english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Pamiątka Umarłych

Kazanie na Pamiątkę Umarłych - 1 listopada 2008 r.
 
„A tak pozostaje jeszcze odpocznienie dla ludu Bożego; kto bowiem wszedł do odpocznienia jego, ten sam odpoczął od dzieł swoich, jak Bóg od swoich. Starajmy się tedy usilnie wejść do owego odpocznienia, aby nikt nie upadł, idąc za tym przykładem nieposłuszeństwa.”
List do Hebrajczyków 4,9-11
 
ks. Sławomir J. SikoraGdybym zapytał się Was: „Z czym kojarzy Wam się dzisiejszy dzień?” zapewne często padałyby odpowiedzi: z przemijaniem, odejściem, końcem, śmiercią. Wbrew tym skojarzeniom w dniu Pamiątki Umarłych chcę skupić się na … życiu!
 
Często podejmowanie się przez nas jakiegoś zadania wiąże się z wielkim wysiłkiem, poświęceniem mnóstwa czasu i energii. Kiedy jednak uzyskamy zamierzony wynik, dochodzimy do przekonania, że trud ten opłacił się. Po zakończeniu zadania czujemy zadowolenie, że udało nam się zrobić coś pożytecznego. Przychodzi czas na odpoczynek, niezbędny do zregerowania sił przed kolejnymi zadaniami.
 
Myślę, że odpoczynek potrafimy docenić właśnie wtedy, kiedy wcześniej daliśmy z siebie wszystko, relaksujemy się w pełni dopiero wtedy, gdy mamy wszystkie sprawy dokończone. Mój znajomy często podkreślał, że on intensywnie pracuje tylko dlatego, że ma perspektywę urlopu ze swoją rodziną.
 
Moi Drodzy! Dzisiejszy dzień jest inny niż wszystkie pozostałe. Rzadko kto pracuje, większość pozostawiła swoje codzienne obowiązki, aby udać się na cmentarz i zapalić światło pamięci na grobie tych, którzy odeszli już na „wieczny odpoczynek”. Bowiem oprócz tych kilku chwil ziemskiego wytchnienia jest przygotowane „wieczne odpoczniecie w Bogu”.
 
Kiedy nad tym zaczynamy się zastanawiać myślimy o śmierci. Zadajemy sobie pytania: jak to będzie? Co mnie po niej spotka? Jaką zapłatę otrzymam za swoje życie? Poszukiwania odpowiedzi na te pytania zacznijmy od refleksji nad swoim życiem.
 
Autor Listu do Hebrajczyków temat „odpocznienia w Bogu” odnosi do bardzo znanej historii wędrówki Narodu Izraelskiego przez pustynię. Otrzymali oni obietnicę bezpiecznego dotarcia do Ziemi Obiecanej. Boże obietnice są trwałe, a Bóg jest wierny swojemu Słowu. Tylko że w te obietnice należało wierzyć, mocno się ich uchwycić i iść do przodu kierując się Bożymi wskazówkami. Izraelici zatwardzili swoje serce, przestali ufać, a zaczęli szemrać i szukać sobie nowych bogów. Obiecane odpoczniecie było na wyciągnięcie ręki, a jednak z powodu nieposłuszeństwa „lud obietnicy” legł na pustyni. Długotrwały pobyt na pustyni nie był przeznaczeniem Narodu Wybranego, jednak z powodu niewiary nie mogli doświadczyć przygotowanej dla nich Bożej przestrzeni życia.
 
To bolesna lekcja dla całej ludzkości. Trzeba zatem wyciągnąć wnioski, aby ten dramat się już nie powtórzył. Dlatego autor pisze: „Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego. Ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa „dzisiaj”, aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu” (Hbr 3, 12.13) oraz „Gdy tedy obietnica wejścia do odpocznienia jego jest jeszcze ważna, miejmy się na baczności, aby się nie okazało, że ktoś z was pozostał w tyle” (Hbr 4,1).
 
Czy rzeczywiście wyciągnęliśmy wnioski? Jakże często niewiara spycha nas na pustynne obszary naszej egzystencji, wędrujemy przez bezdroża, szukając po omacku jakieś drogi z nadzieją, że może nas „gdzieś” zaprowadzi. I tak dajemy sobie wmówić, że tą właściwą przestrzenią życiową jest gonitwa za dobrami materialnymi, życie w partnerstwie, a nie w małżeństwie, życie z odświętną pobożnością a nie wiarą jako sposobem codziennego bycia. Jesteśmy na takiej pustyni i oceniamy nasze życie jako pozbawione sensu i piękna.
 
Z tej pustynnej perspektywy trudno również właściwie spojrzeć na umieranie. Za dużo w tej „przestrzeni bez Boga” chaosu i przypadku, brakuje ładu i harmonii. Tymczasem chrześcijańska przestrzeń życiowa nie jest pustynią, lecz jest wizją przygotowanego odpocznienia w Bogu. „Starajmy się tedy usilnie wejść do owego odpocznienia, aby nikt nie upadł, idąc za tym przykładem nieposłuszeństwa”.
 
