english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

1. Niedziela Adwentu

1 grudnia 2013 r.

19.Mając więc, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do świątyni 20.drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez ciało swoje, 21.oraz kapłana wielkiego nad domem Bożym, 22.wejdźmy na nią ze szczerym sercem, w pełni wiary, oczyszczeni w sercach od złego sumienia i obmyci na ciele wodą czystą; 23.trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo wierny jest Ten, który dał obietnicę; 24.i baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, 25.nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża.

 

List do Hebrajczyków 10,19-25


Drogie siostry i drodzy bracia w Jezusie Chrystusie.

 

Rozpoczynamy nowy rok kościelny. Każdy z nas doskonale wie, że jest to czas, kiedy wchodzimy też w kolejny w naszym życiu czas oczekiwania na jakże piękne święta, święta radości i miłości - Boże Narodzenie.

 

Rozpoczynamy czas, który w kalendarzu liturgicznym Kościoła nazywamy czasem Adwentu. Z jednej stron jest on bardzo krótki, bo zaledwie trwa cztery tygodnie. Z drugiej jednak strony jest wystarczająco długi, aby można go było określić mianem takiego zaproszenia, skierowanego już dzisiaj do nas, i do tych wszystkich, którzy podczas tego całego czasu, aż do świąt Bożego Narodzenia, w jakiejkolwiek formie wsłuchiwać się będą mogli w Boże Słowo.

 

Dane nam jest dzisiaj usłyszeć wezwanie, jakie zawiera tekst listu do Hebrajczyków. To w nim słyszymy zachętę: „Wejdźmy na drogę do świątyni, drogę nową i żywą, którą (Bóg) otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez ciało swoje”. To jest zaproszenie nie do tego, aby skierować się na nową, zupełnie nam nieznaną drogę, w bliżej nieokreślonym kierunku. Chodzi tu o drogę wiodącą do świątyni Boga, drogę przygotowaną przez Niego samego. I te adwentowe tygodnie, które przed nami, powinniśmy rozumieć właśnie jako taką „nową żywą drogę”.

 

Okres Adwentu to czas, o którym tyle już w naszym życiu słyszeliśmy, i wydawać by się mogło, że wiemy już na ten temat tak wiele, że trudno byłoby dodać do tych wiadomości jeszcze coś nowego. Można by też zaryzykować stwierdzenie, iż wielu ludzi jest tym wszystkim po prostu zmęczona. Ludzie są znudzeni kolejnym w ich życiu oczekiwaniem na coś, co się już przecież wydarzyło, co miało miejsce dawno temu.

 

Adwent ma jednak nie tylko na celu ciągłe przypominanie nam chrześcijanom okresu oczekiwania na narodzenie Chrystusa, ale uczy nas zawsze i wszędzie, czekać na to nowe przyjście Jezusa, kiedy Syn Boży przyjdzie w chwale na sąd. Przecież dopiero wtedy, gdy staniemy przed Nim, i przed Jego obliczem, dopiero wtedy okaże się, czym w rzeczywistości jesteśmy. Wszystko, do czego doszliśmy, co rzeczywiście posiadamy, jak żyliśmy będzie podlegało Jego ocenie.

 

Ważną rzeczą jest, abyśmy zdali sobie sprawę z tego, że nasze życie kształtuje się między tym, co przez Jezusa już się dla nas dokonało, a tym, co dopiero się dokona. Dlatego właśnie powinniśmy pamiętać, że nasze chrześcijańskie życie jest możliwe tylko dzięki arcykapłańskiemu dziełu Jezusa, o którym mówi List do Hebrajczyków. To Jemu, i przelanej przez Niego niewinnej krwi zawdzięczamy możliwość dojścia do świątyni, w której mieszka Bóg. To Jezus jest tym, który utorował drogę i umożliwił nam dostęp do przestrzeni Boga. Przez niego właśnie nastąpiła nowa sytuacja między niebem a ziemią.

 

Dziś nie żyjemy już jako, ci którzy oczekują na to, że niebo się dla nas kiedyś otworzy, ale jako ci, dla których niebo już jest otwarte. I po to właśnie mamy czas adwentu, abyśmy zrozumieli tę prawdę i w należyty sposób starali się wykorzystać możliwości, jakie ten czas nam ze sobą niesie.

