WYZNANIE I JEGO POWSZECHNE OBOWIĄZYWANIE

W trzecim rozdziale udzielasz nam innej rady, wcale nie mądrzejszej niż dwie poprzednio wypowiedziane , aby (621) ucznić z nas umiarkowanych i beztroskich Epikurejczyków . Twierdzisz mianowicie, że są niektóre rzeczy takie, iż jeśli nawet są prawdą i można je wiedzieć, jednak nie jest rzeczą wskazaną kłaść je do uszu wszystkich, także najprostszych ludzi. I tutaj znowu – swoim zwyczajem gmatwasz – i mieszasz wszystko, tak iż rzeczy święte zrównujesz z pospolitymi, nie czyniąc między nimi żadnej w ogóle różnicy. A to znowu jest pomyłka i błąd, popełnione ku wzgardzie i na szkodę Pisma i Boga. Powiedziałem powyżej, że to, co Pisma święte podają czy dowodzą, jest nie tylko jasne, ale i zbawienne, toteż bez ogródek może a nawet powinno być publicznie głoszone, nauczane i znane, tak iż fałszywą jest rzeczą to, co ty powiadasz, że nie należy tego kłaść do uszu wszystkich, także najprostszych ludzi, jeżeli masz na myśli to, co jest w Piśmie. Gdybyś bowiem mówił to o innych rzeczach, toby nas to nic nie obchodziło, i nie w porę byś to mówił, czyli że przez takie słowa tylko marnujesz papier i czas. Następnie wiesz, że ja z sofistami (scholastykami) co do żadnej rzeczy się nie zgadzam, tak iż powinienbyś mnie, jak na to zasługuję oszczędzać, a nie mnie czynić zarzut za ich nadużycia. Przeciwko mnie bowiem w tej książce powinieneś był wystąpić. Ja wiem, w czym grzeszą sofiści (scholastycy), i do tego ciebie jako nauczyciela nie potrzebuję, dostatecznie też już zostali przeze mnie zbesztani. Chciałbym, żeby to zostało powiedziane i powtórzone, ilekroć mnie z sofistami (scholastykami) mieszasz i moją sprawę ich głupotą obciążasz. Wyrządzasz mi bowiem krzywdę, o czym sam najlepiej wiesz.

Przyjrzyjmy się już tedy argumentom zawartym w twojej radzie: Powiadasz, że Bóg według swojej natury jest zarówno w norce chrabąszcza albo w ustępie – (ty wzdrygasz się to powiedzieć a łajesz sofistów (scholastyków), że tak plotą) – jak również w niebie; doradzasz jednak, by o tym – chociażby to nawet było prawdą – przed pospólstwem nie rozprawiać, gdyż jest to twoim zdaniem rzeczą (622) nierozumną. Otóż, na to ja powiadam, po pierwsze: niech plotą ci, którzy plotą ! My tutaj nie rozprawiamy o tym, co robią ludzie, lecz o tym, co to jest prawo i ustawa, co jest normą; nie o tym, jak żyjemy, ale o tym, jak żyć powinniśmy. Kto z nas żyje i postępuje pod każdym względem w sposób prawy ? A jednak dlatego nie prawo i nauka są potępiane, lecz raczej one nas potępiają. Lecz ty z daleka ściągasz te zawiłe sprawy i zewsząd zgarniasz „wiele różności”, a ponieważ źle cię nastraja ten jeden punkt doktrynalny o uprzedniej wiedzy Bożej, którego nie możesz zbić żadnym argumentem, więc starasz się tymczasem pustym gadulstwem czytelnika zmęczyć. Lecz pozostawmy to na uboczu, powróćmy do rzeczy. Do czego więc zmierza to, że ty uważasz niektóre rzeczy za nienadające się do rozpowszechniania ? Czy zaliczasz do nich także sprawę wolnej woli ? Wówczas zwróci się przeciwko tobie wszystko to, co powyżej powiedziałem, iż wolną wolę trzeba poznać ! Następnie, dlaczego ty sam nie idziesz za swoją własną radą i swojej rozprawy nie bierzesz poważnie ? Jeżeli słusznie postępujesz, rozprawiając o wolnej woli, to dlaczego ganisz ? A jeżeli niesłusznie, to dlaczego to robisz ? Jeżeli zaś kwestii wolnej woli nie zaliczasz do tamtych, które nie nadają się do rozpowszechnienia, to w międzyczasie znowu wymykasz się z biegu myśli tego zagadnienia i nie na właściwym miejscu jako zasobny w słowa gaduła rozpatrujesz tematy, które tu nie należą .

