Święto Bratniej Pomocy

A czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć będziemy bez znużenia. Przeto póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary. (Gal. 6,9-10)

„We właściwym czasie” i „póki mamy czas” to dwa intrygujące sformułowania użyte we fragmencie Listu do Galacjan, nad którym się zastanawiamy.

Co to znaczy właściwy czas? Czy istnieje niewłaściwy? A jeśli tak to czym jest?

Pamiętam opowieść jednej z bliskich mi osób, gdy wspominała pewne zdarzenie ze swojego dzieciństwa. Były to czasy, gdy do Polski przyjeżdżały tzw. „dary z Niemiec”. Czasy niezwykle trudne, a pomoc okazywana przez naszych sąsiadów była nieoceniona. Korzystało z niej wiele osób. Parafie na kilka dni zamieniały się w magazyny, które rozdysponowywały przeróżne zasoby od artykułów spożywczych, przez chemię po ubrania czy leki. Sama pamiętam do dzisiaj zapach pierników, które były w paczkach z okazji Bożego Narodzenia. Żadne inne pierniki nigdy mi już tak nie smakowały. Zachwycało mnie w nich wszystko, także kolorowe opakowanie. Czegoś takiego nie było na naszych sklepowych półkach. Do dzisiaj pamiętam także tę dziecięcą radość, która towarzyszyła temu zdarzeniu. Obecnie zapewne moje dzieci zupełnie inaczej by zareagowały, gdyby w paczce bożonarodzeniowej dostały pierniki, nawet gdyby one pochodziły z drugiego krańca świata. To nie robi żadnego wrażenia. Otwarty rynek, transport, eksport, import…nikogo nie dziwią tzw. zagraniczne produkty zalegające na sklepowych półkach. Nie chodzi o to, że dzieci nie byłyby wdzięczne, ale myślę, że daleko byłoby im do mojego dziecięcego zachwytu z otrzymanych słodyczy. Zdarzały się jednakowoż i w tamtym czasie sytuacje, kiedy otrzymane w prezencie dary budziły zdziwienie, grozę i niedowierzanie tych, którzy je otrzymali. Oczywiście w hołdzie jednemu z moich ulubionych autorów, który tak niedawno od nas odszedł, przypomina mi się z uśmiechem na twarzy opowiadanie śp. Jerzego Pilcha o otrzymanej od Aniołka puszce szynki konserwowej, która miała przynieść szczęście obdarowanemu. Ilekroć czytam ten tekst śmieję się do łez. Śmieję się nie tylko z powodu tego, jak pisarz zabawnie tę sytuację przedstawił, wskazując, że puszka szynki mogła, wbrew oczekiwaniom dorosłych, nie być wymarzonym prezentem bożonarodzeniowym dla dziecka, ale także z powodu tego, że przypomina mi się historia, o której słyszałam. Pewien mały dziewięcioletni chłopiec, na początku lat osiemdziesiątych minionego wieku, po odebraniu przez dziadków darów z Niemiec, otrzymał od nich niezwykły prezent. Do dzisiaj wspomina to z uśmiechem, ale i rodzajem zdumienia. Dostał bowiem jednorazową maszynkę do golenia z prawdziwą pianką do tegoż pomocną, pewnej słynnej firmy, która robiła wrażenie wśród dorosłych mężczyzn. Ten obiekt życzliwego pożądania przez jednych, dla tego młodego chłopca był szokujący i po prostu nieprzydatny. Musiało minąć jeszcze sporo lat, by jego twarzy dotknęła po raz pierwszy brzytwa. Niewłaściwy czas, to taki czas, gdy dzieją się rzeczy, zdarzenia, okoliczności, których nie oczekujemy i sobie najczęściej nie życzymy. W naszym wyobrażeniu nie ma właściwego czasu na chorobę, rozstanie, śmierć, problemy zawodowe itp. Wiemy, że i takie czasy przychodzą, ale nie potrafimy nazwać je właściwymi. W związku z tym, że w Liście do Galacjan czytamy o nadejściu „właściwego czasu” by żąć, a więc zbierać żniwo, owoce i inne dobra, jasnym staje się, że nawet w takiej sytuacji, czas może być niewłaściwy. Kiedy? Spróbujmy to sobie wyobrazić na podstawie przykładu. Kombajn na polach wiosną nie jest widokiem pożądanym, ale kiedy patrzymy na ten obraz tak w ogóle z perspektywy całego roku, to mamy świadomość, że gdy zboża dojrzeją, nadejdzie lipiec i sierpień, kombajn na polach będzie oznaczał, że zaczął się radosny czas żniw. Jeżeli nie damy czasu roślinom, by dojrzały nie zbierzemy dobrych owoców. Nie wystarczy, aby na jabłoni pojawiły się jabłka, by móc je zbierać. Musi upłynąć odpowiednia ilość czasu, by dojrzały, a gdy nadejdzie ten właściwy moment, będzie można delektować się ich soczystym, słodkim smakiem. Podobnie jest z każdym z nas. Nieustannie uprawiamy ogród życia. Jako ludzie wiary, wypełnieni Duchem Świętym doskonale wiemy jakie powinny być wydawane przez nas owoce tej wiary. Za nami Święta Zesłania Ducha Świętego, przypominaliśmy sobie to wyjątkowe zdarzenie, które stało się niejako kołem zamachowym rozwijającego się Kościoła. Kościoła, który jest wspólnotą ludzi wierzących, wspólnotą, która ma swoje zadania do spełnienia. D. Bonhoeffer, którego 75 rocznicę śmierci niedawno sobie przypominaliśmy, tak napisał o wspólnocie chrześcijańskiej: „Wspólnota chrześcijańska znaczy wspólnota przez Jezusa Chrystusa i w Jezusie Chrystusie. Nie ma żadnej wspólnoty chrześcijańskiej, która byłaby czymś więcej lub czymś mniej niż to. Począwszy od krótkiego, jednorazowego spotkania, aż po wieloletnią codzienną wspólnotę każda chrześcijańska wspólnota jest tylko tym jednym: należymy do siebie jedynie przez Chrystusa i w Chrystusie. Co to znaczy? Po pierwsze oznacza to, że jeden chrześcijanin potrzebuje drugiego z powodu Jezusa Chrystusa. Po drugie znaczy to też, że jeden chrześcijanin przychodzi do drugiego tylko przez Chrystusa. I w końcu po trzecie oznacza to, że w Jezusie Chrystusie od wieków zostaliśmy wybrani, przyjęci w czasie i zjednoczeni na wieki”.

