5. Niedziela Pasyjna

„Rzekł mu tedy Piłat: A więc jesteś królem? Odpowiedział mu Jezus: Sam mówisz, że jestem królem. Ja się narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie; każdy, kto z prawdy jest, słucha głosu mego. Rzekł do niego Piłat: Co to jest prawda? A to rzekłszy, wyszedł znowu do Żydów i powiedział do nich: Ja w nim żadnej winy nie znajduję.” Ewangelia Jana 18,37-38

Powoli zbliżamy się do wydarzeń Wielkiego Tygodnia, a konkretnie do tego, co miało miejsce w Wielki Piątek na Golgocie. Pamiętamy w ilu procesach w ostatnich godzinach swego życia, uczestniczył Jezus Chrystus? W sześciu.

 

Pierwsze trzy to procesy żydowskie: przed Annaszem, Kajfaszem oraz Sanhedrynem. Natomiast pozostałe trzy to państwowe: dwa przed prokuratorem Judei, okrutnym, jak relacjonują źródła historyczne, Poncjuszem Piłatem i królem Herodem.

 

Trudno nazwać je uczciwymi, ponieważ w trakcie ich przebiegu złamane zostały wszelkie procedury i naciągnięto prawo.

Wyrok uczonych w Piśmie i faryzeuszy był z góry ustalony.

Ewangelista Jan relacjonując poranne wydarzenia Wielkiego Piątku, pisze: I rzekł im Piłat: Weźcie go i osądźcie według waszego zakonu. Rzekli mu Żydzi: Nam nie wolno nikogo zabijać (18,31).

Decyzja została już podjęta i to wcale nie w ostatnich godzinach, czy dniach. Z relacji Ewangelistów wiemy, że członkowie Sanhedrynu od długiego już czasu starali się pojmać Jezusa w celu pozbycia się go – pozbawienia życia. Wyrok więc już dawno zapadł. Jednak nie w oparciu o prawdę, rzetelne zarzuty, czy sprawiedliwość lecz na podstawie zazdrości, zawiści.

Natomiast gdy chodzi o wyrok rzymski,to w jego świetle Pan Jezus nigdy nie został uznany winnym jakiegokolwiek przestępstwa.

O tym, że tak było świadczą między słowa samego Poncjusza Piłata, który zwracając się do Żydów trzykrotnie mówi:

Ja w nim żadnej winy nie znajduję (w. 38)

Oto wyprowadzam go do was abyście poznali, że ja w nim żadnej winy nie znajduję (19,4)

Weźcie go wy i ukrzyżujcie, ja bowiem w nim żadnej winy nie znajduję (19,6)

 

Nie jest tajemnicą, że Piłat skazał Pana Jezusa ze strachu. Zrobił to, aby uniknąć przykrych dla siebie konsekwencji, jakie mogła wywołać konfrontacja z przywódcami żydowskimi co bez wątpienia oznaczałoby koniec jego kariery politycznej. Żydzi bowiem posłużyli się szantażem mówiąc: jeśli tego wypuścisz nie jesteś przyjacielem cesarza; każdy bowiem, który się królem czyni, sprzeciwia się cesarzowi (19,12b)

 

Zanim jednak  do tego wszystkiego doszło Piłat zadał, jakże aktualne i dzisiaj pytanie: Co to jest prawda?

 

Prawdą nazywa się myśl zapisaną lub wypowiedzianą zgodną z rzeczywistością – to intelektualna koncepcja prawdy, jaką odziedziczyliśmy po starożytnych Grekach i która funkcjonuje we współczesnym nam świecie.

– Słownik Języka Polskiego określa prawdą to, co zaistniało, istnieje rzeczywiście i jest niezależne od subiektywnych doznań i ocen. To interpretacja, przedstawienie faktów zgodnie z realiami odpowiadające temu, co istnieje w obiektywnej rzeczywistości.

–  Dzisiaj coraz częściej za prawdę postrzega się teorie, które wychodzą na przeciw oczekiwaniom pewnej grupy ludzi, którzy chcą aby uznać za prawdę obiektywną ich własną, subiektywną prawdę tworzoną na potrzeby chwili. Jest to jednak prawda, która w wielu wypadkach nie wytrzymuje konfrontacji z racjonalnymi dowodami.

