Wielki Piątek

Oto szczęśliwie się powiedzie mojemu słudze: Będzie nader wywyższony i bardzo wysoko wyniesiony. Jak wielu się przeraziło na jego widok – tak zeszpecony, niepodobny do ludzkiego był jego wygląd, a jego postać nie taka jak synów ludzkich, tak wprawi w zdumienie liczne narody, królowie zamkną przed nim swoje usta, bo zobaczą to, czego im nie opowiadano, i zrozumieją to, czego nie słyszeli. Kto uwierzył wieści naszej, a ramię Pana komu się objawiło? Wyrósł bowiem przed nim jako latorośl i jako korzeń z suchej ziemi. Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać. Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego. Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony. Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. Z więzienia i sądu zabrano go, a któż o jego losie pomyślał? Wyrwano go bowiem z krainy żyjących, za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony. I wyznaczono mu grób wśród bezbożnych i wśród złoczyńców jego mogiłę, chociaż bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach. Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem. Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni. Za mękę swojej duszy ujrzy światło i jego poznaniem się nasyci. Sprawiedliwy mój sługa wielu usprawiedliwi i sam ich winy poniesie. Dlatego dam mu dział wśród wielkich i z mocarzami będzie dzielił łupy za to, że ofiarował na śmierć swoją duszę i do przestępców był zaliczony. On to poniósł grzech wielu i wstawił się za przestępcami. Iz 52, 13-15; 53, 1-12

