2. Dzień Świąt Narodzenia Pańskiego

I znowu rzekł Pan do Achaza tak: Proś dla siebie o znak od Pana, twego Boga, czy to głęboko w podziemiu, czy to wysoko w górze! Na to odpowiedział Achaz: Nie będę prosił i nie będę kusił Pana. Wtedy Izajasz rzekł: Słuchajcie, domu Dawidowy! Czy mało wam tego, że nużycie ludzi, to jeszcze mojego Boga nużycie? Dlatego sam Pan da wam znak: Oto panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Immanuel. Iz 7, 10-14

Dwoje ludzi. Jeden jest królem, drugi – cieślą. Jeden myśli jak związać koniec z końcem, jak stawić czoła trudnym realiom przyziemnego życia, drugi jak uratować swój tron przed politycznymi intrygami. Jeden drży przed wizją zmiany, drugi jej się poddaje. Jeden odrzuca wolę Boga, drugi przyjmuje ją z pokorą. Łączy ich rodowód – obaj wpisują się w długą linię dynastii Dawida. Dzieli – siedem wieków historii Judy i Izraela.

Król Achaz, który pojawia się przed naszymi oczami w Drugi Dzień Świąt Pamiątki Narodzenia Pańskiego nie jest najpopularniejszą biblijną postacią. Właściwie jego obecność może nieznośnie uwierać nas, którzy pragniemy jeszcze przez chwilę, przynajmniej do końca dzisiejszej niedzieli, stać jak najbliżej centrum betlejemskiego cudu. Chcemy porzucić przyziemny świat zjadaczy powszedniego chleba i biec razem z pasterzami do żłóbka, gdzie położone jest niemowlątko. Szukać godnego daru, który złożymy Mesjaszowi razem z mędrcami. Nie rezygnować zbyt łatwo ze wzruszenia myślą o braku miejsca do narodzin. Chłonąć całym sobą każdą minutę opowieści, która zmieniła świat. Zachwycić się potęgą Bożej miłości, w obliczu której blask ciemnieje a ogień krzepnie. Zostać tam jeszcze przez moment, zanim codzienność zaleje nas falą zwykłych spraw.

Tymczasem odrywa nas od tego polityk. Słaby król słabnącego państwa szukający układów, aby utrzymać się na powierzchni własnego dobrobytu. Do tego człowiek wątpliwej konstytucji moralnej. Karty Drugiej Księgi Królewskiej wystawiają mu jednoznaczne świadectwo. „Achaz miał dwadzieścia lat, gdy objął władzę królewską, a panował szesnaście lat w Jeruzalemie. Lecz nie czynił tego, co prawe w oczach Pana, Boga jego, jak Dawid jego praojciec. (…) nawet własnego syna oddał na spalenie, jak to było ohydnym zwyczajem narodów, które Pan wytępił przed synami izraelskimi” [2Krl 16, 2-3].

Gdy do Judy wkroczyły wojska syryjsko-efraimskie, aby odsunąć go od władzy, przerażony król wysłał wiernopoddańcze poselstwo do władcy Asyrii. Nie tylko poselstwo. „Wziął tez srebro i złoto znajdujące się w świątyni Pana i w skarbcach domu królewskiego i posłał je w darze” [2 Krl 16,8] wraz ze słowami: „jestem twoim sługą i twoim synem. Przyjdź i wybaw mnie…”.

Wtedy właśnie do wystraszonego króla przychodzi prorok. Ma mu powiedzieć: „miej się na baczności i bądź spokojny” [Iz 7, 4]. Możemy sparafrazować jego słowa tak: jeżeli się boisz, jeżeli twoja przyszłość jest niepewna, jeżeli nie czujesz wsparcia ze strony Boga, który tyle razu już pokazywał, że kocha ten kraj i jego naród, jeżeli zwątpiłeś w Bożą moc, jeżeli musisz się przekonać, że Bóg nadal nad tobą czuwa, jeżeli nie wierzysz, że zależy mu, abyś nie kierował się w stronę pogaństwa, braku zaufania, wiary we własne ułomne siły – to proś o znak. Obojętnie gdzie, w największych głębinach lub na szczytach gór, Bóg pokaże ci swoją moc i swoją obecność. Uratuje cię, podniesie, wesprze, wzmocni – tylko zaufaj.

Serce Achaza pozostaje jednak niewzruszone. Wygrywa w nim pozorna możliwość samozbawienia.

Mija siedemset lat. Daleki potomek Achaza – może nieuwikłany tak bardzo w zależności wielkiej polityki, ale jakże mocno spętany realiami życia – ma widzenie. Ambasador Boga, anioł Pański, wyjawia mu, co się stanie. „Józefie, synu Dawidowy, nie lękaj się przyjąć Marii, żony swej, albowiem to, co się w niej poczęło, jest z Ducha Świętego. A urodzi syna i nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego” [Mt 1,20-21].

„Oto panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Immanuel” [Iz 7,14] – echo Izajaszowego proroctwa odzywa się po wiekach. Klamra domyka się na Józefie. Państwo znowu jest w niebezpieczeństwie, dwór królewski znowu jest słaby, obce mocarstwa znowu wpływają na los Narodu Wybranego, a człowiek cały czas jest wobec swojego grzechu bezsilny. Tylko tym razem przyjmuje zbawienie, które Bóg mu z łaski podarował.

„Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka przyszła na świat” [J 1,9]. „W nim było życie, a życie było światłością ludzi” [J 1,4].

Siostry i bracia w Chrystusie!

Historia ludzkości pełna jest prób dojścia własnymi drogami do zbawienia. Pierwsi ludzie próbowali zrzucić ze swoich barków ciężar winy. „Kobieta, którą mi dałeś, aby była ze mną, dała mi z tego drzewa i jadłem” [1Mż 3,12]. Kolejni uciekali w ignorancję. „Czyż jestem stróżem brata mego?” [1Mż 4,9]. Inni bagatelizowali niebezpieczeństwo naigrywając się z Noego, który na ich oczach latami budował arkę. Następni napawali się pozorem własnej wielkości. „Nuże, zbudujmy sobie miasto i wieżę, której szczyt sięgałby aż do nieba” [1Mż 11,4]. Byli tacy, którzy sami tworzyli sobie bożków – imitację Wybawiciela. „Nuże, uczyń nam bogów, którzy pójdą przed nami, nie wiemy bowiem, co się stało z owym Mojżeszem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej” [1Mż 32,1]. Albo tacy, którzy bóstwo widzieli w sobie. „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy, albo też jak ten oto celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę z całego mego dorobku” [Łk 18,11-12]. W końcu tacy, jak Achaz – wierzący w siłę własnej dyplomacji, sprytu i wyrachowania.

Prędzej czy później każdy z nich musiał zderzyć się z prawdą. Żaden z tych sposobów nic nie da. „Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” [Rz 3,23]. „Dlatego sam Pan da wam znak: Oto panna pocznie i porodzi syna i nazwie go imieniem Immanuel” [Iz 7,14].

Co nam pozostaje? Stanąć obok Józefa przy żłóbku. Zadziwić się potęgą Bożej miłości. I cieszyć, że „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto weń wierzy, nie zginął ale miał żywot wieczny” [J 3, 16].

AMEN

ks. Michał Kühn