4. Niedziela przed Postem
(22) I zaraz wymógł na uczniach, że wsiedli do łodzi i pojechali przed nim na drugi brzeg, zanim rozpuści lud. (23) A gdy rozpuścił lud, wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam. (24) Tymczasem łódź miotana przez fale oddaliła się już od brzegu o wiele stadiów; wiatr bowiem był przeciwny. (25) A o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, idąc po morzu. (26) Uczniowie zaś, widząc go idącego po morzu, zatrwożyli się i mówili, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. (27) Ale Jezus zaraz do nich powiedział: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się! (28) A Piotr, odpowiadając mu, rzekł: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. (29) A On rzekł: Przyjdź. I Piotr, wyszedłszy z łodzi, szedł po wodzie i przyszedł do Jezusa. (30) A widząc wichurę, zląkł się i, gdy zaczął tonąć, zawołał, mówiąc: Panie, ratuj mnie. (31) A Jezus zaraz wyciągnął rękę, uchwycił go i rzekł mu: O małowierny, czemu zwątpiłeś? (32) A gdy weszli do łodzi, wiatr ustał. (33) A ci, którzy byli w łodzi, złożyli mu pokłon, mówiąc: Zaprawdę, Ty jesteś Synem Bożym. Mt 14, 22-33
Czy nasza wiara potrzebuje cudu? Wydaje się, że w świecie w którym żyjemy nie ma miejsce na coś niewytłumaczalnego. Coś, czego nauka nie potrafi dowieść, nie istnieje. Praktycznie wszystkiego możemy dotknąć, prześwietlić, poznać procesy, które dla przeciętnego człowieka są niezrozumiałe. Jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto w racjonalny sposób objaśni, wytłumaczy, obedrze z tajemniczości.
W takim świecie żyjemy, który chce wszystko wiedzieć, o wszystkim rozstrzygać, który chce mieć monopol na prawdę. Jakiś przykład? Proszę bardzo: gdy ktoś zachoruje na poważną chorobę, a później wyzdrowieje znajdą się tacy, którzy powiedzą, że nie do końca była to tak poważna choroba, że źle postawiono pierwszą diagnozę, że było to wczesne stadium, że miał szczęście, że ten człowiek trafił do dobrego lekarza – i tak w nieskończoność możemy znajdować powody dobrego samopoczucia naszego bliźniego.
Gdy ktoś wyjdzie cało z jakiegoś nieszczęścia, to możemy usłyszeć o farcie, o szczęśliwym zbiegu okoliczności, o pomocy której ktoś mu udzielił itd.
Gdy przyjmiemy taką postawę, to w nieskończoność będziemy doszukiwali się racjonalnej próby zrozumienia tego co dzieje się w naszym życiu, bądź wokoło nas. Jednak czy jesteśmy w stanie zostawić Bogu miejsce w którym On będzie mógł działać? Czy jesteśmy w stanie powiedzieć: to był cud – Bóg mi pomógł, czy pomógł mojemu bliźniemu?
Zastanówmy się nad dzisiejszą ewangelią. Uczniowie na prośbę Jezusa sami udali się na drugi brzeg jeziora. Nagle rozpętała się wichura i z trwogą zauważyli zbliżającą się postać, która szła po falach. To wydarzenie pozwala nam spojrzeć nie tyle na reakcję uczniów, ale bardziej na nas samych. Uczniowie wystraszyli się, pomyśleli, że może to zjawa. A może bardziej przestraszyli się tej nagłej obecności Jezusa?
Nasze życie też jest łodzią, którą miotają czasami burze i wzburzone fale. Ta ewangelia nie mówi, że w momencie pójścia za Jezusem burze będą nas omijały. Absolutnie nie! One będą i są. Wszyscy tego doświadczamy. Tylko, że wiara podpowiada nam, że burza nie ma nas przerażać, paraliżować, ale dzięki wierze możemy ją przetrwać i wyjść z niej zwycięsko.
Pytanie: co bardziej nas przeraża. Czy burza, czy może fakt że Bóg jest z nami? To co powinno nas napawać radością – a więc ta pewność Bożej obecności – czasami nas przeraża. Czy Bóg widział moje zachowanie? Czy Bóg zna moje myśli? Czasami wolelibyśmy, aby na chwilę odszedł, odwrócił głowę w inną stronę, to może tyle o nas by nie wiedział. A On nagle, niespodziewanie przypomina, że jest, że nie ma miejsca do którego byśmy mogli przed nim uciec. Tyle, że Jezus na nasz strach i niepewność spowodowaną uświadomieniem sobie naszego położenia odpowiada: Odwagi (Ufajcie – wg tłum. Biblii Warszawskiej), Ja jestem, nie bójcie się! To jest jeden z cudów, które mają miejsce codziennie w naszym życiu. Bóg nas nie potępia, nie odrzuca. Ale właśnie w takiej sytuacji burzy życiowej mówi do nas idąc po falach: Odwagi/Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się!
Dalej zastanówmy się nad postacią apostoła Piotra. On gdy się upewnił, że to faktycznie jest Jezus pyta czy może do Niego przyjść? Jezus odpowiada: Przyjdź!. Piotr idzie, ale gdy nagle uświadamia sobie sytuację w jakiej się znalazł, zaczyna tonąć i krzyczy: Panie, ratuj! Jezus chwyta go za rękę i pomaga.
To indywidualne przeżycie religijne Piotra, jest przeżyciem, którego też i my doświadczamy. Są takie momenty, gdy jak On jesteśmy w stanie chodzić po wodzie. Nasza wiara jest na tej fali wznoszącej, pełna entuzjazmu, zadowolenia. Jednak też przychodzą takie momenty, gdy pojawiają się wątpliwości, gdy zastanawiamy się nad tym, czy to w co wierzymy ma jakiś sens.
Te nasze wątpliwości, które się pojawiają próbujemy ukryć, zataić. Być może się wstydzimy, być może ten brak pewności wiary sprawia, że czujemy się gorsi. Jednak spójrzmy: taki moment zwątpienia przydarzył się Piotrowi, a więc temu, który był z Jezusem, który słuchał Jego słów, który bardzo dobrze Go znał.
Wiara to nie tylko entuzjazm, jakiś krótki poryw serca. Wiara to całe życie. Wiara to nieustanne poszukiwanie Boga. Wiara to zadawanie pytań i szukanie na nie odpowiedzi. Ktoś kiedyś powiedział, że wiara które nie wątpi, która nie stawia pytań – to martwa wiara. Dlatego naszą wiarę musimy karmić Bożym Słowem. Tam powinniśmy szukać odpowiedzi na pytania, które nas nurtują. Nie bójmy się wątpliwości! To nie jest żaden wstyd. Gdy przydarzy się, że zaczniemy się topić, zawołajmy tak jak uczynił to Piotr: Panie, ratuj mnie! Mamy pewność, że On będzie tuż obok, by wyciągnąć rękę i uratować.
Drodzy, cuda się zdarzają. Więcej, cuda mają miejsce każdego dnia w naszym życiu, tylko zechciejmy je zauważyć i za nie podziękować Bogu. Może czasami byśmy chcieli, by Bóg przemówił do nas w bardziej spektakularny sposób. Jednak, widząc to, co dla nas czyni każdego kolejnego dnia, i dziękując Mu za to co od Niego otrzymujemy, my również będziemy mogli doświadczyć tego czego doświadczył Piotr – mocnego, pewnego uścisku Bożej dłoni, która wyciągnie nas z niebezpieczeństwa. To się dzieje każdego dnia!
AMEN
ks. Michał Makula