawiera w sobie nie tylko miłość, lecz także karność, pokorę i bojaźń, jakby przed jakimś ukrytym majestatem, i wymaga nie tylko tego, aby się do rodziców zwracać uprzejmie i z szacunkiem, lecz przede wszystkim aby zarówno sercem jak i postawą ciała okazywać, że się ich wysoko ceni i uważa za najwyżej postawionych po Bogu".


"Nie można z powodu prowadzenia się lub wad ojca i matki odbierać prawa do należnej im czci. Dlatego nie na osoby baczyć należy, jakimi są, lecz na wolę Bożą, która zrządza i stanowi".


"Naucz się tedy najprzód, jakiej to czci w stosunku do rodziców domaga się czwarte przykazanie. Żąda ono mianowicie: aby ich na ziemi ponad wszystkie rzeczy mieć za wspaniały, drogi i największy skarb; następnie, abyśmy także w słowach zachowywali się w stosunku do nich skromnie, nie fukali na nich nieprzystojnie, nie pokrzykiwali, ani nie hukali, lecz ustępowali im i milczeli, choćby nawet posuwali się za daleko; po trzecie, abyśmy im okazywali cześć również czynami, tj. naszym ciałem i majątkiem, abyśmy im służyli, pomagali i otaczali ich opieką, gdy są starzy, chorzy, ułomni i biedni, a wszystko to nie tylko chętnie, lecz pokornie i z szacunkiem, jak gdybyśmy to czynili łami, biskupami i proboszczami, ponieważ im zwiastują Ewangelię. Krótko: na ziemi nie ma żadnej większej i szlachetniejszej władzy, jak władza rodziców nad dziećmi, władza świecka i duchowna. Kto bowiem drugiego uczy Ewangelii, ten zaprawdę jest jego apostołem, biskupem i proboszczem". Jakaż to wielka godność, co za bogactwo życia! Odnosi się to szczególnie do kobiety dla jej macierzyństwa. Jako słabe naczynie ustępuje ona mężczyźnie, a przecież dzięki macierzyństwu jest ona godna najwyższej chwały. Ta właśnie godność, że kobiety są naszymi matkami, łatwo winna przykryć wszelką słabość kobiet". ?Kobieta jako matka może służyć miłości Boga wobec Jego stworzenia, w swoim działaniu została ona uznana za godną, by być narzędziem i ręką Bożą. To są sprawy drobne, uciążliwe, nieprzyjemne, pospolite i mało wytworne, co matka ma do czynienia w związku z pielęgnowaniem i wychowaniem dzieci. "Ale chrześcijańska wiara szeroko otwiera oczy i patrzy na te wszystkie małe, uciążliwe i mało wytworne prace w duchu, i jest pewna, iż na nich spoczywa Boże upodobanie, jakby były ozdobione najkosztowniejszym złotem i drogimi kamieniami". To, co naturalnemu i samolubnemu wydaje się być ciężarem, ciasnotą i mozołem, oko wiary widzi jako szczególnego rodzaju powołanie, by przez nie służyć łaskawej woli Bożej i samemu ćwiczyć się w wierze i miłości. Kto dochodzi do tego poznania, ma w tym upodobanie, radość i miłość nieustanną wśród mozołu, trosk i westchnień".


Jeżeli chcemy mieć tęgich, zdolnych ludzi zarówno do rządów świeckich jak i duchownych, to, zaiste, nie wolno nam szczędzić pilności, trudu ani nakładów, ucząc i wychowując nasze dzieci, aby mogły służyć bogu i światu".


"Gdyby to czyniono, błogosławiłby nam Bóg obficie i darzyłby nas łaską, abyśmy mogli wychowywać takich ludzi, z których kraj i naród miałby korzyść, prawych i zdatnych obywateli, cnotliwe i gospodarne niewiasty, które też wychowywałyby pobożne dzieci. Pomyśl więc, jaką straszliwą szkodę wyrządzasz, jeśli jesteś w tym opieszały i zawodzisz, nie wychowując swego dziecka ku pożytkowi i zbawieniu; nadto ściągasz na siebie grzech i gniew i wysługujesz sobie na swoich własnych dzieciach piekło, choćbyś poza tym sam był pobożny i święty".


Obowiązki dzieci wobec rodziców


"Stanowi ojcostwa i macierzyństwa dał Bóg szczególne znaczenie pośród wszystkich stanów, które są niżej od niego, nakazując po prostu nie tylko kochać rodziców, lecz nawet ich czcić; co się tyczy braci, sióstr i w ogóle bliźnich, nie nakazuje On niczego więcej, jak kochać ich; ojca i matkę wyłącza i wyróżnia spośród wszystkich innych osób na ziemi i stawia obok Siebie. Nierównie bowiem wyższe jest czcić niż kochać, gdyż tamto pojęcie zawiera w sobie nie tylko miłość, lecz także karność, pokorę i bojaźń, jakby przed jakimś ukrytym majestatem, i wymaga nie tylko tego, aby się do rodziców zwracać uprzejmie i z szacunkiem, lecz przede wszystkim aby zarówno sercem jak i postawą ciała okazywać, że się ich wysoko ceni i uważa za najwyżej postawionych po Bogu".


