english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

5. Niedziela przed Postem

3 lutego 2019 r.

"Paweł, powołany z woli Bożej na apostoła Chrystusa Jezusa, i Sostenes, brat, zborowi Bożemu, który jest w Koryncie, poświęconym w Chrystusie Jezusie, powołanym świętym, wraz ze wszystkimi, którzy wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa na każdym miejscu, ich i naszym: Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa. Dziękuję Bogu zawsze za was, za łaskę Bożą, która wam jest dana w Chrystusie Jezusie, iżeście w nim ubogaceni zostali we wszystko, we wszelkie słowo i wszelkie poznanie, ponieważ świadectwo o Chrystusie zostało utwierdzone w was, tak iż nie brak wam żadnego daru łaski, wam, którzy oczekujecie objawienia Pana naszego Jezusa Chrystusa, który też utwierdzi was aż do końca, tak iż będziecie bez nagany w dniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wierny jest Bóg, który was powołał do społeczności Syna swego Jezusa Chrystusa, Pana naszego." 1 Kor 1,1-9


Korynt to starożytne, greckie miasto portowe, na którego ulicach można było spotkać ludzi wielu kultur i narodowości.  Z tego też powodu miasto to było miejscem żywej wymiany myśli, idei oraz spotkań różnych religii. Na zatłoczonych placach i ulicach, w tłumie ludzi, tuż obok kolorowych kramów z egzotycznymi produktami, co krok można było spotkać człowieka – filozofa lub kaznodzieję, zwiastujących różnych bogów i zachwalających swoją wiarę i filozofię życia, niczym handlarze reklamujący swój wyjątkowy towar. Używali pięknych i mądrych słów, by pokazać innym, że to właśnie ich wiara, ich przekonania są tymi jedynymi i właściwymi. Tak wyglądał ówczesny, przesiąknięty do cna kulturą hellenistyczną, Korynt.

 

A jednak to właśnie tam, podczas wizyty Pawła – apostoła narodów, Bóg powołał do istnienia chrześcijańską wspólnotę, która rosła i rozwijała się pod wpływem głoszonej przez niego Ewangelii. Jednak po pewnym czasie apostoł narodów musiał opuścić miasto i udać się w dalszą podróż misyjną. Pozostał jednakże w ciągłym kontakcie listowym z koryntianami.

 

I List do Koryntian jest właśnie przykładem takiej korespondencji. Został napisany przez Pawła w reakcji na wieści, jakie dotarły do niego z Koryntu. Wieści smutne oraz niepokojące. Otóż okazało się, że tuż po jego wyjeździe, pod jego nieobecność, w korynckim zborze doszło do rozłamu. Pojawili się różni nauczyciele, pod wpływem których we wspólnocie zaczęły formować się stronnictwa, które prowadziły ze sobą spory („[…] każdy z was mówi: ja należę do Pawła; ja do Apollosa; ja do Kefasa; ja zaś do Chrystusa […] I Kor 1,11-12). Spory m. in. o to jak powinno się zwiastować Ewangelię albo w jaki sposób należy rozumieć nauczanie chrześcijańskie w odniesieniu do konkretnych życiowych problemów.

 

Drodzy czy taka sytuacja nie wydaje nam się znajoma? Jak często, także my, dzielimy się między sobą w naszych parafiach, diecezjach, Kościele, w naszym chrześcijaństwie na stronnictwa, mocno i za wszelką cenę broniące swoich poglądów. Linie tych podziałów przebiegają bardzo różnie. Począwszy od sporów dotyczących praktyki pobożnościowej (np. formy nabożeństw, gatunku śpiewanych pieśni), poprzez kłótnie o sposób interpretacji Pisma Świętego (np. stosunek do ordynacji kobiet lub rozumienia sakramentów), dalej, poprzez podejście do kwestii etycznych i moralnych (np. kwestie antykoncepcji czy in vitro), aż do podziału wzdłuż linii konfesyjnej (luteranin, kalwinista, katolik, zielonoświątkowiec itd.) Przykładów można by mnożyć… a to są tylko nasze – wewnątrzchrześcijańskie spory.

