english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Wniebowstąpienie Pańskie

29 maja 2014 r.

20b.[Bóg] wzbudził Jezusa z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie 21.ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym; 22.i wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, 23.który jest ciałem jego, pełnią tego, który sam wszystko we wszystkim wypełnia.

Ef 1,20b-23


Droga do nieba

 

Pewien biskup, znany kaznodzieja, został zaproszony na konferencję do nieznanej mu miejscowości. Szukając właściwej drogi i możliwości odpoczynku w podróży biskup rozglądał się za kimś, kogo mógłby zapytać o pomoc.

 

W pewnym momencie zobaczył kilkunastoletniego chłopca, szybko więc postanowił zapytać go o drogę do najbliższego motelu. Chłopiec zamiast odpowiedzi sam postawił pytanie, aby się dowiedzieć, kim jest ów zbłąkany podróżny. W odpowiedzi usłyszał: jestem biskupem. Ponieważ chłopcu nic takie określenie nie mówiło, pytał śmiało dalej:

 

„- Ale co pan robi, jakie jest pańskie zajęcie?

Biskup, zaskoczony pytaniem, po chwili wykrztusił:

- Wskazuję ludziom drogę do nieba.

– Phi – zareagował na taką odpowiedź chłopiec – nie znasz pan drogi do motelu, a chcesz wskazywać drogę do nieba?!”

(ks. Kazimierz Wójtowicz – „Opowiastki”)

 

„Droga do nieba” – dzisiejsze Święto Wniebowstąpienia Pańskiego wskazuje nam na tą drogę do nieba, do domu Ojca oraz na Tego, który na tej drodze nas poprzedza – na Jezusa Chrystusa. Przez Wniebowstąpienie dopełniło się dzieło zbawienia a zarazem spełniła się zapowiedź Jezusa, który powiedział: „A teraz odchodzę do tego, który mnie posłał.(…) Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca.(…) Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego, do Boga mego i Boga waszego” (J 16, 5, 28, 20,17). Jezus wstąpił do nieba, którego, jako Bóg, nigdy nie opuścił bo był i zawsze jest wszędzie i wszystko napełnia; pełna jest ziemia Jego łaski, chwały i sprawiedliwości (por. 4 Mż 14,21,Ps 33, 5, i 48, 11). Niczym klamrą Święto Wniebowstąpienia zamyka to, co wydarzyło się w Betlejem, kiedy Jezus przyszedł na świat. Te dwa wydarzenia – narodziny w Betlejem i powrót do domu Ojca – łączy most, którym jest ziemska droga Jezusa.

 

Nie była ona łatwa. Od samego początku niosła z sobą niebezpieczeństwo, groźbę śmierci, brak zrozumienia a w końcu cierpienie i śmierć jako ofiarę zadośćuczynienia za grzechy. Ale była to droga torująca nam wszystkim drogę do domu Ojca. 

 

Do „domu” – ileż w tym słowie ciepła i dobrych skojarzeń. To słowo powinno wywoływać w sercu każdego człowieka jedynie dobre emocje i skojarzenia. To przecież miejsce schronienia i miłości. Tu są przecież nasi najbliżsi, których kochamy, na których nam zależy. To miejsce, do którego chętnie powinno się wracać nawet po latach. Ale czy takie miejsce na ziemi miał Jezus? Do pewnego stopnia tak. Był przecież dom Marii i Józefa, ten w Nazarecie, gdzie Jezus wzrastał i wychowywał się, z którego kiedyś wyruszył, by rozpocząć swoją ziemska działalność. A jednak smutne są słowa Jezusa, kiedy stwierdza: „Lisy maja jamy i ptaki niebieskie gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił” (Mt 8,20). Trudno nam z takim zdaniem się zgodzić, bo przecież były takie domy, które chętnie Go witały. Jednym z ich na pewno był dom w Betanii, ten który należał do Marii i Marty oraz ich brata Łazarza. Tu przecież zawsze mógł się zatrzymać kiedy był w drodze do Jerozolimy. Tu czekała na Niego ciepła strawa, woda do obmycia strudzonych drogą nóg oraz kochający Go ludzie. To jednak nie zmienia faktu, że Jezus nie posiadał domu. Tu na ziemi  nic nie posiadał! Nawet grób, który – jeśli można tak powiedzieć – był jego ostatnim ziemskim domem, nie należał do Niego, a do Józefa z Arymatei. 

