2 Niedziela przed Postem – Sexagesimae
12.Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca; 13.i nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę.
Hbr 4, 12-13.
Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,
Wszystkie czytane dziś teksty biblijne, włącznie z kazalnym, odkrywają przed nami pewną fundamentalną prawdę, że oto wielka jest różnica pomiędzy Bogiem, a człowiekiem. Żeby nie być gołosłownym, zacytuję fragment starotestamentowy z Iz 55,9: „Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze”, a także fragment tekstu kazalnego z Hbr 4, 13: „Wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę.”
Bóg jest wszechmogący, wszechwidzący, wszechwiedzący, a my jesteśmy jego stworzeniami: małymi, słabymi, ograniczonymi, a nawet ułomnymi z powodu grzechu, w który jako ludzkość wplątaliśmy się. Można zatem krótko powiedzieć, że to Bóg jest doskonały, a człowiekowi do doskonałości wiele brakuje.
Co ciekawe, wybitny polski filozof Władysław Tatarkiewicz, przypomniał w swoim traktacie „O doskonałości”, że Boga nie powinno się nazywać doskonałym. Słowo „doskonały” znaczy bowiem z języka łacińskiego perfekcyjny, czyli pełny, zamknięty, mający swój początek i koniec. A Bóg przecież nie ma ani początku ani końca, nie jest ograniczony. Paradoksalnie więc, zdaniem filozofa, nie należy ograniczać Boga słowem doskonały! O różnicy pomiędzy Bogiem, a człowiekiem i o dystansie między ludźmi a Bogiem, już może mniej filozoficznie, ale na pewno bardzo trafnie, napisała autorka jednej z pieśni kościelnych s. Magdalena Nazaretanka: „Zbyt dobrze wiem, kim jestem, pyłkiem i liściem na wietrze i wiem kim jesteś Ty wielki Boże, więc wołam w dzień i w noc.” (ŚE 682, 1.)
Wobec powyższego, a także w świetle dzisiejszego tekstu kazalnego, nie powinno nas więc raczej dziwić to, że człowiek od zarania dziejów zmagał się z prawdą o samym sobie i Bogu, i że tę prawdę nieraz próbował ukryć, a wyrwę, która oddzielała go od Boga zasypać.
Te próby zbliżania się do Boga w wielu wypadkach nie przynosiły jednak zamierzonego rezultatu. Zamiast bowiem szczerego pragnienia poprawy swojego życia, skruchy i wyznania swoich win, człowiek rozpoczynał, na przykład, budowę wieży Babel, by stać się jak bóg. Z drugiej strony zbyt dużą wagę przykładał chociażby do kultu ofiarniczego myśląc, że poprzez składanie wielu krwawych ofiar udobrucha Boga i przestanie się go aż tak bardzo bać.
W końcu nadszedł czas, by to sam Bóg wkroczył i przerwał nieporadne starania człowieka ukrycia swojej niedoskonałości i nieporadności. Tym razem więc to sam Wszechmogący postanowił zmniejszyć dystans do człowieka i przybliżyć się do swojego stworzenia. A zrobił to poprzez swoje słowo. Bóg po prostu przemówił do ludzi. A jednymi z pierwszych zdań, które Bóg przekazał człowiekowi były te skierowane do Abrahama: „Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi, którą ci wskażę. A uczynię z ciebie naród wielki i będę ci błogosławił, i uczynię sławnym imię twoje, tak, że staniesz się błogosławieństwem. I będę błogosławił błogosławiącym tobie, a przeklinających cię, przeklinać będę; i będą w tobie błogosławione wszystkie plemiona ziemi.” (1 Mż 12, 1-3).
Deus dixit. Bóg przemówił do człowieka. Co prawda nie stanął z nim do rozmowy twarzą w twarz (tak, jak to zwykł czynić na samym początku w ogrodzie Eden), ale przekazał – w tym przypadku Abrahamowi – w inny sposób swoją wolę, swoje plany i zamierzenia względem niego. Przede wszystkim przekazał człowiekowi obietnicę, że będzie mu błogosławił, że zaopiekuje się nim i wskaże mu drogę, którą ma iść. Ks. dr Marcin Luter powiedział, że Bóg pokazał w ten sposób człowiekowi nie tyle swoją twarz, co swoje plecy. Ale to i tak już wiele dla niego powinno znaczyć.