Zarówno teksty ksiąg nauczających jak i te słowa, które zacytowałam, przypominają nam jak bardzo, jako wspólnota potrzebujemy siebie nawzajem. Miłość do drugiego to coś więcej niż słowa, to zrozumienie jak może czuć się nasza Siostra i nasz Brat w Chrystusie, co czuje, gdy np.: zdecyduje się na prośbę o pomoc, gdy jest słaby, gdy wiatr wieje mu w oczy. Czy potrafimy wydostać się z symbolicznego „wygodnego fotela” własnego życia i własnych doświadczeń, by zrozumieć Drugiego? Czy stać nas na odszukanie we własnym życiu, doświadczeniach, wspomnieniach takich chwil, kiedy sami potrzebowaliśmy wsparcia? To wcale nie jest takie trudne. Każdy przeżył zapewne takie chwile. Poszukajmy tych emocji, a będzie nam łatwiej poczuć Bliźniego. Empatia to nie jest tylko próba wczucia się w to, co przeżywa inny człowiek, ale to próba spojrzenia na niego prze pryzmat własnego serca. To bardzo otwiera. Chcemy, aby kościół był wypełniony taką właśnie miłością. Dlatego jak pisze apostoł Paweł „Póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary”. Apostoł Paweł, a także Bonhoeffer, chociażby we wspomnianym „Życiu wspólnym” wiele pisali o braterstwie we wspólnocie. Dzisiaj obchodzimy Święto Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa. Takiej bratniej pomocy potrzebujemy w różnych sytuacjach naszego życia i na bardzo różnych płaszczyznach. Po ostatnich trzech miesiącach życia w warunkach, które były dla nas zupełnie nieoczekiwaną trudnością i walką z niewidzialnym wirusem tym bardziej to rozumiemy i doceniamy. Jak to dobrze poczuć dłoń, przyjacielską rękę, która nas wspiera, gdy brakuje sił, która pomaga, gdy nie jest łatwo. Jednocześnie może warto uczyć się patrzeć na sprawę niesienia pomocy, starając się pozyskać perspektywę tego, któremu ta pomoc jest udzielana. Jezus pytał tych, których spotykał: „co chcesz, abym Ci uczynił?”, „czy chcesz być zdrowy?”, „dlaczego płaczesz?” itd. Nie było mu obojętne, co czuje człowiek, który potrzebował wsparcia, choć sprawa mogłaby wydawać się oczywista. Nie tylko chciał pomóc, ale przede wszystkim próbował zrozumieć i dać możliwość: samozrozumienia, określenia się, otwarcia i podjęcia działania. Czasami tak niewiele trzeba, żeby docenić chęć zmiany swojego położenia przez tego, który szuka pomocy. Nic nie dzieje się automatycznie. Każde dzieło potrzebuje czasu i wsparcia, by mogło wydać owoc we właściwym czasie. Nie oczekujmy, że gdy podarujemy ziarno lub sadzonkę, od razu otrzymamy owoc. Dajmy czas, a gdy on płynie nie ustawajmy dobrze czynić. Gdy zaś przyjdzie „właściwy czas”, by rozpocząć żniwa, będzie można się wspólnie cieszyć, że coś dobrego się udało. Bratnia Pomoc im. Gustawa Adolfa od dziesiątek lat skupia się na pomaganiu parafiom zarówno w kwestiach remontowych jak i wspierając różnego rodzaju projekty, w tym młodzieżowe. Dla wielu parafii było i jest to ziarno dające w odpowiedniej chwili piękny owoc. Póki więc mamy czas dobrze czyńmy, a więc próbujmy zrozumieć, poczuć, wyobrazić sobie i nie pozostawajmy obojętni, a to dobro na pewno do nas wróci. Jak? We właściwym czasie nadejdą przecież żniwa i „żąć będziemy bez znużenia”! Zbierzemy wówczas to, co zasialiśmy! Amen

dk. Izabela Sikora