A jednak także i ten przykład rozpatrujesz niewłaściwie i potępiasz to, że się bez żadnego pożytku rozważa przed pospólstwem ten temat, iż „Bóg jest w norce chrabąszcza albo w ustępie” . Gdyż ty zbyt po ludzku myślisz o Bogu. Przyznaję wprawdzie, iż są tacy lekkomyślni kaznodzieje, którzy nie z religijności, lub pobożności, lecz albo z żądzy sławy albo z upodobania sobie nowinkarstwa (623) albo wreszcie dlatego, że świerzbi ich język i nie znoszą milczenia, w najlekkomyślniejszy sposób plotą i bredzą. Wszelako ci nie podobają się ani Bogu ani ludziom, nawet chociaż twierdzą, że Bóg jest w niebiosach niebios. Lecz gdzie są poważni i nabożni kaznodzieje, którzy nauczają w słowach umiarkowanych, czystych i rzetelnych, to choćby nawet takie rzeczy mówili, mogą to robić bez żadnego niebezpieczeństwa, owszem, z wielkim pożytkiem, nawet przed pospólstwem. Czy nie powinniśmy my wszyscy nauczać, że Syn Boży był w łonie Dziewicy i narodził się z brzucha ? A czym różni się brzuch ludzki od innego jakiegoś nieczystego miejsca ? A któż nie potrafiłby nazwać go mianem wstrętnym i brzydkim ? Atoli tamtych słusznie potępiamy, ponieważ wielka jest obfitość słów czystych, przy pomocy których o koniecznym tym wydarzeniu możemy się wypowiedzieć nawet z przyzwoitością i dostojnością. Podobnie i ciało samego Chrystusa było ciałem ludzkim takim, jak nasze. A cóż jest wstrętniejsze niż ono ? Czy dlatego nie będziemy mówić, że Bóg mieszkał cieleśnie w nim, jak to wypowiedział Paweł ? (Kolos.2.w.5.) Cóż jest wstrętniejszego od śmierci ?

Cóż jest straszniejszego od piekła ? A wszak prorok chlubi się tym, że Bóg jest z nim w śmierci i że jest przy nim w piekle (Psalm 139. w. 8). Więc umysł nabożny nie wzdryga się przed tym, gdy słyszy, że Bóg jest w śmierci albo w piekle, spośród których i jedno i drugie jest straszniejsze i wstrętniejsze niż norka i ustęp; zwłaszcza że Pismo świadczy, iż Bóg jest wszędzie i wszystko sobą wypełnia; a ono nie tylko mówi, że Bóg jest w tych miejscach, lecz także, że koniecznością jest uczyć się tego i wiedzieć o tym, że On tam jest. Chyba że zostałbym przez jakiegoś tyrana pojmany i wrzucony do więzienia lub do ustępu, co wielu świętym się przytrafiło, i nie byłoby mi wolno tam Boga wzywać lub wierzyć, że On jest przy mnie, ażbym przyszedł znów kiedyś do jakiejś wspaniałej świątnicy. Jeżeli uczyłeś nas, że tak głupio należy o Bogu paplać i jeżeli gorszysz się tymi miejscami, w których On przebywa, to wreszcie nie będziesz chciał przyznać, że On naszym zdaniem w niebie zasiada; a wszak i niebiosa niebios Go nie ogarną i nie są Go godne. Lecz, jak powiedziałem, ty, zwyczajem swoim, w sposób tak przykry dokuczasz, by sprawę naszą obciążyć i uczynić nienawistną, ponieważ wiedziałeś, że jest ona dla ciebie nie do pokonania i niezwyciężona. Co do drugiego przykładu, że są trzej Bogowie, to przyznaję, że może on być przyczyną zgorszenia, jeżeli się tak naucza, co zresztą nie jest prawdą i Pismo tego nie uczy. Lecz sofiści (scholastycy) tak mówią i oni to wymyślili nową dialektykę. Tylko że co my mamy z tym do czynienia ?

Co do pozostałych punktów mianowicie spowiedzi i zadośćuczynienia , to podziwu godną jest rzeczą, z jakim (624) nadzwyczajnym sprytem sprawę swoją wytaczasz, i wszędzie, jak to u ciebie jest w zwyczaju, po prostu „po kłosach umiesz stąpać”, aby się nie okazało ani to, że nasze stanowisko wyraźnie potępiasz, ani to, że tyranię papieży zaczepiasz, rzecz, która dla ciebie jak najmniej jest bezpieczna. Przeto pozostawiwszy na razie na uboczu Boga i sumienie (bo cóż to obchodzi Erazma, czego Ten, mianowicie Bóg, w tych sprawach chce, a co tamtemu, mianowicie sumieniu jest pożyteczne), inną maskę przybierasz i oskarżasz pospólstwo, że wykorzystuje kazanie o wolnej spowiedzi i o zadośćuczynieniu odpowiednio do swojego zepsucia ku swobodnemu wyżywaniu się ciała, podczas gdy w wypadku wprowadzenia przymusu spowiedzi (jak ty powiadasz), jakoś tam temu by się zapobiegło. O, co za przesłane i wspaniałe argumentowanie ! I to się nazywa nauczać teologii ? Wiązać dusze ustawami i – jak powiada Ezechiel r.13,w.19 – uśmiercać je, te dusze, które nie są związane przez Boga ? Tą argumentacją, oczywiście, wznosisz dla nas całą tyranię papieskich ustaw, rzekomo pożyteczną i zbawienną, ponieważ także przez nie powstrzymane zostaje zepsucie pospólstwa.