Umiłowani w Panu,
Podłączeni czy odłączeni?
Proponuję, abyśmy dziś głębiej zastanowili się nad tym pytaniem. Od roku, leżymy na przemian podłączeni do czystego tlenu albo respiratora. Wielu nie może leczyć się na swoje schorzenia, które zagrażają utracie życia i zdrowia. Co jakiś czas do naszych organizmów są podłączane różne urządzenia podtrzymujące funkcje życiowe.
Nawet 7 tygodni byliśmy bez społeczności w murach swoich parafialnych kościołów. Wielu z nas brakuje wspólnych spotkań w salkach parafialnych, społeczności przy przysłowiowej herbacie, kawie, ciastku i dyskusji na bieżące sprawy otaczającego nas świata. Dziś Kościół dla nas to ciepła herbata lub kawa z ciastem w zaciszu domowym przed telewizorem, ekranem komputera, tabletu lub „szmyroka” (smartfona). A ja się pytam, gdzie jest społeczność ludzi wierzących?
Jezusowi stojącemu przed Poncjuszem Piłatem towarzyszy tłum ludzi przysłuchujących się procesowi, gdzie oskarżycielami są wierzący „bogobojni” faryzeusze, uczeni w Piśmie, kapłani, a nawet Arcykapłan. Oni uważają, że Jezus nauczający o Królestwie Bożym uzurpuje sobie władzę ziemską. Oskarżyciele są zaniepokojeni i przerażeni faktem, że za Jezusem idą tłumy.
Tłumy witały Go podczas wjazdu na oślicy do Jerozolimy. Przeciwnicy Proroka z Galilei są zbulwersowani, że Świątynię – Kościół nazwał jaskinią zbójców. Jezus słowem i czynem udowadnia kaście kapłańskiej ich ziemskie intencje. To, co oni czynili było wątpliwej jakości – marne, marność nad marnościami.
Poncjusz Piłat – poganin – w Jezusie nie widzi żadnej winy, lecz dostrzega manipulację. Daje szansę zmiany oskarżenia, dlatego długo zwleka i wykorzystuje wszystkie prawne kruczki, aby uratować Jezusa: biczowanie i prawo łaski dla jednego przestępcy. Kasta kapłańska dokonuje socjotechnicznej manipulacji ludźmi i Poncjuszem Piłatem. Zgodnie z poprawnością polityczną Piłat wydaje wyrok na „politycznego buntownika”. Natomiast tłum idący za Jezusem, podjudzony słowami Sanchedrynu skanduje: ukrzyżuj, ukrzyżuj Go – czym wydaje wyrok nie do podważenia – vox populi – a z nim trzeba się liczyć.
Jezus jest osamotniony, wzgardzony i opuszczony przez ludzi. Bierze na siebie krzyż, pohańbienie, uniżenie, zniewagę, upokorzenie, cierpienie. Bierze na swoje ramiona grzech całej ludzkości, m. in.: pychy, gniewu, zazdrości, chciwości, obżarstwa, lenistwa, wszeteczeństwa. Stał się mężem boleści, doświadczonym w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego. Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony.
Dziś jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji. Zostaliśmy pokonani i zamknięci bez możliwości obrony i działania. Zewnętrzne przeżywanie wiary zostało ukrzyżowane. A wewnętrzna wiara staje się coraz słabsza bez autentycznej społeczności wierzących. Pomimo, iż jest piękna wiosenna pogoda i wszystko budzi się do życia – nasza wiara jest wątła – jest zdeptana strachem o jutrzejszy dzień. A lęk i bojaźń są większe od niewidzialnego wroga. Czyżby nas zainfekowano słowem upadłego anioła i potrzebujemy nowej tarczy ochronnej?
Jezus w „doborowym towarzystwie” składa ofiarę za Twoje i moje grzechy na Górze Trupiej Czaszki. Tam na wzgórzu jest strach, lęk i ból, który Tobie daje zbroję ochronną, szczepionkę nadziei – Miłosierdzie Boże.
Dziś sercem i umysłem zgłębiamy tajemnicę Krzyża, wiedząc, że jest on przewidziany w Bożym planie zbawienia. Chociaż prorok Izajasz nie stał w Wielki Piątek na Golgocie pod krzyżem Chrystusa i nie był świadkiem śmierci Syna Bożego, to jednak oczyma duszy przed wiekami oglądał cierpienie bliżej nie znanego mu sługi Pańskiego i czytał w sercu Bożym myśli o naszym zbawieniu.
Boże Miłosierdzie zostało objawione na krzyżu, gdyż przez przeciwieństwa Bóg odsłania przed człowiekiem swoje oblicze, miłość, dobroć i łaskawość w okropności Krzyża, a chwałę i majestat w niemocy, pohańbieniu i słabości ukrzyżowanego i wzgardzonego sługi – Jezusa. Paradoks Krzyża polega na tym, że to na nim Bóg wolność swoją ograniczył do pola wyznaczonego przez dwie skrzyżowane belki, a moc, potęgę i wieczne bytowanie do powoli z krwią wyciekającego życia Chrystusa.
W tak paradoksalny sposób objawiający się Bóg, ma w tym cel, iż na Golgocie, w Krzyżu, wszystko, co dotychczas w oczach ludzkich było piękne i posiadało wartość, okazało się niczym, a to, co było wzgardzone i godne odrzucenia, nabrało niepojętej wartości: jego ranami jesteśmy uleczeni.
Brzemię naszych nieprawości zostało nałożone na Jezusa, wziął je z pokorą, bez buntu. Zamiast okazać Chrystusowi zaufanie, obarczyliśmy Go grzechem; zamiast okazać Mu miłość, zadaliśmy Mu rany; zamiast uwielbić Go, domagaliśmy się Jego śmierci; zamiast okazać Mu wierność, zdradziliśmy Go.
Dobry bój wiary tocz w społeczności wierzących w twojej Parafii. Nie lękaj się przyszłości. Przekaż pokój, wiarę, miłość i nadzieję Twoim bliskim, przyjaciołom, a nade wszystko Twoim wrogom. Twoja Parafia bez Ciebie i wspólnoty wierzących zawali się, Ty bez wspólnoty wierzących jesteś w śpiączce farmakologicznej: wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. Dlatego proszę: obudźmy się, podłączmy do tego, w którym jest życie i Zmartwychwstanie.
Oto Jezus jest zraniony za Twoje i moje grzechy, jest zraniony za grzech całego świata. Jest ukarany, sponiewierany za nasze postępowanie, za grzech całego świata. Dlatego Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny (J 3, 16).
Czy Ty już dokonałeś wyboru: jesteś podłączony czy odłączony?
Jestem podłączony do cienkiej strużki krwi spływającej z ran Jezusa spoglądającego na Bożą Świątynię ze wzgórza Trupiej Czaszki. Amen.

ks. Sebastian Mendrok