 

Drodzy, zastanówmy się, czy zajmując się tymi wszystkimi sporami i różnicami, nie tracimy z oczu czegoś o wiele bardziej istotnego – sedna naszego chrześcijaństwa. To właśnie o nim przypomina nam Paweł na samym wstępie swojego listu, adresując go: „do uświęconych przez Jezusa Chrystusa, do powołanych na świętych wraz ze wszystkimi, którzy w jakimkolwiek miejscu, u siebie i u nas, wzywają imienia naszego Pana, Jezusa Chrystusa” (1,2b-3). Oraz dalej: „Wierny jest Bóg, przez którego zostaliście powołani do wspólnoty z Jego Synem, Jezusem Chrystusem, naszym Panem” (1,9).

 

Często w swoich sporach zdajemy się zapominać, że istotą chrześcijaństwa jest przede wszystkim wspólnota z Chrystusem. Zapominamy o tym, że w chrześcijaństwie chodzi o Jezusa Chrystusa, a nie o nasze, takie czy inne wyobrażenie o nim oraz o tym co jest Jego wolą. Chyba już czas, abyśmy dokonali swego rodzaju chrześcijańskiego przewrotu kopernikańskiego, tzn. zaczęli się kręcić wokół Chrystusa, a nie wykorzystywali Go do własnych celów, w tym także, do zwalczania bliźnich.

 

Zostaliśmy powołani do wspólnoty z Chrystusem! Dlatego trwając w niej, obróćmy głowę i rozejrzyjmy się dookoła, a na pewno dostrzeżemy, że inni – nawet ci, z którymi tak często nie potrafimy się dogadać, także się w niej znajdują. A skoro są we wspólnocie z Nim, to czyż nie powinniśmy widzieć w nich już nie przeciwników, ale braci oraz siostry w Chrystusie?

 

Znajdujemy się w okresie Tygodni(a) Modlitw o Jedność Chrześcijan. Podczas jednego z łódzkich nabożeństw usłyszałem w kazaniu przykład, który mocno utkwił mi w pamięci. Kaznodzieja, rzymskokatolicki, mówił o tym, jak na podstawie J 14,2 wyobraża sobie niebo. Powiedział, że tam przekonamy się jak niedorzeczne są nasze aktualne podziały i granice, ponieważ będąc u stołu Chrystusa, będziemy mogli zobaczyć, siedzących tam na przemian: luteranina, katolika, mariawitę, prawosławnego itd. … Zobaczymy wszystkich, którzy w swoim życiu trwali we wspólnocie z Chrystusem, i którzy wzywali Jego imienia!

 

Tu i teraz jesteśmy różni. To fakt – tego nie zmienimy, lecz to nie może być powodem, aby odwracać się od brata lub siostry, którzy także, na swój własny sposób, zgodnie ze swoimi przekonaniami i sumieniem, trwają we wspólnocie z Chrystusem. Przecież nikt z nas nie posiada monopolu na prawdę!

 

Rewelacyjnie ukazuje to krótkie opowiadanie:

 

„Dwóch chrześcijan – możemy wybrać dowolne wyznania, mieszkało w jednym domu. Nie odzywali się do siebie od wielu lat, od czasu, gdy pokłócili się o to, które z wyznań lepiej wypełnia wolę Bożą.

Któregoś dnia obaj pracowali na dachu domu, naprawiając każdy swoją stronę. W końcu spotkali się na szczycie dachu i musieli spojrzeć na siebie. Jeden z nich zdjął czapkę, podrapał się po głowie i zaczął:

– Janie, myślę, że ty i ja byliśmy bardzo głupi, kłócąc się o wolę Chrystusa co do naszych Kościołów, a zapominając o Jego woli co do nas samych. Z pewnością nie jest Jego wolą, aby ludzie żyli w nienawiści!

Sąsiedzi podali sobie dłonie, wrócili do swoich pokoi i odtąd zaprzestali sporów.” (Poradnik homiletyczny, red. T. Kyle, R. Peters, R.A. Steele, Jr, E. Stoner, J. Todd, wyd. Vocatio, Warszawa 2016, s.280.)

 

Może i my dzisiaj, powinniśmy spojrzeć na bliźniego, zaczynając od tego siedzącego obok w ławce lub stojącego razem z nami przy Komunii, a kończąc na tym, który znajduje się daleko poza nasza parafią, i wspólnie z nim, pomimo dzielących nas różnic, cieszyć się z łaski, jaką okazał nam Bóg w Jezusie Chrystusie (1,4-5). Amen.

ks. Arkadiusz Raszka