Święto Odzyskania Niepodległości

A nie tylko to, chlubimy się też z ucisków, wiedząc, że ucisk wywołuje cierpliwość,
A cierpliwość doświadczenie, doświadczenie zaś nadzieję;
A nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany. Rz 5, 3-5

Norman Vincent Peale  napisał: „Kiedy Bóg chce ci zrobić podarunek, to zwykle opakowuje go w kłopot. Im większy podarunek dostajesz tym większym kłopotem Bóg go maskuje”.  W naszym życiu  – czy tego chcemy czy nie – doświadczamy różnych chwil. Nie zawsze układa się tak, jak byśmy sobie tego życzyli – nie wszystko toczy się po naszej myśli. Jeżeli tylko trudności nie przerastają nas zbytnio, jesteśmy w stanie jeszcze je znieść, ale kiedy przychodzą poważne zmagania, wówczas pojawiają się pytania o istnienie Boga i Jego wszechmoc.  Czy Bóg naprawdę się nami opiekuje? Powiemy: My tylko chcemy żyć pełną piersią. My tylko chcemy czerpać z życia radość, rozwijać się, poczuć co to jest szczęście, wzruszenie. A  tymczasem naszym udziałem staje się rozczarowanie. Życie samo pisze scenariusz. 

     Ale ta nawet najtrudniejsza chwila, daje nam swego rodzaju lekcję, pobudza nas do refleksji, pozwala wyciągnąć odpowiednie wnioski, mobilizuje do działania. O czym jednak musimy  pamiętać? O tym, że każda taka chwila naszego życia,  jest ogarnięta Bożym spojrzeniem. Zewsząd przenika nas obecność Bożej miłości, w której Bóg wychodzi nam naprzeciw.  Bóg pragnie prowadzić z nami dialog, chce nas nauczyć swojego patrzenia na nas samych i na to, co dzieje się wokół nas.  A my obcując z Nim, w Jego bliskości zaczynamy widzieć i oceniać wszystko Jego oczyma. On trzyma nas w swoich dłoniach chce nam dać poczucie bezpieczeństwa i pomóc przechodzić ze spokojem nad każdym pojawiającym się lękiem. „ Ręka Boga nie jest zbyt krótka, żeby nie mogła nam pomóc, ani słuch Jego tak przytępiony, by nie mógł usłyszeć naszego wołania”. Ręce Boga nigdy nas nie wypuszczą i co więcej nie istnieje nikt, kto byłby w stanie nas wyrwać z Jego rąk. Ufając Bogu, nawet jeżeli okoliczności nie ulegają poprawie, czynimy Go nadal Twórcą naszego życia.

     W biblijnym opisie stworzenia czytamy, że Bóg uformował człowieka z prochu ziemi, jak garncarz wyrabiający naczynie: „Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą. Świadomi swoich słabości, stajemy przed Bogiem. A On nieustannie dotyka nas, nadaje kształt i darzy uczuciem. Ale Bóg nie jest jedynie tym, który znajduje się zawsze blisko nas,  On bardzo osobiście angażuje się w nasze życie. Trzyma nas w swoich rękach, zagląda do naszego serca i wyciąga stamtąd to co najlepsze. Jak garncarz glinę, tak On starannie tworzy nas, przetwarza na swój obraz i podobieństwo. 

     Glina jest bardzo wdzięcznym materiałem, daje ogromne możliwości tworzenia. Z początku, matowa, miękka, lepka w dotyku i nieożywiona, ale po wypaleniu nabiera koloru. Czasem trafiają się w niej twarde grudki, wtedy taką glinę trzeba dobrze wymieszać, ugnieść. Każda twarda jej część nie pozwala garncarzowi na zrealizowanie swego dzieła. Taka glina wymaga wiele nakładu pracy.  

     Popatrzmy na swoje własne życie. Czy nie nachodzą nas refleksje. Patrzymy na to, jak Bóg, który ma wizję nas samych – rzeźbi nas w swoich dłoniach, wierząc w to, że staniemy się Jego  zrealizowanym pragnieniem. Bywa i tak, że się opieramy i buntujemy przeciwko naszemu Stwórcy. Często mamy inną receptę na szczęście i wcielamy ją w życie. Nie jesteśmy wrażliwi na jego dotyk i nie jesteśmy łatwi w kształtowaniu, jak glina. A przecież Bóg nie chce pozbawić nas indywidualności, ale oczekuje od nas posłuszeństwa Jego woli. 

     Co z naszą wiarą? Wiara jest zaufaniem Bogu, ale  nadchodzi chwila, kiedy ścierając się z trudnościami życia, doświadczamy kruchości tego zaufania i odczuwamy potrzebę różnych zapewnień i konkretnych zabezpieczeń. Właśnie wtedy upadamy, doświadczamy skutków naszych błędnych wyborów, naszej ludzkiej pychy. Poddajemy się naszym słabościom, odwracamy się od Boga, od dotyku Jego rąk. Poprawiamy Stwórcę próbując na własną rękę stworzyć swój własny kształt.

     Bóg, zaś cierpliwie czeka. Nikt nie może wymknąć się z Jego dłoni On nigdy nas nie wypuszcza ze swoich rąk. Nie odwraca od nas swojej uwagi, nadal otacza nas swoją troską i miłością, ze spokojem – jak garncarz wyrabia z gliny naszej ludzkiej natury, nowe naczynie – nowego człowieka.  Wyczuwa każdą naszą nierówność, a wygładzając ją pragnie, byśmy stali się takimi, jak sobie nas wymarzył. Dla Boga nie ma ludzi straconych i sytuacji beznadziejnych. Dzięki temu możemy patrzeć na swoje życie z pewnym spokojem i dystansem. To, co w naszych oczach tak często jest tragedią dla Boga jest kolejną sposobnością, tworzenia nas od nowa, najpiękniej jak tylko można. 

     Bóg chce, abyśmy byli piękni jego miłością. Z rozsypanych kawałków naszego życia, jak rozbite naczynie, Bóg skleja nas na nowo, cały czas myśląc o tym, abyśmy stali się podobnymi do Jego Syna – Jezusa Chrystusa. Ale Bóg nie tylko chce widzieć piękno naszego zewnętrznego odbicia, lecz chce, by nasze wnętrze było wyjątkowe, harmonijne, czyste i miłe dla Jego oka. 

     Gdy w naszych westchnieniach zabraknie nam słów, popatrzmy na krzyż, popatrzmy na Boga, nie musimy nic mówić. To jest najpiękniejsza modlitwa.

     Cieszmy się bliskością naszego Boga, który patrzy na swoje dzieło w szczególny sposób  – z wyżyn Chrystusowego krzyża, zwracając się do każdego z nas z osobna: 

Ja, który cię ukształtowałem, tęsknię za tobą! Jesteś mój! Kiedy pójdziesz ciemną doliną Ja będę z tobą! 

Nie lękaj się, bo jest coś więcej niż lęk. 

Ja Jestem.   AMEN.

ks. Beata Janota