Lecz nie chcę napadać na ten punkt doktryny tak, jakby na to zasługiwał, ujmę rzecz krótko. Dobry teolog tak naucza: Pospólstwo należy powstrzymać zewnętrzną siłą miecza, gdy źle postąpi, jak uczył Paweł w liście do Rzymian r.13. Sumień ich zaś nie należy usidlać przy pomocy fałszywych ustaw, by je gnębiły grzechy tam, gdzie Bóg nie chciał, aby grzechy tam były. Sumienia bowiem związane są przykazaniem samego Boga, aby została całkowicie usunięta owa na drodze jako zawada stojąca tyrania papieży, która oszukańczo straszy i wewnętrznie zabija dusze a zewnętrznie dręczy ciało. Gdyż, choć zewnętrznie przymusza do spowiedzi i inne jeszcze nakłada ciężary, jednak serce nie zostaje przez to powstrzymane, lecz zostaje raczej jeszcze bardziej pobudzone do nienawiści wobec Boga i ludzi i daremnie w sprawach zewnętrznych dręczy ciało, i rodzi samych obłudników, tak iż tego pokroju tyrańscy prawodawcy nie są niczym innym, jak tylko wilkami drapieżnymi, złodziejami i rozbójnikami dla duszy. I tych ty, dobry doradca dusz, znowu nam polecasz, to znaczy jesteś hodowcą najokrutniejszych morderców dusz, by napełnili świat obłudnikami, bluźniącymi Bogu i pogardzającymi nim w sercu, choć na zewnątrz w sprawach błahych są powściągani, jakby nie było innego sposobu powściągnięcia ich, sposobu, który nikogo nie czyni obłudnikiem a zastosowany zostaje bez skażenia sumień, jak powiedziałem .

(625) Tutaj podajesz pewne przykłady , co do których udajesz, że w nie obfitujesz i że umiesz się nimi bardzo zręcznie posługiwać. Mianowicie są to choroby, jak np. trąd, które mniej sprawiają bólu, gdy się je znosi, niż gdy się je usuwa. Przytaczasz również przykład Pawła, który w I liście do Korynt. r.6, w.12, r.10, w.23 rozróżnia między tym, co wolno, a tym co pożyteczne. Wolno powiadasz mówić prawdę, lecz nie jest pożyteczne mówić prawdę do wszystkich, w każdym czasie i na wszystkie sposoby. Jakże bogaty w pomysły z ciebie mówca, jednak nic nie rozumiesz z tego, co mówisz. Ogólnie biorąc, sprawę tę tak prowadzisz, jakby między tobą a mną chodziło o ryzyko przegrania procesu o jakąś możliwą do spłacenia kwotę pieniężną albo o inną jakąś bardzo błahą sprawę. Przegraną lub stratą w takiej sprawie, jako o wiele mniej wartościowej niż jest nią ów zewnętrzny pokój, nie powinienby nikt tak dalece się wzruszać, by zależnie od okoliczności nie wycofać się z niej, nie działać w niej, nie zgodzić się co do niej, byle tylko uniknąć tego, że świat tak bardzo zostanie wzburzony. Jasno więc dajesz do zrozumienia, że ów pokój i cielesny spokój wydają ci się o wiele właściwszymi niż wiara, niż sumienie, niż zbawienie, niż słowo Boże, niż chwała Chrystusa, niż sam Bóg. Dlatego powiadam ci i proszę cię, byś sobie to w najgłębszych pokładach swojego jestestwa wyraźnie zapisał i zapamiętał, że mnie w sprawie tej chodzi o rzecz poważną i konieczną, i wiekuistą, taką i tak wielką, iż należałoby jej dowieść i ją obronić choćby i własną śmiercią, chociażby cały świat miał nie tylko być wciągnięty w bój i narażony na niepokój, lecz także runąć w odmęty chaosu i zostać unicestwiony. Jeżeli ty tego nie rozumiesz i tym się nie przejmujesz, to pozostań wprawdzie przy swoim, ale pozwól, że zrozumieją ją i przejmą się nią ci, którym to dał Bóg.

Boć i ja, z łaski Bożej, nie jestem tak głupi i tak nierozumny, by chcieć sprawę tę tak długo prowadzić i podtrzymywać dla pieniędzy, których ani nie mam, ani nie pragnę, albo dla chwały, której, choćbym chciał, i tak nie mógłbym dostapić w świecie tak bardzo mi wrogim, albo dla cielesnego życia, którego w żadnej chwili nie mogę być pewny… prowadzić i podtrzymywać sprawę tę z taką odwagą; z taką wytrwałością, którą ty zwiesz uporem i zatwardziałością, wśród tylu niebezpieczeństw dla życia, wśród tylu nienawiści, wśród tylu zasadzek, krótko mówiąc: wśród szału ludzi i diabłów, Czy myślisz, że tylko ty masz serce, które niepokojami tymi jest przejęte ? Także i my nie jesteśmy z kamienia lub zrodzeni ze skał Marpezyjskich . Lecz skoro już inaczej być nie może, wolimy raczej zderzyć się z sobą wśród chwilowego zgiełku, weseląc się z łaski Bożej, ze względu na Słowo Boże, przy którym raczej należy obstawać z niezwyciężoną i niezniszczalną odwagą; niż w wiecznym niepokoju, pod gniewem Bożym, w nieznośnej męce (626) zostać startymi. Oby Chrystus sprawił, by, jak tego życzę i jak się spodziewam, serce twoje takim nie było; słowa twoje do prawda brzmią tak, jakbyś wespół z Epikurem sądził, że słowo Boże i życie przyszłe to bajki; gdyż nauką swoją chcesz nas nakłonić do tego, byśmy ze względu na papieży i książąt lub ze wzglgdu na ten pokój zależnie od okoliczności zaniechali najpewniejszego Słowa Bożego i od niego odstąpili. Gdy go zaś zaniechamy, zaniechamy też Boga, wiary, zbawienia i wszystkiego co chrześcijańskie. – A o wieleż to słuszniej napomina nas Chrystus, byśmy raczej całym światem pogardzili.

