22. Niedziela po Trójcy Świętej

"Wiemy bowiem, że zakon jest duchowy, ja zaś jestem cielesny, zaprzedany grzechowi. Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię. A jeśli to czynię, czego nie chcę, zgadzam się z tym, że zakon jest dobry. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; Albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię. A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie. Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe; Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich. Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci? Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu." Rzym 7:14-25  

Schizofrenia, rozdwojenie, brak właściwego rozeznania tego co dobre, a co nikczemne. Często nosimy twarz o dwóch obliczach. Warto przeanalizować, gdzie dochodzi do rozszczepienia, w którym miejscu rozchodzi się nasza duchowość z naszą cielesnością? Frustracja samym sobą zazwyczaj prowadzi do destrukcji, a tylko czasem do nowego wyjścia. Potrzebujemy pomocy.  Oto znana biblijna ilustracja:  Kain i Abel. 

 
Obserwując Kaina wędrujemy do samych początków świadectwa Biblii.  
 
Do początków relacji Bóg–człowiek. Oto po dramacie opuszczenia Eden, synowie Adama i Ewy usiłują nawiązać kontakt z Wiekuistym. Dlaczego? Co ich ku temu skłania? Strach, niepewność, tęsknota za czymś co bezpowrotnie utracono? Warto też zadać sobie pytanie: skąd pojawił się pomysł żeby wziąć coś z tego co się ma i spalić w ogniu? Czyli świadomie wyzbyć się, zniszczyć, oddać? Teoretycznie ofiarą Kaina powinna się palić lepiej, zboża, warzywa, owoce, nasiona. Jeden z katechetycznych domysłów mówi, że może Kain postanowił spalić w ofierze zgniłe owoce? To jednak tylko domysł, pewien pedagogiczny zabieg który niejako miał ukazywać prawdziwe wnętrze Kaina. W przestrzeni świadectwa Biblii przekonujemy się o tym w relacji z pierwszej rozmowy Kaina ze Stwórcą, a właściwie o braku rozmowy. 
 
"Wtedy Kain rozgniewał się bardzo i zasępiło się jego oblicze. I rzekł Pan do Kaina: Czemu się gniewasz i czemu zasępiło się twoje oblicze? Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować. Potem rzekł Kain do brata swego Abla: Wyjdźmy na pole! A gdy byli na polu, rzucił się Kain na brata swego Abla i zabił go." (I Mojż.4;5-8) 
 
Kain nie odpowiedział Stwórcy, lecz wyszedł w pole z bratem swoim i dał upust swojej złej emocji. Nie zapanował, zabił własnego brata! 
 
Kain i Abel to pierwotny obraz schizofrenicznego rozdarcia naszej duszy. Która strona wygrywa? Jest to obraz ludzkości, którego prawdziwość nieustannie potwierdza historia. 
 
Spójrzmy teraz w Ewangelie, choćby na proces Jezusa. Izraelici zebrani w pretorium przed prokuratorem Piłatem w przekonaniu że wybierają dobrze żądają, aby wypuszczono Barabasza zamiast Jezusa. Tak byli przekonani, tak byli pewni swego…  Zmanipulowani doprowadzili do zabicia Dawcy Życia. Lecz gdy spojrzymy z dalszej perspektywy – ich fatalny wybór okazał się zbawienny. Dosłownie zbawienny dla całej ludzkości. Ap. Paweł w tym jakże autobiograficznym fragmencie wyznaje: "Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?" ( Rzym 7:24).  
 
Czy nam się to nie zdarza? Rozdźwięk pomiędzy tym, co powinno być, a tym, co my byśmy chcieli. Albo też, gdy dostrzegamy, że to co wydawało nam się jedynie słuszne, doskonałe, wspaniałe okazało się tylko pozorem, iluzją, atrapą, za którą nie ma nic, dosłownie nic.  
 
Zapewne masz świadomość istnienia swojej ciemnej strony. Czy wiesz jak ona wygląda, jak się ona artykułuje? Jaką moc ma ona nad Tobą i w jaki sposób Tobą włada? Zadziwia mnie Apostoł Paweł. Za każdym razem gdy natrafiam na ten szczególny fragment w 7 rozdziale listu do chrześcijan tworzących wspólnotę wiary w Rzymie nie mogę wyjść z podziwu! Przecież ap. Paweł nie znał ich osobiście. Jego list jest raczej traktatem teologicznym, który miał uformować ich myślenie. Miał wskazać co jest najważniejsze: pokój z Bogiem, wartość usprawiedliwienia płynącego z wiary, wskazania na co dzień. 
 
List, który powinno się traktować jako formę przedstawienia się autora torującego sobie drogę do spotkania, w istocie jest czymś więcej! Apostoł Paweł szczerze do bólu, z odwagą dzieli się swoimi słabościami. Powiesz zapewne: to nieroztropne, mało elastyczne politycznie. Jaki jest sens w przedstawianiu swoich słabości? To autentyczność.    
 
Tak, właśnie śmiałe, uczciwe posłużenie się obrazem własnego zmagania ze słabościami stawia apostoła Pawła w świetle autentyczności, staje się on bardziej wiarygodny dla odbiorców listu. Nie jest to tylko skarga na swoje dolegliwości związane z rozdwojeniem duszy. Jakie to szczęście, że tragiczne w swoim wyrazie zapytanie Pawła, pytanie o uwolnienie z egzystencjalnej pułapki nie pozostało bez odpowiedzi! Nie pozostało! Apostoł narodów wskazuje na źródło swojego uzdrowienia. 
 
"Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu."
 
Dziękujmy Panu Bogu  za Jezusa! Za to, że mamy prawo do Jego Dzieła. Za to, że nasza wiara w Chrystusa daje nam nową przestrzeń, nowy oddech, nowy horyzont.   
 
Święty Paweł użył w swoich listach aż 138 razy wyrażenia: „w Chrystusie”. To ulubiony jego zwrot „in Christo” . W Chrystusie jesteśmy nowym stworzeniem, żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.  
 
Możemy też znaleźć to w pięknej pieśni: "O pochyl mnie i z gliny tej, tak na nic nie przydatnej Ci,  naczynie nowe użyteczne stwórz, co służyć będzie Twojej Czci." ( Śp.ew.429.Philip Paul Bliss.1876) 
 
To Chrystus Cię odnalazł i posklejał jak pęknięte naczynie. Karol Leisner, młody student teologii, z powodu swojej wiary w czasie panowania narodowego socjalizmu w Niemczech dostał się do obozu koncentracyjnego. Tam został wyświęcony na katolickiego kapłana. Karol zmarł zaraz po wyzwoleniu obozu. Właściwie można by go zaliczyć do grona męczenników. W swoim dzienniczku napisał tak: „Żyjemy w Chrystusie! To jest ostateczny sens mojego życia: żyć w Chrystusie właśnie w tym czasie! Chryste, jeżeli Cię nie ma, to i ja nie chcę być! Ty jesteś i żyjesz we mnie! Zabierz mnie i decyduj całkowicie o mnie! Dozwól, aby Twoje działanie zostało teraz przeze mnie i przez nas wszystkich wprowadzone w czyn! Chrystusie! Chrystusie! Chrystusie! Ty jesteś moim życiem, moją miłością, moim wewnętrznym żarem!”.   
 
Niechaj i nasze życie, nie pozbawione licznych pęknięć, będzie świadomym uwielbieniem Boga, poprzez Chrystusa. Amen

ks. Karol Macura