A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie.
List Pawła do Rzymian 7,20
Gdyby nie było tego (w nas mieszkającego) grzechu, to nie byłoby także żadnego realnego grzechu. Tego grzechu nie popełnia się tak, jak wszystkich innych grzechów, ale on istnieje, jest żywy i jest sprawcą wszystkich grzechów. Nie grzeszy on tylko przez godzinę czy jakiś czas, ale jest tam, gdzie jest osoba ludzka aż do końca jej życia. Nic nie pomoże, jeśli bronisz się, polepszasz i leczysz tylko zewnętrznie – wewnątrz pozostaje rdzeń, korzeń i źródło złego. Przede wszystkim trzeba zatkać to źródło i drzewo odciąć od korzenia, bo inaczej przebije się i wypłynie w dziesięciu miejscach, a ty zatkałeś i bronisz tylko w jednym. Trzeba to uleczyć u samych podstaw, bo inaczej możesz bez ustanku smarować i zaklejać maściami i plastrami, a będzie się jątrzyć i sączyć, i będzie tylko gorzej. Nie przepędzisz go żadnym zakonem ani karą, choćby była niczym tysiąc piekieł – wydalić go może tylko łaska Boża, która czyni naturę czystą i nową.