21. Niedziela po Trójcy Świętej
„Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je.” Mt 10, 34-39
Trudne relacje
Tekst ma w sobie wiele negatywnych skojarzeń. Wręcz powoduje napięcie, które trudno uspokoić w miarę czytania kolejnych wersetów. Trzeba przyznać, że tekst zaskakuje swoim przesłaniem. Przyzwyczajeni jesteśmy przecież do innej narracji .Tutaj słyszymy o pogardzie drugim człowiekiem. Dlaczego rozważany fragment nie pozostawia cienia wątpliwości i żąda jednoznacznego opowiedzenia się po stronie miecza. ; „nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz”. Czytany przez nas tekst jest komentarzem do fragmentu 7 rozdziału proroka Micheasza. Pan Jezus opierając się na tym słowie mówi o znakach czasów ostatecznych. Obrazem tych czasów jest konflikt i nieporozumienie.
Nie można zawęzić tego tekstu do wybranego fragmentu. Przeciwnie należy go powiązać z całym rozważanym rozdziałem. W Chrystusie żaden z powołanych nie może pozostać biernym. Powołani są zapowiedzią nowego Izraela. Cyfra 12 jest tego znakiem. Uczniowie stają się częścią nowej społeczności świętych . Posługują się darem Chrystusa. „Udzielił im władzy nad duchami nieczystymi , aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości” Mt 10,1 Uczniowie naprawiają relacje, których źródłem jest upadek człowieka.
Można przyjąć , że w Chrystusie nic nie będzie podobne do dotychczasowego życia. „ …żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus”. Symbolem tego jest pusta łódź pozostawiona na brzegu. Pierwsi uczniowie nie wracają do starych zajęć. Reformator posłuży się przykładem topiącego się człowieka . Wypuszczone bąbelki powietrza oznaczają koniec starego życia. Należy pozbawiać się starych przyzwyczajeń i chorych relacji z drugim człowiekiem. Są dni, kiedy musimy zamknąć drzwi w relacjach z ludźmi. Wypuścić złe i cuchnące powietrze, które dusi nas brakiem Chrystusa. Jego miłości, przebaczenia i pojednania. Gdy mamy do czynienia z ludźmi odrzucającymi to wszystko uciekajmy i nie powracajmy do nich. Oni są zagrożeniem dla nas. Chcą nas utopić w starym kwasie złych i chorych emocji.
Każdy z nas coś takiego doświadczył w życiu. Spotkaliśmy ludzi, którzy zamiast miłości okazali nam złość. Przebaczenia – nienawiść. Kochania – pogardę. Harmonii – furię . Wtedy wydaje się, że łódź pozostaje na brzegu pusta. Ludzie się rozchodzą i nie potrafią do siebie wrócić. Nie potrafią znaleźć tam tego wszystkiego, czego uczy nas Chrystus. „Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie.” Brak miłości jest zapowiedzią trudnych relacji. Chrystus zapowiada takie doświadczenie w miejscu najważniejszym dla każdego z nas. Linia podziału może przebiegać w relacji ojca z synem, córki z matką. Pracodawcy i jego podwładnego. Wszędzie możemy doświadczyć pogardy.
Krzyk pogardy ma swoje głębsze uzasadnienie. Pierwszym głosem narodzonego dziecka jest krzyk. Będzie on słyszany w sporze z rodzeństwem. W wielu młodzieńczym w sporze z bliskimi. W życiu dorosłym w relacjach małżeńskich , przyjacielskich, czy sąsiedzkich. Krzyk pozostanie z nami do końca, jako symbol walki nazwanej dzisiaj „mieczem”. Wszystko znajduje swoje uzasadnienie w naturze ludzkiej. Nauka Kościoła upatruje w niej źródło wszelkich kłopotów. Uległości powiązanej z szeptem szatana. On próbuje zawładnąć człowiekiem. W obrazie rajskim szatan wciąż rości sobie prawo do człowieka. Słyszane jest to w pytaniu: Czy na pewno?….. Wątpiąc w miłość Boga żyjemy w dwóch rzeczywistościach. Wciąż przenikają nas wzajemnie sprzeczne uczucia . Wolimy sądzić innych niż osądzać siebie. Wolimy wskazać palcem niż zauważać własne błędy. Biblijny obraz źdźbła i belki miesza się w prawidłowym interpretowaniu.
