1. Dzień Świąt Narodzenia Pańskiego
Siostry i bracia w Chrystusie,
Święta Narodzenia Pańskiego, są tak naprawdę świętami objawienia, a może lepiej – wpisują się w typ świąt przypominających o Bożym objawieniu. Nie chodzi w nich przecież o nasze wzruszenia powodowane świąteczną atmosferą, ale o Bożą inicjatywę wyjścia naprzeciw człowiekowi. Nie mają rozbudzać naszych niekiedy nieprawdziwie ckliwych uczuć, lecz dobitnie świadczyć o stałości i zdeterminowaniu Bożej decyzji.
Apostoł Paweł w Liście do Tytusa nie opisuje mu betlejemskiej nocy, nie mówi o pasterzach ani o żłobie, nie mówi o tej całej otoczce, do której my tak bardzo przywykliśmy, a jednak prowadzi nas w samo centrum tajemnicy Bożego Narodzenia, gdy pisze:
„Kiedy jednak objawiła się dobroć i miłość naszego Zbawiciela, Boga, nie dzięki sprawiedliwym uczynkom, które wykonaliśmy, lecz zgodnie ze swoim miłosierdziem zbawił nas przez kąpiel odradzającą i odnawiającą w Duchu Świętym. Wylał Go na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, abyśmy usprawiedliwieni dzięki Jego łasce, zgodnie z nadzieją stali się dziedzicami życia wiecznego” (Tt 3,4-7).
Można powiedzieć, że jest to jeden z tych biblijnych fragmentów, które streszczają całe chrześcijaństwo. A zarazem jest to fragment, który w szczególny sposób brzmi właśnie w Boże Narodzenie.
Paweł mówi: „Objawiła się dobroć i miłość naszego Zbawiciela Boga”. To zdanie jest kluczowe i kardynalne, bo przypomina, że to nie człowiek odkrył Boga, nie człowiek doszedł do Boga, nie człowiek zasłużył na Boga. Przypomina, że to sam Bóg się objawił.
Ta fundamentalna myśl towarzyszyła również reformatorom. Bóg nie jest wynikiem naszych poszukiwań religijnych. Nie jest odpowiedzią na nasze pytania filozoficzne. Nie jest projekcją naszych tęsknot. Jest Tym, który sam wychodzi ku człowiekowi. Jest Tym, który daje się człowiekowi poznać. Karl Barth, jeden z najwybitniejszych teologów ewangelickich XX wieku, ujął to w charakterystyczny dla siebie sposób, pisząc: „Bóg nie jest odpowiedzią na pytania, które człowiek stawia, lecz Tym, który sam zadaje pytanie człowiekowi.” Boże Narodzenie jest właśnie takim pytaniem Boga skierowanym do świata i każdego pojedynczego człowieka: „Czy pozwolisz mi być blisko?”
Zwróćmy uwagę, jak Paweł opisuje Boga. Wskazuje na dobroć i miłość. Nie na potęgę, nie na sąd, nie na majestat. Oczywiście Bóg jest także sędzią i Panem, ale w Boże Narodzenie objawia się przede wszystkim jako Ten, który kocha, który przychodzi delikatnie. Tak delikatnie jak ukazał się Eliaszowi w ledwo wyczuwalnym powiewie. Miłość Boga nie jest abstrakcyjna. Ma twarz dziecka. Ma ręce, które kiedyś będą dotykać chorych. Ma oczy, które zapłaczą nad grobem Łazarza. Ma serce, które zostanie przebite na krzyżu. Boże Narodzenie mówi: Bóg nie wstydzi się ludzkiej słabości. Nie omija jej, lecz ją przyjmuje. Dlatego rodzi się w stajni, a nie w pałacu. Dlatego przychodzi w ciszy, a nie w triumfie.
Apostoł Narodów przypomina, że „nie dzięki sprawiedliwym uczynkom, które wykonaliśmy, lecz zgodnie ze swoim miłosierdziem zbawił nas…” To zdanie, to przypomnienie o Bożej inicjatywie, o Bożym działaniu jest dla wielu ludzi trudne. Żyjemy w świecie, który uczy nas, że trzeba zasłużyć: na ocenę, na awans, na uznanie, na miłość. Tymczasem Ewangelia mówi coś zupełnie innego. Mówi, że to Bóg działa. Boże Narodzenie jest świętem niezasłużonej łaski. Jezus nie rodzi się dlatego, że świat był gotowy. Rodzi się dlatego, że świat był zagubiony. To jest ta dobra nowina dla tych, którzy mają poczucie, że ich życie nie jest wystarczająco „pobożne”, „czyste” czy „poukładane”. To dobra nowina dla tych, którzy noszą w sobie ciężar winy albo rozczarowania sobą.