 

W różny sposób rozumie się dzisiaj prawdę. Aktualnym więc jest pytanie, jakie Piłat postawił Jezusowi: Co to jest prawda? Jedną rzeczą jest właściwe zdefiniowanie czym prawda jest. Natomiast inną, czy jesteśmy gotowi na jej przyjęcie, ponieważ prawda ma to do siebie, że nie zawsze nas satysfakcjonuje, nie zawsze jest łatwa i przyjemna.

 

Współcześni Jezusowi nie chcieli przyjąć prawdy dlatego, że ona zmuszała do zastanowienia, niejednokrotnie oskarżała. Zmieniała dotychczasowe myślenie, postrzeganie Boga, samego siebie i grzechu, uświadamiała, że obraz, jaki mieli o samych sobie daleko odbiegał od rzeczywistości. Wielu współcześnie żyjących także nie chce przyjąć tej prawdy. Uciekamy przed nią, nie chcemy jej słuchać, bo ona i dzisiaj daje do myślenia, zmusza do zmiany życia. Bo i dzisiaj uświadamia, że obraz jaki mamy o samych sobie czy o Bogu daleko odbiega od realiów i Bożych zamysłów.

 

Ta Boża Prawda nabiera szczególnego znaczenia szczególnie w Wielki Piątek.

1. Jest to prawda o człowieku – o każdym z nas, a brzmi ona: jestem grzesznikiem.

Tu nie chodzi o grzech całej ludzkości. Tu nie chodzi również o ogrom grzechu innych ludzi, których byłbym w stanie pokazać palcem. Chodzi o mój grzech, moje upadki, moje odejścia, moje słabości. Chodzi więc  o uświadomienie, że ja jestem grzesznym człowiekiem.

Przyznamy chyba wszyscy szczerze, że żyjemy w świecie, w którym słowo grzech wychodzi z użycia.

Współczesny człowiek najchętniej usunąłby je ze swego słownictwa.

Bo czym jest grzech?

Oryginał grecki Nowego Testamentu używa pięciu określeń na wyrażenie grzechu, które przedstawiają różne jego aspekty zarówno w wymiarze biernym, czyli pewnego stanu, w jakim się człowiek znajduje, jak i czynnym, czyli czegoś, co sam robi, w czym sam uczestniczy. Najczęściej występującym słowem jest Hamartia, które wyraża grzechjako nie trafienie w cel, niepowodzenie w realizacji pewnego celu.

Grzech więc jest rozminięciem się z Bożymi wymaganiami, z Bożymi oczekiwaniami.

Kolejne określenia poszerzają zakres tego słowa i znaczą: niesprawiedliwość lub nieprawość; złośliwość bądź moralne zepsucie; bezprawie, lekceważenie lub łamanie powszechnie przyjętego prawa; przestępstwo lub występek, przekroczenie ustalonej granicy.

 

Biblia mówi o tym, że grzech jest uniwersalny, nie przypomina choroby, na którą jedni zapadają, a inni nie. Jest czymś, w co uwikłana jest każdy człowiek. Grzech nie jest wreszcie sporadycznym wyskokiem, ale powszechnym stanem. W wielu miejscach czytamy, zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie:

Wszyscy, jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył – Iz 53,6

Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej   –  Rz 3,23

Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy i prawdy w nas niema – 1 J 1,8

Nie zrzucajmy winy za ukrzyżowanie na ludzi współczesnych Jezusowi.

Nie traćmy czasu i nerwów na zastanawianie się nad tym, jak mogli do czegoś takiego dopuścić.

Bo przecież w równym stopniu my wszyscy ponosimy za to winę.

 

Bo tak naprawdę, to nie lud żydowski, ani rzymscy oprawcy zaprawieni w takim sposobie zadawania śmierci, przybili Jezusa do krzyża. To grzechy każdego z nas wymagały tego, by On – Król Królów i Pan Panów – dobrowolnie poszedł na śmierć. Jeżeli ktoś patrząc nie tylko na Wielki Piątek, nie myśli w ten sposób i w tych kategoriach, nie zrozumie tego co się na krzyżu wydarzyło, to znajduje się w bardzo niebezpiecznym położeniu.

