1. Niedziela po Epifanii – Niedziela Chrztu Pańskiego

1.Oto sługa mój, którego popieram, mój wybrany, którego ukochała moja dusza. Natchnąłem go moim duchem, aby nadał narodom prawo.2Nie będzie krzyczał ani wołał ani nie wyda na zewnątrz swojego głosu.3Trzciny nadłamanej nie dołamie ani knota gasnącego nie dogasi, ludom ogłosi prawo.4Nie upadnie na duchu ani się nie złamie, dopóki nie utrwali prawa na ziemi; a jego nauki wyczekują wyspy.5Tak powiedział Bóg, Pan, który stworzył niebo i je rozpostarł, rozciągnął ziemię wraz z jej płodami, daje na niej ludziom tchnienie, a dech życiowy tym, którzy po niej chodzą.6Ja, Pan, powołałem cię w sprawiedliwości i ująłem cię za rękę, strzegę cię i uczynię cię pośrednikiem przymierza z ludem, światłością dla narodów,7Abyś otworzył ślepym oczy, wyprowadził więźniów z zamknięcia, z więzienia tych, którzy siedzą w ciemności.8Ja, Pan, a takie jest moje imię, nie oddam mojej czci nikomu ani mojej chwały bałwanom.9Oto wydarzenia dawniejsze już się dokonały, a to, co ma nastać, zwiastuję; zanim zacznie kiełkować, opowiem je wam.

Izajasz 42,1-9

Ja nie jestem temu winien! To, dlaczego mnie to spotyka?

Spotyka głód i rozpacz. Spotyka przymusowa migracja. Spotyka niewola. Spotyka ubóstwo. Chodzenie po ruinach świątyni, nieodbudowanych wiosek  i miast.  Te myśli przechodziły przez głowy wielu z ludu Izraela, który cierpiał od kilkudziesięciu lat ucisku Babilończyków. Większość z tych ludzi, którzy teraz żyli, nie miała nic wspólnego z dramatem, które spotkało ich społeczeństwo. Nie miało nic wspólnego z przyczynami. Oni się przecież później urodzili, a jednak musieli cierpieć: ubóstwo, niesprawiedliwość, brak praw – i to wszystko nie z ich osobistej winy

Pierwsza z pieśni Sługi Jahwe przenosi nas w jeden z najciemniejszych okresów narodu żydowskiego: czasu niewoli babilońskiej – ponad pół tysiąclecia przed narodzeniem Jezusa Chrystusa w Betlejem. To wtedy Żydzi czują się bezdomni i pozbawieni praw obywatelskich.  To wtedy zostali odcięci od swoich korzeni. Ich kręgosłup tradycji był łamany jak trzcina, a nadzieja migotała jak gasnący knot świecy.

Czy to w porządku? Gdzie jest Jahwe? Gdzie Jego sprawiedliwość? Gdzie Jego działanie?

Stąd zrozumiałym jest, że prorok Izajasz wybiera obraz tlącego się knota. To on przypomina uczucie wypalenia życiowego. Jest on  przeciwieństwem płonącej świecy. Płomienia, który nie wygasa. Pochodni za którą się idzie.

Ten żarzący się knot nie rozprzestrzenia ani światła, ani ciepła. W zamian za to  daje wyobrażenie o zbliżającej się do nas ciemności, gdy całkowicie ona zapanuje.

W tym miejscu każdy z nas powinien zadać sobie pytanie: Czy my nie wątpimy czasem w dzieło Boga, kiedy słyszymy najnowsze informacje? Czy nasz żar nie wygasa, kiedy widzimy terror, nienawiść i brak pojednania na świecie – także w naszym kraju?

Z pewnością istnieje wiele zachowań i spraw, które mogą być znakami lekko żarzącego  knota. To chorzy ludzie ze złą diagnozą medyczną, z malutką nadzieją na wyjście z tego dramatu. To osoby, które niedawno straciły pracę, i których problemy finansowe prowadzą do kryzysów emocjonalnych. To ludzie, którzy życiową pewność siebie, już dawno stracili, a ich życie topi się w nałogach – by trwać. Ich knoty się tylko żarzą.

Dlatego prorok Izajasz przybliżając nam zniewolenie ludu wybranego przez Babilończyków, zapytuje i nas: o nasze kryzysy, zniewolenia i pułapki, w które z własnej woli, lub czasami nie z własnej  powpadaliśmy. Jak wielu z nas w pewnym momencie może zauważyć, że popadł w „jakąś” niewolę. Niewolę opinii o sobie, niewolę kompleksów, niewolę stereotypów, niewolę tradycji, niewolę chorej miłości, niewolę nienawiści, niewolę wartość narzucanych nam przez media, partie czy społeczności z których ciężko jest się wyrwać. To wszystko może nas wypalić. Nasze życie nie będzie wtedy jasnym płomieniem chrześcijańskiej wiary, a beznamiętnie wypalającym się kontem.

W tym miejscu słyszymy głos proroka do wygnanych i zniewolonych. Ten żarzący się knot ma nie wygasać. To dzieło Boże nie zgaśnie, a nadłamana łodyga, nie zostanie złamana do końca. Bóg pomoże odbudować się na bazie  resztek nadziei, która  pozostała. Okruchów odwagi i godności, które jeszcze gdzieś w nas są.