 

Przy tym wszystkim nasz tekst przypomina nam i daje otwarcie do zrozumienia, że jesteśmy też Kościołem. Społecznością, w imieniu Jezusa Chrystusa zbierającą się przed Bożym Tronem. To „trzymanie się niewzruszenie”, o którym jest mowa w naszym tekście dotyczy przede wszystkim nabożeństwa. To trzymanie się razem, gdy gromadzimy się na wspólnym nabożeństwie, to bycie wspólnotą, bez jakichkolwiek podziałów, pokazuje czym właściwie jesteśmy. Kościół Jezusa Chrystusa to nie jest wspólnota oparta na interesie, przymusie, czy walce o zaszczyty i sławę. Jeśli ktokolwiek tak to rozumie, jest w błędzie i czas najwyższy, aby zastanowił się nad sobą i swymi poglądami. Kościoła, wraz ze swymi aktywnościami i zadaniami, nie powinno się szukać, ani na kontach bankowych, ani na galach, gdzie przyznaje się nagrody i wyróżnienia, ani w brudnej polityce, gdzie bliżej jest nienawiści niż bratniej miłości. Prawdziwy Kościół spotyka się przede wszystkim na nabożeństwie i to przede wszystkim w świątyni przejawia się prawdziwa wiara, która w niej wyznawana później rozprzestrzenia się, wychodzi dalej, do ludzi. W nabożeństwie uwidacznia się wiara zboru. Bo tu dochodzi do prawdziwej jedności między Trójjedynym Bogiem a jego ludem, dochodzi do osobistego wsparcia nas i naszej możliwości wejścia, to znaczy dostąpienia bram świątyni.

 

Nabożeństwo jest rozwojem wydarzeń, akcją dziejącą się między niebem a ziemią, czymś, co rozgrywa się między Bogiem a człowiekiem, a jednocześnie niebo i ziemię ze sobą wiąże. To, czym dzisiejszy Kościół żyje na co dzień, co się w nim odbywa, np. lekcje religii, różnego rodzaju koła, aktywy diakonijne, zebrania młodzieży i wiele innych spotkań, to wszystko jest oczywiście bardzo ważne, odgrywa to bardzo ważną rolę w życiu chrześcijańskim. Nabożeństwo ma jednak swoją niezaprzeczalną wyjątkowość i szczególność. Bóg przez Chrystusa zwraca się do zboru, zbór zwraca się w Chrystusie, Jego Arcykapłaństwie do Boga.

 

Włączmy się zatem do tego wydarzenia. Właśnie do tego, jesteśmy przez nasz tekst przewodni zachęcani. Apel, który w tym tekście słyszymy jest dziś przede wszystkim skierowany do każdego nas.

 

Te słowa, jakie tu padły, nie są proste, wymagają one przemyślenia, głębszej refleksji, postawienia sobie wielu pytań. Choćby o to, jak przełamać nasze wewnętrzne opory, naszą słabnącą wiarę, ciągłe zmęczenie, brak zainteresowania, brak zaufania po to, aby nie być takimi jak odbiorcy listu - ówcześni Hebrajczycy.

 

Adwent mówi: „Bóg się zbliża” -  w tym stwierdzeniu słyszymy słowa kazania adwentowego, ze swym klasycznym pokutnym, zwrotem do człowieka: „nawróć się”, „zwróć się do Boga”, do tego, który jest jedyną drogą wiodącą do świątyni. Wejdź zatem, tylko tyle masz do zrobienia, wejść do bramy, która została już otwarta przez Jezusa Chrystusa. Powiemy, że przecież się staramy, że zdajemy sobie sprawę z tego, że w obliczu zbliżającego się do nas Boga chcielibyśmy być dobrze przygotowani. Jednak, w życiu jakoś to tak do końca nie wychodzi. A i nie dla wszystkich jest to rzeczą bezdyskusyjną. Wielu ludzi zachowuje się tak, jakby wręcz to Bóg powinien nam być wdzięczny, że zwracamy ku Niemu swe zainteresowanie, bo przecież ci, którzy w Niego nie wierzą chyba nie potrafiliby się do Niego zwrócić?

