Pamiątka Reformacji

Wiedząc wszakże, że człowiek zostaje usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, a tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa, i myśmy w Chrystusa Jezusa uwierzyli, abyśmy zostali usprawiedliwieni z wiary w Chrystusa, a nie z uczynków zakonu, ponieważ z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek. A jeśli szukając usprawiedliwienia w Chrystusie i my sami okazaliśmy się grzesznikami, to czy Chrystus jest sługą grzechu? Z pewnością nie. Bo jeśli znowu odbudowuję to, co zburzyłem, samego siebie czynię przestępcą. Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie. Nie odrzucam łaski Bożej; bo jeśli przez zakon jest sprawiedliwość, tedy Chrystus daremnie umarł. (List Apostoła Pawła do Galacjan 2,16-21)

Drodzy,

W Pamiątkę Reformacji, kiedy mówimy o usprawiedliwieniu pojawiają się różne obrazy. Z czasów nauki konfirmacyjnej pamiętam jak dziwne i tajemnicze było to słowo. U-spra-wiedliwienie. Młodemu człowiekowi kojarzy się natychmiast z usprawiedliwieniem nieobecności w szkole. Dorosłym może kojarzyć się to słowo z usprawiedliwioną nieobecnością w pracy. Jeśli ktoś się usprawiedliwia to najczęściej czuje poczucie winy. Często jest przecież tak, że się przed kimś usprawiedliwiamy, tłumaczymy nasze postępowanie, próbujemy wyjaśniać swoje racje.

Usprawiedliwiamy się bardzo często w miejscu pracy, w domu, wśród znajomych. „Spóźniłem się, ponieważ były korki”. „Nie odebrałem telefonu od ciebie, ponieważ byłem w ogrodzie.” „Nie mogłem przyjść do kościoła, ponieważ byłem zajęty czymś innych” itd. Usprawiedliwiamy się cały czas. Jedni częściej, szczególnie niepewni siebie, inni trochę rzadziej, ale nie ma człowieka, który nie próbowałby się wytłumaczyć choć raz w życiu z jakiegoś czynu czy słowa.

Usprawiedliwiamy również innych. Usprawiedliwiamy również innych, a kobiety częściej mają ten odruch. Niektórzy psychologowie twierdzą, że to z tego powodu, że one lepiej rozumieją, że czyjeś postępowanie może wynikać z uwarunkowań rodzinnych, trudnych przeżyć, z tzw. błędów w wychowaniu. Usprawiedliwiamy, gdy widzimy, że atakuje się jakąś osobę za bardzo; zbyt pochopnie; zbyt agresywnie. Próbujemy łagodzić i usprawiedliwiać postępowanie i w ten sposób obieramy rolę obrońcy. Wcielamy się w takiego biblijnego Dawida, który chce obronić lud Izraelski przed silniejszym od nich Goliatem. Jednak niekiedy słusznie spada kara na sprawcę niewłaściwego zachowania. Sprawca musi ponieść konsekwencje swojego grzechu, mimo że nam się może wydawać ta czy inna kara jako surowa i niesłuszna. Wówczas usprawiedliwiamy.

Istnieje jeszcze inne usprawiedliwienie, które człowiek nie jest w stanie sam na siebie nałożyć, sam sobie przypisać, ani nie może go udzielić innemu człowiekowi. Właśnie o takim usprawiedliwieniu czytamy w Liście do Galacjan.

Zadam ci teraz pytanie i spróbuj sobie na nie odpowiedzieć: „Dlaczego cały czas się usprawiedliwiasz?”

Spokojnie, nie musicie odpowiadać na głos. Ale zastanówcie się na moment: „Dlaczego cały czas się usprawiedliwiamy lub usprawiedliwiasz innych?”

Ostatnio oglądałem z żoną fenomenalny włoski film „Jutro będzie nasze” (reż. Paola Cortellesi). Główna bohaterka, Delia cały czas usprawiedliwiała swojego męża, który znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Mimo to ona cały czas go usprawiedliwiała i brała na siebie ogromny ciężar, nie do zniesienia. Film jest komediodramatem, ale mówi nam bardzo wiele o tym, że często usprawiedliwiamy kogoś kto w sumie nad nami ma władzę i nas krzywdzi.

To jest pewna skrajność. Jest też inna skrajność. Istnieje pewien nurt w psychologii, który mówi abyśmy przestali się usprawiedliwiać. „Nie poświęcaj więcej energii i czasu na tłumaczenie innym każdego z twoich działań, każdej decyzji, to źródło niepotrzebnego stresu. Nie ma sensu usprawiedliwiać się, przed tymi, którzy cię osądzają, każdy z nas idzie swoją własną życiową ścieżką. itd.”

W tych dwóch skrajnościach w jakie wpadamy współcześnie gdzieś do nas przebija się ten tekst z Listu do Galacjan. Ta wyjątkowa mądrość i niewyczerpane źródło zbawienia. Usprawiedliwienie z wiary.

Ten tekst na nabożeństwach ewangelickich, godzinach biblijnych, lekcjach religii czytany jest bardzo często. Znamy ten tekst, pamiętamy o tym, że usprawiedliwieni nie jesteśmy z uczynków, ale przez wiarę! Nie chcę teraz o tym wam, moi drodzy przypominać, ponieważ doskonale to znacie.

Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na inną kwestię. Skoro usprawiedliwiamy siebie samych i innych wokół nas to czy przypadkiem nie zajmujemy miejsca Pana Boga? Czy przypadkiem nie stajemy się tymi którzy osądzają i usprawiedliwiają? Czy przypadkiem nie stajemy się obrońcami kogoś kto zasłużył na poniesienie kary? I czy przypadkiem nie dostrzegamy, że staliśmy się ofiarami?

Jeśli usprawiedliwiasz sam siebie, to zastanów się czy przypadkiem nie zająłeś miejsca, które należy się komuś innemu. Jeśli usprawiedliwiasz cały czas innych, to zastanów się czy przypadkiem, nie stajesz w miejscu, gdzie tak naprawdę może zadziałać tylko Bóg.

Naszym postępowaniem często utrudniamy Duchowi Świętemu pracę. Ponieważ chcemy wszystko zrobić za Pana Boga. Chcemy już teraz rozwiązać pewne problemy z jakimi mierzy się świat. Chcemy doprowadzić do sprawiedliwości klimatycznej, socjalnej, prawnej. Przy tym zabieramy to co należy do sfery działania samego Chrystusa.

W dzisiejszym tekście Apostoł Paweł zwraca uwagę na to, że usprawiedliwienie to przede wszystkim dzieło Boga, a nie człowieka. „Już nie żyję ja, ale żyje we mnie Chrystus”. „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany”. To bardzo mocne słowa.

Tymczasem my trochę jak na tych igrzyskach olimpijskich prześcigamy się i walczymy o aprobatę, uznanie, pocimy się i staramy, aby osiągnąć coś. Wiecie, dlaczego się często usprawiedliwiamy? Ponieważ mamy naturalną potrzebę bycia uznanymi przez innych ludzi. Nawet ja teraz, kiedy do was przemawiam czuję tę potrzebę abyście mnie jak najlepiej zrozumieli, abyście mnie zaaprobowali, abyście wyszli z tego miejsca zbudowani, a nie przestraszeni.

Kiedy zaczniemy czytać ten tekst z Listu do Galacjan jeszcze raz i zastąpimy słowo usprawiedliwienie, słowem „zaakceptowanie” odkryjemy przesłanie tego tekstu. Bo ten tekst wcale nie mówi o sprawiedliwości cywilno-prawnej, wcale nie mówi o sprawiedliwości i usprawiedliwieniu w taki sposób jaki ona nam się zazwyczaj kojarzy. Ten tekst mówi o tym, że nie musimy już zasłaniać naszych czynów. Ani nie musimy usprawiedliwiać czynów innych ludzi. Ponieważ jesteśmy zaakceptowani przez samego Boga.

Bóg Ciebie usprawiedliwił, czyli Ciebie zaakceptował! Zyskałeś, zyskałaś łaskę w jego oczach. Jesteś zaakcentowany, przyjęty do Bożej rodziny. Czy widzisz to? Czy słyszysz to Słowo? Czy ono w tobie coś zmienia? Czy chcesz naprawdę przestać usprawiedliwiać siebie a zacząć dostrzegać, że Bóg Ciebie usprawiedliwił?

Często wpadamy w pułapkę chrześcijańskiego usprawiedliwiania się. Wyobrażamy sobie, że musimy jeszcze coś dla Pana Boga zrobić, aby on nas zaakceptował. Myślmy w kategoriach interesu: Ja daję Mu mój czas, moje zaangażowanie, moje modlitwy, moje życie, a on w zamian da mi usprawiedliwienie z moich grzechów. Niektórzy wpadają jeszcze w taką skrajność, że chcą jeszcze coś dodać do swojego zbawiania, tylko po to, aby jeszcze bardziej zamanifestować, że akceptują Pana Boga, że Bóg jest dla nich ważny.

Nie jesteśmy przez Boga zaakceptowani na podstawie naszych uczynków, ale na podstawie naszej wiary! Nasza wiara jest często słaba i oparta na tej naturalnej potrzebie bycia zaakceptowanym. Bóg nie akceptuje grzechu, ale akceptuje grzesznika. Bóg nie usprawiedliwia grzechu, ale usprawiedliwił swoją śmiercią Ciebie i mnie. Bóg nie akceptuje wojny ani jej nie usprawiedliwia. Jednak ufam, że nasz Bóg przyjmuje do siebie zarówno Ukraińca, Rosjanina, Polaka, Palestyńczyka jak i Izraelczyka, w taki sam sposób na podstawie wiary a nie uczynków.

Nie stawiajmy się na miejscu Boga! Owszem, jest w nas w chrześcijanach naturalna potrzeba akceptowania Boga. Ale tak naprawdę jest odwrotnie: To Bóg Ciebie przyjmuje, usprawiedliwia i akceptuje. Nasz Bóg nie potrzebuje obrońców, nasz Bóg nie potrzebuje nawet zastępów aniołów, nasz Bóg nie potrzebuje aprobaty, o nią ubiegają się ludzie. Nasz Bóg umarł za nas na krzyżu, abyśmy już nie musieli starać się uczynkami o usprawiedliwienie. Amen

ks. Sebastian Madejski