3. Niedziela przed końcem Roku Kościelnego
Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą. Temu, kto cię uderzy w policzek, nadstaw i drugi, a temu, kto ci zabiera płaszcz, i sukni nie odmawiaj. Każdemu, kto cię prosi, daj, a od tego, kto bierze, co twoje, nie żądaj zwrotu. A jak chcecie, aby ludzie wam czynili, czyńcie im tak samo i wy (…) miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych. Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz. I nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, i nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni, odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, potrzęsioną i przepełnioną dadzą w zanadrze wasze; albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.
Łk 6, 27-38
Boża miłość jest silniejsza niż zło
Drodzy czytelnicy!
Na kartach Ewangelii nie ma wielu słów, które są dla nas tak trudne do przyjęcia jak te, które wyznaczone są do rozważana w dzisiejszy niedzielny poranek. Ta trudność nie wynika oczywiście z jakiegoś teologicznego zagmatwania, czy też jakiejś innej logicznej komplikacji, ale z tego, że nie jest łatwo nam przełożyć te słowa z płaszczyzny teoretycznej na praktyczną. Ponadto zrozumienie tych słów oraz wprowadzenie ich do naszego codziennego życia nie ułatwia to, że we współczesnym świecie bardzo wiele rzeczy opiera się na zasadzie wzajemności (np. „ty mi, ja tobie”, „kto mieczem wojuje, od miecza ginie”), a w naszym dzisiejszym fragmencie Jezus mówi do nas (do ciebie i do mnie) wyraźnie coś zupełnie innego, jakby nie wpisującego się w obecne społeczne i polityczne ramy, bowiem wyraźnie nakazuje: miłujcie wszystkich ludzi, także waszych nieprzyjaciół!
Z pewnością wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie jest zdanie, czy też polecenie, które łatwo się słucha, a co dopiero jeżeli chodzi o kwestie wprowadzania do naszej codzienności. Nasze dotychczasowe ludzkie doświadczenia podpowiadają nam przecież coś zupełnie innego. Wydaje mi się, że większość z nas niestety doświadczyła: bólu niesprawiedliwości, niemożności działania, smutku zdrady, przykrych słów, które na długo zapisały się w naszej pamięci, i dlatego ciężko jest kochać, a jeszcze ciężej jest błogosławić, komuś kto świadomie, a nawet z premedytacją wyrządzał lub dalej wyrzuca ci zło.
Przeczytajcie proszę raz jeszcze te kilka zdań: Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą. Temu, kto cię uderzy w policzek, nadstaw i drugi, a temu, kto ci zabiera płaszcz, i sukni nie odmawiaj. Każdemu, kto cię prosi, daj, a od tego, kto bierze, co twoje, nie żądaj zwrotu. A jak chcecie, aby ludzie wam czynili, czyńcie im tak samo i wy (…) miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych. Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz. I nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, i nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni, odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, potrzęsioną i przepełnioną dadzą w zanadrze wasze; albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.
Klucz do zrozumienia tych słów kryje się nie w nas i naszych możliwościach, ale w Bogu. Te słowa nie są przecież jakimś wyimaginowanym przepisem moralnym, ale jest to zaproszenie do uczestniczenia w Bożej miłości. To czytelny i wyraźny obraz tego jak bardzo jesteśmy przez naszego Stwórcę kochani.
Drodzy czytelnicy!
Bóg każdego z nas (każdego dnia) obdarza dobrem i łaską. Pozwala przecież słońcu tak samo świecić zarówno nad dobrymi jak i złymi ludźmi, bo On nie nikogo kategoryzuje i nie dokonuje jakiś selektywnych wyborów do jakich w naszym łuckim życiu przywykliśmy. Bóg nie zachowuje się jak inny ludzie i nie odwraca się wtedy kiedy popełniamy błędy, czy też nie zapomina o nas w momencie gdy jawnie łamiemy dekalog… ale za to wyciąga rękę w naszą stronę i pragnie nas (ciebie i mnie) uratować.
