Wspomnienia z Wenezueli

Od czerwca trwa zbiórka dla dzieci z Wenezueli

Bratnia Pomoc im. Gustawa Adolfa i Konsystorz Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP ogłosiły w czerwcu zbiórkę funduszy dla przedszkola „Casa de la Amistad” i domu dziecka dla dzieci ulicy „Casa Hogar” w Walencji oraz na działalność na rzecz dzieci i młodzieży w Barquisimeto w Wenezueli. Projekty te znalazły się w katalogu GAW na rok 2021.

Prezentujemy wspomnienia z Wenezueli przygotowane przez mieszkającego w Poznaniu Olafa Meyera. Zachęcamy do włączenia się do akcji (szczegóły tutaj).

Wspomnienia o moim ewangelicko-luterańskim zborze San Miguel w Caracas.

Moje najwcześniejsze wspomnienia związane z naszą ewangelicko-luterańską parafią w Caracas sięgają wczesnych lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Byłam wtedy jeszcze dzieckiem i wszystko postrzegałam z tej perspektywy. Ze zdjęć wiedziałem, że byłem ochrzczony przez ks. Ernsta w naszym kościele La Resurección, zaledwie kilka tygodni po moich narodzinach.

Nasza parafia została założona przez niemieckich imigrantów, a ksiądz, przysłany z Niemiec, przyjeżdżał do Caracas na kilka lat. Nasz kościół był również używany przez węgierskich luteran i łotewskich luteran w Caracas, ponieważ tworzyli oni zbyt małą społeczność, aby utrzymać swój własny budynek. W latach 70. do naszej parafii należało ok. 2000 osób oraz duża liczba sympatyków, którzy nie byli formalnie członkami parafii. W tym czasie nasza parafia prowadziła między innymi dom dla osób starszych i szkołę z internatem dla uczniów, których rodziny mieszkały w głębi kraju i wysyłały swoje dzieci do szkoły w Caracas, zwykle do Colegio Humboldt. Ponadto, przez pewien czas istniała również grupa harcerska, która często wyjeżdżała na weekendowe wycieczki mikrobusem należącym do internatu.

Nasz kościół jest zbudowany w stylu lat 50-tych i 60-tych, czyli nowoczesny i jednocześnie bardzo przewiewny ze względu na wysokie temperatury. Zawsze odświętnie ubieraliśmy się na nabożeństwa, szczególnie na Wielkanoc i Boże Narodzenie. W Wigilię Bożego Narodzenia były trzy nabożeństwa, jedno o 16:00 dla dzieci, jedno o 20:00 i jedno o 23:00. To był najbardziej pracowity dzień w roku dla naszego księdza. W okresie przedświątecznym na terenie kościoła zawsze odbywał się jarmark bożonarodzeniowy, organizowany i prowadzony przez członków parafii.

Pamiętam moją konfirmację, jako szczególnie ważny moment w moim życiu. Było nas 33 konfirmantów i większość z nas znała się dobrze z czasów szkolnych. Konfirmację prowadził ks. Hans Kropatschek. Przy okazji, w szkole zawsze mieliśmy naukę religii, którą prowadził albo ks. Kropatschek, albo, jeśli był dostępny, ksiądz wikariusz. Ten ostatni był również zaangażowany w działalność harcerską.

Wraz z przewrotami politycznymi, które rozpoczęły się w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku (i których konsekwencje ekonomiczne trwają do dziś), rozpoczęła się również ucieczka wielu parafian z Wenezueli do USA lub innych krajów Ameryki Łacińskiej i Europy. Szczerze mówiąc, cieszę się, że mimo wielu przeciwności ekonomicznych (gorszych niż te, których doświadczaliśmy w Polsce w czasach komunistycznej dyktatury i stanu wojennego), parafia nadal istnieje i mimo tych trudnych warunków, a także obecnej pandemii, nadal angażuje się społecznie, zwłaszcza w obszarze pomocy tym najbardziej bezbronnym: dzieciom. Dzieciom, dla których w większości przypadków, alternatywą dla opieki kościelnej zapewnianej przez Congregación San Miguel, jest ulica.

Mam ogromny szacunek dla wszystkich niosących pomoc, tych, którzy czynnie angażują się tam na miejscu, albo przekazują środki podczas zbiórki, takiej jak ta, która obecnie trwa tutaj w Polsce. Mam szczerą nadzieję, że każdy czytelnik tych słów wniesie jakiś wkład, aby wesprzeć pracę naszego Kościoła Luterańskiego w Wenezueli. Przede wszystkim za tą pomoc będą wdzięczne dzieci. Postarałem się, aby jak najwięcej moich przyjaciół i znajomych, którzy są lub byli członkami naszego zboru w Caracas, dowiedziało się o akcji zbierania funduszy przez polski Kościół luterański, tłumacząc polski tekst strony internetowej na język niemiecki i wysyłając go pocztą elektroniczną. Niektórzy odbiorcy opublikowali je również na swoich stronach na Facebooku.

tekst: Olaf Meyer
zdjęcia z archiwum autora wspomnień