 

Ale zauważmy: jaką nową treść nadał Jezus słowu „dom”, zwłaszcza temu ostatniemu, którym jest grób. To miejsce ostatniego spoczynku staje się drzwiami do życia. Droga do nieba prowadzi przez śmierć i grób. Najpierw w duchowym wymiarze, kiedy z Jezusem umieramy dla grzechu, z Nim jesteśmy pogrzebani i z Nim powstajemy do nowego życia. Pisze o tym ap. Paweł: „Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili” (Rz 6,4). Co więcej, by to nowe życie mogło się rozwijać Bóg jako Duch Święty powołał Kościół na ziemi, a Jezusa ustanowił „Głową Kościoła”, w którym ubogaca nas darami swej łaski. W tym Kościele ustanowił urząd „ministra Verbi Divini” – sługi Słowa Bożego, który wskazuje na Jezusa, na chwałę, którą posiada, a tym samym na drogę do nieba. Chrystus jest „Głową Kościoła”, Kościół jest ciałem. Tylko w połączeniu ciała z głową, w której znajduje się cały system „sterowania”, ciało może funkcjonować. „Kościół to ręce do wykonywania pracy Chrystusa, to nogi, które maja iść w Jego sprawach, to głos który ma przekazywać Jego słowa. (…) Tak, jak praca mózgu nie może przynieść efektu bez udziału czynności ciała, tak cała chwała, jaką Chrystus przyniósł na świat nie może się urzeczywistnić bez pracy Kościoła” (W. Barcley – List do Efezjan) i jego sług: diakonów, księży, biskupów, którzy – jak słusznie powiedział wspomniany na początku biskup – wskazują drogę do nieba.

 

Przez swoje sługi zaprasza Jezus do społeczności z sobą w Komunii Św., którą ustanowił na odpuszczenie grzechów, aby to nowe życie w nas – do którego nas odrodził –  nie słabło, ale stale się rozwijało, abyśmy byli godnymi dziedzicami żywota wiecznego. Gdy bowiem z Jezusem żyjemy oraz z Jezusem umieramy, przechodzimy przez śmierć i grób do życia wiecznego. Dokąd?

 

Na to wskazują dzisiejsze słowa ap. Pawła: Bóg wzbudził Jezusa  „z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie”. Słowami, którymi zwykle opisujemy rzeczy materialne, przychodzi opisać rzeczy duchowe, duchową rzeczywistość. Tak też czyni ap. Paweł, posługując się obrazami i pojęciami zmysłowymi. Inaczej nie moglibyśmy ich zrozumieć. Dlatego, gdy Apostoł pisze: „posadził po prawicy swojej w niebie” znaczy, że Bóg wywyższył swego Syna, dopuścił do uczestnictwa w swojej godności i chwale, uczynił władcą równym Sobie! Bo Chrystus jako Bóg jest równy i współistotny Ojcu, a jako człowiek uczestniczy w chwale i majestacie Ojca. Jezus Chrystus ma udział w mocy, chwale i majestacie Bożym. On był i jest odblaskiem tej chwały. On jest jedno z Ojcem. Trzeba więc być w stałej społeczności z Jezusem tu na ziemi, w czasie doczesnej pielgrzymki, idąc drogami tego świata, aby mieć w wieczności udział w jego zwycięstwie. Przez Jezusa, dzięki Jego ofierze krzyża, staliśmy się dziećmi Bożymi, odrodzonymi do nowego życia, aby tak jak Jezus być dziedzicami nieba, „dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy także razem z nim uwielbieni byli” (Rz 8,17). Iść za Jezusem, być w społeczności z Nim znaczy otwierać dla Niego i Jego Słowa, Jego nauki swe serce, aby – jak mówił Jan Chrzciciel – On wzrastał we mnie i abym ja stawał się coraz mniejszy.

 

 Ten wielki Bezdomny – na którego wniebowstąpienie spoglądamy – mógł nam zostawić obietnicę: ”W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce (…) abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli” (J 14, 2-3). Jego Królestwo nie jest z tego, ziemskiego świata. Dobra, które Jezus posiada, którymi ubogaca, do których pragnie nas prowadzić, są dobrami duchowymi. Od swego wniebowstąpienia przez zesłanie Ducha Świętego tymi darami nas ubogaca. Otwiera tym samym drogę do nieba. Od nas zależy czy pozwolimy Jezusowi prowadzić siebie na tej drodze do nieba. On zaś nie tylko wskazuje nam tą drogę, ale jako Dobry Pasterz na tej drodze stoi, by nas tam prowadzić. On bowiem jest – jak sam mówi –  „droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (J 14, 6). Amen.

ks. Waldemar Szajthauer