Wniebowstąpienie Pańskie
Potem wyprowadził ich aż do Betanii, podniósł ręce i pobłogosławił. Podczas gdy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jeruzalem. Przez cały czas przebywali w świątyni, wielbiąc Boga. Łk 24, 50-53
Rozstania zwykle bywają bolesne. Nawet wtedy, gdy rozstajemy się z bliską nam osobą tylko na krótki okres czasu i wiemy, że za kilka, kilkanaście dni, tygodni znów się zobaczymy, jesteśmy zasmuceni, zamyśleni, inni niż zwykle.
Jakże boleśnie przeżywamy pożegnania i rozstania z bliskimi, którzy z woli Bożej zostają odwołani z tego świata. W obliczu śmierci, smutek, przygnębienie trwa przez wiele dni. Jest to czas żałoby, który trzeba przeżyć.
Wielki smutek i przygnębienie przeżyli uczniowie Pana Jezusa i oddane Panu kobiety, w dniu, w którym ich Pan i Mistrz umarł na krzyżu. Byli oni tak załamani i przybici, że chociaż
w niedzielny poranek usłyszeli wiadomość o zmartwychwstaniu Jezusa, nie potrafili odrzucić smutku i zwątpienia, otrząsnąć się z bólu i odrętwienia.
Co roku obchodzimy Święto Wniebowstąpienia Pańskiego. Wspominamy moment pożegnania i rozstania zmartwychwstałego Pana Jezusa z uczniami. Z tą gromadką wybranych i powołanych apostołów. Już więcej mieli Go nie zobaczyć. Skończył się czas spotkań, rozmów, ostatnich pouczeń. Przede wszystkim skończył się czas udowadniania uczniom, że On jest pierwszy i ostatni i żyjący. Był umarły, a ożył i ma klucze śmierci i piekła (Obj 1.18).
W jakim nastroju uczniowie wrócili do Jerozolimy po pożegnaniu z Panem Jezusem. Jesteśmy zaskoczeni. Ewangelista Łukasz relacjonuje, że z wielką radością wrócili do Jeruzalem. A przecież przeżyli pożegnanie. Mimo to, nie byli smutni, załamani, nie czuli się opuszczeni.
Przez czterdzieści dni, od Zmartwychwstania do Wniebowstąpienia, Pan Jezus ukazywał się uczniom w różnych miejscach i o różnym czasie. Budował i wzmacniał ich wiarę, przygotowywał na swoje odejście. Objaśniał Boży plan zbawienia, wskazując głównie na swoje posłannictwo. Aż nadszedł dzień, w którym Zmartwychwstały Pan mógł wrócić do domu Ojca. Mógł odejść i zostawić uczniów samych, wiedząc, że to, czego dokonał dla zbawienia wszystkich ludzi będzie rozgłaszane na całym świecie. Czterdziestodniowy okres musiał wystarczyć. Uczniowie okrzepli duchowo. Wyszli z żałoby. Łuski spadły z ich oczu, umysłów i serc. Teraz naprawdę wiedzieli, że Jezus jest Synem Bożym, jest Panem nieba i ziemi, ma klucze śmierci i piekła. Również i to, że musi odejść, żeby przygotować w domu Ojca miejsce dla wszystkich, którzy uwierzą w Niego.
Dlatego chociaż na Górze Oliwnej miało miejsce rozstanie i pożegnanie, nie było ono smutne i przygnębiające. Przeciwnie. Czytamy w Ewangelii Łukasza, że uczniowie oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jeruzalem. Oto stali się świadkami wspaniałego, tryumfalnego zakończenia drogi cierpienia i poniżenia, krzyża i śmierci, którą szedł Jezus. Dane im było ujrzeć Jego chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca.
Uczniowie wracali do Jerozolimy radośni, weseli. Nie mieli powodu do smutku. Otrzymali od Pana błogosławieństwo i zapewnienie: A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Jezus obiecał, że nie zostawi ich samych, lecz ześle Pocieszyciela, Orędownika, Ducha Świętego, który wprowadzi ich we wszelką prawdę.