Nie można z powodu prowadzenia się lub wad ojca i matki odbierać prawa do należnej im czci. Dlatego nie na osoby baczyć należy, jakimi są, lecz na wolę Bożą, która zrządza i stanowi".


"Naucz się tedy najprzód, jakiej to czci w stosunku do rodziców domaga się czwarte przykazanie. Żąda ono mianowicie: aby ich na ziemi ponad wszystkie rzeczy mieć za wspaniały, drogi i największy skarb; następnie, abyśmy także w słowach zachowywali się w stosunku do nich skromnie, nie fukali na nich nieprzystojnie, nie pokrzykiwali, ani nie hukali, lecz ustępowali im i milczeli, choćby nawet posuwali się za daleko; po trzecie, abyśmy im okazywali cześć również czynami, tj. naszym ciałem i majątkiem, abyśmy im służyli, pomagali i otaczali ich opieką, gdy są starzy, chorzy, ułomni i biedni, a wszystko to nie tylko chętnie, lecz pokornie i z szacunkiem, jak gdybyśmy to czynili w obliczu Boga. Kto bowiem wie, jak należy się do nich ustosunkować sercem, ten też nie pozwoli im cierpieć niedostatku ani głodu, lecz postawi ich ponad siebie i obok siebie i podzieli się z nimi tym, co posiada i czym może".


Wśród obowiązków dzieci Luter podkreśla szczególnie obowiązek posłuszeństwa wobec ojca i matki, ?które Bóg najbliżej posłuszeństwa względem Swego Majestatu postawił i nakazał. Jeżeli Słowo Boże i wola Boża zachowują swą moc i bywają spełniane, tedy nic nie powinno mieć większego znaczenia nad wolę i słowo rodziców, które, rzecz zrozumiała, muszą być podporządkowane posłuszeństwu względem Boga".


Jakie są następstwa braku czci i posłuszeństwa dla rodziców? Luter tak pisze: "Dlatego tak jest dziś na świecie, na to wszyscy narzekają, iż zarówno młodzi, jak i starzy są rozbestwieni i rozpuszczeni, że przed niczym nie mają bojaźni ani szacunku, że bez bicia nie chwytają się pracy, a za plecami obgadują się i pomniejszają nawzajem, przeto też Bóg karze ich, tak iż się pogrążają w brudach i niedoli". "Bóg zna dobrze przewrotność świata; z tego powodu przypomina i pobudza przez to przykazanie, aby każdy pamiętał, co rodzice dla niego uczynili; wtenczas człowiek poznaje, że ma od nich ciało i życie, że go karmili i wychowali, w przeciwnym razie byłby sto razy udusił się w swoich brudach. Dlatego trafnie mówili starzy a mądrzy ludzie: Bogu, rodzicom i nauczycielom nie można się nigdy dość nadziękować i odwdzięczyć".


Ślub kościelny


Swoją Książeczkę Zaślubin rozpoczął dr Marcin Luter od stwierdzenia, że wesele i małżeństwo jest sprawą świecką, podlegającą ustawom obowiązującym w danym kraju. W te sprawy nie powinien się mieszać Kościół ani duchowny. Tego rodzaju stanowisko nie było czymś nowym, było po prostu wyrażeniem zgody na istniejący stan rzeczy. Sprawy małżeńskie były regulowane przez świeckie ustawy. Według obowiązujących wówczas praw na terenie Niemiec do ważności małżeństwa nie była konieczna obecność duchownego. Już w Średniowieczu znane były śluby cywilne, które były ważne na równi z kościelnymi. Zawierano również małżeństwa potajemnie, bez świadków, co było również uznawane przez ówczesne prawa. Luter jednak temu sposobowi zawierania małżeństw stanowczo się sprzeciwiał.


Luter w swej Książeczce Zaślubin tak pisze dalej: ?Jeśli jednak u nas ktoś pragnie zawrzeć ślub przed kościołem lub w kościele z Bożym błogosławieństwem i modlitwą, winniśmy to uczynić. W tym też celu piszę tę Książeczkę. Jeśli śluby zakonne mnichów i mniszek odbywały się w kościele bardzo uroczyście, chociaż ich stan jest wymyślony przez człowieka i nie ma żadnych podstaw biblijnych, tym więcej winniśmy przez modlitwę i błogosławieństwo uczcić stan, który, choć jest sprawą świecką, jest jednak ustanowiony przez Boga i objęty Słowem Bożym. Ślub kościelny jest wskazany choćby dlatego, żeby uczyć młodych ludzi odnosić się do małżeństwa z powagą i czcią, jaka się należy temu, co ustanowił Bóg. Ustanowił nie na śmiech, na żart i lekkomyślność, jakby to była dziecinna zabawa, jak niektórzy myślą i czynią, lecz małżeństwo jest sprawą bardzo poważną, przez Boga ustanowioną. Kto zaś w kościele pragnie rozpocząć swoje małżeństwo z modlitwą i Bożym błogosławieństwem, ten zarazem okazuje, że sprawę małżeństwa pojmuje bardzo poważnie, oraz że i w tej sprawie pragnie się podporządkować woli Bożej". Małżeństwo winno być zapowiedziane w kościele. Wzór zapowiedzi, jaki podaje Luter, niewiele różni się od dzisiejszego.


