Zakończenie roku
„Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki. Nie dajcie się zwodzić przeróżnym i obcym naukom; dobrze jest bowiem umacniać serce łaską, a nie pokarmami; tym, którzy o nie zabiegali, nie przyniosły one pożytku.” Hbr 13,8-9
Są co najmniej trzy powody, dla których ludzie podejmują działanie.
Pierwszy z nich to ucieczka od tego, co powoduje dyskomfort. Od tego, co uwiera, drażni, męczy, staje się zbyt wymagające. Kiedy coś przestaje być do zniesienia, naturalnym odruchem jest chęć oddalenia się od tego, co sprawia ból. Drugi powód to dążenie do czegoś, co daje większy komfort. Widzimy, że może być lepiej, łatwiej, spokojniej. Że coś się poprawi. Że przyszłość będzie mniej wymagająca niż teraźniejszość. Trzeci powód jest najprostszy i najbardziej ludzki: robimy to, co sprawia, że czujemy się po prostu dobrze. Co daje przyjemność, radość, ulgę. Rozrywka, jedzenie, odpoczynek. To nie zawsze jest złe, choć bywa egoistyczne.
Te trzy motywy łączy jedno: poruszają nas w stronę tego, co uznajemy za korzystne. Decydujemy się na coś, bo efekt wydaje się lepszy niż obecny stan. I właśnie w tym kontekście warto zapytać: dlaczego mielibyśmy chcieć skorzystać z niezmienności Jezusa? Co w niej jest korzystnego?
Autor Listu do Hebrajczyków pisze: Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki. Zatrzymajmy się na tym kluczowym zdaniu. To nie jest poetycka metafora ani pobożny slogan. To bardzo konkretne stwierdzenie teologiczne i egzystencjalne. Jezus jest niezmienny, ponieważ objawia niezmiennego Boga. Autor listu do Hebrajczyków wcześniej napisał o Nim: On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem Jego istoty…
To znaczy: patrząc na Jezusa, widzimy, jaki jest Ojciec:
„Ja, Pan, nie zmieniam się (…)” (Ml 3, 6).
„Pozostanę ten sam aż do waszej starości i aż do lat sędziwych będę was nosił; Ja to uczyniłem i Ja będę nosił, dźwigał i ratował” (Iz 46, 4).
„Albowiem dobry jest Pan; na wieki trwa łaska Jego, a wierność Jego z pokolenia w pokolenie”. (Ps 100, 5).
„Wszelkie ciało jest jak trawa… lecz Słowo Pana trwa na wieki”. (1 P 1, 24–25).
Bóg jest niezmienny nie tylko w swojej naturze, ale także w swoim nastawieniu wobec człowieka. Jego Słowo nie przemija. Pytanie brzmi: jakie korzyści płyną dla nas z tej niezmienności? Co sprawia, że chcemy z niej skorzystać?
Ucieczka od tego, co powoduje dyskomfort
Jednym z najbardziej dotkliwych doświadczeń życia jest zmienność ludzi widoczna w ich przemijaniu. Żyjemy sobie, aż pewnego dnia orientujemy się, że:
– nie ma już tych, którzy tworzyli krajobraz naszego dzieciństwa,
– nie ma sąsiadów, z którymi tak dobrze się znało,
– nie ma rodziców i dziadków, którzy zawsze się wtrącali – i nagle zniknęli.
Relacje się zmieniają. Perspektywa się zmienia. Człowiek się zmienia. Bardzo obrazowo ujmuje to opis zmieniającej się relacji syna z ojcem. Chłopiec, zależnie od etapu życia w różny sposób patrzy na swojego tatę:
– w wieku 4 lat: mój tata jest superbohaterem,
– w wieku 6 lat: zna się na wszystkim,
– w wieku 13 lat: jest staroświecki i nic nie rozumie,
– w wieku 17 lat: tylko mnie ogranicza,
– w wieku 24 lat: chyba miał rację w kilku sprawach,
– w wieku 30 lat: musiałbym zapytać tatę,
– w wieku 40 lat: jak on to wszystko znosił w milczeniu,
– w wieku 60 lat: dałbym wiele, żeby móc go dziś zapytać.