W liście do Rzymian (5,6-10) mamy napisane: Chrystus, gdy jeszcze byliśmy słabi, we właściwym czasie umarł za bezbożnych. Rzadko się zdarza, że ktoś umrze za sprawiedliwego; prędzej za dobrego gotów ktoś umrzeć. Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł. Tym bardziej więc teraz, usprawiedliwieni krwią jego, będziemy przez niego zachowani od gniewu. Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego.
Z tej miłości rodzi się zdolność do przebaczenia i właśnie dlatego chrześcijańska miłość nie jest obowiązkiem, ale odpowiedzią na Boży dar.
To nie my kochamy, aby zasłużyć na nasze zbawienie, lecz kochamy dlatego, że nasz Pan i Zbawiciel już oddał na nas swoje życie. Krzyż Jezusa jest przecież największym świadectwem miłości, która nie zna jakichkolwiek granic i nie stawia także jakichkolwiek warunków. Nieraz wydaje się nam błędnie, że przebaczenie oznacza uległość, a miłosierdzie łączymy z rezygnacją z własnych granic. Boże Słowo mówi jednak coś zupełnie innego, bowiem przebaczenie i miłosierdzie to nic innego jak siła człowieka wolnego, który poznał Boga, zaufał Mu i samodzielnie zadecydował iść w stronę Królestwa Niebieskiego.
W pierwszym liście Jana (4,9-11) mamy napisane: W tym objawiła się miłość Boga do nas, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze. Umiłowani, jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować.
Z kolei w liście do Efezjan (2,4-5) czytamy: Ale Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował, I nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem – łaską zbawieni jesteście.
Drodzy czytelnicy!
Na kartach Ewangelii nie ma wielu słów, które są dla nas tak trudne do przyjęcia jak te, które wyznaczone są do rozważana w dzisiejszy niedzielny poranek. Ta trudność nie wynika oczywiście z jakiegoś teologicznego zagmatwania, czy też jakiejś innej logicznej komplikacji, ale z tego, że nie jest łatwo nam przełożyć te słowa z płaszczyzny teoretycznej na praktyczną. Ponadto zrozumienie tych słów oraz wprowadzenie ich do naszego codziennego życia nie ułatwia to, że we współczesnym świecie bardzo wiele rzeczy opiera się na zasadzie wzajemności (np. „ty mi, ja tobie”, „kto mieczem wojuje, od miecza ginie”), a w naszym dzisiejszym fragmencie Jezus mówi do nas (do ciebie i do mnie) wyraźnie coś zupełnie innego, jakby nie wpisującego się w obecne społeczne i polityczne ramy, bowiem wyraźnie nakazuje: miłujcie wszystkich ludzi, także waszych nieprzyjaciół!
W dzisiejszy niedzielny poranek Bóg pragnie wskazać nam drogę prowadzącą do naszego zbawienia! Ta droga nie jest prosta. Trzeba powiedzieć, że jest trudna, pełna wyrzeczeń i poświęceń. Jednak na tej drodze nie jesteśmy sami, lecz mamy wyjątkowego przewodnika, którym jest Jezus Chrystus!
Tylko z Nim jesteśmy wstanie żyć wedle Jego wskazówek/poleceń! Tylko z Nim jesteśmy wstanie dojść do Bożego Królestwa!
Niech podsumowaniem tego rozważania oraz także naszą modlitwą będą słowa pieśni nr 831 (aut. Gotfried Hoffman) w której czytamy: Pomóż mi Jezu, miłować bliźniego, źle nie osądzać, ani martwić jego. Ani powtarzać, chytrze postępować, szczęście mu psować. (…) Daj, abym nie był w gniewie zapalczywy i nieprzyjaciół mych nieszczęść chciwy, lecz gdy mi łaska Twa się okazuje, niech się raduje! Niech coraz więcej, Zbawco w doczesności, równam się Tobie w łasce i miłości. Pomóż mi, tak już doznam czasu tego pokoju Twego. Amen
Życzę wam wszystkim błogosławionej niedzieli!
ks. Oskar Wild