Ty zaś powiadasz tak, ponieważ nie czytasz lub nie zwracasz uwagi na to, że takie jest stałe przeznaczenie słowa Bożego, iż z powodu niego świat zostaje wzburzony. To też jawnie i Chrystus głosi: „Nie przyszedłem – powiada – zesłać pokój lecz miecz” (ew. Mateusza r.10,w.14). A u Łukasza: „Ogień przyszedłem rzucić na ziemię” (r.12,w.49). A Paweł w I liście do Koryntian r. 6,w.5. powiada: „W niezgodach itd…” A prorok w Psalmie drugim o tym samym kilkakroć świadczy, mówiąc, że ludy się burzą, narody szemrzą, królowie powstają, książęta spiskują przeciwko Panu i Pomazańcowi jego. To zaś znaczy, że ziemskie i ponadziemskie moce, bogactwo, potęga, mądrość, sprawiedliwość i cokolwiek jeszcze wyróżnia się na świecie, przeciwstawia się Słowu Bożemu. Zobacz w Dziejach Apostolskich, co się dzieje w świecie z powodu słowa jednego tylko Pawła (że pominę milczeniem innych Apostołów), jak to on jeden porusza, i to zarówno pogan jak i Żydów, 14,w.5. albo jak również tam sami jego nieprzyjaciele mówią, że on cały świat niepokoi. Dz.Ap.17,w.6. Za Eliasza poruszone zostało królestwo izraelskie, jak się uskarża król Achab, I Król.18,w.17. jak wielki niepokój był za innych proroków, gdy ich wszystkich zabijano i kamienowano, gdy Izrael został uprowadzony do niewoli do Asyrii, a następnie Juda do Babilonii ? Czy to był pokój ? Świat i jego bóg nie może i nie chce znieść słowa Boga prawdziwego, a Bóg prawdziwy ani nie chce ani nie może milczeć; gdy ci dwaj Bogowie z sobą wojują, to cóż innego może powstać na całym świecie, jak nie niepokój ?

Więc chcieć uśmierzyć te niepokoje, to nie jest nic innego, jak chcieć usunąć i zakazać słowo Boże. Słowo Boże bowiem, ilekroć przychodzi, przychodzi po to, ażeby zmienić i odnowić świat. A również pisarze pogańscy świadczą, iż zmiany stosunków nie mogą nastać bez wzburzenia i niepokoju, owszem nawet bez przelewu krwi. Należy to już do powołania chrześcijan, tych rzeczy z sercem nieustraszonym oczekiwać i je znosić, jak i Chrystus powiada Mat.24,w.6.: „Gdy usłyszycie o wojnach i wieści wojenne, nie lękajcie się, bo musi się to pierwej stać, lecz jeszcze nie wnet będzie koniec”. A co do mnie, to jeślibym tych niepokojów nie widział, powiedziałbym, że Słowa Bożego nie ma na świecie. Gdy je zaś teraz widzę, z całego serca się cieszę i nie przejmuję się nimi, będąc tego najpewniejszym, że władztwo papieża i jego zwolenników rozpadnie się, gdyż na nie najmocniej natarło Słowo Boże, które teraz przez świat bieży. Widzę wyraźnie, mój Erazmie, że ty w wielu książkach użalasz się na te wzburzenia, na zakłócenie pokoju i zgody; następnie wiele przedsiębierzesz, by szukać środków zaradczych, jak wierzę, w dobrej myśli, lecz ta choroba drwi sobie z twoich leczących dłoni, gdyż tutaj doprawdy, jak sam powiadasz, przeciwko prądowi płyniesz, owszem nawet pożar gasisz słomą. Przestań się żalić, przestań szukać środków zaradczych; ten niepokój jest pochodzenia boskiego i zgodnie z wolą Bożą nastał i panuje, i nie ustanie, aż wszystkich nieprzyjaciół słowa rozdepcze (627) na błoto uliczne. Chociaż ubolewać należy, że ciebie, tak wybitnego teologa, który powinienbyś być nauczycielem innych, trzeba tego uczyć jak sztubaka.

