Pamiątka Świętych Pańskich

(9) Potem widziałem, a oto tłum wielki, którego nikt nie mógł zliczyć, z każdego narodu i ze wszystkich plemion, i ludów, i języków, którzy stali przed tronem i przed Barankiem, odzianych w szaty białe, z palmami w swych rękach. (10) I wołali głosem donośnym, mówiąc: Zbawienie jest u Boga naszego, który siedzi na tronie, i u Baranka. (11) A wszyscy aniołowie stali wokoło tronu i starców, i czterech postaci, i upadli przed tronem na twarze swoje, i oddali pokłon Bogu, (12) mówiąc: Amen! Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i siła Bogu naszemu na wieki wieków. Amen. Obj 7,9-12

Data 1 listopada jest dosyć trudną pozycją w kalendarzu. Zwyczajowo utarło się bowiem, że w Polsce, w dniu 1 listopada całe rzesze ludzi zmierzają na groby swoich bliskich i krewnych. Dla wielu osób jest to trudne przeżycie, ponieważ odwiedzenie grobów wiąże się często z przypomnieniem odejścia tych, którzy w nich spoczywają. Skupieniu się na stracie, a nie na życiu jakie się z nimi współdzieliło. Te coroczne odwiedziny bywają swoistym otwarciem niezabliźnionych ran. Dla innych, przemierzających czasem setki kilometrów, potrafi to być problematyczny dzień, ze względu na napięcie towarzyszące podróży i logistyce wyprawy. Są jednak również trudności religijno-kulturowe związane z tą datą. Po pierwsze, gdyby trzymać się pewnej tradycji pierwotnej, właśnie w tym dniu realnie i bardzo odczuwalnie rozjeżdżają się kalendarze tradycji naszych i wiodącego w Polsce Kościoła. Nie zrozumcie mnie źle. Owszem w całym kalendarzu są pewne różnice, bo np. inne Kościoły nie obchodzą Pamiątki Reformacji, a znowuż my nie mamy zwyczaju procesji Bożego Ciała, lub innych świąt wynikających bezpośrednio z ich tradycji. Mamy za to razem kluczowe i pokrywające się Święta i tradycje główne – to, co jest uniwersalne dla chrześcijaństwa. W tym samym dniu zaczynamy przecież Adwent, obchodzimy Boże Narodzenie, Epifanię (chociaż czasem pod różnymi nazwami), zaczynamy też tak samo Czas Pasyjny i świętujemy Wielkanoc. W tym, członkowie naszego mniejszościowego (w polskiej rzeczywistości) Kościoła, nie mają powodów żeby realnie odczuwać swoją odrębność na tle większości. Patrząc na tradycję kościelną, to właśnie w dniu 1 listopada pojawiały się jednak różnice. Dla naszej tradycji, dniem wspomnienia tych, którzy odeszli była i jest nadal Niedziela Wieczności. Można by więc powiedzieć, że 1 listopada, to nie nasza tradycja. Realnie jednak przejęliśmy powszechną praktykę 1 listopadowych pielgrzymek do nekropolii, wraz z całym bagażem towarzyszących tradycji (porządków, wiązanek, a także i palenia zniczy). Tak już jest i się tego nie zmieni. Ścieżki wielu z nas przetną się dzisiaj na cmentarnej ziemi. Odprawione zostaną nawet nabożeństwa. Przystaniemy na chwilę, bo może być odmianą od zwyczajowej, codziennej gonitwy i być może będziemy mieli chwilę refleksji. Warto to wykorzystać, aby ten 1 listopada był dla nas dobrem dodanym, a nie stał się tylko mechaniczną tradycja, albo wręcz świecką pułapką marketingową.

