Wielka Sobota
Lecz Pan wyznaczył wielką rybę, aby połknęła Jonasza. I był Jonasz we wnętrznościach ryby trzy dni i trzy noce. I modlił się Jonasz do Pana, swojego Boga, z wnętrzności ryby, mówiąc: Wzywałem Pana w mojej niedoli i odpowiedział mi, z głębi krainy umarłych wołałem o pomoc i wysłuchał mojego głosu. Wrzucił mnie na głębię pośród morza i porwał mnie wir; wszystkie twoje bałwany i fale przeszły nade mną. Już pomyślałem: Jestem wygnany sprzed twoich oczu, jakże będę mógł jeszcze spojrzeć na twój święty przybytek? Wody sięgały mi aż do gardła, ogarnęło mnie topielisko, sitowie wiło się koło mojej głowy. Zstąpiłem do stóp gór, zawory ziemi na zawsze się za mną zamknęły. Lecz Ty wydobyłeś z przepaści moje życie, Panie, Boże mój. Gdy ustawało we mnie życie, wspomniałem na Pana; i tak doszła moja modlitwa do ciebie, do twojego świętego przybytku. Ci, którzy trzymają się marnych bożyszczy, opuszczają swojego Miłościwego, lecz ja pragnę ci złożyć ofiarę z głośnym dziękczynieniem, spełnię, co ślubowałem. U Pana jest wybawienie. Wtedy Pan rozkazał rybie, a ta wypluła Jonasza na ląd. Księga Jonasza 2,1-11
Drodzy Internauci, którzy trafiliście tutaj – może przypadkiem, może z ciekawości, a może z potrzeby serca. Wielka Sobota to dzień trudny do zrozumienia. Bo nic się „nie dzieje”. Nie ma jeszcze radości Wielkanocy, nie ma już dramatyzmu Wielkiego Piątku. Jest cisza. Ale to nie jest byle jaka cisza – to cisza Boga, który działa w ukryciu. To dzień, który nie krzyczy ani triumfalnego „Hosanna”, ani tragicznego „Ukrzyżuj Go”, ale niesie jedną z najgłębszych prawd naszej wiary.
W centrum kazania na Wielką Sobotę wyrasta dziś postać proroka Jonasza. Pewnie znacie historię, w której Jonasz ucieka przed Bogiem, zostaje wrzucony do morza, połknięty przez wielką rybę i tam – wewnątrz niej – spędza trzy dni i trzy noce. A w tej dziwnej samotni rodzi się modlitwa. Jest to wołanie z dna: „Wzywałem Pana w mojej niedoli i odpowiedział mi, z głębi krainy umarłych wołałem o pomoc i wysłuchał mojego głosu”. Jonasz to nie tylko bohater ze Starego Testamentu. To obraz każdej i każdego z nas, gdy życie nas połknie. Gdy lęk, ból, grzech, samotność zamkną nas w czymś, co wydaje się bez wyjścia. Gdy jesteś „w brzuchu ryby” i nie wiesz, czy to jest jeszcze życie, czy już śmierć. Czy ktoś cię słyszy? Czy Bóg jeszcze pamięta Właśnie tam, gdzie Jonasz nie widzi już światła, tam zaczyna widzieć Boga. I to jest paradoks wiary: kiedy wszystko inne zawodzi, właśnie wtedy można odkryć, że On jest, że nasza modlitwa, nawet jeśli wydaje się iść w próżnię, to jednak dociera ona do Jego serca.
Wielka Sobota to duchowa przestrzeń pomiędzy stratą a nadzieją. Między pytaniem „Dlaczego?”, a odpowiedzią, która jeszcze nie nadeszła. To dzień, który przypomina, że nie zawsze widzimy, jak Bóg działa, ale to nie znaczy, że nie działa. Wspominamy dziś złożenie Jezusa do grobu. Wyobraźmy to sobie: cisza skały, zimno, ciemność. Tak jak u Jonasza – brak ruchu, brak światła. Ale w tej samej ciemności zaczyna się już Zmartwychwstanie. W cichości Bożej obecności, Bóg przygotowuje zwycięstwo. Jezus, tak jak Jonasz, „zstępuje do piekieł” z tą różnicą, że On robi to świadomie, aby odnaleźć każdego człowieka, który tam utknął. By zstąpić tam, gdzie my czasem zstępujemy – w depresję, w lęk, w brak sensu. I z tego dna nas wyciągnąć.
W świecie internetu, gdzie wszystko musi być szybkie, natychmiastowe, spektakularne – Wielka Sobota mówi: Zwolnij. Zatrzymaj się. Zamilcz. Wejdź w głąb. Może też czujesz się połknięta/połknięty przez życie. To właśnie moment, żeby wołać jak Jonasz, żeby pozwolić Bogu usłyszeć twoje serce. I nie musisz mówić pięknie, nie musisz też mieć odpowiedzi. Wystarczy jedno: Panie, pamiętaj o mnie. To wystarczy. Bo On już zszedł do grobu. On już zna ciemność i dlatego może cię z niej wyprowadzić.
Jonasz mówi: „Pan rozkazał rybie, a ta wypluła Jonasza na ląd”. To zapowiedź Paschy – przejścia. Tak jak ryba wypluła Jonasza do życia, tak grób nie mógł zatrzymać Jezusa. I tak grób nie zatrzyma też ciebie, jeśli się Mu powierzysz. Może dziś jest twoja Wielka Sobota. Może jesteś w brzuchu ryby. Ale światło już idzie. Już się zbliża. Jeszcze chwila. Duchowość Wielkiej Soboty to cicha wiara. To nadzieja, która jeszcze nie krzyczy „Alleluja!”, ale już zaczyna tlić się w sercu. To nadzieja, że Bóg przychodzi także w grobie.
Panie,
Jeśli jestem w głębi – przyjdź.
Jeśli jestem w ciemności – daj mi światło.
Jeśli nie słyszę Twojego głosu – daj mi wiarę, że Ty słyszysz mój.
Bo wiem, że grób to nie koniec.
Wiem, że jesteś Bogiem, który wyprowadza z otchłani.
I dlatego czekam.
W ciszy Wielkiej Soboty.
Z nadzieją.
Amen.
ks. Eneasz Kowalski