Do tego więc zmierza twoja całkiem słuszna przypowieść, że niektóre choroby mniej bolą, gdy się je znosi, niż gdy się je usuwa. Lecz ty zastosowujesz ją niewłaściwie. Powinienbyś powiedzieć, że chorobami, które mniej bolą, gdy się je znosi, są owe niepokoje, poruszenia, wzburzenia, bunty, rozdwojenia, niezgody, wojny i tym podobne, które z powodu Słowa Bożego całym światem wstrząsają i wrogie w nim wywołują nastroje. Te – powiadam – mniej bolą, gdy się je znosi, ponieważ są doczesne, tymczasowe, niż dawne a złe obyczaje, które wszystkie dusze gubią, jeżeli się ich nie zmieni Słowem Bożym. Jeżeliby zaś to (=Słowo Boże) zostało usunięte, usunięte zostałyby też dobra wiekuiste: Bóg, Chrystus, Duch. O wiele lepiej zaś jest utracić świat, niż Boga, Stworzyciela świata, który może niezliczone nowe światy stworzyć i jest lepszy niż nieskończone światy ? Jak można porównywać rzeczy doczesne, tymczasowe z wiecznymi ? Więc ten trąd tymczasowych, doczesnych bólów łatwiejszy jest do zniesienia, niż gdyby po zabiciu wszystkich dusz i po wiekuistym ich potępieniu świat został uwolniony i wyzwolony od tych niepokojów, od związanego z nimi krwi przelewu i od ich zatracenia, ponieważ ani jednej duszy nie można kupić za cenę całego świata. Masz w pogotowiu zręczne i wyśmienite porównania i przypowieści, lecz gdy do spraw świętych, z religią związanych się zabierasz, zastosowujesz je po dziecinnemu, a nawet w sposób przewrotny i opaczny, gdyż pełzasz po ziemi i nie wznosisz się myślą ponad ludzkie rozumienie. Nie są to bowiem rzeczy dziecinne ani świeckie czy ludzkie, których dokonuje Bóg, ale boskie, wykraczające ponad ludzkie rozumienie. Tak samo jak tutaj ty nie widzisz tego, że te niepokoje i rozdarcia srożą się na świecie za radą Bożą i z Bożego działania i obawiasz się, że niebo może się zawalić, podczas gdy ja, Bogu dzięki, dobrze widzę, gdy w przyszłym świecie widzę inne, większe, z którymi porównane te wyglądać będą jak lekki powiew wietrzyka lub cichy plusk strumyka.

Co dotyczy dogmatu o swobodzie spowiedzi i zadośćuczynienia, to albo go zaprzeczasz, albo nie wiesz, że wywodzi się on ze Słowa Bożego. To jest inna kwestia. My jednak wiemy i jesteśmy pewni, że wywodzi się ze Słowa Bożego, które potwierdza wolność chrześcijańską, abyśmy nie pozwolili usidlić się w niewolę przez ludzkie tradycje i ustawy. A o tym gdzieindziej dostatecznie już nauczaliśmy, lecz jeśli będziesz chciał o tym się dowiedzieć, gotowi jesteśmy i tobie to powiedzieć, albo z tobą wręcz się potykać. Istnieje niemało naszych książek o tych sprawach. Ale (ty powiesz), że obok tego powinno się w miłości zachować zarazem i przestrzegać ustaw papieży, jeżeli w ten sposób może – dajmy na to – bez wstrząsów istnieć zarówno wieczne zbawienie przez Słowo Boże, jak i pokój świata. Powiedziałem powyżej, że to stać się nie może. Książę tego świata (=szatan) nie pozwala papieżowi i jego kapłanom, by ich ustawy utrzymały i zachowały się i były przestrzegane swobodnie, lecz zamyśla sumienia zniewolić i związać. A tego Bóg prawdziwy znieść nie może. Stąd się bierze to, że Słowo Boże i tradycje ludzkie są z sobą w niedającej się usunąć niezgodzie, nie inaczej niż sam Bóg i szatan nawzajem są sobie wrogami i jeden unicestwia dzieła drugiego i podważa jego dogmaty, tak jak to jest, gdy dwaj królowie pustoszą nawzajem swoje kraje. „Kto nie jest ze mną – powiada Chrystus, Mat. r.12,w.30 – jest przeciwko mnie”. Ponieważ zaś zachodzi obawa, że wielu (628) takich, którzy są skłonni do bezeceństw, nadużyje tej wolności, więc można to odnieść do owych niepokojów, które są jakby częścią owego trądu tymczasowego, który należy znieść i owego bólu, który należy wycierpieć. Nie należy ich zaś uważać za tak wielkie, by należało, celem przeszkodzenia nadużyciom tamtych, usuwać Słowo Boże. Jeżeli nie wszyscy mogą być zbawieni, to jednak niektórzy zostają zbawieni, i z powodu tych właśnie Słowo Boże przychodzi, i ci też miłują tym goręcej i tym świętszą pielęgnują zgodę. Jakichże to bowiem złych uczynków nie popełnili już i przedtem bezbożni ludzie, gdy nie było jeszcze żadnego Słowa ? A co dobrego uczynili ? Czy świat nie był zawsze pełen wojen, oszustwa, gwałtu, niezgody i wszelkich zbrodni, tak iż Micheasz (r.7,w.4) najlepszego z nich porównuje z cierniem ? Jak myślisz, jak nazwałby pozostałych ? Teraz zaś, gdy przyszła Ewangelia, zaczyna się jej przypisywać to, że świat jest zły, podczas gdy raczej ta dobra Ewangelia wyświetla to, jak złym był wtedy, gdy jeszcze bez Ewangelii w ciemnościach swoich żył. W ten sposób ludzie nieuczeni naukom przypisują to, że gdy one rozkwitają, to ich nieuctwo wychodzi na jaw. To jest ta podzięka, jaką składały Słowu życia i zbawienia. Jak wielkim zaś był według naszego mniemania lęk Żydów, gdy Ewangelia uwolniła wszystkich od zakonu Mojżeszowego? Jak wydawało się wtedy, że tak wielka wolność bodaj że na wszystko pozwoli złym ludziom? A jednak nie zaniechano dlatego Ewangelii, lecz bezbożnych pozostawiono samym sobie, nabożnym zaś powiedziano, by w przesadnej wolności nie folgowano ciału.