Warto dzisiaj zastanowić się… tylko nad czym? Tu dochodzimy do drugiej kwestii religijno-kulturowej, podstawowego wyzwania dla nas, jeśli już chcemy obchodzić 1 listopada. W naszych porządkach liturgicznych mamy bowiem do wyboru albo „Pamiątkę umarłych”, albo „Pamiątkę świętych pańskich”. Obie przypadają na tę samą datę. Stojąc przed tym wyborem, dzisiaj rozważamy jednak tekst z Objawienia Jana, czyli ten, który jest przeznaczony na Pamiątkę Świętych Pańskich. Sam w sobie wartościowy i inspirujący fragment, a dzięki kontekstowi liturgicznemu wyśmienity impuls do wartościowej refleksji nad ewangelickim przeżywaniem 1 listopada jako Pamiątki Świętych (także w kontekście odwiedzania grobów).
Zgodnie z wyznawaną przez nas wiarą i wyznaniem, nie ma innego pośrednika pomiędzy Bogiem i człowiekiem niż Jezus Chrystus. Prawdziwy Syn, Bóg i prawdziwy Człowiek. Zrodzony, a nie stworzony, który życie swoje oddał jako jedyną kompletną ofiarę za grzech ludzi. Oto jest ten, który zmartwychwstał, zwyciężył śmierć i dał nadzieję zmartwychwstania wszystkim, którzy w Niego wierzą. Baranek Boży, który waz z Ojcem zasiada na tronie i jest źródłem zbawienia, jak to przeczytaliśmy dzisiaj w tekście. Wierzymy, że wyłącznie przez Łaskę dostąpić możemy uwolnienia od win, a nie przez zasługi życia, którymi wkupywalibyśmy się w zbawienie, a potem moglibyśmy budować sobie jakiś skarbiec, którym następnie mielibyśmy prawo dzielić dla uzyskania zbawienia. Obce jest nam też rozumienie świętych jako tych, którzy wiodąc wybitnie pobożne życie wypracowali sobie szczególne zasługi, z których Kościół mógłby czerpać dla zadośćuczynienia grzechom żyjących i uldze tych którzy już umarli. Całe nasze rozumienie świętych, tak jak i wiele innych kwestii w naszym Kościele, odwołuje się do tego co wypływa bezpośrednio z Pisma. Zatem mówiąc o świętych mówimy o żyjących wyznawcach Jezusa. Za tymi słowami kryje się też nadzieja Chrystusowa. Świętym jest ten, kto uwierzył i podąża za Zbawicielem. Święty, to ten, kto jest godzien naśladowania w jego wierze, poprzez sam fakt zaufania i oddania się Bogu. Nie ma w naszym Kościele ani w naszej tradycji, kultu świętych, co nie oznacza jednak iż nie mamy funkcjonującego pojęcia świętych, albo że per se w nich nie wierzymy. Niezwykłością świętości jest po prostu wybranie Boga, co samo w sobie może być i powinno być rzeczą powszechną. Świętość jest rzeczą wyjątkową i cudowną, bo pójście za Panem nadal nie jest dla świata oczywistym wyborem, ale nie powinna być rzadkością. Bez większego problemu możemy też jako luteranie mówić o Apostołach i Ewangelistach, że byli Świętymi, ponieważ wybrali drogę naśladowania i podążania za Chrystusem. Nie tylko o nich zresztą, ale i wielu innych można bez skrępowania tak mówić. Nasz podziw i szacunek, który wyrażamy w nazwaniu Świętych Świętymi nie kształtuje w nas potrzeby wynoszenia kogokolwiek na ołtarze jako przedmiot kultu, albo pośredników zbawienia, a jedynie inspiruje do powielania ich postawy. Dzięki temu że są to niezwyczajni, acz zwykli ludzie, inspirują i stają się „ojcami naszej wiary”.
Co też jest piękne w myśli o Świętości, a wartościowe w kontekście wspomnienia umarłych, to po raz kolejny powrócenie do faktu iż święci, to żyjący. Święci, czyli wierzący, to Ci, którzy żyją, ale i samo to ma dużo głębszy wymiar. Wiara którą, wyznajemy, to przecież wiara w Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego, kto zatem w Niego wierzy (święty), chociaż by odszedł, nadal żyje. Śmierć ciała, jest odejściem do Chrystusa i kontynuowaniem prawdziwego życia. Prywatnie więc pozwolę sobie na takie stwierdzenie, że niepotrzebnie sami robimy sobie mentlik w głowie, mówiąc o święcie, lub pamiątce umarłych. Oczywiście mamy wolność, nazywać rzeczy i dni jak się nam podoba, więc sami odpowiedzmy sobie czego pamiątkę chcemy dzisiaj przeżywać? Życia, czy śmierci? Stając nad grobami, a zwłaszcza tymi świeżymi, co chcemy wspominać i co tak naprawdę będzie nam pomocniejsze? Mowa o śmierci czy mowa o życiu? Stając na ziemi cmentarnej, pozwólmy sobie na trudną refleksję: Spojrzenie na tych, którzy nas opuścili przez pryzmat wiary i tego jaki przykład nam pozostawili.