Według Książeczki zaślubin, którą Luter dołączył do Małego Katechizmu, ślub kościelny wyglądał następująco: Jeśli młoda para nie oświadczyła przed świadkami w domu, że chcą się pobrać, zadawał im duchowny przed drzwiami kościoła w imieniu Trójjedynego Boga proste pytanie: Czy chcesz Janie N. pojąć Małgorzatę N. za małżonkę swoją? Czy chcesz Małgorzato N. pojąć Jana N. za małżonka swego? Po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi ksiądz kazał, by jedno drugiemu nałożyło ślubną obrączkę oraz, by podali sobie ręce, po czym wypowiadał słowa Jezusa: "Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" i mówił dalej: "Ponieważ Janie N. i Małgorzato N. pragniecie żyć z sobą jako małżeństwo i wyznaliście to publicznie przed Bogiem i świadkami oraz podaliście sobie nawzajem obrączki ślubne i ręce przeto uznaję was za małżeństwo w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Imiona Jan i Małgorzata nie były wybrane przypadkowo. Były to imiona rodziców Marcina Lutra. W ten sposób wystawił im swego rodzaju pomnik swej czci synowskiej.


Po dokonaniu tej prawnej strony małżeństwa młoda para udawała się przed ołtarz w celu wysłuchania Słowa Bożego o ustanowieniu i prowadzeniu małżeństwa. Odczytywane były następujące teksty biblijne: I Mojż. 2,18.21-24; Efez. 5,25-29,22-24; I Mojż. 3,16-19; I Mojż. 1,27,28,31; Przyp. 18,22. Po czym zmawiał nad nimi modlitwę i udzielał błogosławieństwa. Pierwszą część ślubu kościelnego, dokonywaną przed drzwiami kościoła jeszcze za życia Lutra przeniesiono przed ołtarz. Luter nie miał nic przeciwko temu.


Czy jest dopuszczalne powtórne małżeństwo wdowca


Propst Dominik Schleupner po śmierci swej pierwszej żony ożenił się po raz drugi. Wtedy pojawił się anonim, przypisywany Pirkheimerowi, w którym autor uznał ponowny ożenek duchownego za niedopuszczalny w oparciu o 1 Tym. 3,2. Uznał to za bigamię. Luter zabrał głos w tej sprawie w r. 1528 w ?Przeciwtezach w sprawie bigamii biskupów", przeprowadzając w nich egzegezę wspomnianego wersetu. Luter zgodził się ze stanowiskiem ap. Pawła, iż "biskup ma być mężem jednej żony", że tu ma na myśli apostoł małżeństwo, w którym żyje duchowny, że wtedy ma mieć tylko tą jedną żonę, żadnej innej oprócz niej. Z chwilą jej śmierci, ustaje jego małżeństwo i może jako wdowiec ożenić się po raz drugi. Małżeństwa duchownych nie stanowią wyjątków od ogólnie przyjętych zasad, które obowiązują wszystkich chrześcijan. A jeśli ktoś chciałby w ponownym ożenku duchownego dopatrywać się słabości, powodującej zgorszenie, winien pamiętać o tym, że ta słabość dotyczy prywatnego życia duchownego. Parafia przede wszystkim jest zainteresowana jego nauką i zdolnością nauczania. Ta egzegeza I Tym. 3,2 jest miarodajna w Kościele luterańskim po dzień dzisiejszy.


Rozwód


Zgodnie z wolą Bożą małżeństwo jest nierozerwalne. Takie stanowisko zajął Luter w oparciu o słowa Jezusa: "Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mat. 19,6). ?Ci, którzy chcą być chrześcijanami, nie rozwodzą się". Pragnienie rozwodu, rozbicie małżeństwa, pochodzi stąd, że człowiek nie widzi stanu małżeńskiego zgodnie ze Słowem Bożym jako Bożego ustanowienia i porządku. Z tej przyczyny brak mu gotowości do przebaczenia i cierpliwości, potrzebnej do znaczenia nieszczęśliwego małżeństwa. Cierpliwość i przebaczenie jest najlepszą bronią przeciwko myślom o rozwodzie.