Również i na tym punkcie rada twoja czy twój środek zaradczy na nic się nie zda, gdzie mówisz: Wolno, ale nie jest pożyteczne mówić prawdę do każdego, ani w każdym czasie, ani na wszelki sposób. I dość niezręcznie przytaczasz tutaj Pawła, gdzie on mówi: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko pożyteczne” (I Korynt. r.6, w.12). Albowiem Paweł nie mówi tam o nauce, ani o nauczaniu prawdy, jak ty jego słowa zniekształcasz i naciągasz, jak ci się podoba, a raczej chce on, by prawdę mówiono wszędzie, zawsze i wszelkim sposobem, tak iż cieszy się on z tego, że o Chrystusie każe się nawet przygodnie i przypadkowo, nawet i przez zawiść, i wyraźnie zaświadcza własnym swym słowem, iż cieszy się, że Chrystus wszelkimi sposobami jest zwiastowany (Filip r.1,w.15-18). Paweł mówi o pracy nauczania i o korzystaniu z nauki, o tych mianowicie, którzy się chlubią wolnością chrześcijańską, którzy za swoim tylko goniąc wcale nie biorą pod uwagę, że wywołują zgorszenie i obrazę u słabych. Prawda i nauka winna być zawsze, jawnie i stale głoszona, nigdy nie wypaczana ani zatajana, nie ma w niej bowiem nic gorszącego. Jest wszak laską sprawiedliwości. (Psalm 45. w.7.)

A któż dał ci moc albo prawo wiązać naukę chrześcijańską z pewnymi miejscami, osobami, czasami, sprawami, skoro Chrystus chce by ją jako całkowicie wolną w świecie rozpowszechniano i ona swobodnie panowała ? Słowo Boże bowiem nie jest związane, mówi Paweł w II liście do Tymoteusza 2,w.9. A Erazm będzie Słowo wiązał ? Nie dał nam też Bóg Słowa, które czyni różnicę między miejscami, osobami, czasami. Gdy Chrystus mówi: „Idźcie na wszystek świat”, to nie mówi: Idźcie gdzieś tam a gdzieś tam nie, jak to czyni Erazm. I znowu: Każcie Ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Nie powiada: U niektórych tak, a u niektórych nie ! Jednym słowem, ty dajesz nam przepis, byśmy przy służbie Słowa Bożego brali wzgląd na osoby, na miejsca, na sposoby, na (629) okazje, podczas gdy znaczna część chwały Słowa polega na tym, że u Boga, jak mówi Paweł, Rzym.2.w.11 i nie ma względu na osoby i Bóg osób nie bierze pod uwagę. I znowu widzisz, jak nierozważnie Słowo Boże zaczepiasz, jakbyś znacznie wyżej nad nie stawiał swoje myśli i swoje rady.

A jeślibyśmy już damagali się od ciebie, abyć podał nam różnicę między czasami, osobami i sposobami wypowiadania prawdy, to kiedy dokładnie to określisz ? Wcześniej, niż ty jedną pewną regułę ustalisz, świat w swoim naznaczonym mu czasie się skończy. A gdzie tymczasem podzieje się urząd nauczania ? gdzie podzieją się dusze, które należy nauczać ? A jak potrafiłbyś to ty, który nie masz żadnej znajomości osób, ani czasów, ani sposobów ? A choćbyś i jaknajlepszą miał znajomość, jednak serc ludzkich nie znasz, chyba że dla ciebie wchodzi w rachubę ten sposób, ten czas, ta osoba, gdy i gdzie prawdy tak się naucza, ażeby papież się nie obraził, cesarz się nie rozgniewał, nie zaniepokoili się kapłani i książęta, dalej, ażeby nie powstały niepokoje i poruszenia w świecie, ażeby wielu nie zostało obrażonych i nie zepsuło się. Jaka zaś to jest rada i do czego ona prowadzi, widziałeś powyżej. Lecz ty upodobałeś sobie z takim krasomówstwem wystąpić, używając nieużytecznych słów, aby choć cośkolwiek powiedzieć. O wieleż więcej tedy my, biedni ludzie, powinniśbyśmy przyznać chwałę tę Bogu, który zna serca wszystkich, aby On sam przepisywał sposób, osoby i czasy głoszenia prawdy. Tylko On Sam bowiem wie, co, kiedy i jak należy każdemu zwiastować. Teraz zaś tak polecił, ażeby jego Ewangelia, która jest wszystkim potrzebna, była zalecana nie w jakimś tam miejscu, w jakimś tam czasie, lecz aby była zwiastowana wszystkim, w każdym czasie i w każdym miejscu. A powyżej już dowiodłem, że to, co w Pismach jest podane, jest tego rodzaju, iż wszystkim jest dostępne, iż powinno być koniecznie ludowi podane i iż jest zbawienne, jak to ty sam w swojej Paraklezie ongiś, z lepszym wynikiem niż obecnie, stwierdziłeś. Niechaj ci, którzy nie chcą odkupienia dusz, jak papież i jego zwolennicy, upatrują swoje zadanie w wiązaniu Słowa Bożego i powstrzymywaniu ludzi od żywota i królestwa niebios, do którego sami nie wchodzą i innym wejść nie pozwalają. Ich szaleństwu ty, Erazmie, tą swoją radą wyświadczasz zgubną przysługę.

