5. Niedziela po Wielkanocy – Rogate
(23) A w owym dniu o nic mnie pytać nie będziecie. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam. (24) Dotąd o nic nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna. (25) To powiedziałem wam w przypowieściach; nadchodzi godzina, gdy już nie w przypowieściach będę do was mówił, lecz wyraźnie o Ojcu oznajmię wam. (26) Owego dnia w imieniu moim prosić będziecie, a nie mówię wam, że Ja prosić będę Ojca za was; (27) albowiem sam Ojciec miłuje was, dlatego że wyście mnie umiłowali i uwierzyli, że Ja od Boga wyszedłem. (28) Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca. J 16, 23-28
Podczas morskiej podróży kapitan statku widząc beznadzieję sytuacji i straciwszy już wszelką nadzieję wydał komunikat, że teraz to pozostaje już tylko modlitwa. Kiedy usłyszał to okrętowy kapelan zapytał: To już tak daleko zapłynęliśmy. Dwie zupełnie różne postawy. Dla jednego modlitwa pozostaje ostatnią deską ratunku i chyba nie do końca wierzy w jej moc, dla drugiego sytuacja, kiedy śmierć zaglądała im w oczy była przybliżaniem się do wymarzonego brzegu. Niestety, kiedy mówimy o modlitwie a w kontekście naszego dzisiejszego tekstu o prośbie, to często jest to prośba narzucająca naszą wolę Bogu, bo jest wypowiadana w ostateczności. Modlitwa tak jak przecież jest definiowana, jest to rozmowa człowieka z Bogiem, zostaje dziś niestety zredukowana do dwóch czynności. Albo jest odklepywaniem wyuczonych formułek i wpadamy wtedy w automatyzm, albo staje się magicznym zaklęciem wypowiadanym w ostateczności, które przecież musi się spełnić. Modlitwa zaś nie jest ani jednym, ani drugim. Tylko jak sobie przypomnieliśmy definicję: rozmową z Bogiem.
Łatwo przychodzi nam w takiej rozmowie przypomnienie sobie o Bogu i szybko składamy ręce do modlitwy w sytuacjach kryzysowych, kiedy jesteśmy w zagrożeniu, kiedy nie widzimy już innego wyjścia. Inaczej jest, gdy nie dzieje się nic złego, życie toczy się swoim spokojnym biegiem. Nic od nikogo nie potrzebujemy, jesteśmy szczęśliwi. Prośba nie przechodzi mam przez usta, bo staliśmy się samowystarczalni. Przecież nasza część świata jest na tyle rozwinięta, że niczego od Boga nie potrzebujemy. Sami zapracowaliśmy sobie na nasz sukces i dalej ciężko pracujemy, aby go utrzymać. Nie musimy o nic prosić.
Bóg pojawia się w życiu w sytuacjach ekstremalnych, prośba do Niego zostaje sformułowana, gdy nie widzimy już żadnego wyjścia z sytuacji. Bóg często dziś nie jawi nam się jako ktoś, kto jest codziennie zainteresowany naszym losem, do którego możemy przychodzić z naszymi prośbami, czasem błahymi, mało znaczącymi, lecz jako cudotwórca, który zaraz, natychmiast ma sprawić to, czego od niego żądamy. Dzisiaj w chwilach szczęścia, radości, a także szarej codzienności wyobrażamy sobie Boga jako stwórcę, który zapomniał o swoim stworzeniu i pozostawił go samemu sobie. Wolelibyśmy, żeby nie widział nas w czasie zabawy, czy radości. Kiedy zapominamy o troskach codzienności. Takie myślenie zmienia się błyskawicznie dopiero w chwilach porażki, klęski, czy kłopotów. Wtedy Bóg na powrót staje się kochającym ojcem. Lecz On nie chce takiego traktowania. On chce mieć z nami codzienny, stały kontakt, chce słyszeć nasze prośby o każdą drobna rzecz, chce za każdym razem doświadczać tego, że jest osobą szczególną, ważną w naszym życiu. Prosząc zapominamy często, że nie wydajemy rozkazu, który Bóg musi spełnić, lecz prosząc zawsze zostawiamy miejsce na Jego suwerenną decyzję. To On jest wszechmogący i wie, co jest dla nas najlepsze.
