6. Niedziela po Wielkanocy – Exaudi
16.5 A teraz odchodzę do tego, który mnie posłał, i nikt z was nie pyta mnie: Dokąd idziesz?
16.6 Ale że wam to powiedziałem, smutek napełnił serce wasze.
16.7 Lecz Ja wam mówię prawdę: Lepiej dla was, żebym Ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was.
16.8 A On, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu i o sprawiedliwości, i o sądzie;
16.9 O grzechu, gdyż nie uwierzyli we mnie;
16.10 O sprawiedliwości, gdyż odchodzę do Ojca i już mnie nie ujrzycie;
16.11 O sądzie zaś, gdyż książę tego świata został osądzony.
16.12 Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie;
16.13 Lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi.
16.14 On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi.
16.15 Wszystko, co ma Ojciec, moje jest; dlatego rzekłem, że z mego weźmie i wam oznajmi. Ewangelia wg św. Jana 16, 5-15
Jako duszpasterz studentów teologii Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej prowadzę cotygodniowe spotkania, w trakcie których studenci prowadza nabożeństwa. Gdy są to studenci pierwszego i drugiego roku to zdarza się, że ze stresu zapomną o podstawowych rzeczach, jak np. zapalenie świec na ołtarzu. Nieco dziwnie przeżywa się nabożeństwo przy zgaszonych świecach… Przy omówieniu nabożeństwa lubię wtedy zażartować, że nie było ono ważne, bo świece – symbol obecności Boga – nie były zapalone. I należy je powtórzyć.
Po ludzku chcielibyśmy w tak łatwy, widzialny sposób sterować Duchem Świętym i kontrolować jego działanie. Zapalam świece i z nieba spływa błogosławieństwo.
Tym bardziej, gdy coraz więcej słyszymy o zadyszce, jakiej dostało chrześcijaństwo w Europie i Ameryce Północnej. Zresztą, jeśli rozejrzymy się na naszych nabożeństwach to zobaczymy, że do młodszych pokoleń Polaków docieramy z coraz większą trudnością albo wcale. I łatwo wtedy rzucić więc w wir aktywizmu, w przekonaniu, że przyczyna leży w zbyta małej aktywności. Tak jakby Duch miał podpisać się pod każdym kolejnym zrywem, a jego obecność zależeć od intensywności działań i ich dokumentacji – w informatorach, sieciach społecznościowych. Wierzymy wtedy w liczby, tak jakby to one były równoznaczne z tchnieniem Boga.
Inni z kolei fascynują się emocjonalną, podniosłą bądź uwielbieniową atmosferą. Wierzą w to, że gdy czuję intensywniej, to jest to jednoznaczne wskazanie na Ducha. I oczywiście piękna oprawa muzyczna, zespół bądź chór, oświetlenie, starannie przygotowany program wywiera ogromne wrażenie na człowieku. Czy nie jest to jednak inny rodzaj zapalania świec?
Jeszcze inni wierzą w to, że Duch jest intelektualistą i ma gust. Stąd większość działalności zboru koncentruje się na wykładach, odczytach, dyskusjach, inicjatywach kulturalnych. Łatwo uwierzyć, że nasycona wiedzą głowa i zbudowany artystycznie człowiek to oznaka działania Ducha. I oczywiście każde z tych działań ma swoje miejsce, ryzykowne jest jedynie przekonanie, że to ja swoimi siłami i działaniami sprowadzam Ducha Świętego na ziemię, do zboru i pod strzechy.
To jak to w końcu jest z Duchem Świętym?
Słowo dzisiejszej niedzieli przenosi nas w scenę pożegnania Jezusa z uczniami. W Ewangelii Jana składa się ona z dwóch dużych przemów Mistrza, który zapowiada teraźniejsze i przyszłe wydarzenia. Panuje atmosfera smutku. Jezus ma wkrótce odejść na długi czas. Fragment poprzedzający nasze dzisiejsze Słowo zapowiada prześladowania i doświadczenia wrogości. Nie beztroskę, pokój i radość.
I w tym właśnie kontekście pojawia się zapowiedź przyjścia Parakleta, z greckiego tłumaczonego często jako Pocieszyciela. Co znaczy to imię? Dzisiaj bardziej zwracamy uwagę na element prawny – Paraklet jako obrońca, adwokat. Dopiero z tego powodu można mówić o Pocieszycielu, bo jest tym, który wstawia się, walczy i umacnia w wierze. To imię dla Ducha Świętego znajdujemy tylko w Ewangelii Jana.