(630) Jest zaś to taka sama mądrość, jak ta, z którą następnie doradzasz, że nie należy otwarcie przyznawać tego, iż na soborach powzięto nieraz fałszywą uchwałę, aby nie stwarzać podstawy do pogardzania autorytetem Ojców soborowych. Chciał oczywiście papież tego, byś to ty powiedział, i słucha on tego chętniej niż Ewangelii, i ogromną okazuje niewdzięczność, jeżeli cię wzamian za to nie uczcił kardynalskim kapeluszem wraz ze związanymi z nim dochodami. Tymczasem jednak, Erazmie, co będą robiły dusze, związane i po prostu zabite tym niesłusznym postanowieniem ? Czy ciebie to nic nie obchodzi ? Aleć ty stale myślisz, względnie udajesz, że myślisz, iż postanowienia ludzkie dadzą się bez szkody utrzymać obok czystego Słowa Bożego. Gdyby to było możliwe, jabym z łatwością przeszedł na stronę tej twojej opinii. Jeżeli więc o tym nie wiesz, to powtarzam: postanowienia ludzkie nie dadzą się utrzymać razem ze Słowem Bożym, gdyż tamte wiążą sumienia, a to uwalnia sumienia, i one nawzajem się zwalczają jak woda i ogień, chyba że się ich przestrzega w sposób wolny, to znaczy jako nie wiążące; to zaś jest rzecz, której papież nie chce ani nie może chcieć, chyba żeby jednocześnie chciał, by władztwo jego upadło i skończyło się; a to władztwo istnieje li tylko dzięki sidłom i więzom dla sumień, o których Ewangelia głosi, że są wolne. A więc autorytet Ojców należy traktować jako rzecz obojętną, a postanowienia ich jako powzięte w sposób fałszywy i ustalone wszystkie wbrew Słowu Bożemu należy obalić i odrzucić precz. Chrystus bowiem jest czymś więcej aniżeli autorytet Ojców. Jednym słowem – jeżeli o Słowie Bożym tak myślisz, to myślisz bezbożnie, a jeżeli myślisz tak o innych rzeczach, to nic nas nie obchodzi gadatliwość zastosowana w twojej radzie. My bowiem rozprawiamy tu o Słowie Bożym.