W czytanym na początku tekście, Jan opisuje nieskończony i zróżnicowany tłum oddający chwałę Bogu. Scena ta jest bardzo podobna, do wjazdu Jezusa do Jerozolimy, gdzie również był wiwatujący tłum z gałązkami palem w rękach. Różnica jednak w tym, ze wtedy wiwatowali na cześć tego, którego chcieli ujrzeć, a tu wiwatują na cześć Pana jakim jest naprawdę. Ich wiwat wynika z poznania Boga i przybiera formę świadectwa, co ma bardzo wielkie znaczenie. Znając Pana wołają „Zbawienie jest u Boga naszego, który siedzi na tronie, i u Baranka”. W dalszym, niecytowanym dzisiaj tekście, pomiędzy Janem i jednym z starców wywiązuje się rozmowa na temat tego kim są owi zebrani. Tam nazwani zostają „[tymi] którzy przychodzą z wielkiego ucisku i wyprali szaty swoje, i wybielili je we krwi Baranka”. Wypranie szat i wybielenie, to nic innego jak nawrócenie i wybranie podążania za Barankiem, Jezusem Chrystusem. Innymi słowy, są to właśnie świeci. Jak widać w tekście, Ci święci nieustannie świadczą o Bogu, przekazując iż On jest Zbawicielem. To po raz kolejny poszerza nasz horyzont rozumienia świętości. Święci, to Ci, którzy także i nam mówili o Bogu. Tą jest refleksja i wielkie to wyzwanie, aby wspomnieć o swoich zmarłych jako ludzi oddanych Chrystusowi. Powinniśmy jednak zadać pytanie, czy dali nam oni, wśród wielu innych lekcji, także świadectwo wiary? Wiele może wypłynąć z tego naszego zastanowienia, ale wcale nie musi być to wyłącznie zasmucające. W tym naprawdę można znaleźć też pocieszenie. Co więcej, można też znaleźć odpowiedź na niezadane ale obecne pytanie: czy spotykamy się upamiętniając zmarłych, czy świętych (żyjących). Odważmy się usiąść przy grobach i wspomnieć o nich i nawet jeśli by na początek przyszło zasmucenie, to nie traćmy nadziei. Chrześcijanin, nie musi bać się śmierci, bo ma nadzieję życia wiecznego, opartą o łaskę. Chrześcijanie żyje po to, by nieść inspirującą do wiary miłość i radość ze zbawienia w Chrystusie. Nasze wiara i nadzieja przekłada się na dobre życie własne i dobre życie z innymi. Przekłada się również na to, iż zapytani możemy się podzielić tym co jest powodem naszej radości i przysłużyć się budowaniu wiary innych. Cóż dużo tu mówić, stawaniu się świętymi w dawaniu świadectwa. Oby tak przysłużonymi byli także nasi bliscy, których odwiedzamy w dzisiejszym dniu. Powiem, więcej, niech każdy kogo dzisiaj wspominamy, przypomni nam o łasce Bożej, w której rękach każdy jeden się znajduje. Szczególna łaskę ma Bóg nad dziećmi swoimi.

Chociaż może nie przywykliście słuchać o radości w kontekście cmentarnym, to zachęcam, aby jeśli tylko będzie możliwość usiąść dzisiaj przy grobach (lub gdyby warunki nie sprzyjały, to już po powrocie, w domach), w rodzinnym gronie i opowiedzieć najmłodszym o najszczęśliwszych wspomnieniach związanych z tymi, których chcecie dzisiaj wspominać. Nie bójmy się przy tym uśmiechnąć. Opowiedzmy im o tych szczęśliwych chwilach poprzez pryzmat nadziei i wiary, bo w ten sposób wiara tych którzy odeszli może budować również wiarę następnych pokoleń, a oni i my możemy stać się świadectwem na podobieństwo tłumu, który będzie chwalił Boga i Baranka.. Może to wspomnienie będzie chwilą refleksji której sami potrzebujemy do przepracowania straty, aby nie rozdrapywać rokrocznie ran i przeżywać żałoby na nowo. Wierzę, że wielu z czytelników tych słów jest też jeszcze ostatnimi z tych, którzy żyjąc w innych czasach (nie tak pędzących i ogłuszających jak współczesne), mogli dostrzec autentyczne i inspirujące „życie Bożą sprawą” swoich przodków. Niech więc pamięć o naszych ojcach, matkach, dziadkach i innych nie ginie, ale będzie nośnikiem Ewangelii o zbawieniu przez Chrystusa. Posiłkiem pokrzepiającym i wzmacniającym, inspirującym i budującym duchowo, i pomagającym nam w chwili próby i rozstań. Pozwalającym byśmy i my stawali się świętymi, a rzesza oddających chwałę Bogu i Barankowi wzrastała. Amen!

ks. Bogusław Sebesta