Wszeteczeństwo może być podstawą do rozwodu. Nawet Jezus, który uznaje małżeństwo za nierozerwalne, dopuszcza ten wyjątek (Mat. 19,9). "Cudzołóstwo jest najgorszym rabunkiem i kradzieżą na ziemi". Właściwie małżeństwo już jest faktycznie zniszczone przez cudzołóstwo, zdradzonemu partnerowi trudno żyć w takim małżeństwie. Władze świeckie w takim wypadku mogą udzielić rozwodu z czystym sumieniem. Jednakże ci, którzy chcą być chrześcijanami nawet w takim wypadku winni szukać drogi do pojednania przez przebaczenie z chrześcijańskiej miłości, jeśli ten, który jest winny, ukorzy się i poprawi oraz da zapewnienie, że nie nadużyje przebaczenia. Ale nie można zmuszać do trwania w małżeństwie z wszetecznicą lub cudzołożnikiem.


W rozprawie "O babilońskiej niewoli Kościoła" (1520 r.) oraz w piśmie "O życiu małżeńskim" (1522) wylicza także inne istotne przyczyny, które mogą być podstawą rozwodu, a mianowicie: impotencja oraz odmowa seksualnego współżycia. Z takich przyczyn rozwiedzeni nie powinni wstępować w nowy związek małżeński. Podobnie jak zawarcie związku małżeńskiego tak i rozwód powinien być przeprowadzony prawnie.


Charakteryzując wypowiedzi Lutra w sprawie rozwodu, Paweł Althaus zwraca uwagę, iż jest rzeczą znamienną dla naszego reformatora rozróżnianie między chrześcijanami a niechrześcijanami, między wierzącymi a niewierzącymi. Od wierzących chrześcijan można oczekiwać więcej. Władze świeckie muszą nieraz rozwiązywać złe małżeństwa, aby nie doszło do czegoś gorszego. Ale od tych, którzy chcą być chrześcijanami, Jezus oczekuje prawdziwej miłości, przebaczenia, gotowości do pojednania oraz cierpliwości znoszącej także i nieszczęśliwe małżeństwo. Słowa Jezusa o nierozerwalności małżeństwa nie są prawem, które może być nałożone na wszystkich, ale jest wezwaniem dla wszystkich wyznawców Jezusa Chrystusa. Dla nich słowa Jezusa są ponad porządkiem prawnym, reprezentowanym przez świeckie władze.


Dr Marcin Luter jako małżonek


Swoją naukę o małżeństwie, o jego wartości i znaczeniu, urzeczywistnił Luter w swoim małżeństwie, w którym dał wzór pastorskiej, prawdziwie chrześcijańskiej rodziny. Jak doszło do jego małżeństwa?


Na podstawie Pisma św. doszedł Luter do przekonania, że względy religijne nie powinny stanowić przeszkody do małżeństwa duchownego. Wiedział bowiem, że kapłani starotestamentowego ludu Bożego się żenili i że Jezus przy wyborze apostołów nie kierował się tym, czy są stanu wolnego czy nie, na apostoła wybrał także człowieka żonatego, mianowicie ap. Piotra. Małżeństwo księży dopuszczał również ap. Paweł (I Tym. 3,2). Już w piśmie ?Do chrześcijańskiej szlachty narodu niemieckiego" zwalczał Luter bezżenność księży, która ? jego zdaniem ? jest wbrew naturze i Bożemu porządkowi. Tej sprawie poświęcił także dwie rozprawy: ?Do panów niemieckich zakonów, żeby zerwali z fałszywą czystością a dążyli do właściwej czystości małżeńskiej, upomnienie" (r. 1523). Druga rozprawa nosiła tytuł: "Przyczyna i odpowiedź, że panny mogą klasztor opuszczać" (1523 r.). Wypowiedział w tych rozprawach niejedno ostre słowo przeciwko celibatowi. Stan małżeński stawiał zawsze wyżej od stanu zakonnego. Mimo to Luter był dalekim od tego, by się żenić. Pod wpływem jego słów pustoszały klasztory, w klasztorze OO Augustynów pozostał już tylko Luter wraz z przeorem. Nie widząc żadnego biblijnego uzasadnienia dla życia zakonnego, dnia 9 października 1524 r. wystąpił Luter z zakonu, zrzucił habit zakonny i zaczął chodzić w czarnej todze, jakiej wówczas używali profesorowie uniwersytetu, jednakże nie zamierzał się żenić.


