Niedziela Quasimodogeniti
Wraz z nim zostaliście pogrzebani w chrzcie, w którym też zostaliście wespół wzbudzeni przez wiarę w moc Boga, który go wzbudził z martwych. I was, którzy umarliście w grzechach i w nieobrzezanym ciele waszym, wespół z nim ożywił, odpuściwszy nam wszystkie grzechy. Wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża. Rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy triumf nad nimi. Kol 2, 12-15
Drogie Siostry i Bracia w Chrystusie!
Symboliczna nazwa dzisiejszej niedzieli zachęca do bycia jak nowonarodzone dzieci, a tekst apostoła Pawła brzmi i płynie po sercu, jak radosne echo wydarzeń ubiegłej niedzieli Zmartwychwstania.
Alleluja! Jezus został wzbudzony z martwych, pokonał śmierć i grzech. Bramy raju znów stały się otwarte, Chrystus, nowy Adam pogodził, to co ludzkie i boskie, wprowadził na nowo harmonię na wielu płaszczyznach; między tym co Boże i ludzkie, między ludźmi nawzajem, i między człowiekiem, a Bożym stworzeniem. Połączył to, co w naszym pojęciu wydawało się nie do pojednania, jednocześnie nie wymagając od nas niczego, poza przyjęciem wiary w ten Boży dar.
Jeżeli nam współczesnym ogrom otrzymanego dobra wydaje się nieprawdopodobny, jakże zaskakująca musiała być to wieść dla młodego zboru w Kolosach? Wtedy niektórzy uważali, że do zbawienia potrzeba czegoś więcej, niż osoby Chrystusa, jedni upatrywali tego w specjalnej, ekskluzywnej wiedzy dostępnej tylko wybranym, inni próbowali w dzieło zbawienia włączyć duchy ciał niebieskich bądź anielskich pośredników, jeszcze inni podkreślali konieczność kultowego przestrzegania faz księżyca, obrzezania, jako dodatku do wiary, czy też przestrzegania zakazów bądź nakazów spożywania pewnych pokarmów i napojów.
Pedagodzy są zgodni, że trudne do pojęcia, abstrakcyjne treści najskuteczniej tłumaczy się za pomocą obrazu. Apostoł Paweł, bądź któryś z jego uczniów, którym autorstwo tego listu jest przypisywane, posługiwał się obrazami bardzo biegle i w dzisiejszym tekście użył ich kilku niezwykle trafnie.
Pierwszy z nich to obrazu chrztu. Za jego pomocą tłumaczy, że prawdziwe „obrzezanie” wcale nie następuje w wyniku zabiegu chirurgicznego dokonywanego u małego chłopca, lecz wtedy, gdy człowiek umiera i powstaje z Chrystusem, w chrzcie. W pierwotnym chrześcijaństwie chrzest dokonywał się przez całkowite zanurzenie w wodzie. Gdy woda –znowu symbolicznie – zamyka się nad głową człowieka, to tak jakby on umarł, a wynurzając się z wody powstawał do nowego życia. Posługując się prawniczym porównaniem życie chrześcijanina, bez nowego narodzenia, to ciąg następujących po sobie zdarzeń, usankcjonowanych obrzędem, zwyczajem lub przepisem-martwa litera prawa. Dopiero obdarzone dziełem Jezusa na krzyżu, nabiera prawdziwej mocy.
Kolejny obraz przywołany przez Pawła zwiastującego dobrą nowinę ludziom, to list dłużny. To Jezus, w wyrazistym metaforycznym obrazie jest przybitym do krzyża naszym grzechem- „listem dłużnym”.
List dłużny to dawniej spis obciążeń, nie tylko materialnych, tam zawierane były również przewinienia, swoisty dzisiejszy wyciąg z rejestru karnego. Kto kiedykolwiek zetknął się z człowiekiem obciążonym wpisem, wie jaki trud, wstyd i ograniczenia niesie on za sobą. Kto wziął kiedykolwiek pożyczkę lub ma hipotekę na domu, zna udrękę ogromnego, wieloletniego zadłużenia i może sobie na pewno wyobrazić, jak bardzo trafne jest to porównanie i jak wielką ulgą jest wymazanie wpisu z rejestru lub oddłużenie nas, ludzi, tylko przez łaskę, ofiarę i śmierć Chrystusa na krzyżu. Unieważnienie, wymazanie treści listu daje nam możliwość nowego życia, nowego początku, odtąd wszystko staje się nowe, a przeszłość, nawet niechlubną i grzeszną, uważa za niebyłą. Przybity na krzyżu Jezus jest to wyciągnięta przez Boga dłoń do wszystkich, również tych, którzy uważali, że w ich życiu nie ma zasług ani powodów, by oczekiwać czegokolwiek od Boga.
Kolejnym pięknym i jakże boleśnie aktualnym obrazem ilustrującym ogrom i bezmiar miłości, jaką żywi do nas Bóg, to przywołane rozgromienie władzy i zwierzchności i wystawienie ich na symboliczny pokaz.
Wielu z nas nie spodziewało się, że przyjdzie nam oglądać w XXI wieku zdjęcia poniżonej, podbitej ludności, niekończące się sznury szarych ze zmęczenia i przerażenia ludzi, opuszczających bezładnie i w popłochu własny podbijany kraj, w kontraście do rozjeżdżających wszystko czołgów i stojących na nich często, patrzących zwycięsko i butnie żołnierzy. Takie fotografie znaliśmy do tej pory tylko z książek do historii.
Triumfatorskie zapędy do demonstrowania władzy znane były ówczesnym aż nadto dobrze, swój majestat krwawo i boleśnie manifestowali zarówno faraonowie jak i cesarze, królowie i namiestnicy, oraz władcy totalitarni, pokazując w ten sposób miejsce w hierarchii ludności podbitej i dzieląc świat na władców i poddanych.
Majestat boski jest jednak zupełnie inny, niż ten który znamy, a rodzaj jego władzy odbiega od naszych, może podświadomych oczekiwań. Bóg w swojej miłości i łasce pokazuje nam, że ludzka wielkość, poczucie wyższości i pychy oraz potrzeba ich manifestacji są śmiesznie nikczemne, bo są wynikiem ludzkiej ułomnej natury. Nie ma na świecie władzy, która nie byłaby podległa Bogu, triumf Dobra nad Złem dokonał się w Chrystusie, nam pozostaje przyjąć to, i dostrzec nieskończony majestat Boga w Chrystusie odpuszczającym nam winy bez klasyfikowania na lepszych i gorszych, mniej lub bardziej grzesznych, na obrzezanych lub nie, bez względu na narodowość czy aktywność w zborze. Bóg niczego nie musi i nie chce nam udowadniać, On jest, a każdy kto weń uwierzy i przyjmie jego nieskończony dar, zyska nowe życie w innym, niemierzalnym ludzką naturą wymiarze.
Amen.
bp płk Mirosław Wola