Niedziela Przedpostna – Estomihi

(1) Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. (2) I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. (3) I choćbym rozdał całe mienie swoje, i choćbym ciało swoje wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże. (4) Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się, (5) nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego, (6) nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; (7) wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi. (8) Miłość nigdy nie ustaje; bo jeśli są proroctwa, przeminą; jeśli języki, ustaną, jeśli wiedza, wniwecz się obróci. (9) Bo cząstkowa jest nasza wiedza i cząstkowe nasze prorokowanie; (10) lecz gdy nastanie doskonałość, to, co cząstkowe, przeminie. (11) Gdy byłem dziecięciem, mówiłem jak dziecię, myślałem jak dziecię, rozumowałem jak dziecię; lecz gdy na męża wyrosłem, zaniechałem tego, co dziecięce. (12) Teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce, ale wówczas twarzą w twarz. Teraz poznanie moje jest cząstkowe, ale wówczas poznam tak, jak jestem poznany. (13) Teraz więc pozostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy; lecz z nich największa jest miłość. 1 Kor 13, 1-13.

Hymn o miłości

Istnieją pytania, nad którymi każdy człowiek, wcześniej lub później, zaczyna się zastanawiać szukając właściwej odpowiedzi. Na wiele z tych pytań odpowiedzi udziela ludzka mądrość, nauka, filozofia. Wiele pytań, głównie egzystencjalnych, wykracza poza granice naszego rozumowego poznania. Pytamy bowiem o Boga, Jego istotę, byt, o to: „Kim jest Bóg?”. Na tego rodzaju pytania odpowiedzi udziela nam wiara. Pytamy jednak dalej: „Kim ja jestem wobec Boga, jakie wyznacza mi miejsce i rolę. Czego Bóg oczekuje ode mnie? Jakie mam obowiązki względem Boga, bliźniego czy też samego siebie?”. Na te pytania odpowiedzi udziela miłość. W naszej refleksji podążamy konsekwentnie jeszcze dalej, pytając: „Czym jest życie, śmierć; co będzie ze mną po śmierci?”.  Wobec tych pytań pomocną jest nadzieja.

Wiara, nadzieja i miłość to owe trzy wspaniałe „córki nieba”, które towarzyszą człowiekowi przez całe jego życie. To o nich mówi ap. Paweł w najpiękniejszej pieśni Nowego Testamentu jakim jest Hymn o Miłości kończący się słowami: „Teraz więc pozostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy; lecz z nich największa jest miłość”.

Hymn o miłości. Zastanówmy się dzisiaj, dlaczego ap. Paweł miłość nazywa większą aniżeli wiara i nadzieja?

I

Czym jest wiara? W liście do Hebrajczyków czytamy: „Wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” (Hbr 11,1). Opisując wiarę ap. Jakub pisze: „wiara bez uczynków jest martwa” (Jk 2,26). Każdy ludzki czyn, najbardziej wzniosły i wspaniały, niewiele znaczy, gdy nie wypływa z miłości.
Ap. Paweł stwierdza: „Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym.
I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym”. Wielką łaską jest to, że Bóg objawia nam siebie, daje poznanie Swojej woli, budzi w nas wiarę i stawia nasze życie na mocnym fundamencie. Jednak by wiara osiągała pełnię swej mocy musi jej towarzyszyć miłość. Do swego ucznia, Tymoteusza, ap. Paweł kierował wezwanie: „Wzoruj się na zdrowej nauce, którą usłyszałeś ode mnie, żyjąc w wierze i miłości, która jest w Chrystusie Jezusie;” (2 Tym 1,13). Miłość jest
z Boga. Bóg jest miłością. Jednak by miłować trzeba narodzić się z Boga. Świadczy o tym ap. Jan mówiąc: „kto miłuje, z Boga się narodził i zna Boga” (1 J 4,7) i dalej mówi: „Każdy, kto wierzy, iż Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził, a każdy, kto miłuje tego, który go zrodził, miłuje też tego, który się
z niego narodził” (1 J 5,1). Miłość jest więc dopełnieniem wiary, nadaje jej smaku, kształtu; jest jej mocą i siłą. Jeśli więc myślimy, że mamy doskonałą wiarę, znamy Boga lepiej aniżeli ktokolwiek inny, a Boga i bliźniego nie miłujemy, nasza wiara nie poprowadzi nas do zbawienia. Niewiele też znaczyć będą nasze nabożeństwa, nasza służba Bogu, nasza społeczność z Nim
u Jego stołu, gdy zapomnimy o słowach naszego Pana, mówiącego: „Jeślibyś więc składał dar swój na ołtarzu i tam wspomniałbyś, iż brat twój ma coś przeciwko tobie, zostaw tam dar swój na ołtarzu, odejdź i najpierw pojednaj się z bratem swoim,
a potem przyszedłszy, złóż dar swój” (Mt 5, 23.24). Cóż bowiem pomoże nasza służba, nabożeństwo, udział w spowiedzi i Wieczerzy Pańskiej, gdy
w sercu nie ma miłości a jedynie gniew, nienawiść, chęć zemsty? Powiada ap. Jan: „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,20). Owocem wiary jest miłość, która ją określa, bo wiara bez miłości jest martwa (por. Jk 2, 17.20.26). Wiara,
w przeciwieństwie do miłości ma swój kres, gdy – jak pisze ap. Paweł – „poznam tak, jak jestem poznany”. Dlatego właśnie miłość jest większa aniżeli wiara, bo miłość nigdy się nie kończy.

