Z ucisku wzywałem Pana [...].

Księga Psalmów 118,5

Powiedziane jest: „wzywałem Pana”. Tego wzywania musisz się nauczyć, usłyszeć je, a nie zamknąć się w sobie czy położyć się gdzieś na ławie, zwiesić głowę i gryźć się, i zadręczać swymi myślami, martwić się i zastanawiać nad wyjściem, i rozmyślać tylko nad tym, jak ci źle idzie, jak biednym i godnym pożałowania jesteś człowiekiem. Ależ rusz się, gnuśny szelmo! Padnij na kolana, wznieś oczy i dłonie ku niebu, zmów psalm albo „Ojcze nasz”, przedłóż Bogu ze łzami, w skargach i błaganiu swoją troskę. Bóg chce, byś mu przedkładał swe troski, nie dźwigał ich na swych ramionach, siebie samego biczując, zadręczając i torturując – przez co z jednego nieszczęścia robisz dwa, a nawet dziesięć czy sto.