Poniedziałek Wielkanocny
„Wzywałem Pana w mojej niedoli i odpowiedział mi, z głębi krainy umarłych wołałem o pomoc i wysłuchał mojego głosu. Wrzucił mnie na głębię pośród morza i porwał mnie wir; wszystkie twoje bałwany i fale przeszły nade mną. Już pomyślałem: Jestem wygnany sprzed Twoich oczu, jakże będę mógł jeszcze spojrzeć na Twój święty przybytek? Wody sięgały mi aż do gardła, ogarnęło mnie topielisko, sitowie wiło się koło mojej głowy. Zstąpiłem do stóp gór, zawory ziemi na zawsze się za mną zamknęły. Lecz Ty wydobyłeś z przepaści moje życie, Panie. Boże mój. Gdy ustawało we mnie życie, wspomniałem na Pana; i tak doszła moja modlitwa do Ciebie, do Twojego świętego przybytku. Ci, którzy trzymają się marnych bożyszczy, opuszczają swojego Miłościwego. Lecz ja pragnę Ci złożyć ofiarę z głośnym dziękczynieniem, spełnię, co ślubowałem. U Pana jest wybawienie. Wtedy Pan rozkazał rybie, a ta wypluła Jonasza na ląd.”(Jon. 2, 3-10)
W drugi dzień Świat chcielibyśmy słuchać Słowa o Zmartwychwstaniu Jezusa, o Jego spotkaniach z uczniami, ewentualnie o obietnicy powtórnego przyjścia. Tym czasem staje przed nami jeden z najdziwniejszych proroków Starego Testamentu. Od dziecka znamy tę historię o Jonaszu zamkniętym w brzuchu wielkiej ryby, o proroctwie dotyczącym Niniwy.
Na ogół myśląc o Jonaszu naszym pierwszym skojarzeniem jest to, że nie można uciec sprzed oblicza Boga, że nie od nas zależą Boże plany, ale czy to wszystko?
Spróbujmy przyjrzeć się Księdze Jonasza.
Jak podaje II Księga Królewska (14,25) w czasach panowania króla Jeroboama, w czasach prawie legendarnych, Bóg powołuje Jonasza, aby szedł do stolicy Asyrii do Niniwy i zapowiedział temu miastu karę za grzeszne życie.
Jonasz usiłuje uciec sprzed oblicza Pana i wsiada na statek płynący do Tarszyszu. Kiedy jest na statku nadchodzi sztorm i grozi im katastrofa. Żeglarze szukają winnego gniewowi bogów, każdy modli się do swojego boga. W końcu znajdują śpiącego na dolnym pokładzie pasażera, który przyznaje się do ucieczki przed swoim Bogiem. Sam prosi, aby go wyrzucono za burtę. Tu następuje pierwsze zaskakujące wydarzenie; owi żeglarze po ustaniu sztormu, składają ofiarę Jedynemu Bogu i czynią śluby. Co ślubują? Tego nie wiemy, ale wiemy, że uznali wielkość i potęgę Jedynego Boga.
Ocalony Jonasz w brzuchu wielkiej ryby wzywa na pomoc imienia Pana. Jego żarliwa modlitwa jest pełna ufności. On wie, że tylko wierność Bogu może sprawić, że wszechmogący Bóg wysłucha, ocali: giną ci, którzy służą marnym bożyszczom, „u Pana jest wybawienie”. Ryba wypluwa Jonasza w tym samym miejscu, z którego usiłował uciec. Prorok już nie chce przeciwstawiać się Bogu, idzie do Niniwy i zapowiada jej mieszkańcom zagładę – Bożą karę. Tu kolejne zaskoczenie – Niniwianie nie wyśmiewają obcego proroka, nie przeklinają go i nie przepędzają, ale uważnie słuchają i przyjmują prorockie napomnienie. Król ogłasza powszechną pokutę, nawet zwierzęta mają pościć i pokutować, sam daje przykład zamieniając królewski płaszcz na włosiennicę. Czy to wydarzenie jest historyczne? Trudno powiedzieć. Jaka jest reakcja proroka? On się nie cieszy, że jego słowa tak bardzo przemówiły do mieszkańców Niniwy, nie cieszy się, że Potężny Bóg odwrócił swój gniew i chce ocalić miasto. On czeka, patrząc z daleka, na zagładę, na wymierzenie zapowiedzianej kary.