Warto o tym pamiętać, gdyż jego przeciwnicy oczerniając go, pomawiali go o to, iż Luter rozpoczął dzieło reformacji tylko dlatego, żeby porzucić klasztor i ożenić się z mniszką, która uciekła z klasztoru, że nieposkromiona żądza grała tu najważniejszą rolę. Wielu teologów katolickich tak pisało. Fakty jednak przemawiają przeciwko tego rodzaju oszczerstwom. Wystąpienie Lutra na szeroką arenę dziejów przez przybicie tez przypada na rok 1517, Luter stał się człowiekiem znanym w całej Europie. A po upływie siedmiu lat (30 XI 1524 r.) pisał Luter o sobie: Jakkolwiek wielu mnichów już zawarło związek małżeński, ja jednak dzięki łasce Bożej pozostanę, czym jestem", jestem daleki od małżeństwa, ponieważ codziennie oczekuję kary śmierci za kacerstwo". Do swego przyjaciela Spalatina, sekretarza elektora saskiego Fryderyka Mądrego napisał: "Co do mojego ożenku ? nie jestem z drzewa ani z kamienia, jednak obawiam się prześladowania Rzymu, nie mogę myśleć o ożenku, gdy śmierć zagląda mi w oczy i kara za kacerstwo". Warto o tym pamiętać, że Luter miał już wtedy 41 lat.


Przeciwnicy Lutra przekornie pobudzali go do małżeństwa, oczywiście w tym przekonaniu, iż nie odważy się na ten krok. Przypominali mu, że innych pobudzał do ożenku, a sam nie chce tego uczynić. Jego przyjaciele znowu w obawie, że jego ożenek mógłby ujemnie wpłynąć na rozwój reformacji, ostrzegali go przed małżeństwem. Hieronim Schurf, doradca Lutra w sprawach prawa kościelnego, wyraził się: "Jeśli ten mnich pojmie kobietę, będzie się śmiał cały świat i sam diabeł, który będzie chciał zniweczyć jego dotychczasowe dzieło". Dziś mogą wydawać się śmieszne tego rodzaju obawy, trzeba jednak pamiętać o tym, że wówczas małżeństwo mnicha a zwłaszcza mniszki traktowane było zgoła na równi ze zbrodnią z powodu złamania ślubów zakonnej czystości. Wówczas małżeństwo nie było w wysokiej cenie, ale czymś poniżającym człowieka. Ten średniowieczny pogląd trzeba było przełamywać nawet w obozie zwolenników reformacji.


Lutra to jednak nie odstraszało. Właśnie trudności, opory i obawy pobudzały go do działania. Taki miał charakter. Nie cofał się, zwłaszcza gdy miał pewność, że jakaś sprawa zgodna jest z wolą Bożą, że na niej spoczywa Boże upodobanie i błogosławieństwo. W liście do Spalatina napisał Luter: "W związku z moim ożenkiem spodziewam się, że aniołowie się śmieją a wszystkie diabły płaczą, gdyż Pan żyje i ten, który jest w nas, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie".


W końcu Luter pragnął uczynić ze swego małżeństwa swego rodzaju akt reformatorski. "Przed upływem mego życia wstąpię w stan małżeński przez Boga ustanowiony; nie zatrzymam w sobie niczego z mojego poprzedniego papieskiego życia". Ponadto na jego decyzję miało wpływ posłuszeństwo wobec woli ojca, który gorąco pragnął, aby ród Lutrów nie zaginął, i z tego powodu gniewał się na swego syna za to, że wstąpił do klasztoru. Reformator pragnął także potwierdzić swoją naukę o małżeństwie, ?gdyż jeszcze wielu jest małowiernych w wielkim świetle Ewangelii". Kim była jego żona?


Katarzyna von Bora


Katarzyna von Bora pochodziła ze starego rodu szlacheckiego, z margrabiostwa Miśni. Urodziła się 29 stycznia 1499 r. w małym dworku w wiosce Lippendorf koło Kiritzsch, kilka kilometrów na południe od Lipska. Dokładna data jej urodzenia jest znana, gdyż była wyryta na naszyjniku ślubnym, który otrzymała w prezencie od swego narzeczonego. Była córką zubożałego szlachcica Jana von Bora i Katarzyny z d. Haubitz. Została wcześnie sierotą. Po śmierci matki w szóstym roku życia ojciec umieścił ją w szkole klasztoru Benedyktynek w Brehna, a w dziesiątym roku życia oddano ją do klasztoru cystersek w Nimbschen koło Grimmy. W tym klasztorze były już dwie krewne Katarzyny. Ciotki ze strony ojca i matki: Magdalena von Bora i Małgorzata von Haubitz, ta ostatnia była tam nawet przeoryszą. Dnia 8 października 1515 złożyła Katarzyna śluby zakonne i została zakonnicą w tymże klasztorze. Tu przedostawały się wieści o odważnym wystąpieniu mnicha z Wittenbergi prawdopodobnie za pośrednictwem Magdaleny Staupitz, siostry spowiednika Lutra Jana Staupitza. Pobliskie miasteczko Grimma przyłączyło się do obozu reformacyjnego, co niewątpliwie było omawiane w klasztorze Katarzyny. Śmiałe myśli reformatora zbudziły i tu tęsknotę za wolnością i pragnienie służenia Bogu w normalnym, nie odciętym od świata życiu. Wiele mniszek tego klasztoru pragnęło wystąpić z klasztoru. Niestety nie uzyskały na to zgody, ponieważ klasztor był w posiadłościach księcia Jerzego, fanatycznego przeciwnika reformacji. Pozostała więc tylko potajemna ucieczka. Dopomógł im do niej radca miasta Torgau Leonhard Koppe, który zaopatrywał ów klasztor w żywność. W pustych beczkach umieścił on 9 mniszek i w nocy wywiózł je z klasztoru krótko przed Wielkanocą 1523 r. Wśród uciekinierek była także Katarzyna von Bora i Magdalena Staupitz.