Zmienność widoczna w przemijaniu naprawdę potrafi dać w kość.
Jest też zmienność widoczna w ludzkim nastawieniu. Tempo życia stymuluje nasze nastroje. W pewnym wieku to naturalne – każdy, kto ma nastolatków w domu, wie, że przed wyjściem z pokoju odbywa się „losowanie nastroju”. Raz wychodzi ktoś szczęśliwy, pomocny, gotowy zawojować świat. Kilka minut później z tego samego pokoju wychodzi ktoś rozdrażniony, obrażony, zamknięty. „Nie podchodź. Nic nie mów.”
Problem zaczyna się wtedy, gdy się z tego nie wyrasta. Gdy przed każdym spotkaniem z drugim człowiekiem trzeba rzucać kostką. Zmienność drugiego człowieka wprowadza chaos, niepewność, brak bezpieczeństwa. To jest bardzo niekomfortowe, szczególnie w przypadkach, kiedy spędzamy z taką osobą wiele czasu.
Do tego dochodzą zmieniające się zobowiązania codzienności. Praca, w której się odnajdywałeś, nagle wymaga nowego sprzętu, oprogramowania, systemów. Technologia zmienia się szybciej, niż potrafimy się jej nauczyć. Jesteśmy za rozwojem, ale coraz częściej czujemy, że zmiany są po prostu zbyt wymagające. I od tego wszystkiego chcielibyśmy czasem uciec. Choć w głębi duszy wiemy, że to niemożliwe.
Dążenie do tego, co daje komfort
W takim świecie niezmienność zaczyna brzmieć kusząco. Szukamy jej w tradycjach, w rytuałach, w powtarzalności. W świętach obchodzonych „jak zawsze”. W nabożeństwach, które znamy. Czasem próbujemy ją zabezpieczyć, blokując zmiany. Budujemy nawyki, bo dają poczucie stałości. Ale w końcu odkrywamy, że to też się zmienia. I wtedy pojawia się pytanie: czy istnieje niezmienność, która naprawdę wytrzyma próbę życia?
Apostoł Paweł pod koniec swojego życia pisze do Tymoteusza o ludziach, którzy go opuścili, o krzywdach, o niewygodach, o samotności. O tym, że kończy w zupełnie innym miejscy, niż zaczynał. Że tak wiele się zmieniło. A jednak napisał też:
„Ale Pan stał przy mnie i dodał mi sił (…). Wyrwie mnie Pan ze wszystkiego złego i zachowa dla królestwa swego (…).” (2 Tm 4, 17–18). Tak wiele się zmieniło. Tak wiele się „posypało”. Ale On, Jezus, wiernie stał przy Pawle. Stały i niezmienny.
Pomyśl o tym chwilę. Umierają przyjaciele, małżonkowie, dzieci. Ludzie odchodzą, zdradzają, znikają. Systemy polityczne przemijają. Poglądy się zmieniają. Formy nabożeństw się zmieniają. A On nie.
Jezus przetrwał wszystkie epoki. Wszystkie mody. Wszystkie zmiany. I pozostaje ten sam.
Może kiedyś w Niego wierzyłeś. Potem życie się zmieniło. Ty się zmieniłeś. Ale jeśli dziś do Niego wrócisz – On będzie ten sam. Kochający, oddający życie, uniżony, wierny Zbawiciel. To stałość, która może okazać się dla Ciebie kluczowa.
Robienie tego, co sprawia, że czujemy się dobrze
Trzecim wspomnianym czynnikiem popychającym nas do działania jest to, że czasem chcemy zrobić to, co pozwala nam po prostu poczuć się dobrze. A oto pewna historia.
