Wielki Czwartek

I wyszedłszy, udał się według zwyczaju na Górę Oliwną; poszli też z nim uczniowie. A gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: Módlcie się, aby nie popaść w pokuszenie. A sam oddalił się od nich, jakby na rzut kamienia, i padłszy na kolana, modlił się, mówiąc: Ojcze, jeśli chcesz, oddal ten kielich ode mnie; wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie. A ukazał mu się anioł z nieba, umacniający go. I w śmiertelnym boju jeszcze gorliwiej się modlił; i był pot jego jak krople krwi, spływające na ziemię. A wstawszy od modlitwy, przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących ze smutku. I rzekł do nich: Dlaczego śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie.
Ewangelia Łukasza 22,39-46

Wielki Czwartek przypomina nam ważne i dramatyczne wydarzenia znajdujące się na osi czasu historii Zbawienia. Rozpoczyna się od ustanowienia Wieczerzy Pańskiej, zapowiadającej Nowe Przymierze, które dokona się przez śmierć Jezusa. W trakcie tego bardzo intymnego spotkania zdemaskowany zostaje zdrajca Judasz. Piotr dowiaduje się, że zaprzeczy swojej znajomości z Mistrzem. Ewangelista Jan przekazuje obszerne nauczanie Jezusa, w którym dodatkowo zaakcentowane są umycie uczniom nóg (trudne przesłanie o służeniu innym), prześladowania i odejście Zbawiciela. Dla samego Jezusa to pełen dramatów ciąg wydarzeń mający swą kulminację podczas modlitewnej walki w Ogrodzie Getsemane.

Czytamy, że Jezus, według zwyczaju, wyszedł na Górę Oliwną i zabrał ze sobą swoich uczniów. Tam, zleciwszy apostołom modlitwę, sam oddał się duchowej walce. Modlitwa Jezusa wyróżnia się trzema elementami: podporządkowaniem Bożej woli, trudnym do wyobrażenia wysiłkiem, troską o uczniów.

Podporządkowanie Bożej woli
Osobista modlitwa Jezusa w Getsemane jest dla nas wyjątkowa, ponieważ mamy wgląd w słowa, które wypowiedział. Już kilka pierwszych wyrazów pokazuje nam, czego pragnął Mistrz z Nazaretu – chciał, aby Ojciec zabrał od Niego „ten kielich”. Wyrażenie to odnosi się do cierpienia i śmierci na krzyżu, czyli przyjęcia na siebie Bożego gniewu za grzech wszystkich ludzi. Zaraz jednak modlący się Zbawiciel dodaje, że jest gotowy podporządkować się woli Ojca, bez względu na to, czego sam chce. Pomijając niepowtarzalność tej sytuacji, jest to dla nas trudna nauka. Czy potrafię uznać wyższość tego, czego chce Bóg, nad tym, czego sam pragnę? Łatwo jest modlić się o Boża wolę w naszym życiu, licząc, że okaże się zbieżna z naszymi pragnieniami i wyobrażeniami. Kiedy jednak rzeczywistość weryfikuje nasze rozumienie Bożej perspektywy, jesteśmy skłonni popadać w rezygnację, sceptycyzm, a nawet totalny bunt wobec Boga. Postawa Jezusa uczy, że można Ojcu komunikować własne pragnienia, ale jednocześnie zachęca do zaufania i poddania się w cierpliwym posłuszeństwie, oczekiwania na Boże rozwiązanie.

Niewyobrażalny wysiłek
Zaskakująca w relacji o modlitwie Jezusa jest wzmianka o tym, że modlitwa ta była „śmiertelnym bojem”. Greckie słowo agonia oznacza uczucie atlety przed zawodami – wielki strach, przerażenie, niepokój, presję przeżywaną w bardzo osobisty sposób. Wysiłek ten był tak ogromny, że modlący pocił się krwią. Medycyna zna ten symptom jako hematohydrozję – rzadki objaw kliniczny, który zachodzi w warunkach silnego stresu fizycznego lub psychicznego na skutek pękania naczyń włosowatych zaopatrujących gruczoły potowe. W tym dramatycznym boju modlitewnym Jezusa umacniał anioł z nieba. Nie sposób wczuć się, czy nawet wyobrazić sobie podobne doświadczenie. Warto jednak przez moment zastanowić się nad celem tego zmagania. Jezus trwał w tej walce, by uratować nas od konsekwencji naszego grzechu. Cierpienie Jezusa nie powinno nas tylko i wyłącznie przejmować przerażeniem. Może również wypełniać wdzięcznością za przejęcie przygniatającego ciężaru grzechu i walki z jego skutkami.

Troska o uczniów
Niemożliwa do wyobrażenia, pełna cierpienia i walki modlitwa Jezusa nie zdominowała wydarzeń rozgrywających się w Ogrodzie Getsemane. Jezus, zabierając ze sobą swoich uczniów, zlecił im modlitwę. Modlitwa ta miała wyraźny cel – miała ich uchronić przed poddaniem się pokusie. Uczniowie jednak zasnęli. Nie zrobili tego z wygodnictwa, czy też dlatego, że nie potraktowali słów Mistrza poważnie. Czytamy o tym, że zasnęli ze smutku. Uczniowie zdawali sobie sprawę z wydarzeń, które się rozgrywają. Ogarniający ich smutek wycieńczył ich i sprawił, że zasnęli. Ten sam smutek ogarnął Jezusa. Jednak, co najbardziej podnoszące na duchu, pośrodku swojego smutku Jezus nie traci z oczu swoich uczniów. Wraca do nich, budzi i zachęca do dalszej modlitwy, która ma pomóc odeprzeć pokusę poddania się, ucieczki, zrezygnowania, porzucenia zaufania i wiary w Jezusa. Zbawiciel w chwili, w której sam potrzebuje wsparcia, troszczy się o tych, którzy zdecydowali się Mu towarzyszyć.

Może znajdujemy się w sytuacji ponad nasze siły. Może presja, cierpienie, ból, niezrozumienie, smutek wyczerpuje nas, zobojętnia i sprawia, że stajemy się wycofani. Fragment z Ewangelii Łukasza przypomina nam, że Jezus, mimo przeciwności i cierpienia, nie poddał się. Wykonał Bożą wolę, a przy tym nie stracił z oczu nas, swoich wyznawców. Jezus jest tym, który przychodzi, budzi, zagrzewa do modlitwy. Doświadczajmy tej Bożej troski i wsparcia na co dzień.

ks. Tymoteusz Bujok