Jesteśmy uczestnikami walki o życie. Jedni tą walkę rozumieją jako zdobywanie władzy nad innymi. Inni w niej widzą krzyż, który biorą świadomie ponosząc ofiarę życia. Z każdym z tych obrazów spotykamy się na co dzień. W różny jednak sposób doświadczamy spotkania z człowiekiem. Kiedy dotyka nas krzyk drugiego człowieka reagujemy lękiem. Pierwotnym strachem przed siłą, która chce nas pokonać. Krzyk powiązany jest z brakiem panowania nad sobą. Utratą świadomości i kontroli nad własnymi emocjami. Odbierającymi prawo do życia. Własnego zdania. Własnej przestrzeni , którą ktoś próbuje nam odebrać. Krzyk jest mieczem. Przeszywającym do szpiku kości aby zadać śmierć. Ten obraz ma głębokie uzasadnienie. Podnoszenie głosu jest zawsze oznaką utraty panowania nad sobą. Wymownie wskazuje na cel takiego działania. Dominacji nad osobą, lub zdarzeniem , w którym chcemy panować. Czy nie słychać tutaj echa rajskiego upadku człowieka? Wbrew pozorom w takiej sytuacji nie wystarczy powiedzieć: uspokój się. To wywołuje skutek często odwrotny. Jeszcze większe emocje i agresję trudną do opanowania.
Lekarstwem na takie konfliktowanie jest milczenie. Ono wycisza rozszalałe emocje. Dopiero wtedy można walczyć o godność. Miejsce równych szans do życia. Nikt nie ma prawa odbierać nam szacunku i pozbawiać godności życia wśród równych. Chrystus ubiera nas w oręż słowa i zbroję Ducha aby naprawiać chore relacje z drugim człowiekiem. „Napominajmy się przez psalmy, hymny i pieśni duchowne”. Modlitwa poprzedzona ciszą zawsze przynosi symptomy wiosny. Przebudzenia do życia. Zapowiada owoce mieniące się początkowo w pąkach nadziei. Czasami trzeba trochę czekać na efekt . Po burzy zawsze następuje cisza. Po krzyku milczenie. Nazywane często cichymi dniami. Milczenie jednak w tym przypadku rodzi nadzieję przebaczenia i pojednania. Nastawione jest na znacznie trwalsze owoce życia.
Nie posługujmy się tępym mieczem krzyku. Przeciwnie walczmy orężem krzyża. Znoszeniem jedni drugich orężem przebaczenia. Leczeniem tego, co zranione. Nie poniżajmy innych. „ Chrystus ma wzrastać”, człowiek zaś rezygnować z tego, co rani. Warto czasami zatrzymać się przy człowieku okaleczonym ponad miarę, by go podnieść. Nie omijajmy go. Walczmy o niego. Znak Diakonii jest zbiorem wielu działań podnoszących człowieka z doliny cienia i jego upadku. Pamiętajmy o relacjach z drugim człowiekiem. Dzisiejszy tekst jest tego zapisem. Jest to rozdarcie w rodzinie, niezrozumienie drugiego, pogarda innym. Jest wiele bólu i odtrącenia nazwanego krzyżem. Każdy może go przeżyć w spotkaniu z bliskim, znajomym, czy pracodawcą. Często będziemy spierać się o imię Chrystusa. Pamiętajmy jednak o słowach: „Zostawiłem wam przykład, abyście wstępowali w ślady moje”.
Kołysanie na huśtawce wymaga równowagi od jej uczestników. Osoby o różnej wadze muszą balansować nogami dla zrównoważenia efektu przeciążenia. Brak tej umiejętności prowadzi do wypadku. Mając to na uwadze decydujemy o efekcie zabawy. Skrzywdzenia drugich lub troski o bliźnich. Decydujemy o różnych konsekwencjach naszego zachowania.
Słabszy nigdy nie pokona silniejszego. Obdarzeni mądrością Dawida walczmy łaską przebaczającą. Nie jest to walka równa. Konsekwencją takiej walki jest krzyż cierpienia. Czasami odtrącenia. Uczmy się z tym żyć. Zauważymy wtedy podobnych do nas. Noszących własny krzyż cierpienia.
Złączeni w krzyżu Golgoty widzimy przyszłość niedostępną dla innych. „ ….kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je.”
Amen
ks. Roland Zagóra