english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Niedziela Judica

6 kwietnia 2014 r.

Dlatego i Jezus, aby uświęcić lud własna krwią, cierpiał poza bramą. Wyjdźmy więc do niego poza obóz znosząc pohańbienie jego. Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy.

List do Hebrajczyków 13,12-14


Często jesteśmy pod wrażeniem jakiś scen, obrazów, które potrafią głęboko zapaść nam w pamięci, a my stale je sobie przypominamy. Mogliśmy obejrzeć jakiś poruszający film, który zrobił na nas ogromne wrażenie, wyzwolił jakieś odczucia i emocje. Kto z nas oglądał film Mela Gibsona - „Pasja”, ten zapewne wraca myślami i przypomina sobie sceny, świadczące o drastyczności, brutalności oprawców i wielkim cierpieniu Pana Jezusa.

 

Dzisiaj słyszymy krótkie słowa, które dla nas - wyznawców chrześcijaństwa mogą wydawać się trudne, bo w naszej religii obcy jest rytuał składania ofiar.

 

W Zakonie Mojżeszowym wiele miejsca zajmują przepisy kultowe, a wśród nich opisy tego, kiedy i jakie ofiary powinny być Bogu składane dla uzyskania Jego przebaczenia.

 

W czasach Starego Testamentu arcykapłan składał ofiary najpierw za własne grzechy, a potem za grzechy całego narodu. Ofiary składano codziennie. Odkrywanie własnej grzeszności miało swój największy wymiar w Dniu Pojednania zwanym też Dniem Sądu. To był szczególny dzień pokutny, dzień składania ofiary przebłagalnej za wszystkich ludzi. Składano wtedy cielca oraz kozła. Krwią zwierząt ofiarnych polewano ołtarz w miejscu najświętszym, zaś ofiarne zwierzęta, na które złożono wszystkie grzechy spalano poza świątynią, poza obozem, poza miastem. Uroczystość kończyła się złożeniem przez arcykapłana ofiary całopalnej z dwóch baranków - jednego za kapłanów,
a drugiego za lud.

 

Dopełnieniem tego obrzędu przebłagania Bożego gniewu i przebaczenia stała się ofiara Pana Jezusa na krzyżu. Nasz Pan umarł poza murem świętego miasta. Wziął na siebie grzechy wszystkich ludzi. Jego krew niesie nam oczyszczenie i przebaczenie staje się podstawą pojednania nas z naszym Ojcem.

 

Jezus Chrystus jest zwieńczeniem całego ofiarniczego kultu. Jest to ofiara złożona raz na zawsze. Ofiara największa i najświętsza. Pan Jezus wziął na siebie grzechy nas wszystkich. Jego krew przelana na krzyżu przyniosła oczyszczenie i przebaczenie, stała się drogą naszego pojednania z Bogiem. To na Golgocie wypełniły się słowa - „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. To tam dokonało się zbawienie ludzkości.

 

„Wyjdźmy do Niego poza obóz, znosząc pohańbienie jego”. Nasze życie jest sprawdzianem, czy potrafimy być z Jezusem i ufać Mu w chwilach trudnych doświadczeń, prób, słabości, krzywd, bezradności. Czy potrafimy dźwigać w trudnych dniach swój bolesny krzyż, czy umiemy właśnie na Golgocie przyznawać się do swoich błędów i win? Splamieni, słabi, dotknięci niemocą czy potrafimy wołać o zmiłowanie?

 

I oto tam poza obozem, poza murami świętości Jerozolimy, na miejscu straceń, miejscu pohańbienia, opuszczenia, odtrącenia rozpoczyna się wspaniała droga do miasta trwałego, niezniszczalnego, za którym tęsknimy.

 

Z doświadczenia wielu lat człowiek wierzący może powiedzieć do swego Pana - „gdyż jestem tylko przychodniem u ciebie, wędrowcem jak wszyscy ojcowie moi” ( Psalm 39,13)

 

Wielkie miasta robią wrażenia czegoś trwałego. Jej mieszkańcy nie wyobrażają sobie, by ich miejsca mogły kiedyś przestać istnieć, zwłaszcza w swoim największym rozkwicie i dynamice rozwoju.

 

A jednak takiej pewności mieć nie mogą. Po bardzo wielu miastach wielkich i słynnych pozostały już tylko ruiny będącymi resztkami dawnej świetności. A dzisiejsze zagrożenia, wojny oraz kataklizmy nie dają pewności, że nic złego nie może się wydarzyć. Tym mniej trwałe jest nasze miejsce na ziemi.

Były takie okresy w historii świata, zwłaszcza w XX wieku, kiedy wiele ludzi zmieniało swoje miejsca zamieszkania. Zostało to spowodowane przez wysiedlenia, przesiedlenia, wygnania, ucieczki, emigracje i deportacje. Przeprowadzki wymuszone i dobrowolne. Celem było znalezienie nowego miejsca, w którym człowiek znalazłby spokój, szczęście, mógł je przeżywać z innymi.

 

Słowo Boże jednak przypomina nam, że nie mamy tutaj miejsca trwałego. Tak łatwo i często zapominamy, że i po najdłuższym zamieszkiwaniu w danym miejscu musimy odejść i wszystko opuścić. Na tej ziemi jesteśmy tylko tymczasowo. Czy mamy tego świadomość?

 

Czy należymy do tych, którzy naprawdę szukają miejsca trwałego, czy tylko tymi, którzy zachłystują się dzisiejszym blaskiem szczęścia i kruchości przemijania?

 

Mamy budowlę u Boga, dom w niebie, nie rękoma zbudowany, wieczny. „Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi a oni będą ludem Jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie”- Objawienie św. Jana 21, 3,4

 

Za trwałym miastem tęsknimy. O takim mówi Chrystus. Nie znajdziemy go na ziemi, nie zbudujemy go własnymi rękami, wraz z innymi. On jest przygotowany przez Boga w niebie, dla tych, którzy wierzą w Niego, kochają i urzeczywistniają Jego świętą wolę w swoim życiu.

 

Dlatego chcę być blisko swego Pana, Jezusa Chrystusa, pragnę stawać pod Jego krzyżem i wyznawać, że za mnie umarł. Potrafię Jemu ufać i Jego się  uchwycić, aby prowadził mnie do miasta trwałego. Amen.

ks. Andrzej Dyczek