 

Pomyślmy więc proszę: czy patrząc na krzyż uzmysławiamy sobie to, że jesteśmy grzesznikami, dla których kiedyś Jezus przyszedł na ten świat i za których kiedyś umarł na wzgórzu Golgoty? Bo Pan Jezus stojący przed Piłatem, wiszący na krzyżu przypomina mi, że jestem grzesznym człowiekiem, który potrzebuje ratunku, zbawienia.

 

 2. Ta Boża prawda przedstawia wielką Bożą miłość, której nie jestem w stanie ani zrozumieć, ani pojąć i na którą, ani ja, ani nikt z nas, niczym sobie nie zasłużyliśmy.

Wielu ludzi wątpi w Bożą miłość. Mówią, że gdyby Bóg naprawdę kochał to nie dopuściłby do cierpień, niesprawiedliwości, całego zła, jakie dzieje się na świecie, albo do konkretnego doświadczenia w życiu poszczególnych ludzi. Może ktoś z nas czasem myśli podobnie? Może patrząc na swoje problemy, trudności, zaczynamy coraz mniej wierzyć w Bożą miłość i coraz bardziej w nią wątpić?

 

Jeżeli ktokolwiek z nas miałby zwątpić w miłość Boga, to popatrzymy długo i uważnie na krzyż, a z pewnością znajdziemy w nim – jeżeli tylko będziemy chcieli – wyraz Bożej miłości do każdego z nas.

Biblia mówi:

Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny (J 3,16)

W tym objawiła się miłość Boga do nas, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze (1J4,9-10)

Istotnie, kiedy byliśmy jeszcze zupełnie bezsilni i w sytuacji bez wyjścia, we właściwym czasie przyszedł Chrystus, aby umrzeć za nas – grzeszników, mimo, że nie interesowaliśmy się Nim wcale (…) Ale Bóg okazał nam ogrom swej miłości, wydając Chrystusa za nas na śmierć wtedy, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami-  (Rz 5,6 i 8).

 

3. Ta prawda uświadamia, że Ten, który zawisnął na krzyżu jest jedyną drogę zbawienia.

Pan Jezus sam mówi: Ja jestem droga i prawda i życie. Nikt nie przychodzi do ojca, tylko przeze mnie. (J 14,6)

Natomiast Łukasz pisze: I nie w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni  (Dz4,12).

Nie ma innej możliwości uratowania się przed grzechem i piekłem, przed wiecznym potępieniem, jak tylko przez przyjęcie Zbawiciela i oddanie Mu  swego życia.

–  Gdyby istniała jakaś inna droga do zbawienia, do uratowania nas, Bóg na pewno by ją odnalazł.

–  Gdyby codzienne dobre, moralne życie mogło nas uratować i zbawić, Jezus nie musiałby umierać.

–  Gdyby było możliwym zapracowanie sobie na zbawienie, Bóg nie posyłałby swego Syna najpierw do Betlejem, a później na Golgotę.

Pan Jezus mówi: ja jestem drzwiami, kto przeze mnie wejdzie zbawiony będzie.

 

Drodzy, co to jest prawda?

To przedstawienie faktów zgodnie z realiami, faktów odpowiadających temu, co istnieje, to obiektywna rzeczywistość.

Mam nadzieję, że w tym szczególnym czasie, jaki przeżywamy, mamy odwagę przyjąć prawdę o nas samych, czy też będziemy od niej uciekać zaklinając się, że jest inaczej?

Chciejmy w ciszy i pokorze, mając świadomość tego, co na tym krzyżu się wydarzyło, wyznać:

–   Panie Jezus, Ty znasz całą prawdę o mnie.

–   Jestem grzesznikiem, a tym samym zasłużyłem sobie na śmierć

–  Pomimo tego Ty Panie mnie ukochałeś do tego stopnia, że przyszedłeś dla mnie na ten świat, aby dać się przybić do krzyża

–  Twoja śmierć, ten krzyż to jedyna droga dzięki której mogę być zbawiony.

Niech każdego z Was  Bóg błogosławi, Amen.

ks. Leszek Czyż