Katarzyna von Bora udała się do Wittenbergi pod opiekę Lutra, który ją umieścił w domu pisarza miejskiego Filipa Reichenbacha, późniejszego burmistrza Wittenbergi. W jego domu spędziła Katarzyna dwa lata. Reformator starał się jej znaleźć odpowiedniego męża, ale ona odrzucała jedną kandydaturę po drugiej. Ostatnią kandydaturą z woli Lutra był ks. dr Kaspar Glatz, proboszcz w Orlamunde. W tym wypadku również Katarzyna wzbraniała się wyjść za niego. Wykorzystała ona odwiedziny magdeburskiego pastora Amsdorfa (był on później pierwszym ewangelickim biskupem), prosząc go, by wpłynął na Lutra, żeby nie zmuszał jej do małżeństwa z tym człowiekiem, że kocha Lutra i gotowa jej wyjść za niego. W ten sposób niedomyślny Luter dowiedział się o jej skłonności. Był tym zaskoczony. Nie wiadomo dokładnie, kiedy ostatecznie rozmówił się z nią w tej sprawie, w każdym razie 4 maja 1525 w liście do dr. Ruhela nazwał ją już swoją Kasią.


Dnia 13 czerwca 1525 r. wieczorem odbył się ślub dr. Marcina Lutra z Katarzyną von Bora wobec proboszcza Wittenbergi Jana Bugenhagena, świadkami byli: Propst Justus Janas, D. Apel i malarz Łukasz Cranach wraz z żoną. Chociaż sam ślub odbył się skromnie i cicho, Luter nie miał zamiaru swego małżeństwa trzymać w tajemnicy, przeciwnie - pragnął je rozgłosić i uczynić z niego swego rodzaju akt reformatorski. Wesele na które zaprosił wiele gości odbyło się 27 czerwca 1525 r. Na to wesele przybyli między innymi: Spalatin, który jeszcze mimo śmierci elektora saskiego Fryderyka Mądrego znajdował się na dworze elektorskim, dalej dr Link z Altenburga, Amsdorf z Magdeburga, Ruhel, Thur i Miiller, którzy byli radcami hrabiów Mansfeldu, elektorski marszałek Dolzig i inni. Przybyli także rodzice dr. Marcina Lutra, którzy gniewali się na niego, że wstąpił do klasztoru wbrew woli ojca. Teraz doszło do pojednania. W zaproszeniach, jakie wystosował Luter do tych znakomitych gości, zaznaczał, że urządza to wesele jako publiczne świadectwo o swoim małżeństwie, że liczni goście będą niejako pieczęcią na tym świadectwie.


Otrzymał też Luter z okazji swego wesela liczne podarunki; znamienną jest rzeczą, że nawet moguncki arcybiskup Albrecht przesłał żonie Lutra na wyrównanie budżetu domowego 20 złotych guldenów. Od dwóch stuleci mówiło się wiele na temat reformy Kościoła. A gdy ona nadeszła, wywołała nawet u wielu dostojników Kościoła wrażenie zaskoczenia, zagubienia i tymczasowości. Wielu z nich wolało nie angażować się osobiście, dopóki w tej sprawie nie wypowie się sobór. Chociaż Luter został oficjalnie wyklęty i przez sejm w Wormacji wyjęty spod prawa, w praktyce to było bez znaczenia. Tak potężny wywołał ruch. Dla myślących ludzi Luter nie był zbiegłym zakonnikiem, lecz poważnym i wpływowym reformatorem.


Małżeństwo Lutra dla wielu było równoznaczne z zejściem z piedestału. Nawet jego serdeczny przyjaciel i współpracownik, Filip Melanchton w piśmie napisanym po grecku do Camerariusa uznał to małżeństwo za poniżenie się wielkiego człowieka i to w czasie, kiedy kraj potrzebuje jego siły i ducha. Zaś ze strony wrogów stało się przyczyną wielu oszczerstw i niewybrednych ataków. Małżeństwo mnicha ze zbiegłą mniszką uważano wówczas za wielkie przestępstwo. Na oszczerstwa Luter odpowiadał spokojnie: "Jeśli moje małżeństwo jest Bożym dziełem, to nie należy się dziwić, że ciało się tym gorszy. Gdyby się świat nami nie gorszył, to bym się obawiał, że nie jest od Boga to, co byśmy przedsięwzięli". "Obecnie nie tylko słowem, lecz także czynem jestem zwiastunem Ewangelii. Pojąłem mniszkę za żonę. Przeciwnicy, którzy się czują albo zwycięzcami albo ze zgorszeniem lamentują, muszą tym pogardzać. Ale ja się nie cofam".