Starajcie się! – zachęca autor Listu. To zapewne świadczy o tym, że mamy podjąć jakieś działania, że nic nie dzieje się automatycznie, że nie wystarczy jakoś przeżyć to swoje życie. Jeśli chcemy wejść do odpocznienia musimy najpierw wytężyć się, przyłożyć się do życia, dać z siebie wszystko. Tak jak to jest z pracą i odpoczynkiem: najpierw trud i pełne zaangażowanie, a później zadowolenie i chwila wytchnienia.
 
Może w pierwszej chwili ktoś pomyśli, że takie słowa o wytężeniu, aby odpocząć w Bogu nie może pisać ewangelicki duchowny, ponieważ jeszcze wczoraj wyraźnie na reformacyjnych nabożeństwach brzmiało hasło „sola gratia et sola fide” – tylko z łaski i tylko z wiary.
 
Czy słowa „starajcie się tedy usilnie wejść do owego odpocznienia, aby nikt nie upadł” stoją w sprzeczności z hasłami Reformacji? Może pozornie, ale przecież ewangelicka teologia daleka jest od jakiegokolwiek automatyzmu zbawczego. Wiarę, swoją drogą dar Boga a nie ludzką zasługę, nie pojmuje się jako jednorazowy akt ludzkiej woli, powiedzenie Bogu „tak”. Wiara to codzienne pielgrzymowanie, odnajdywanie właściwej drogi, podejmowanie walki z pokusami i własnymi słabościami. Wiara to często staczanie boju, aby nie być „jak ludzie z tego świata”, aby nie dopuścić do popadnięcia w zatwardziałość serca przez oszustwo grzechu (Hbr 3,12).
 
Jeśli rzeczywiście poważnie traktujemy wiarę w naszym życiu, to wiemy, ile energii wymaga naśladowanie Chrystusa. To wymaga pełnego zaangażowania, nie ma mowy o połowicznym staraniu się, ale o takim, które będzie wypełnieniem słów: „starajcie się tedy usilnie”. Dlatego nie wystarcza nam wizja wiecznego odpocznienia, ale potrzebujemy nauczyć się już teraz odpoczywać w Bogu. Przez obcowanie z Bogiem w modlitwie i Słowie Bożym czujemy się wtuleni w Jego ojcowskie dłonie. W takich chwilach bez znaczenia stają się nasze codzienne nieszczęścia i problemy, zapominamy o troskach – duchowo odpoczywamy w poczuciu bezpieczeństwa Ojcowskiej miłości. Bez tego możemy się zmęczyć tym pielgrzymowaniem, możemy zacząć szemrać, szukać nowych bożków podsuwających nam znacznie prostsze życiowe rozwiązania. To już krok do niewiary, przez którą Izraelici nie mogli wejść do Ziemi Obiecanej (Hbr 3,19). My mamy nie upadać i nie iść za tym przykładem nieposłuszeństwa. Zatem autor Listu do Hebrajczyków zachęca nas do aktywnego życia w wierze. Wypowiada również bardzo ważne ostrzeżenie: „nie mogli wejść do odpocznienia z powodu niewiary”.
 
Stając w Pamiątkę Umarłych nad grobami naszych bliskich, którzy już odeszli podejmujemy refleksję nad życiem i śmiercią i niejednokrotnie towarzyszy nam lęk. Nie chcemy nawet wiedzieć czego i z jakiego powodu boimy się. Dla zabicia niespokojnych myśli urządzamy sobie gonitwę od grobu do grobu. Czy tak chcemy oddać hołd zmarłym, czy raczej robimy to dla wyciszenia niesfornych myśli?
 
Moi drodzy! Nie trzeba bać się śmierci, bójmy się raczej naszej niewiary. Śmierć jest bowiem czymś nieuniknionym, jest czymś naturalnym, przynależy do naszej ludzkiej egzystencji. Niewiara jest owocem naszej zatwardziałości przez oszustwo grzechu. Zabrzmi to może dziwnie, ale to nie śmierć nas zabija, zabija nas niewiara! Śmierć pozbawia życia nasze ziemskie ciało, ale śmierć nie będzie w stanie powstrzymać Jezusa przed zmartwychwzbudzeniem nas do odpocznienia w Bogu.
 
Niewiara natomiast uniemożliwi nam wejście do tego wiecznego odpoczynku. Tak jak niewiara Narodu Izraelskiego doprowadziła „lud obietnicy”, który wyszedł z niewoli egipskiej, do włóczenia się po pustyni i nie dojścia do Ziemi Obiecanej. Bóg dał im swoją obietnicę, wszystko przygotował, było to na wyciągnięcie ręki, ale brak posłuszeństwa skazał ich na pustynną banicję.
 
Bóg dla nas wszystko przygotował przez Jezusa Chrystusa. Z łaski swojej kierując się swoją niepojęta miłością wszystko dla nas przygotował. Bez naszych zasług chce, abyśmy przyjęli Jego dar wiary i podjęli tę wspaniałą, choć trudną i wymagającą wędrówkę przez życie, która z Jego prowadzeniem ma zakończyć się w Jego wiecznym odpocznieniu. Wyciągnijmy zatem wnioski z historii o „ludzie obietnicy” na pustyni i „Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego, ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa 'dzisiaj', aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu”. Amen.
 
ks. Sławomir J. Sikora, Proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Szczecinie