Święto Trójcy Świętej

33.O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Jakże niezbadane są wyroki jego i nie wyśledzone drogi jego! 34.Bo któż poznał myśl Pana? Albo któż był doradcą jego? 35.Albo któż wpierw dał mu coś, aby za to otrzymać odpłatę? 36.Albowiem z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; jemu niech będzie chwała na wieki. Amen. Rz 11,33-36*

Siostry i Bracia w Chrystusie,

ręce opadają. 

Pewnie niektórzy z was się pytają z jakiego powodu? Odpowiem tym niektórym z was pytaniem  na pytanie – czy to ważne? Ważne jest jedynie to, że ręce opadają. Mogą opadać z wielu szczególnych powodów, przecież wcale ich nie brakuje: bo w pracy nie idzie, bo współmałżonek nie rozumie niczego, bo dzieci są niewdzięczne, bo świat jest zły, bo w telewizorze wiadomości podali dołujące. Ale przede wszystkim te największe tematy – straszne informacje o tragediach na granicy z Białorusią, mrożące krew w żyłach doniesienia o rosyjskich zbrodniach i walkach we wschodniej Ukrainie. Ponad tym wszystkim unosi się zagrożenie dla całej ludzkiej cywilizacji, czyli katastrofa związana ze zmianami klimatu i bezczynność lub bezradność rządów wielu państw . Wszystkie te powody (a zapewne i inne, bardziej osobiste dla każdej i każdego z nas) mogą sprawić, że poczujemy się bezsilni. „Ręce opadają” – czyli mierzymy się z porażką. „Ręce opadają” mówi się, gdy nie można osiągnąć niczego pomimo dobrych chęci lub ciężkiej pracy i dobrego wykonania. 

Za doświadczeniem bezsilności idzie frustracja. Zamiast spokoju jest ciągłe męczenie się bez widocznych efektów. Już coś miało być spełnione, już mieliśmy się pogrążyć w spokoju, już naszym udziałem miało być spełnienie. A tu nic. Nie udało się. Ręce opadają.

Pewien człowiek śnił kiedyś o tym, że spaceruje nad morzem. Chodząc po plaży, słuchając szumu morza, spostrzegł dziecko siedzące tuż poza miejscem, do którego popływały fale. To dziecko wykopało sobie dołek w piasku i za pomocą muszelki przelewało wodę z morza do dołka. Śmieszne prawda? Przecież to jest oczywiste, że morza do dołka nie da się przelać. Muszelka też nie wydaje się najlepszym narzędziem. Ale dziecko nie było zrażone. Nie było sfrustrowane. Siedziało sobie i przelewało morze do dołka za pomocą muszelki, nic sobie nie robiąc z tego, że to niemożliwe. I wcale ręce mu nie opadały.

Zastanawiacie się, czemu o tym wspominam? Święto Trójcy Świętej jest dobrym dniem, by mówić o naszej bezsilności, w sprawach, w których chcielibyśmy mieć spokój. Jedną z tych spraw jest religia, Kościół i przede wszystkim wiara. Znam takich, którzy mówią, że do kościoła idzie się po nadzieję, po przekonanie, że coś po śmierci nas jeszcze czeka. Słyszałem też wypowiedzi, że idzie się dla spokoju albo dlatego, że coś musi wyznaczać porządek społeczny. Czemu więc tej funkcji nie ma pełnić Kościół? Przyjść, posłuchać, poczuć się lepiej. I tyle. Albo szuka się jasności, tego, że ktoś powie – ma być tak i tak. Szuka się bezpieczeństwa, którego jest tak mało w świecie, gdzie wciąż trzeba uważać, wciąż trzeba się pilnować, by utrzymać pracę, nie zostać z tyłu. Wciąż i wciąż trzeba odpowiadać sobie na pytanie: co zrobić? Więc w Kościele chcemy mieć spokój i poczucie, że świat jednak działa według jakiegoś porządku i że ten porządek ma jasno wytyczone ramy. Innymi słowy, czasami czytając Biblię chcemy mieć spokój. Wcale nie chcemy mierzyć się z kolejnymi problemami, czy z pytaniami, na które ciężko znaleźć odpowiedź. Jednak dzisiaj będzie to trudne. Czy da się uciec od pytania o Trójcę Świętą? Wierzymy, że Bóg jest jeden, ale w trzech osobach.  Jeden równa się trzy. Trzy równa się jeden. W to wierzymy, Siostry i Bracia, ale przecież to nie jest logiczne. Co więcej, pojęcie Trójcy nigdy wprost nie pojawia się ani w Ewangeliach, ani w listach. Nie do pomyślenia jest takie rozumowanie w Biblii Hebrajskiej, czyli w Starym Testamencie. Dla Izraelitów z czasów Starego Testamentu sugerowanie tego, że Bóg jest Trójcą byłoby bluźnierstwem. Dlatego przez cały czwarty wiek chrześcijanie spierali się o to jak rozumieć pojęcie Trójcy. Kłócili się o znaczenie tego terminu ludzie uczeni, najtęższe umysły tamtych czasów. Minęło tysiąc siedemset lat, wyznajemy co tydzień: „Wierzę w jedynego Boga, Ojca… Syna… i Ducha Świętego”, ale wciąż pewnym problem jest to, że trzy = jeden. Można powiedzieć, że to problem, z którym nie damy rady się uporać. To taki problem, że próbując go rozwiązać… ręce opadają. Nasz rozum jest bezsilny. 

„Prędzej ja przeleję morze do tego dołka niż Ty, Augustynie, zrozumiesz tajemnicę Trójcy” –  powiedziało dziecko ze snu do mężczyzny spacerującego po plaży, Augustyna z Hippony, jednego z Ojców Kościoła.