W ostatniej części przedmowy chcesz nas całkiem na serio odstraszyć od tego rodzaju nauki i prawie że sądzisz, iż już odniosłeś zwycięstwo. Powiadasz: Cóż jest bardziej niekorzystne niż ogłaszać przed światem ten paradoks, że cokolwiek czynimy, nie z wolnej woli czynimy, lecz z czystej konieczności ? i przytaczasz owo zdanie Augustyna, że to Bóg dokonuje w nas dobrych i złych czynów, i że to On dobre swoje uczynki w nas nagradza i złe swoje uczynki w nas karze. Rozwijasz tu całe bogactwo dowodów albo raczej uparcie domagasz się dowodów; powiadasz mianowicie: Jak słowo to publicznie podane stwarza śmiertelnym szeroki dostęp do niepobożności ? Któryż zły człowiek poprawi życie swoje ? Któż uwierzy, że Bóg go miłuje ? Któż będzie wiódł bój z ciałem swoim ? Dziwię się, że w tak wielkim porywie i roznamiętnieniu swoim nie przypomniałeś sobie także istniejącej między nami spornej sprawy i nie powiedziałeś: Gdzie wtedy pozostanie wolna wola ? Mój Erazmie, ponownie i ja powiadam: Jeżeli uważasz te paradoksy za wymysły ludzkie, to po co się wysilasz ? Po co się podniecasz ? Przeciwko komu się wypowiadasz ? Czy jest dzisiaj na świecie ktoś taki, ktoby gwałtowniej napadał na ludzkie dogmaty niż Luter ? Dlatego to twoje napomnienie nic nas nie obchodzi. Jeżeli zaś wierzysz, że te paradoksy są Bożymi słowami, to jakimże czołem to czynisz ? (631) Gdzie twój wstyd ? Gdzie – nie powiem już – ów umiar Erazma, lecz lęk przed Bogiem i poszanowanie należne prawdziwemu Bogu, skoro ty powiadasz, że nie można wypowiedzieć nic bardziej nieprzydatnego niż to Słowo Boże ? To znaczy, że Stwórca twój od ciebie, tworu swojego, ma się uczyć, co jest pożyteczne, a co niepożyteczne do zwiastowania, i ten głupi czy nierozumny Bóg dotychczas nie wie, co powinno być nauczane, aż dopiero ty, jego mistrz, podasz przepis co do miary jego mądrości i treści jego poleceń, jakgdyby On sam nie wiedział, jeślibyś go ty nie pouczył, że z paradoksu tego wynika to, co ty wykładasz. Jeżeli więc Bóg chciał, by jawnie to było wypowiadane i ogłoszone i by nie zwracano uwagi na to, co z tego wynika, to kimże jesteś ty, że to zakazujesz ? Paweł Apostoł w liście do Rzymian, r.9,w.18, nie gdzieś na uboczu, lecz publicznie i przed całym światem, bardzo swobodnymi usty, jawnie to samo, a nawet twardszymi słowy rozpatruje, powiadając: „Kogo chce, przywodzi do zatwardziałości” i znowu r.9,w.22 – „Bóg, chcąc gniew swój okazać…” itd. Cóż jest twardszego, (lecz dla ciała tylko), niż to słowo Chrystusowe: „Wielu. jest powołanych, ale mało wybranych ?” Mat.20,w.16 I Znowu: „Ja wiem, których wybrałem” Jan 13,w.19. Ma się rozumieć, – według twojego wykładu – to wszystko jest tego rodzaju, iż nic bardziej nieprzydatnego nie mogłoby być wypowiedziane, nieprzydatnego, gdyż – wiadomo – ludzie niepobożni stąd popadają w zwątpienie, w nienawiść i bluźnierstwo.

Tutaj – jak widzę – jesteś zdania, że prawdę i przydatność Pisma należy oceniać i osądzać według mniemania ludzi, i to nawet tych najniepobożniejszych, tak iż dopiero to, co im się spodoba i znośnym wyda, jest prawdziwe, jest boskie, jest zbawienne, a co nie, to odrazu jest bezużyteczne, fałszywe i zgubne. Do czegóż innego zmierzasz przez tę radę, jak nie do tego, by Słowa Boże zawisłe były od woli i autorytetu ludzkiego ?, to znaczy zależnie od nich ostawały się albo padały, podczas gdy przeciwnie Pismo powiada, że wszystko stoi i pada wolą i autorytetem Boga i ostatecznie przed obliczem Bożym ziemia cała ma milczeć ? Hab.2,w.20. Tak jak ty, może mówić tylko ten, kto wyobraża sobie, że żywy Bóg to nic innego, jak tylko jakiś lekkomyślny i nierozumny krzykacz, wykrzykujący na jakiejś tam wyniosłej mównicy, którego słowa wolno wykładać, przyjmować, odrzucać, jak tylko żywnie komuś się spodoba, zależnie od tego, jak się widzi, że ludzie niepobożni są nimi poruszeni czy ujęci. Tu wyrażnie zdradzasz, mój Erazmie, z jaką to szczerością serca powyżej doradzałeś, jak należy poważać dostojeństwo wyroków Bożych. Gdy tam bowiem chodziło o dogmaty Pisma i nie było potrzeba lękać się rzeczy tajemniczych i ukrytych, gdyż tam takich nie ma, groziłeś nam, i to w dość nabożnie brzmiących słowach, grotami korycyjskimi i ostrzegałeś nas, byśmy tam, ciekawością wiedzeni, nie pchali i nie wdzierali się, tak iż nas prawie że trwogą napełniłeś i odstraszyłeś od czytania całego Pisma, do czytania którego tak zachęcają i namawiają Chrystus i Apostołowie, a także gdzieindziej ty sam. Tutaj zaś, gdzie doszło się nie do dogmatów Pisma, i nie do samej tylko groty korycyjskiej, lecz rzeczywiście do godnych uwielbienia tajemnic majestatu Bożego, mianowicie do pytania, dlaczego Bóg tak działa, jak jest powiedziane, ty wydzierasz się, zerwawszy wszelkie zapory, i mało co nie bluźnisz. Jakąż prawie że niechęć wobec Boga i oburzenia na niego okazujesz, dlatego że nie pozwala nam dojrzeć celu i planu takiego swojego wyroku ? Dlaczego także i tutaj nie wysuwasz jako pretekstu ciemnej treści i dwuznaczności ? Dlaczego nie powstrzymujesz się sam i innych odstraszasz od zgłębienia tego, co Bóg chciał, aby było dla nas zakryte i w Pismach tego nie wyjawił ? Tutaj należało zatkać usta palcem, czcić to, co (632) zakryte, uwielbiać tajemne wyroki Bożego majestatu i wołać za Pawłem: „Kimże jesteś, człowiecze, że wdajesz się w spór z Bogiem ?” (Rzym. r.9,w.20).