3. Niedziela po Trójcy Świętej

(1) A zbliżali się do niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby go słuchać. (2) Faryzeusze zaś i uczeni w Piśmie szemrali i mówili: Ten grzeszników przyjmuje i jada z nimi. (3) Powiedział im więc takie podobieństwo: (4) Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie pozostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustkowiu i nie idzie za zagubioną, aż ją odnajdzie? (5) A odnalazłszy, kładzie ją na ramiona swoje i raduje się. (6) I przyszedłszy do domu, zwołuje przyjaciół i sąsiadów, mówiąc do nich: Weselcie się ze mną, gdyż odnalazłem moją zgubioną owcę! (7) Powiadam wam: Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania. Łk 15, 1-7

TROSKLIWY PASTERZ 

Coraz częściej w przekazach medialnych jesteśmy informowani o kolejnych zaginionych osobach. Dotyczy to zarówno dorosłych jak i niestety dzieci. Tradycyjne media oraz Internet donoszą o wyglądzie zaginionej osoby, pokazywane są zdjęcia, itd. Giną ludzie, bo zostali napadnięci, porwani, ktoś nastąpił na ich życie. Ale też giną ludzie w dzisiejszych czasach, bo pogubili się w życiu, bo nie wytrzymali tempa, pokonał ich stres.

Dzisiejsza Ewangelia uczy nas o jeszcze innym zagubieniu się człowieka: o zagubieniu moralnym, o zejściu z drogi Bożej na manowce – jak się to przysłowiowo mówi. Tym zagubieniem się i zejściem z właściwej drogi jest grzech. O takim zagubieniu rzadko pisze się w mediach. Tam znajdujemy co najwyżej komunikaty organów ścigania.

Jest jednak Ktoś, kto szuka tych ludzi, Komu na nich zależy. Jest Nim Jezus Chrystus, przyjaciel grzeszników i celników, który – jak czytamy: „Ten grzeszników przyjmuje i jada z nimi.” Gorszą się tym „pobożni” faryzeusze i uczeni w piśmie. Szukanie zagubionego grzesznika zostało po mistrzowsku przedstawione w przypowieści o zagubionej owcy. 

„Któż z was?” – oto pada bezpośrednie pytanie do każdego z pomrukujących faryzeuszy i skrybów. Tym prostym pytaniem, Jezus nie tylko pragnie przyciągnąć ich uwagę, ale pragnie odwołać się do resztek zdrowego rozsądku i przyzwoitości. Jezus często używa w ten sposób pytań. Służą one niejako „rozbrojeniu” słuchacza, aby przeciwnik czuł, że ocena całego zdarzenia pozostawiona zostaje właśnie jemu. 

A dodatkowo pytanie owo prostuje i jednocześnie wyjaśnia istotę takiego zdarzenia pomniejszając ich dumę i przekonanie o własnej wyższości. Obraz zagubionej owieczki odziera ich z własnej pychy i fałszywych odpowiedzi, a prowadzi ich do poznania motywu. 

Taka szczera i prawdziwa troska rodzi szczere i prawdziwe pytania. Jezus kieruje się prawdą i nie boi się z uśmiechem zadać pytania: „Któż z was?”. Buduje prawdę  i wiarygodność wokół swojego działania i pragnie skłonić faryzeuszy, by zmienili się na lepsze, wolni od pychy i głupoty. Teraz sami widzą i rozważają, że mając nawet sto owiec, ta jedna zagubiona też jest ważna! Również w kontekście  ówczesnych uwarunkowań, gdy owce i kozy były powszechnymi zwierzętami gospodarskimi. Było ich bardzo dużo w całym kraju. Swoim sposobem, Jezus wygrywa sprawę od pierwszego zdania. Jezus wskazuje palcem problem, a oni upadają pod ciężarem swoich własnych sądów. Ta Jego mądrość w łagodności jest daleko większa niż ludzka. 

Doskonałość przypowieści leży w ich prostocie. Jezus nie pyta: „Gdybym to ja miał tak wiele owiec…”. On postępuje tak jak mówi. Przyjmuje grzeszników, jada z nimi. To ciche „tak” faryzeuszy odnośnie zgubionej owieczki, tak naprawdę potwierdza i aprobuje działanie Jezusa. A więc wszyscy sceptyczni, którzy sprzeciwiają się Bożym metodom, muszą je przyjąć i pochwalać nawet wbrew sobie samym. Bo gdy są postawieni w jasnym świetle to wydają się bardziej prawdziwi.

Nie trzeba zastanawiać się też, czy pozostawienie 99 owiec było słuszne. One pasły się na otwartej, nie zamieszkałej przestrzeni, odpowiedniej do wypasu zwierząt. Ta jedna oddaliła się od oczu i uwagi pasterza – i to był prawdziwy kłopot. Tak jak grzesznik oddala się od Jezusa i gubi się. Pasterz tak długo szuka, aż ją znajduje. Idzie zmęczony przez ciernie, skały – wszystko po to, aby ją uratować. 

Jezus nie opisuje im swojej męki i ukrzyżowania, bo to wymaga użycia innego języka. On przyjmuje i jada z grzesznikami. Zniża się ku najniższym i pogardzanym, by skłonić tych najwyżej sytuowanych uczonych w piśmie do upamiętania za pomocą prawa i dobrej nowiny: „Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania”. Czyż mówiąc współczesnym językiem, Jezus nie jest ekspertem w swoim działaniu? 

Widzimy obraz słabej i zmęczonej owcy, którą troskliwy pasterz kładzie na ramionach. W szerszym kontekście możemy to zinterpretować tak, iż grzesznik jest cięższy, gdy leży na sercu Jezusa, aniżeli kiedy leży na ramionach, gdy się już znajdzie. To samo dotyczy nawróconego faryzeusza. Radość jest wtedy wielka. Świętość promienieje przez człowieka, a człowiek nabiera nowych kolorów. Jak garncarz, Jezus obrabia i kształtuje swój ziemski materiał, a ten zmienia się w złoto pod jego rękami. 

Niezbędna jest w tym procesie pokuta. Luter miał rację, umieszczając jako pierwszą z 95 tez konieczność ciągłej pokuty w życiu chrześcijanina. To Jezus szuka i znajduje  każdego grzesznika, sprowadzając jego życie do ciągłej pokuty. Wszystkie wielkie dzieła ludzkie nie powodują równie wielkiej radości w niebie, niż pokuta i żal jednego skruszonego serca. 

Wierzymy w poszukującą miłość Bożą, ponieważ została ona wcielona w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który – jak powiada hasło dzisiejszej niedzieli – przyszedł, aby szukać i zbawić to, co zginęło. Łk 19,10 

Bóg nieustannie nas poszukuje. On posłał swojego Syna, aby tych, którzy pobłądzili, odnaleźć i przywieźć  z powrotem przed Jego oblicze. Bóg jest nieustannie pochłonięty troską o nasze zbawienie. Jak pasterz poszukuje zgubionej owcy, tak nasz Ojciec niebiański woła nas po imieniu, pragnie odnaleźć i wyplątać z sideł złego. Amen.

ks. Kornel Undas