Nowe życie w starym klasztorze


Małżeństwo gruntownie zmieniło osobiste życie naszego reformatora. Przede wszystkim doznało pewnej materialnej stabilizacji. Luter nie był zamożnym człowiekiem. Za swoją obfitą pracę literacką nie pobierał żadnej zapłaty, nie miał też żadnego domu ani kawałka ziemi. Co prawda Luter mieszkał jeszcze w klasztorze. Ale w ciągu roku 1521 i 1522 również i ten klasztor opustoszał. Pozostał w nim tylko przeor Eberhard Brisger i Luter. Nikt nie przygotowywał jedzenia, nikt nie sprzątał i nie uprawiał ogrodu klasztornego. Swojej niedoli dał Luter wyraz w słowach: "Zanim się ożeniłem, było moje łóżko jak długi rok nie doprowadzone do porządku - przepocone i brudne. Nie dbałem o to. Po całodziennej pracy zwalałem się zmęczony do niego i natychmiast zasypiałem". Po ożenku było inaczej. Elektor saski Jan, następca zmarłego elektora Fryderyka Mądrego, oddał Lutrowi na własność opustoszały klasztor i ogród. Przeor Briser objął probostwo w Altenburgu. Tu potrafiła Katarzyna wszystko należycie zorganizować. Nie dorównywała swemu wielkiemu mężowi inteligencją i darami ducha, ale posiadała wielkie zalety charakteru. Była pracowita, zaradna, gospodarna, oszczędna, łagodna i spokojna. Dobrze rozumiała dążenia i .cele swego męża i potrafiła urządzić dom na spokojne miejsce pracy dla niego. Była także gościnna. W domu Lutra zbierali się licznie jego przyjaciele i współpracownicy na narady i teologiczne dysputy. Dom jego był otwarty dla studentów i dla zagranicznych gości. Katarzyna wywierała dobry i uspokajający wpływ na swego wielkiego męża. U niej zawsze znajdywał zrozumienie i odpoczynek po trudach całodziennej pracy. Obawy Melanchtona i innych przyjaciół Lutra co do ujemnego wpływu jego ożenku okazały się bezpodstawne. W rzeczywistości małżeństwo Lutra i jego życie rodzinne stało się nieodłączną częścią jego wielkiego dzieła, było przykładem, jakim błogosławieństwem może być dla człowieka stan małżeński.


Luter znalazł w swej żonie to czego szukał, prawdziwą pomoc, zgodnie ze słowem Pisma św. (I Mojż. 2,18). Znalazł w niej zdrową kobietę cieleśnie i duchowo, silną i energiczną pomocnicę, jakiej potrzebował dla swego życia. Ona wzięła na siebie troski o dom, dla których Luter nie miał czasu ani zdolności. Ona potrafiła dobrze zorganizować materialne podstawy rodziny.


Luter potrafił to dostrzec i należycie ocenić. Wyrażał się o swojej żonie z wielkim uznaniem. ?Ona lepiej pasuje do mnie, niż śmiałem przypuszczać, także mego ubóstwa nie zamieniłbym za żadne skarby Krezusa". ?Bóg mnie dobrze poprowadził. Dał mi żonę, która ma cały dom na głowie, tak że o nic nie muszę się troszczyć". W Mowach przy stole Luter powiedział: ?Dziękuję Bogu, że mi dał pobożną i wierną żonę, której mogę zaufać, jak pisał król Salomon. Małżeństwo nie jest tylko darem natury, ale darem Boga, czymś najwspanialszym i najsłodszym w życiu. Najpiękniejszym darem Bożym jest pobożna, bogobojna, wierna, miła, lubiąca dom żona, z którą można żyć w pokoju. Można jej powierzyć całe swoje dobro, wszystko, co masz, ciało i życie". W listach do swojej żony, które pisał Luter z swych licznych podróży służbowych, nieraz dawał on wyraz uczuciu miłości, wdzięczności i głębokiego przywiązania. "Kasiu, masz pobożnego męża, który cię kocha. Ty jesteś jego cesarzową". Dla jej energii często z humorem tytułował ją, jakby była mężczyzną: Panie Kasiu.