Prośba to zdanie się na łaskę drugiego a w relacjach z Bogiem, to zdanie się na Jego łaskę i miłosierdzie. Kiedy na co dzień żyjemy w przekonaniu, że Bóg jest zbędnym dodatkiem do naszej codzienności, czy też zamykamy Go w murach kościoła i w ramach czasowych nabożeństwa, to w sytuacjach trudnych, kiedy spada na nas jakieś doświadczenie postrzegamy Go jako taniego magika spełniającego zachcianki innych. Lecz Bóg nie da ograniczyć swojej wolności, to On jest Panem, On podejmuje suwerenne decyzje, a nam prosząc Go o to, czy tamto należy o tym pamiętać, że zdajemy się na Jego łaskę. Przychodzenie do Boga w modlitwie tylko raz na jakiś czas, czy też tylko, kiedy dzieje się coś złego nie jest przejawem naszej przyjaźni, czy bliskich stosunków z Nim, a nasze modlitwy, nasze prośby zanoszone do Boga nie mogą być li tylko poleceniami wydawanymi wszechmocnemu. Bóg jest naszym dobrym i łaskawym ojcem, ojcem dającym dobre dary swoim dzieciom. Dobry ojciec to również taki, który nie spełnia wszystkich zachcianek swoich dzieci, bo wie więcej i widzi więcej, i nie zawsze dobro w pojęciu dziecka jest dobrem w pojęciu ojca. Wiedzą o tym z pewnością wszyscy rodzice. Tak jak i nasi rodzice robili wszystko dla naszego dobra, niezależnie od naszego zdania, tak samo postępuje Bóg z nami. On jest naszym wychowawcą. Nie chcemy przyjąć tego często do wiadomości, bo przecież osiągnęliśmy pewien status w naszym życiu, jesteśmy osobami znaczącymi w naszych środowiskach, bądź też mamy już swoje lata, bagaż doświadczeń, wiemy o życiu prawie wszystko, a tu nagle jest ktoś, kto próbuje cały czas istnieć w naszym życiu, mamy świadomość zależności od kogoś. Postrzegamy ingerencje Boga jako ograniczenie naszej wolności, a tego szczególnie nie lubimy. Lecz Boża protekcja, ochrona w niczym nie chce nas ograniczać, chce tylko dbać o nasze dobro. Dlatego zwracając się z prośbą do Niego musimy zaufać w Jego miłosierdzie i wszechmoc.
Chyba wszyscy w życiu przeżywamy okresy zwątpienia, załamania się naszej wiary. Przestajemy się kontaktować z naszym Ojcem w niebie, uważamy bowiem, że w takich sytuacjach nawet nie powinniśmy się modlić. Wiara, bycie chrześcijaninem, czy modlitwa opierają się na tym, że stale jesteśmy wierni. Prośby zanoszone do Boga w modlitwie mają być wytrwałe. Nie może być spraw zbyt małych, nieważnych, którymi mielibyśmy uprzykrzać się Bogu. On chce być z nami stale w kontakcie, chce znać nasze potrzeby zawsze, nie tylko w dramatycznych momentach naszego życia, ale i zwykłych, codziennych, kiedy naszym zdaniem nic szczególnego nie dzieje się w naszym życiu. Nasze modlitwy nie mogą dotyczyć tylko i wyłącznie nas samych. Naszym zadaniem jest także, albo przede wszystkim modlitwa wstawiennicza, modlitwa za innych.
Dlatego pamiętając o zapewnieniu Jezusa i wierząc w moc modlitwy pielęgnujmy ją każdego dnia. Przecież jest oddechem duszy!
AMEN
ks. Tomasz Bujok