Dopiero teraz uczniowie wszystko zrozumieli. Wcześniej, gdy Jezus to wszystko mówił zapowiadając swoje cierpienie i śmierć, oni nie brali tego na poważnie. Nie przyjdzie to na Ciebie – pouczał Jezusa Piotr. I tak jest do dnia dzisiejszego. Nie przyjdzie to na mnie – zaklinamy rzeczywistość. Nie przyjdzie choroba, zakażenie koronawirusem, śmierć. Nie przyjdzie, bo my tego nie chcemy. Rzeczywistość i proza życia okazuje się jednak inna.
I przeżywamy rozczarowanie. Jesteśmy zaskoczeni, że nie jest tak, jak według nas powinno być.
Po doświadczeniach Wielkiego Piątku i Wielkanocy uczniowie inaczej podchodzili do słów Pana Jezusa. I to było najistotniejsze. Oni mu wierzyli. Jezusowe zapewnienie przyjęli
z głęboką wiarą. Ta wiara sprawiała, że szli i głosili Ewangelię, radosną wieść o zwycięstwie życia nad śmiercią.
Ileż serc mogłyby rozradować Słowa Pana, gdyby były przyjmowane
z wiarą i ufnością?
Czym byłoby życie na ziemi bez nadziei przyszłego życia i wspaniałej perspektywy przebywania w Bożej chwale w domu Ojca niebiańskiego?
Wniebowstąpienie obok Bożego Narodzenia, Epifanii, Wielkiego Piątku i Wielkanocy należy do świąt zbawczych, to znaczy mających znaczenie dla naszego zbawienia. Według mnie należałoby to święto ustawić nawet przed świętami Bożego Narodzenia i Epifanii.
Wniebowstąpienie ukazuje nam wspaniałe perspektywy. Wskazuje drogę, która może stać się naszym udziałem. Jest to droga za Jezusem. On jest tą drogą. Wiedzie ona do Boga
i do życia wiecznego. Tu na ziemi, prawie stale narzekamy i jesteśmy więcej nieszczęśliwi niż szczęśliwi. Łapiemy chciwie chwile szczęścia. Dlatego tak bliskie są nam słowa piosenki, że
w życiu „piękne są tylko chwile”. Wielokrotnie w dniu pogrzebu nawet sędziwej i schorowanej osoby słyszałem z ust najbliższych: „jeszcze mogła sobie pożyć”. Ku ich zaskoczeniu odpowiadam, że powinni się cieszyć, że poszła tam, gdzie nie ma śmierci, cierpienia, chorób, łez.
Uczniowie byli radośni i radowali się stale w Panu, nawet gdy byli prześladowani, męczeni i skazywani na śmierć. Oni wiedzieli, że Pan jest z nimi i przeprowadzi ich do błogiego raju.
Niech wspominanie radosnego rozstania Pana z uczniami rozraduje i nasze serca, byśmy uwielbiali i chwalili Boga Ojca, a patrząc w górę za odchodzącym Panem nie żyli jak ci, którzy nadziei nie mają. Spoglądanie za odchodzącym Panem niechaj budzi w nas tęsknotę za połączeniem się z Bogiem miłosierdzia i łaski. Niech Bóg nadziei utwierdzi nas w przekonaniu, że nie jesteśmy pozostawieni sami sobie, lecz jest z nami Pocieszyciel – Duch Święty, który utrzymuje nas w wierze i poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. W święto Wniebowstąpienia Pańskiego zaśpiewajmy radośnie:
Zwycięstwo przecudowny nasz, co moc nad grzechem świata masz, do nieba dziś wstąpiłeś.
Pociągnij nas za sobą wzwyż, tęsknotę w głębi serca wpisz nam za Królestwem Twoim.
Chciej strzec czystości naszych dusz, w pokorę, w karność niechaj już moc Twoja nas uzbroi.
Twardą, hardą skrusz w nas pychę, daj nam ciche serce skromne, łaski Twojej zawsze pomne. (ŚE 212, 1.3) Amen
bp Marian Niemiec