16. Niedziela po Trójcy Świętej

„Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości. Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga, który nas wybawił i powołał powołaniem świętym, nie na podstawie uczynków naszych, lecz według postanowienia swojego i łaski, danej nam w Chrystusie Jezusie przed dawnymi wiekami, a teraz objawionej przez przyjście Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa, który śmierć zniszczył, a żywot i nieśmiertelność na jaśnię wywiódł przez ewangelię.” 2 Tm 1, 7-10.

Podobno śmierć się wyprowadziła z naszego życia. Czy dlatego, że o niej nie rozmawiamy, o niej nie pamiętamy i uważamy, iż nas nie dotyczy? Przynajmniej jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz. A potem usłyszymy, że „Chrystus Jezus śmierć zniszczył (…)” zatem życie i przeżycie i doświadczenia przyjemności i nieprzyjemności istnienia trwać będą nieśmiertelnie na zawsze…? Dopiero epidemia nowego potencjalnie śmiertelnego wirusa powoli zaczyna zmieniać naszą perspektywę. Mogę się zarazić, mogę zachorować, mogę umrzeć przedwcześnie i niespodziewanie.

Na ostatniej konferencji duchownych Diecezji Cieszyńskiej ze zdziwieniem zauważyłem haftowane „tablice domowe” na ścianach sali parafialnej swojej pierwszej parafii w Cisownicy. Kiedy trzydzieści lat temu jako jeszcze nawet nie trzydziestolatek nosiłem cegły na budowę przyszłego domu parafialnego w najśmielszych wizjach nie pomyślałbym, że na jednej z „tablic” na ścianie tego cisownickiego centrum parafialnego ktoś (kto?) wyszydełkuje sentencję: „Memento mori.” — Pamiętaj, że umrzesz!

Staram się zatem o Tym, o śmierci własnej i cudzej pamiętać, a wydarzenia i wiadomości z parafii, z diecezji, z Polski, z Finlandii – nieustannie mi o tym przypominają. Wcale nie wyłącznie na COVID ale na niezliczone inne nasze ludzkie „jednostki chorobowe” odchodzą od nas nasi bliscy, bo jesteśmy śmiertelni. I już. I tyle.

„Chrystus(a) Jezus(a) (który) śmierć zniszczył, a żywot i nieśmiertelność na jaśnię wywiódł przez ewangelię” lecz nie unieważnił naszej śmiertelności. Śmiertelność nadal nas obowiązuje i zobowiązuje. Apostoł Paweł chce nawet, aby Tymoteusz cierpiał dla Ewangelii w duchu mocy, miłości i opanowania. Tak, jesteśmy śmiertelni, ale wspieramy się mocą Bożą, pewnością zbawienia i świadomością powszechnego powołania do głoszenia Ewangelii. Tak, zostaliśmy powołani „powołaniem świętym” „przed dawnymi wiekami” do dawania świadectwa o naszym Panu. Nasze istnienie, nasze życie zostało postanowione u Boga „przed dawnymi wiekami”. To jest nasza pre-egzystencja, która objawiła się „przez przyjście Zbawiciela”. „Żywot i nieśmiertelność” są natomiast naszą „post-egzystencją”, istnieniem po śmierci i zmartwychwstaniu.

No dobrze. Tak teologicznie wygląda nasza wspaniała boska przeszłość i przyszłość. A teraz? A tu? A tu i teraz się nie wstydź ani więzów, ani cierpień ani ograniczeń tej słabej, smutnej i często strasznej ludzkiej doli. Nie jest ona tylko ludzka. Dotyczy całego stworzenia a nawet dotyczy samego Boga w Jezusie Chrystusie. Udział w cierpieniu i śmierci bardzo dotyczy Chrystusa ukrzyżowanego, który śmierć zniszczył, a nas, a Ciebie uratował do życia na wieki. Amen

ks. dr Piotr Szarek