Nie planowałem tego mówić, ale myślę, że to może cię zachęcić tak samo, jak zachęciło mnie. Jakiś czas temu kupiłem jacuzzi. Nie oceniaj mnie aby pochopnie. Po prostu nadszedł ten moment w moim życiu. To był absolutnie konieczny zakup.
W zeszłym tygodniu rano byłem w swoim biurze na modlitwie — jak zwykle o tej porze — i w trakcie modlitwy poczułem, jakby Pan powiedział do mnie: „Idź do jacuzzi, chcę tam do ciebie mówić”. To kompletnie mnie zaskoczyło, bo nie brzmiało to ani święcie, ani duchowo. Pomyślałem, że to jakiś test i powiedziałem: „Boże, przecież modlę się tutaj — dlaczego miałbym iść do jacuzzi?”. A On odpowiedział: „Bo chcę tam do ciebie mówić. Idź do jacuzzi i nie bierz telefonu”.
Poszedłem więc, przebrałem się, powiedziałem żonie, co robię — trochę się ze mnie podśmiewała, mówiąc: „No tak, naprawdę cierpisz dla Pana w jacuzzi”. Usiadłem tam i przez kilka minut miałem wrażenie, że nic nie słyszę. Aż w końcu poczułem, jakby Pan zapytał: „Jaki jest cel tego jacuzzi?”. Zacząłem wymieniać różne powody: że poprawia krążenie, że pomaga rozluźnić mięśnie. I znowu usłyszałem to samo pytanie: „Jaki jest cel tego jacuzzi?”. Dodałem jeszcze kilka racjonalnych odpowiedzi.
W końcu poczułem, że Pan mówi: „Dlaczego w ogóle kupiłeś to jacuzzi?”. Odpowiedziałem nieco zakłopotany: „Bo sprawia mi przyjemność”. A On powiedział: „Właśnie. Kupiłeś je, bo daje ci radość. Ono robi wiele dobrych rzeczy, ale w istocie rzeczy kupiłeś je, bo sprawia Ci radość — to jest jego cel”.
I wtedy powiedział: „Jest wiele dobrych rzeczy, które możesz dla Mnie robić — i chcę, żebyś je robił. Ale stworzyłem cię dlatego, że sprawiasz Mi radość.
Odkupiłem Cię, bo jesteś moją radością. Mam w tobie upodobanie. I dopóki to objawienie nie dotrze do twojego serca, będziesz próbował zasłużyć na Moją aprobatę i udowodnić Mi swoją wartość przez wszystkie dobre rzeczy, które robisz, zamiast zakotwiczyć swoje serce w prawdzie o swoim życiu: że niezmiennie cię kocham i że niezmiennie czerpię radość z bycia z tobą.
A kiedy przyjmiesz to w sercu, zmieni to sposób, w jaki wykonujesz pracę, którą dla Mnie robisz. Zmieni to sposób, w jaki patrzysz na życie. Bo to jest niezmienna prawa w Twoim ciągle zmieniającym się życiu.
Myśląc o niezmienności Jezusa można robić to, co dobre dla nas. Dlatego autor Listu do Hebrajczyków pisze: „Dobrze jest umacniać serce łaską”. Umacniać, gr. bebaioo, dosłownie znaczy chodzić po tym, co stałe, pewne, niezawodne. Można umacniać serce jego niezmiennym postanowieniem, miłością, życzliwością, przychylnością i wszystkim, co mieści się w słowie łaska.
Życzę nam wszystkim, abyśmy mierząc się z tym, co zmienne i dokuczliwe, szukając stałego punktu odniesienia w codzienności, korzystali z tego, co ma Boży certyfikat niezmienności. Z Jezusa, który jest dostępny. Niezmienny w swojej postawie. Wierny niezależnie od okoliczności. Bo taka niezmienność jest naprawdę korzystna.
Amen.
ks. Tymoteusz Bujok