 

Kiedy spojrzymy na Stary Testament, też nie jest łatwo wyobrazić sobie dopuszczenia nas przed Tron Boży. Człowiek i zwierzę - trzymali się z daleka od świętej góry Synaj. Także i Mojżesz był przestraszony i drżał, trząsł się stojąc przed Bogiem, Bóg przecież to ogień trawiący. Jedynie kapłani mogli wejść do świętego miejsca namiotu, a później świątyni. A do miejsca najświętszego dostęp miał tylko arcykapłan, raz w roku! Tylko raz w roku wchodził on do ciemnego miejsca, odgrodzonego kotarą, tam gdzie przebywał Wszechmogący. Bóg i lud byli od siebie oddzieleni.

 

Wydarzyło się jednak coś, co tę sytuację całkowicie zmieniło. Od tego momentu od wydarzenia wielkopiątkowego a następnie wielkanocnego tej zasłony już nie ma. Jezus sam - jako arcykapłan, a jednocześnie ofiara przebłagalna - wszedł do świątyni. Nie do miejsca najświętszego świątyni Jerozolimskiej, ale do jej niebiańskiego prawzoru, do samego tronu Boga. Tutaj należy dodać, że to, iż Jezus utorował nam dojście do Bożej świętości, to jeszcze nie wszystko. Bo to On sam stał się dla nas tą drogą, aby łatwiej było nam po niej podążać. Jezus jest tym, który cały czas w prawdzie swego nieskończonego kapłaństwa, ratuje tych, którzy przez Niego przychodzą do Boga.

 

Przez Niego właśnie przybliżamy się do Boga, dostępujemy Jego tronu. Modlimy się o nas samych, o naszych bliskich, o cały świat. Przez Niego wreszcie, gdy Bóg wezwie nas do siebie, przekraczamy bramy świątyni niebieskiej. 

 

 W naszym dzisiejszym tekście czytamy dalej: „I baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków”. Można to sobie ułatwić dzięki uzasadnieniu, że przecież nikt z nas nie żyje dla samego siebie. Każdy powinien spojrzeć wokoło, i dostrzec innych powinien w bólu, i cierpieniu przygarnąć bliźniego do serca, towarzyszyć mu, wspierać, łagodzić jego troski i problemy. Ale to nie wszystko, powinien też reagować, kiedy ten zbacza z drogi, o której dziś mówimy, a którą jest nasz Zbawiciel. Mamy wzajemnie pobudzać się do dobrych uczynków i baczyć na to, aby nie opuszczać wspólnych zebrań naszych, jak zauważa autor listu do hebrajczyków: „Jak to jest u niektórych w zwyczaju”!

 

To wszystko należy po prostu do bycia człowiekiem, któremu zależy na odwzajemnianiu miłości Bożej w codziennym życiu. Czas Adwentu jest czasem głębokiej refleksji nad życiem. Zechciejmy się poddać tej atmosferze popatrzeć na siebie i uczciwie przyznać się do swoich błędów, po to aby w przyszłości ich unikać. Miejmy zawsze na uwadze to, że przecież mamy dostęp do świątyni. A wejść do niej chciejmy z czystym szczerym sercem. Baczmy jedni na drugich, pobudzajmy się do wzajemnej miłości i dobrych uczynków. Po to, aby być przygotowanym na spotkanie tego, który jest w drodze, w drodze do nas.

 

Bo tak jak w zeszłą niedzielę nasze myśli kierowały się na wieczność, na przemijalność ludzkiej egzystencji. Kiedy to był czas, w związku z niedzielą wieczności, na spojrzenie w siebie, na wyciągnięcie wniosków z naszego życia. Tak dziś w momencie rozpoczynającego się w naszym życiu czasu adwentowego niechaj towarzysząca nam myśl kieruje nas ku Temu, na którego przyjście z tak wielką tęsknotą czeka cały świat. Jedynie On jest nadzieją na pokój, Jedynie On może w nasze serca wlać radość i szczęście. Nie porzucajmy, więc ufności naszej, która ma wielką zapłatę. Amen.

ks. Krzysztof Cienciała