I tak rozpoczął się nowy rozdział wspólnych dziejów Boga i człowieka opartych na komunikacji. Ilekroć bowiem Bóg przemawiał, a człowiek chciał słuchać bożego słowa i je wykonywał, tylekroć doświadczał bożej bliskości, bożego błogosławieństwa i spełnienia bożych obietnic, jak to było chociażby w przypadku Abrahama. Bywało jednak i tak, że człowiek nie chciał słuchać Boga, czy też przemawiających w jego imieniu proroków. Po prostu zatykał swoje uszy i zatwardzał swoje serce na to, co Bóg chciał mu powiedzieć. Wtedy Bóg karał człowieka, a niekiedy nawet karać nie musiał, bo często konsekwencją nie dawania posłuchu bożemu słowu było dla człowieka popadnięcie samemu w tarapaty, upadek w grzech i w końcu utrata nadziei na lepsze jutro – tak jak w przypadku Izraelitów, którzy w konsekwencji swojego grzesznego postępowania popadali najpierw w niewolę asyryjską, a później babilońską.
Niestety momentów kiedy człowiek bardziej słuchał ludzi niż Boga w historii przybywało. Dlatego Pan Bóg dwa tysiące lat temu raz jeszcze postanowił zbliżyć się do człowieka ale w taki sposób by zupełnie zniweczyć dystans pomiędzy sobą, a nim. Żeby zrealizować to zamierzenie posłał swojego Syna na świat mówiąc: „Uszanują Syna mego” (Mk 12,6). Niestety jednak boże Słowo, które stało się ciałem – nie tylko przez ludzi nie zostało uszanowane, ale zostało pojmane, zabite i wyrzucone poza mury miasta.
Wszystko to jednak ostatecznie miało i ciągle ma dla człowieka, dla każdego z nas, zbawienne skutki. Gdyby bowiem nie śmierć i zmartwychwstanie bożego Syna, Jezusa Chrystusa, nie moglibyśmy stać się dziedzicami jego obietnicy: „Kto we mnie wierzy, choćby i umarł żyć będzie” (J 11, 25). Ta z kolei motywuje nas do dalszego usilnego wsłuchiwania się w Jego słowo. Bo ze słuchania go jest wiara nasza.
Dziś autor listu do Hebrajczyków na nowo stara się nam o tym wszystkim przypomnieć. Czyli przypomnieć o wadze i mocy bożego słowa, które jest żywe i skuteczne, rodzi w życiu naszym wiarę i zmniejsza dystans do Boga. Boże słowo bowiem to nie tylko litery, zapisane w Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu, które są dla nas ewangelików podstawą wiary i probierzem wszystkiego co prawdziwe w Kościele Jezusa Chrystusa, ale to także platforma na której możemy spotkać samego Boga, na której Bóg odsłania nam prawdę o sobie, swoją łaskawą wolę względem nas i składa obietnicę zbawienia i życia wiecznego w swoim Synu, Jezusie Chrystusie.
Nie próbujmy się więc przed tym słowem „bronić”, ukryć, czy unikać go, bo to nie ma sensu. Raczej cieszmy się z tego, że Bóg ciągle chce do nas przemawiać w swoim słowie, że chce nam opowiedzieć historię swojej miłości do nas, a mówiąc do nas chce się do nas zbliżyć i budzić w sercach naszych wiarę. Korzystajmy z każdej nadarzającej się okazji, by po to boże słowo sięgać, nim się karmić i sycić. Życzmy w końcu sobie, by to boże słowo przebijało się swoim przesłaniem, mądrością i przestrogą przez niejeden pancerz pychy i dumy, i wypełniło swoją obietnicą serca wszystkich ludzi, szczególnie tych, którzy szukają pociechy, otuchy i nadziei w swoim życiu, amen.
ks. Grzegorz Brudny