Pozwólcie, że przywołam przykład, który dobrze ilustruje tę prawdę. Pewna kobieta, już w mocno dojrzałym wieku, przyszła kiedyś na rozmowę duszpasterską przed świętami. Powiedziała: „Proszę księdza, ja nie wiem, czy mam jeszcze prawo świętować Boże Narodzenie. Przez lata byłam daleko od Boga i Kościoła. Popełniłam wiele błędów. Teraz wszyscy mówią o radości, a ja czuję wstyd.”
To bardzo ludzkie doświadczenie. Wielu ludzi właśnie w święta najmocniej odczuwa rozdźwięk między ideałem a rzeczywistością swojego życia. I wtedy warto przypomnieć sobie: Jezus nie narodził się dla ludzi, którzy mieli wszystko poukładane. Narodził się dla zagubionych, zranionych, uciekających, zmęczonych sobą. Boże Narodzenie przypomina, że Bóg nie posłał swojego Syna, aby stanowił swoistą nagrodę za duchową kondycję. Posłał Go, by był ratunkiem, by szukał i zbawił to, co zginęło. Ta kobieta powiedziała po chwili ciszy: „Jeśli to prawda, że Bóg przychodzi nie dlatego, że jestem dobra, ale dlatego, że On jest dobry – to może jeszcze jest dla mnie miejsce przy żłóbku.”
I właśnie o to chodzi. Paweł używa jednego słowa, które w chrześcijaństwie jest jednym z absolutnie kluczowych: miłosierdzie. Bóg widzi człowieka w jego prawdzie – nie idealizuje, ale też nie przekreśla. Miłosierdzie nie polega na tym, że Bóg udaje, iż grzech nie istnieje. Polega na tym, że bierze go na siebie. Żłób i krzyż należą do siebie. Betlejem bez Golgoty byłoby tylko wzruszającą, przez wieki polukrowaną historią. Golgota bez Betlejem byłaby niepojęta i gorsząca.
Apostoł przypomina, że to zbawienie dociera do nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym. To jasne nawiązanie do sakramentu Chrztu Świętego. Chrzest nie jest i nie powinien być traktowany w kategoriach decyzji – czy to samego człowieka czy też jego bliskich. Jest on decyzją Boga wobec nas. Jest Jego „tak” wypowiedzianym nad naszym życiem – zanim jeszcze zdążyliśmy odpowiedzieć. W Święta Narodzenia Pańskiego warto sobie to przypomnieć, że Bóg już nas wybrał. Już nazwał nas swoimi dziećmi. Już związał się z nami na dobre i na złe. Już nas usprawiedliwił pomimo wszystko. Bo to usprawiedliwienie, które dokonało się jedynie z niezasłużonej przez nas Bożej łaski oznacza, że nasza wartość i nasza przyszłość nie zależy od bilansu moralnego, ale od Chrystusa.
Paul Tillich pisał, że łaska oznacza to „że jesteśmy przyjęci, mimo iż jesteśmy nie do przyjęcia.” Boże Narodzenie jest świętem tej właśnie prawdy. Bóg przyjmuje człowieka nie dlatego, że ten jest godny, ale dlatego, że Bóg jest wierny i kochający.
Na końcu tego fragmentu Paweł mówi o dziedzictwie życia wiecznego. Boże Narodzenie nie kończy się na emocjach. Otwiera perspektywę, która sięga dalej niż nasze życie, nasze sukcesy i porażki, a nawet nasza śmierć. Dlatego tym wszystkim, którzy opłakują bliskich, którzy boją się przyszłości, którzy czują, że coś się kończy i wielu innym dotkniętym przez ludzi, życie i świat, Bóg poprzez swoje Słowo przypomina, że w Chrystusie zaczyna się coś, czego nic nie jest w stanie odebrać, że w Chrystusie, w relacji z Nim trwa prawdziwe życie, które się nie kończy.
Święto Narodzenia Pańskiego to święto Boga, który przychodzi nie dlatego, że świat w tamtym konkretnym momencie dziejowym był gotowy, lecz dlatego, że świat Go potrzebuje, wciąż Go potrzebuje. Tam, w betlejemską noc, w stajni dla bydła objawiła się dobroć i miłość Boga i objawia się ona nadal każdego dnia, w każdym zakątku ziemi, wszędzie tam gdzie człowiek otwiera się na to Boże objawienie, wszędzie tam, gdzie przyjmuje Chrystusa otwartym sercem. Niech ta prawda o przychodzącym w naszą codzienność Bogu niesie nas przez te Święta i przez każdy kolejny dzień. Niech przypomina nam, że mamy przywilej życia Bożą łaską i miłością. Ale przede wszystkim niech przypomina nam, że ta łaska i miłość ma konkretne imię: Jezus Chrystus. Amen.
ks. dr Zbigniew Obracaj