II

Miłość jest także większa aniżeli nadzieja. Bo jaka nadzieja nam przyświeca?  Ta, którą daje nam Bóg, który też „zbawił nas nie dla uczynków sprawiedliwości, które spełniliśmy, lecz dla miłosierdzia swego przez kąpiel odrodzenia oraz odnowienie przez Ducha Świętego, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni łaską jego, stali się dziedzicami żywota wiecznego,” (Tyt 3, 7). Nie chodzi więc o nadzieję zbawienia opartą na własnych uczynkach. Również przestrzeganie zewnętrznych ceremonii pozbawionych Bożej obietnicy, niewiele ma wspólnego z pobożnością
i nadzieją. Z nich nie wyrasta nadzieja życia wiecznego. Faryzeusze byli tymi, którzy przestrzegali wszystkich ustaw i praw, a Pan Jezus powiedział do nich: „Obłudnicy! Dobrze prorokował o was Izajasz w słowach: Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie” (Mt 17, 7-8). Tam, gdzie nie ma miłości, miłości do Boga, tam nie ma też nadziei. Jesteśmy usprawiedliwieni
z łaski przez wiarę. Z tej wiary winny rodzić się dobre uczynki, które stymuluje i określa miłość. Nasza nadzieja zaś, nie polega na naszej zasłudze
i naszych uczynkach, ale na łasce Boga, który tak nas umiłował, że ofiarował za nas, na krzyżu Golgoty Swojego Syna, abyśmy przez Niego odkupieni za cenę niewinnie przelanej krwi, odrodzeni z Jego mocy, stali się dziećmi Bożymi;
„A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa,” (Rz 8,17).

III

Miłość jest większa aniżeli wiara i nadzieja bowiem obydwie mają swój kres, swoje dopełnienie. To co przetrwa, to miłość. Ap. Paweł mówi: „Miłość nigdy nie ustaje; bo jeśli są proroctwa, przeminą; jeśli języki, ustaną, jeśli wiedza, wniwecz się obróci. Bo cząstkowa jest nasza wiedza i cząstkowe nasze prorokowanie; lecz gdy nastanie doskonałość, to, co cząstkowe, przeminie. Teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce,”. Nie widzieliśmy Boga, ale w Niego wierzymy, nie skosztowaliśmy zbawienia ani wieczności, nie przekonaliśmy się o zbawieniu dobrych i potępieniu złych, a jednak wierzymy, że istnieje Bóg, zbawienie i potępienie. Powtórzmy: wiara ma swój kres. Gdy „poznamy tak, jak jesteśmy poznani,” wówczas nasza wiara zmieni się w doświadczenie Boga
w Jego oglądaniu twarzą w twarz. Ujrzymy Tego,
w którego wierzyliśmy. Wraz z dopełnieniem wiary dopełni się również nadzieja. Dziś czyni nasze życie pełnym radości, siły; ożywia nasze serca. Gdy nadzieja sięgnie swych marzeń i oczekiwań stanie się spełnieniem. Cóż więc zostaje? Co przetrwa śmierć i grób?  Zostaje miłość jako moc największa, o której apostoł mówi, że „nigdy nie ustaje”.   Nie nasza ludzka słaba miłość, ale wszechmocna miłość Boża objawiona nam w Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Oto więź najsilniejsza, której nie zerwie ani śmierć, ani życie, ani teraźniejszość oni przyszłość, ani żadne inne stworzenie. Bo gdyby miłość miała swój kres, nie było by światłości, nieba, zbawienia, a jedynie ciemność, piekło i potępienie. Dlatego Bogu należy się wielka cześć i uwielbienie, za to, że miłość Boża ogarnia nas, słabych, śmiertelnych ludzi i wszystkich, którzy poddali się jej działaniu, jednoczy na zawsze z Bogiem oraz wszystkimi zbawionymi. Dlatego teraz „pozostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy; lecz z nich największa jest miłość”.

Niechaj każdego z nas prowadzą te trzy córki niebios przez całe życie. Niech ujmuje nas za rękę
i prowadzi wiara, owa pewność, że Bóg wszystkim mądrze i łaskawie włada pomagając każdemu, kto go miłuje, dojść do celu wiary, do życia wiecznego. Ten cel niechaj nieustannie wskazuje nam nadzieja, sięgając poza śmierć i grób, obiecując to: „Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, co przygotował Bóg tym, którzy go miłują” (1 Kor 2, 9).

Wiarę i nadzieję niechaj wypełnia i poświęca miłość.Kto przyjmują ją do serca, do swego domu ten już tu, na ziemi, gotuje sobie niebo. Bowiem: „Bóg oparł swe dzieło na jednym tylko filarze: miłości” – pisze Sylva Carmen, dlatego Emily Dickinson wyznaje: “Kochający nie mogą umrzeć, bo miłość jest nieśmiertelna” Amen

ks. Waldemar Szajthauer