Jonasz nie ukrywa swojego rozczarowania. To, co dla nas jest zwiastowaniem Boga łaskawego, miłosiernego, cierpliwego i pełnego łaski (Jon.4,3) on formułuje jako zarzut. Poganie nawrócili się! Jakim prawem? Powinni byli zginąć! Lepiej mi umrzeć aniżeli żyć! – Woła prorok.
Nieopodal miasta, nad Jonaszem wyrasta krzew rycynowy chroniąc proroka przed upałem, ale następnego dnia Bóg posyła robaka i suchy wiatr, aby zniszczyły krzew. Jonasz znowu jest zrozpaczony i rozczarowany Bożym działaniem. „Ty żałujesz krzewu rycynowego, koło którego nie pracowałeś i którego nie wyhodowałeś; wyrósł w ciągu jednej nocy i w ciągu jednej nocy zginął. A Ja nie miałbym żałować Niniwy, tego wielkiego miasta, w którym żyje więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe, a nadto wiele bydła?” (Jon.4,10-11).
A może gdyby na tę Księgę spojrzeć bardziej, jak na księgę dydaktyczną? Czego nas nauczy? Co dostrzeżemy? Może Jonasz jest obrazem Bożego sługi, który sam chciałby decydować, co Wszechmocny powinien uczynić? W jego przekonaniu tylko Izrael jest godzien Bożej łaski, dlaczego Pan lituje się nad poganami? Nie można zarzucić Jonaszowi braku wiary i ufności w Boże miłosierdzie: „Wzywałem Pana w mojej niedoli i odpowiedział mi, z głębi krainy umarłych wołałem o pomoc i wysłuchał głosu mego” (Jon. 2,3). Natomiast można zauważyć, że prorok nie rozumie łaski i miłości Boga obejmującej całe stworzenie. Widzimy człowieka nakierowanego na siebie i swój lud, nie dostrzegającego faktu, że wszyscy są bożymi dziećmi. Jonasza ludzkie pojmowanie sprawiedliwości Boga, nie pozwala dostrzec prawdziwej wielkości i uniwersalności Bożego Planu Zbawienia.
I chyba to jest moment wielkanocnego zwiastowania. Z oczu uczniów idących do Emaus opadły łuski gdy rozpoznali Chrystusa po łamaniu chleba, zapatrzeni w swoje przeżywanie i swoje cierpienie nie byli w stanie sami dostrzec Bożej rzeczywistości. Musieli zostać „dotknięci przez Boga”, aby zawołać: Pan Zmartwychwstał prawdziwie!
Jak często nie potrafimy wyjść z naszego ludzkiego porządku, z naszego rozumienia świata i Boga? Jak często przedkładamy zakon naszych tradycji i przyzwyczajeń nad niezrozumiałą i niewyobrażalną łaskę i miłość Boga objawioną w Krzyżu i Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa? To, co ludzkie – śmiertelne jest proste i zrozumiałe, ale to, co boskie – nieśmiertelne wymaga ogromnej odwagi, aby całkowicie zaufać i oddać się Bogu; „A gdy to, co skażone, przyoblecze się w to, co nieskażone, i to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność, wtedy wypełni się to, co napisane: Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie! Gdzież jest, o śmierci, zwycięstwo twoje? Gdzież jest, o śmierci, żądło twoje? A żądłem śmierci jest grzech, a mocą grzechu jest zakon; ale Bogu niech będą dzięki, który nam daje zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. A tak, bracia mili, bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału do pracy dla Pana, wiedząc, że trud wasz nie jest daremny w Panu” (I Kor. 15, 54-58).
Amen
dk. Halina Radacz