Niedziela Palmowa

„Mój grzbiet nadstawiłem tym, którzy biją, a moje policzki tym, którzy mi wyrywają brodę; mojej twarzy nie zasłaniałem przed obelgami i pluciem Lecz Wszechmogący Pan pomaga mi,  dlatego nie zostałem zhańbiony, dlatego uczyniłem moją twarz twardą jak krzemień; wiedziałem bowiem, że nie będę zawstydzony.” Iz 50,6-7

Po raz kolejny doszliśmy do najważniejszych siedmiu dni czasu pasyjnego. Przez prawie siedem tygodni byliśmy zachęcani do powagi, do wewnętrznego wyciszenia, duchowej refleksji, odsunięcia od siebie absorbujących spraw zewnętrznych. Teraz, w kolejnych dniach Wielkiego Tygodnia, wspominać i przeżywać będziemy najważniejsze wydarzenia ziemskiej drogi Jezusa. Zaczynamy od Niedzieli Palmowej. Dla osoby, która nie zna Biblii, która nie zetknęła się z chrześcijaństwem – dziwna nazwa. Warto więc zajrzeć do Ewangelii i poznać relację z tego ważnego wydarzenia.

Jezus przybył do Jerozolimy, do najważniejszego miasta dla Żydów. To ich stolica, tu wszystko się koncentrowało, Tu miały miejsce najważniejsze wydarzenia społeczne, polityczne i religijne. Tu znajdowały się najważniejsze urzędy, najwspanialsze budowle, a przede wszystkim świątynia. Tu w odwiedziny czy w interesach, przybywali ludzie z różnych krajów.

 

Nie było to jednak ciche, niezauważone wejście do gwarnego miasta. Był to szczególny wjazd – głośny i radosny. Po chwilę już wiemy, dlaczego mówimy o Niedzieli Palmowej. W rękach ludzi pojawiają się gałęzie palm, którymi dekorowanie są ulice. Ludzie rozkładają też ubrania, które przystrajają drogę jak drogocenne dywany. A towarzyszyły temu owacje tłumów, radosne okrzyki: hosanna Synowi Dawidowemu, hosanna na wysokościach! Dwunastu uczniów Jezusa mogło pomyśleć: koniec poniewierki, jesteśmy najbliższymi współpracownikami tego, który obwołany jest królem, przywódcą. Uczniowie mogli mieć nadzieję, że wreszcie ludzie zrozumieli kim jest ich Mistrz, wreszcie pojęli głębię i wartość jego nauczania. Dali się przekonać przez słowa i cuda. Pełne szczęście i świętowanie.

 

Dlaczego więc, w radosną Niedzielę Palmową, czytamy te słowa z księgi proroka Izajasza. W nich nie ma żadnej radości. Wprost przeciwnie, to opis tortur i cierpienia. Trzeba więc sprawdzić o kim prorokuje Izajasz.

 

W jego księdze są fragmenty o wspólnym tytule: pieśni o słudze Pana. Autor zapisał je z ważnego powodu. Dla jego współczesnych była to istotna pociecha w czasach niewoli babilońskiej, ale jednocześnie też była to zapowiedź drogi Syna Bożego na ziemi wiele lat później. W czasach babilońskich zapowiadał wyzwolenie z niewoli i radosny powrót do domu, co wiązać się będzie z odbudową Jerozolimy i świątyni. W wypadku Jezusa pokazał jak dokona się wyzwolenie z niewoli grzechu i jaka będzie radość z odzyskanej społeczności z Bogiem.

 

Jezus wiedział, że takie owacje jak w Niedzielę Palmową, są chwilowe. Prędko przemijają. Ludzie szybko mogą dać się przekonać do odmiennych reakcji, a nawet do wrogości. Za cztery dni w jego kierunku rozlegną się inne okrzyki: ukrzyżuj go, ukrzyżuj! Wybrał więc nie pozostanie z wiwatującym tłumem w niedzielę, ale kontynuował posłusznie i pokornie drogę wskazaną mu przez Ojca.

 

Te słowa Izajasza czytamy w Niedzielę Palmową jako przygotowanie na następne dni, jako pomoc w zrozumieniu tego co nastąpi w czwartek, piątek, sobotę i przede wszystkim w niedzielę. Chodzi o całościowe spojrzenie na wydarzenia tego tygodnia. One są ze sobą mocno połączone i tylko razem można je właściwie zrozumieć.

 

Izajasz napisał: Mój grzbiet nadstawiłem tym, którzy biją, a moje policzki tym, którzy mi wyrywają brodę; mojej twarzy nie zasłaniałem przed obelgami i pluciem. To skrótowy opis tego, co przeżył Jezus od aresztowania w ogrodzie Getsemane w czwartek do ukrzyżowania w piątek. Ewangeliści szczegółowo opisali te straszne tortury, bicie, szarpanie, opluwanie. Współczesny człowiek zapyta: dlaczego to wszystko, jak można tak postępować, jaki jest cel takiego okropnego działania? Cel był wielki! To cierpienie i przede wszystkim śmierć na krzyżu, to ofiara za nasze wszystkie grzechy. Droga do uwolnienia prowadziła przez śmierć. Nawet w naszym zwykłym, codziennym ludzkim życiu, osiągnięcie ważnego celu to często wyrzeczenia, wysiłek, a także cierpienie. A gdy chodzi o taki wielki cel, jak powrót do jedności z Bogiem, Jezus nie wahał się i zapłacił bardzo wysoką cenę. Poświęcenie było wielkie, aby nikt z nas nie musiał już iść tą drogą, bo raz po wszystkie razy za nas wszystkich przeszedł ją Jezus.

 

Ale Izajasz napisał jeszcze coś więcej: Lecz Wszechmogący Pan pomaga mi, dlatego nie zostałem zhańbiony, dlatego uczyniłem moją twarz twardą jak krzemień; wiedziałem bowiem, że nie będę zawstydzony. Proroctwo nie kończy się cierpieniem i śmiercią. Cierpiący Syn Boży zachowuje swoje zaufanie i przekonanie o tym, że Wszechmogący Bóg jest cały czas blisko, że go ocali i podniesie. Nie będzie ostatecznie zawstydzony, przetrwa i zwycięży, a tym zwycięstwem będzie zmartwychwstanie. Droga trudna, ale zwycięska. Prawdziwy triumf to nie owacje tłumu, ale droga przez cierpienie do zmartwychwstania. O tym szczegółowo będziemy też słuchać lub czytać w kolejnych, najbliższych dniach.

Przypominamy i przechodzimy co roku drogę od Niedzieli Palmowej przez Wielki Piątek do Niedzieli Zmartwychwstania, aby stale przypominać, że to dla nas, dla każdego z nas osobno i dla wszystkich ludzi bez wyjątku Jezus wybrał tą wyjątkową drogę posłuszeństwa. Amen.

ks. Jerzy Below