4. Niedziela Adwentu

Jak wierny jest Bóg, tak słowo nasze do was nie jest równocześnie „Tak” i „Nie”. Albowiem Syn Boży Chrystus Jezus, którego wam zwiastowaliśmy, ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był równocześnie „Tak” i „Nie”, lecz w nim było tylko „Tak”. Bo obietnice Boże, ile ich było, w nim znalazły swoje „Tak”; dlatego też przez niego mówimy „Amen” ku chwale Bożej. Tym zaś, który nas utwierdza wraz z wami w Chrystusie, który nas namaścił, jest Bóg, który też wycisnął na nas pieczęć i dał zadatek Ducha do serc naszych.

2. Kor 1,18-22. 

 

Drogie Siostry i Bracia w Chrystusie,

Zbliżamy się do końca przeżywanego przez nas czasu adwentu. To okres, kiedy pragniemy wspomnieć zarówno pierwsze oczekiwanie na Mesjasza, jak też i wypełnienie się Bożych obietnic, których tak wiele znajduje się na kartach Starego Testamentu. Zastanawiający jest jednak dla mnie fakt, jak długo ludzi byli w stanie wierzyć w dane im obietnice, jak silną potrafili okazać wiarę i nadzieję, ze Bóg nie zawiedzie. Czy byli aż tak świadomi tego, jak wiele różni ich słowa, od tych, które wypowiada Bóg. A może na początku warto zastanowić się jak dziś w naszym życiu podchodzimy do tego, co określamy mianem obietnicy.

Niemal na każdym kroku naszego życia, w każdej jego sferze, spotykamy się z obietnicami. Sami składamy je od najmłodszych lat. Obraz dziecka obiecującego swoim rodzicom poprawę, jest nawet słodki – bo wiemy, że szczególnie te najmniejsze pociechy, już po kilku chwilach o części swoich obietnic zapomną i zaczną psocić dalej. Jednak z upływem lat, nie wyrastamy z tego. Już jako dorośli ciągle coś obiecujemy sobie i innym. A to, że się za siebie weźmiemy od Nowego Roku, że już nie damy się nabrać innym ludziom, że nie będziemy juz robić tego, o co ktoś wcześniej miał do nas pretensje. Inni zaś obiecują nam złote góry, że nas nie zawiodą, etc. Tylko włącz przeglądarkę, czy telewizor, by po chwili usłyszeć obietnice płynącą z reklamy, że to, co kupimy, spełni nasze wszystkie oczekiwania, a nawet będzie jeszcze lepsze.

Z mojego życia i doświadczenia jednak wiem, że wiele razy obietnica oznaczała po prostu zawód. Nie bez powodu cześć obietnic już na wstępnie określana jest jako bez pokrycia. Lecz pomimo wielu rozczarowań, które nas spotkały, ciągle na nowo potrafimy zaufać kolejnej obietnicy… Jakby wynikało to z potrzeby, by przekonać się, iż może to ona w końcu się spełni. Chyba właśnie taka jest nasza wewnętrzna konstrukcja, że im większe nadzieje pokładamy w złożonej nam obietnicy, tym więcej cierpliwości jesteśmy w stanie wykazać, oczekując na jej wypełnienie.

Podobnie musiało być z narodem wybranym. Złożone im przez Boga obietnice, były nieporównywalnie ważniejsze, niż te, które sami sobie składamy. Dotyczyły bowiem ich zbawienia, radykalnej odmiany ich życia i losu – a wiązały się one z postacią Mesjasza. Co jeszcze przemawiało za tym, by się ich trzymać to to, że ich gwarantem był sam Bóg.

Pewnego dnia długie oczekiwanie na spełnienie się Bożych obietnic, dobiegło końca – narodził się Mesjasz. Choć na co dzień używamy imienia Jezus, to warto spojrzeć na pierwotną, hebrajską formę jego imienia, a mianowicie Joszua, co z kolei jest skrótem od imienia Jehoszua, które oznacza Jahwe jest zbawieniem. To imię, którym anioł nakazał nazwać narodzone w Betlejem dziecko, ponieważ Jezus miał być wyrazem Bożej miłości i tym, przez kogo dokona się zbawienie nie tylko ludu wybranego, ale wszystkich narodów. Zatem zostało ono nadane w pełni świadomie, gdyż wskazywało na misję, z jaką przyszedł na świat Zbawiciel. Zresztą podobnie ma się rzecz z zaszczytnym tytułem Chrystus, które przecież nie jest nazwiskiem, a greckim odpowiednikiem hebrajskiego Mesjasza – Bożego pomazańca. Jak pisze apostoł Paweł – w nim wszystkie obietnice Boże, znalazły swoje TAK, swoje spełnienie.

Jednak każdy i każda z nas musi sobie odpowiedzieć, czy Jezus jest tym, który i dla nas jest spełnieniem naszych oczekiwań? Czy nasze Amen będzie wyrażało przekonanie, że w Jezusie widzimy Bożego Syna, którego Bóg posłał do nas, a my chcemy zaufać mu i przyjąc go i Jego zbawienie?

Żyjemy w świecie obietnic, każdy dzień zapewne przynosi nam jakieś nowe. Ale żyjemy też z obietnicą, którą dał nam sam Chrystus – powiedział, że powróci… Z jednej strony możemy powiedzieć – warto zaufać!, gdyż jego słowa różnią się od naszych, On swoich dotrzymuje. Z drugiej jednak strony, czy to jak żyjemy i jacy jesteśmy względem siebie, jest wyrazem naszej wiary, nadziei i zaufania dla Boga i jego obietnicy, czy raczej totalnej, choć może czasami dobrze zakamuflowanej niewiary?

AMEN

ks. Dawid Robert Banach