Może spodziewałbyś się tutaj opisów cudów, niezwykłych działań, bo i takich chrześcijan mamy dzisiaj, którzy cudowność uważają za niezbywalną oznakę działania Ducha. A gdy cudów brak? Ewangelia Jana jest dosyć powściągliwa w relacjonowaniu cudów, nazywa je zresztą znakami, które mają wskazywać na Jezusa i do niego prowadzić.
Paraklet będzie gwarancją Bożej obecności wśród wierzących. Będzie przekonywał i wskazywał na to, kim jest Jezus Chrystus, wywyższony na krzyżu i zmartwychwstały. To jego najważniejsze zadanie według Jana. Świat, rzeczywistość wroga Bogu, będzie wierzących zniechęcać i przekonywać, że Jezus był zwykłym człowiekiem i nie warto trzymać się wiary w jego Boże posłannictwo. Paraklet natomiast ma przekonywać o grzechu – niewiary w Jezusa, o sprawiedliwości – że Bóg wskazał na jego tożsamość, i o sądzie – że mroczny świat i jego władca zostali osądzeni, ujawnieni i obnażeni.
To pierwszy zbiór zadań Parakleta, drugim natomiast jest wprowadzenie wierzących w prawdę, przekazaną mu od Ojca i Syna.
Hm, trzeba przyznać, że żadne z działań Parakleta nie jest równie widowiskowe co wielkie akcje, nastrojowe spotkanie nabożeństwowe czy debata z udziałem autorytetów świata nauki. Paraklet przy nich wypada dosyć blado i niepozornie. I może dlatego właśnie zbyt łatwo przeoczyć nam to, co dla życia duchowego jest kluczowe – że jego źródło jest w Bożym działaniu, nie naszej aktywności, choćby i z najlepszymi intencjami.
Wydaje mi się, że w obecnym czasie kluczową kwestią jest na nowo nauczyć się słyszeć głos Ducha Świętego i odróżniać go od innych głosów. Jak to robić? Jako luteranie podkreślamy powiązanie Ducha ze świadectwem Pisma Starego i Nowego Testamentu, z Bożymi obietnicami. Nie samozwańczy prorocy, ale ludzie oddychający świadectwem Pisma i umiejący dostrzec drogę działania Boga dzisiaj. A ona często jest niepozorna. Choć czy wzbudzenie w człowieku wiary jest rzeczą niepozorną? Gdy człowiek obumiera z Chrystusem i w mocy jego zmartwychwstania chce kształtować życie, to mówimy o błahej sprawie?!
Jak to w końcu jest z Duchem Świętym?
Jak to jest z Duchem Świętym w twoim życiu?
Wyznanie Augsburskie bardzo mądrze stara się odróżnić to, co do nas należy, od tego, co jest sferą działania Boga. W artykule 5, O służbie Kościoła, tak czytamy: „Abyśmy tej wiary dostąpili, ustanowiona jest służba nauczania Ewangelii i udzielania sakramentów. Albowiem przez Słowo i sakramenty, jak gdyby przez środki, udzielany jest Duch Święty, wzniecający wiarę, gdzie i kiedy Bóg zechce. (…)”
„Gdzie i kiedy Bóg zechce” – z tym jest nam się trudno pogodzić. Tak chciałoby się mieć jakieś narzędzie sterowania Bożą obecnością. Tymczasem naszym zadaniem jest dzielić się Ewangelią jako zbór i w życiu codziennym, oraz żyć wspólnotą Powszechnego Kościoła, której wyrazem są sakramenty. Prowadzić ludzi do Chrystusa, niezależnie od liczb i zewnętrznej oprawy.
Największym cudem jest przyjście grzesznika do wiary, do zaufania Jezusowi jako swojemu Zbawicielowi, do odkrycia głębi znaczenia chrztu. Nie jest po ludzku widowiskowe, ale przemienia do głębi. I to jest właśnie skarb Kościoła, największy i bezcenny majątek zboru.
Czyli jak to w końcu jest z Duchem Świętym?
Nie możemy nim sterować, to niby oczywiste, ale chyba zbyt łatwo o tym zapominamy.
Możemy stworzyć ramy i modlić się, jak Paweł w Ef 3:
By sprawił według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku, żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych
Stąd nabożeństwo z zapalonymi czy zgaszonymi świecami nie decyduje o jego ważności, tylko skupienie na świadectwie o Chrystusie. A doświadczania działania Ducha, który wprowadza w prawdę, jaką jest Jezus Chrystus, życzę tobie i sobie na co dzień.
Amen.
ks. dr Grzegorz Olek