O 16 lat młodsza od swego męża pani Katarzyna powiła mu sześcioro dzieci: Jana, Elżbietę, Magdalenę, Marcina, Pawła i Małgorzatę. Gdy urodziło mu się pierwsze dziecko, pisał do Gerbela i jego żony w Sztasburgu, by ich prosić za chrzestnych: "Jestem szczęśliwym małżonkiem. Najlepsza i najmilsza żona podarowała mi syneczka, Jana Lutra. Dzięki Bogu. Zostałem ojcem przez cudowną łaskę Bożą". Pokój dzieci był dla niego przemiłym miejscem. Tu potężny i nieugięty bohater, który dzieje Kościoła pchnął na nowe tory i poruszył całą Europę, którego słowa bały się duchowne i świeckie władze, do dzieci umiał się zniżyć; żartował, bawił się a nawet baraszkował z nimi, mówił z nimi językiem prostym, dla nich zrozumiałym. Tu czuł się bogatszym od najbogatszych ludzi tego świata. Jakie było jego podejście do dzieci, tego dowodem jest list z r. 1930, napisany z Koburgu do czteroletniego syna, w którym Luter pisał o cudownym ogrodzie, gdzie były purpurowe, żółte śliwki, gruszki i czereśnie. Dzieci nosiły tam złote kamizelki, jeździły na kucykach z siodłami ze srebra. Warunkiem dostania się do tego ogrodu było: modlić się, pilnie się uczyć i być dobrym. Było to napisane przystępnie, wesoło i po ojcowsku.


Katarzyna była nie tylko dobrą żoną, lecz także dobrą matką. Do niej przede wszystkim można zastosować słowa Lutra wypowiedziane o kobiecie: "Kiedy kobieta przejmie się nauką Ewangelii, jest ona mocniejszą i bardziej wierzącą niż mężczyzna". Potrafiła ona dobrze wychować dzieci w bojaźni Bożej. Wpoiła w serca dzieci takie zasady, że żadne z nich nie przyniosło najmniejszej ujmy wielkiemu imieniu reformatora. Najstarszy Jan został doktorem prawa w Królewcu. Elżbieta zmarła w niespełna rok po urodzeniu. Najbardziej przez ojca ulubiona Magdalena zmarła w czternastym roku życia. Marcin zmarł w kwiecie wieku jako teolog. Paweł został lekarzem nadwornym książąt saskich. Małgorzata ur. w r. 1534 była wierną towarzyszką rodziców, a po ich śmierci wyszła za mąż za Jerzego Kunheima, właściciela dóbr i została pochowana w Młynarach (pow. Żądzbork na Mazurach).


Luter do końca życia był niewyczerpany w wysławianiu stanu małżeńskiego, który uważał za święty i podobający się Bogu. W tym duchu o tym stanie kazał nauczać. Wszystko co na ten temat napisał, urzeczywistnił w swoim życiu małżeńskim i rodzinnym. Jesteśmy skłonni o nim myśleć jako o człowieku twardym, nieustępliwym, upartym, obdarzonym wielką wytrwałością i odwagą, dzięki której zawsze był gotów oddać życie za wiarę. Wydawałoby się więc, że ten człowiek nie ma czasu na zwykłe, ludzkie sprawy. Z tym wyobrażeniem nie zgadza się atmosfera panująca w jego domu, gdzie zawsze było gwarno i wesoło, gdzie panowała szczerość i uprzejmość, rozbrzmiewała muzyka i śpiew. Swoim osobistym życiem dał reformator przykład czegoś w rodzaju chrześcijańskiego domu. Dom Lutra był typowym chrześcijańskim domem, najwłaściwszym miejscem dla kształtowania dobrych obyczajów, dla wpajania odpowiedzialności przed Bogiem i prawdziwej pobożności.


Bibliografia


1. Luthers Werke. Dritte Auflage. Berlin CA Schwetschke 1905.
2. Mały i Duży Katechizm dr Marcina Lutra. Tłum. ks. dr. A. Wantuły, Wydawnictwo Zwiastun 1962.
3. Dr Marcin Luter, Rozprawa o wolności chrześcijanina. Tłum. ks. Oskar Michejda. Cieszyn 1917.
4. Marcin Luter, Ja i dom mój będziemy służyli Panu. Kazania na wszystkie niedziele i święta. Nakład Hermann Zahn, Berlin-Schöneberg.
5. Paul Althaus, Die Ethik Maitin Luthers. Giitersioher Verlagshaus Gerd Mohn 1965.
6. Julius Köstlin, Martin Luther, sein Leben und seine Schriften. I-II Band. Berlin Verlag von Alexander Duncker 1903.
7. Hermann Kunst, Martin Luther - ein Hausbuch. Kreuz Verlag Stuttgart 1982.
8. Dr S. Lommatsch, Luthers Lehre vom ethisch-religiösen Standpunkte aus. Verlag von L. Schleiermacher Berlin 1879.
9. Ed. Heyck, Luther. Verlag von Yelhagen. Bielefeid 1909.
10. Hans Mayer Martin Luther - Leben und Glaube. Giitersioher Verlagshaus Gerd Mohn 1982.
11. Dr Hermann Mosapp, Doktor Martin Luther und die Reformat