english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Niedziela Laetare

15 marca 2015 r.

20.A byli niektórzy Grecy wśród tych, którzy pielgrzymowali do Jerozolimy, aby się modlić w święto. 21.Ci tedy podeszli do Filipa, który był z Betsaidy w Galilei, z prośbą, mówiąc: Panie, chcemy Jezusa widzieć. 22.Poszedł Filip i powiedział Andrzejowi, Andrzej zaś i Filip powiedzieli Jezusowi. 23.A Jezus odpowiedział im, mówiąc: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. 24.Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje. 25.Kto miłuje życie swoje, utraci je, a kto nienawidzi życia swego na tym świecie, zachowa je ku żywotowi wiecznemu. 26.Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie; jeśli kto mnie służy, uczci go Ojciec mój.

J 12,20-26


Grecy z opowiedzianej przez Jana historii mieli ewidentnie „pod górkę”.

 

Po pierwsze w tym najprostszym, geograficznym znaczeniu. Jerozolimska świątynia – cel pielgrzymek potomków Abrahama – usytuowana była na wzgórzu. Kto poważnie podchodził do nakazów Tory, by święto Pesah obchodzić w Mieście Dawida, musiał się liczyć z tym, że ostatni etap podróży wiązał się z pokonaniem wzniesienia. To ukształtowanie terenu znalazło swoje odzwierciedlenie także w mowie. Do Jerozolimy się nie szło, czy jechało, ale wstępowało. Z czasem terminem tym zaczęto określać samą pielgrzymkę do miasta świętego.

 

Chyba każdy z nas wie, co znaczy wchodzić pod górkę. Wiąże się to z pewnym wysiłkiem, ale też chyba z większą satysfakcją, kiedy już osiągnie się cel. Każdy, kto kiedykolwiek zdobywał szczyt (czy nawet niewielkie tylko wzniesienie) pewnie zna to uczucie, gdy w nagrodę za swój trud może napawać się pięknym widokiem. Ten motyw bardzo często pojawia się we wszelkiego rodzaju filmach, czy spotach reklamowych. W ten symboliczny sposób łatwo da się przedstawić zmaganie (najczęściej z samym sobą) i dumę z odniesionego zwycięstwa. Obrazy te zwykle kończą się takim samym ujęciem. Wyprostowany bohater stoi na szczycie z dumnie podniesioną głową napawając się nie tylko widokiem (najczęściej zresztą zapierającym dech w piersiach). Przede wszystkim napawa się własnym triumfem.

 

Ale Grecy, o których mówi ewangelista – i to drugi powód który może usprawiedliwiać stwierdzenie, że jednak mieli „pod górkę” – nie liczyli na takie zakończenie swojej „wspinaczki”. Kiedy sięgniemy do oryginalnego tekstu zauważymy, że przyszli po to, aby upaść na twarz, oddać pokłon, uniżyć się. Fakt, to również „termin techniczny”. Opisuje – dziś byśmy powiedzieli – ówczesną praktykę religijną. Termin ten, jak nietrudno odgadnąć, zrodził się z obserwowania zachowań pielgrzymów wstępujących do świątyni. Musimy jednak pamiętać, że ewangelista Jan bardzo uważnie dobiera słowa w swoim dziele. Niejednokrotnie wybiera takie, które kryją w sobie więcej znaczeń. Kiedy wiec zestawia ze sobą wspinanie i upadanie należałoby się zapytać, czy nie chodzi o coś więcej niż tylko pielgrzymowanie, by się modlić. Oczywiście to również. Bez tego najprostszego znaczenia nie byłoby całej historii. Grecy nigdy by się w Jerozolimie nie znaleźli.

 

Nigdy też nie dowiedzieliby się, że jest kolejna płaszczyzna na której mieli „pod górkę”. Tekst nie mówi tego wprost, choć dość dosadnie daje do zrozumienia. Łagodnie mówiąc Grecy (u ewangelisty Jana to ogólnie rzecz biorąc wszyscy nie-Żydzi) nie czuli się w Jerozolimie gospodarzami. Prawdopodobnie (choć Ewangelia nie mówi tego wprost) byli prozelitami, stąd byli wśród tych, którzy pielgrzymowali na święto Pesah. Pewne jest jednak, że Rabe z Nazaretu nie był im obojętny. Osławiony nauczyciel Jezus, ten który Łazarza wywołał z grobu. Który w takiej chwale właśnie co wszedł do Jerozolimy (na marginesie możemy zauważyć, że tu ewangelista oddał Jezusowe zdążanie do miasta na wzgórzu za pomocą zwykłego czasownika iść – por. J 12,12).

 

Ów triumf dostrzegają nawet jego przeciwnicy, a zarazem pierwsi gotowi owych Greków potępić – faryzeusze. To oni podsumowują Jego wjazd do Jerozolimy stwierdzeniem, że oto cały świat poszedł za nim (J 12,19bβ).

 

Nic dziwnego, że zaraz po takich słowach Jan umieszcza historię Greków –przedstawicieli całego świata, którzy ostatecznie zwracają się do Filipa: Panie, chcemy Jezusa widzieć. Nieprzypadkowo to tego apostoła wybrali. Był z Galilei. Można więc powiedzieć, że w świecie religijnym Judei tak jak oni – trochę gorszy. Bo czy z Galilei może być coś dobrego? – parafrazując słowa, które (na marginesie) to właśnie Filip usłyszał na początku Janowej ewangelii (por. J 1,46). Oni – Grecy – obywatele drugiej kategorii zdawali sobie sprawę, że potrzebują kogoś, kto wstawi się za nimi. Spotkanie z Tym Jezusem – Nauczycielem, Cudotwórcą i Mistrzem o którym tyle słyszeli w ostatnich dniach – byłoby wspaniałą pamiątką z podróży do Jerozolimy. Dziś byśmy powiedzieli – uroczą sweet focią.

 

Rozpoczyna się więc cała machina, by spotkanie zaaranżować i…

 

Mamy czwarty powód dla którego możemy stwierdzić, że owi Grecy jednak mieli w życiu „pod górkę”.

 

Pomimo zaangażowania i wstawiennictwa Filipa, a potem i Andrzeja (razem prawie 17% apostołów!), Jezus kompletnie ignoruje prośbę Greków!

 

Początkowo wydawało się, że może jednak się udało. Czy Jezusa nie potwierdził niejako słów faryzeuszy. Słów, które mogły zachęcić cały świat, by pójść za nim?

 

Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy.

 

Tylko, że z uwielbieniem Syna Człowieczego­ ma się tak, jak ze zdobywaniem świątynnego szczytu – na końcu trzeba się uniżyć. Marna to pociecha dla tych wszystkich, którzy u stóp Zbawiciela zabiegają o potwierdzenie własnej wartości. Marna to pociecha dla tych wszystkich, którzy u stóp Zbawiciela szukają rekompensaty za trud w Jego naśladowaniu. Marna to pociecha dla tych wszystkich, którzy u stóp Zbawiciela domagają się odpłaty dla krzywd poniesionych dla Jego imienia.

 

Kto tak podchodzi do stóp Zbawiciela ma z Nim ewidentnie „pod górkę”.

 

A ja?

 

Czego oczekuję po wstępowaniu z Jego ślady i uczestnictwie w Jego uniżeniu? Czy chcę Go widzieć?

 

Widać Go doskonale. Na krzyżu – kiedy zajmie tam moje miejsce. Potem już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20b), bo z „umiłowanym życiem swoim” przychodzi się pożegnać. Czego życzę.

 

Amen.

ks. Tomasz Wigłasz