To Immanuel – Bóg z nami. On przyszedł na świat,  by dzielić życie z naszymi niepewnościami. Przyszedł na świat, jako mała istota, z małą szansą na przeżycie, które się jednak tliło. By ostatecznie stać się światłością dla świata. Jego życie w każdej chwili mogło zostać wygaszone, jak żarzący się  knot. To On, rodzi się w niegodnych, niehigienicznych warunkach. To On jest zabrany przed siepaczami króla Heroda. To On nie jest dzieckiem z cielesności Józefa. To On zostanie odrzucony przez hierarchów swoje religii. To On nie jest zrozumiany przez swych najbliższych. To On jest zdradzony, opuszczony czy sprzedany przez swoich uczniów.

Jednak ten tlący się knot nie chce już być tylko obrazem niepewności, czy też porażki. To  w nim wyraźnie widać zaangażowanie i lojalność Bożych obietnic. „On sam, wybrany przez Boga” . To On – Immanuel,  będzie dzielić nasz życie ze wszystkimi jego niepewnościami. I nie wygaśnie, ani też nie zepsuje się w trakcie.

Niewola babilońska nietrwała ani kilka miesięcy, ani kilka lat, ale znacznie dłużej, przez około 10 dekad. Dopiero wtedy perski król Cyrus II swoim edyktem, pozwolił wygnańcom żydowskim na powrót do ojczyzny. On stał się palcem Boga, by tlący żar nie wygasł. By nadzieja, która umierała w sercach zniewolonych Żydów przetrwała. By płomień się znów zapalił. By iść z  pochodnią wiary. By na zgliszczach zburzonych wsi i miast znów zapanowało życie. By Świątynia Jahwe została odbudowana. Stąd dziś padają tak ważne słowa proroka, który wlewa nadzieję także i w nasze serca.

My też potrzebujemy Izajaszowego pokrzepienia.

Informacje ze świata, którymi jesteśmy na co dzień bombardowani zwłaszcza za pośrednictwem mediów, przynoszą nam mało pozytywne wiadomości, w większości są one poważne, smutne i mroczne. To właśnie w  nich możemy dostrzec pragnienie wielu ludzi za wybawieniem z różnych sytuacji ucisku i przemocy. To właśnie w nich nie chcemy już widzieć „czerwonych pasków” z ilością zgonów i zakażeń. Odwoływanych spotkań, czy zamykanych świątyń. Limitów dla ludzi, którzy chcą się modlić w swoich kościołach. Segregacji czy podziałów. Nakładania kajdan, na różne aspekty naszego życia społecznego.

Tutaj uświadamiamy sobie, że ta tęsknota za wyzwoleniem należy do wszystkich epok ludzkiej historii.

To tu potrzebujemy – Boga z nami. Immanuela. Światła nadziei.

Dlatego warto dziś zapytać: Ile było w nas wdzięczność za życie i to co nas otaczało trzy lata temu? Ile podziękowania Bogu za „normalność” – jaka  się dziś okazuje, była tą wtedy?

Czy może nie staliśmy ludem pojmanym nas do „niewoli babilońskiej”?

By na powrót docenić swój kościół i miejsce w jego ławce? Bo nie musieć się zapisywać w kolejce? Czy wysyłać smsa do proboszcza – z hasłem „będę”?

Zaprzestać śpiewać chórze – bo go już nie ma. Gdyż za daleko się „pluje” przy rozśpiewaniu i nie mieści się w odległości 1,5m? A przecież kiedyś mogłem w nim być i  nawet spóźniać się regularnie!

Jak ciężko śpiewać pieśni, bez naszego organisty, bo jest na kwarantannie? I prosić o jego zdrowie!

Docenić kazanie proboszcza na „żywo”, a nie słabej jakości głośnikach na You Tube?

Poczuć uściski i przyjazne przytulenie? Nie słaby uśmiech z dwóch metrów odległości?

Naród Izraelski nauczył się na wiele lat z historii niewoli babilońskiej, pamiętać o swym Bogu. Na wiele lat nauczył się wdzięczności. Nauczył się wspólnoty. Nauczył, że Bóg działa i jest z nimi. Pomaga w tęsknotach.

Jakie my wyciągniemy wnioski? Ile w nas żarzącej się wiary? Czy chcemy zostać w tym smutnym świecie? Czy chcemy być tym światem?

A może odwrotnie! Bądźmy tymi dającymi nadzieję. Ugruntowanymi w wierze. Bądźmy odbiciem światłości, którą jest Jezus Chrystus. Bo tej dziś bardzo potrzeba.

Aby to właśnie od nas odpalano przygasające knoty ludzkich tęsknot.

Jakże duże stoi przed nami wyzwanie, właśnie w tych czasach.

Nie strach, a nadzieja.

Nie żarzące się ledwo knoty naszych parafii, a świadectwo wiary, że Bóg jest z nami.

Chrystus przyszedł na świat, by zerwać z naszych serc, okutych kajdanami różnego rodzaju zniewolenia.

Bądźmy światłością dla świata. Bądźmy ciepłem miłości. Bądźmy głosem ufności.

Nie zapalają też świecy  i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim , którzy  są w domu. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.” Mat 5,15-16

Amen

ks. mjr Tomasz Wola (Piła)