Co zatem mamy zrobić? Nie zastanawiać się? Ślepo wierzyć? Próbować zrobić coś trudniejszego niż przelanie morza do dołka za pomocą muszelki? To może się skończyć tylko w jeden sposób – opadną nam ręce. Stracimy siłę. Sfrustrowani powiemy – po co mi to? 

Jednak, Siostry i Bracia, w Swoim Słowie Bóg nie tyle mówi nam o sobie, co o nas. Pokazuje nam jak w zwierciadle dobre i złe strony człowieczeństwa, wskazuje nam to, że nasza egzystencja jest ograniczona. Owszem bywa pięknie, ale pomiędzy tymi chwilami szczęścia będzie złość, choroba i żałoba. Są granice naszego poznania, naszej wiedzy. Jesteśmy uwarunkowani przez czas, miejsce i ludzi wokół.

Jednak Słowo Boże, to nie tylko zwierciadło naszej duszy, to też nadzieja na zbawienie, bo Bóg mówi w nim o swoich zamiarach względem nas. Dlatego apostoł Paweł pod koniec dłuższego rozważania kwestii łaski zakończył swój wywód hymnem. Pisze w nim: O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Może się wydawać, że jest to pochwała mądrości, która wynika z poznania Boga, ale to tylko złudzenie wynikające z brzmienia tekstu po polsku. Bogactwo, mądrość i poznanie to są przymioty Boga. To Bóg jest tym, który jest mądry, ma wszelkie poznanie i bogactwo. My Boga poznać nie możemy, zrozumieć nie możemy, bo on jest poza naszą logiką. Jego istota jest dla nas nieuchwytna, o czym Paweł pisze: Jakże niezbadane są wyroki jego i nie wyśledzone drogi jego! Bo któż poznał myśl Pana? Albo któż był doradcą jego? Dlatego nie możemy Go wtłaczać w nasze ziemskie rozumowanie. Nie możemy go przechytrzyć, wykorzystać do naszych celów. Nie możemy go skłonić do niczego na zasadzie: Panie Boże spraw żeby się stało co pragnę, a ja w zamian nie będę już czegoś robił/a. Paweł to podkreśla słowami: Albo któż wpierw dał mu coś, aby za to otrzymać odpłatę? 

Nie możemy handlować z Bogiem, bo on jest całkowicie na innym poziomie. Sposób naszego istnienia i jego istnienia oddziela przepaść. Jednak Bóg pokazuje nam naszą sytuację i ze swojej łaski daje nam możliwość przekroczenia naszych własnych barier, grzeszności i śmiertelności – sle to jest tylko i wyłącznie jego łaska. Łaska Boga Stwórcy, który dał nam nasze życie, łaska Boga Syna, który zniżył się do naszego poziomu, by dać nam nadzieję przez krzyż, łaska Ducha Świętego, który nam towarzyszy i nas wspiera. Tajemnica Trójcy, czyli paradoks łamiący wszelką logikę, jest dla nas wskazówką, że Bóg jest wszechobecny, wszechmocny i wykracza poza to, co możemy zrozumieć. Trójca podkreśla za to pewne inne elementy – wręcz relacji – bo sam Bóg jest w ciągłej relacji, wręcz jest relacją. Przez to jest zaprzeczeniem samotności. Bóg Ojciec, Syn i Duch, to Bóg, który łączy wszechmoc z troską, wszechobecność, z konkretną obecnością w życiu każdej i każdego z ludzi. 

Doświadczenie paradoksu Trójjedynego Boga, poczucie własnej bezsilności, ma jeszcze jedno zastosowanie, które w ostatnich miesiącach wydaje mi się ważne. Pozwala oswoić się z bezsilnością. Intelektualnie wobec Boga jesteśmy bezsilni, nie mamy narzędzi by go „zważyć i zmierzyć”. Tak samo jesteśmy bezsilni wobec innych rzeczy, które może rozumiemy, ale nie mamy narzędzi by z nimi coś zrobić. Jesteśmy bezsilni wobec śmierci. Jednostkowo jesteśmy bezsilni wobec rozlewu krwi w Ukrainie, Syrii czy jakimkolwiek innym miejscu – bo to wykracza poza nasze jednostkowe decyzje. 

Bezsilność, czyli to co sprawia, że ręce opadają… Chyba, że uchwycimy się tego paradoksu Trójjedynego, nie próbując Go podporządkować naszym myślom i wyobrażeniom. Przy tym konkretnym paradoksie nasze ręce nie opadną. Przeciwnie, jeżeli zamiast go zdominować, nazwać, wtłoczyć w taki albo inny system myślenia, jeżeli zamiast tego wsłuchamy się w jego słowo, jego obietnice, to  nasze ręce nie opadną, a wzniosą się do góry. Doświadczenie bezsilności wobec przekraczającego rozum i wszelkie nasze granice Boga niesie nadzieję. Przecież ten Bóg wyciąga do nas rękę. W Chrystusie zwraca się do nas tak, byśmy mogli go zrozumieć mimo oddzielającej nas od niego przepaści w sposobie istnienia.  Ten paradoks daje siłę – w miłości, pokoju i nadziei. Jak pisze apostoł: Albowiem z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; jemu niech będzie chwała na wieki. A w Jego chwale możemy odnaleźć bezpieczną przestrzeń pomimo naszych problemów, pomimo wyzwań, porażek, pomimo naszych ograniczeń. Pomimo naszej  bezsilności. Amen.

ks. Paweł Mikołajczyk