Dzień Pokuty i Modlitwy

Bo jeśli nawet listem was zasmuciłem, nie żałuję tego; a jeślim nawet żałował – widzę bowiem, że ów list zasmucił was przynajmniej na chwilę – teraz jednak  cieszę się, nie dlatego, że byliście zasmuceni, ale że byliście zasmuceni ku upamiętaniu; zasmuceni bowiem byliście po Bożemu tak, że w niczym nie ponieśliście szkody z naszej strony. Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć.

Drugi List św. Pawła do Koryntian 7, 8 – 10

ks. Piotr GaśPaweł – z woli Bożej apostoł Jezusa Chrystusa, jak napisał o sobie w 2. Liście do Koryntian – był gorliwym i pracowitym apostołem. Po ustaleniach apostołów na soborze w Jerozolimie Paweł skoncentrował się na misji wśród pogan. Oczywiście nie zaniechał głoszenia Ewangelii wśród Żydów. W swoich misyjnych podróżach szukał zgromadzeń Żydów, aby ich odwiedzić i głosić Jezusa Chrystusa. Im i poganom – przynależącym do innych ludów – wskazywał, że zbawiający Bóg ogłasza w Jezusie Chrystusie, iż nie odwrócił się od człowieka, lecz w Jezusie Chrystusie zwraca się do człowieka. Ogłaszanie tej dobrej nowiny jest jedynym i najważniejszym powodem, dla którego apostoł Paweł wyrusza w kolejne podróże. Bez względu na to, czy ma przed sobą jednego człowieka, czy wielu, bez względu na okoliczności, trudy drogi, niesprzyjające warunki, pozbawiony wygód i czasem należnego mu szacunku, głosił Ewangelię o Jezusie Chrystusie i to tym ukrzyżowanym.

 

Obserwował stale i doświadczał tego, jak trudna jest czasem Ewangelia dla słuchających. Jedni gorszyli się nią, wyrażali z dezaprobatę, bo jej rdzeniem jest ukrzyżowany Jezus Chrystus. Drudzy odrzucali ją jako niemądre opowiadanie, bo nie spełniała kryteriów ich intelektualnego ćwiczenia i poszukiwania. Jednak dla Pawła dobra nowina o Jezusie Chrystusie była nierozłącznie i niezmiennie związana – z pojmaniem Jezusa, skazaniem, ukrzyżowaniem, zmartwychwstaniem i wniebowstąpieniem. Paweł jednoznacznie wskazywał też na przyczyny, dla których  Jezus Chrystus – Syn Boży – przeszedł tę drogę. Ludzki grzech, sprzeciw i gniew Boga wobec grzechu, bezwarunkowa miłość Boga,  szukanie człowieka, wyrwanie go z więzów zła, ocalenie, zbawienie, pojednanie, to tylko niektóre, ale istotne treści, poruszane przez Pawła – z woli Bożej apostoła Jezusa Chrystusa. Wybrany przez Boga i posłany pod Damaszkiem przez Jezusa Chrystusa, szukał kontaktu z człowiekiem. Każdemu chciał opowiedzieć o Bogu, który miłuje i w Jezusie Chrystusie zniża się do człowieka, aby mu usłużyć. Bóg już wszystko uczynił, aby ocalić człowieka. Po stronie człowieka jest tylko i aż posłuchanie dobrej nowiny o Bożej służbie spełnionej dla ratowania grzesznika, a potem pozostaje czas i miejsce na zwrócenie się do Boga, aby przez naśladowanie Jezusa Chrystusa żyć w miłości do Boga i bliźniego.

 

Paweł tych, którzy usłuchali Ewangelii i przyjęli ją, gromadził w zbory. Zbory były ważne dla wierzących, bowiem stawały się zgromadzeniem uczennic i uczniów Zbawiciela Jezusa Chrystusa. To nie Paweł był ich nauczycielem. Paweł też jest uczniem, który doznał łaski wybrania i posłania.  Zaś Jezus Chrystus jest prawdziwym nauczycielem dla niego i wszystkich członków zboru. W tych zgromadzeniach chrześcijanie, czyli przynależący do Chrystusa, mieli wzrastać i dojrzewać. Stąd uczyli się wskazań Bożych. Moglibyśmy powiedzieć, że poznawali „teorię”. Był też czas w szkole Bożej na praktykę. Ona polegała na codziennym życiu wedle wskazań Bożych, czyli naśladowaniu Jezusa Chrystusa. Mieli stawać się podobni do Jezusa Chrystusa, swojego Mistrza. To nie było łatwe. Chrześcijanie w Koryncie nie zawsze pochodzili z religijnych rodzin. A nawet jeśli pochodzili, nie żyli w pobożnym świecie. To był Korynt. Nie tylko chrześcijanie mieli wpływ na otoczenie. Otoczenie też wpływało na chrześcijan i to jak, i nie zawsze pozytywnie. Mieli swoje kryzysy. Nie zawsze na nie reagowali. Nie zawsze chcieli. Nie zawsze byli w stanie zareagować, bo kryzys ich ubezwłasnowolnił, złamał.

 

Wszystkie kryzysy zaczynały się niewinnie. A brak reakcji miał poważne skutki wcześniej czy później. Paweł nazywa te okoliczności wprost. Kryzys, który ma swój początek w odwróceniu się od Boga jest grzechem, który wyniszcza i zabija człowieka. Zaś przez grzeszącego może wyniszczać i zabijać innych. Grzech zaślepia, czyni głuchym, niewrażliwym. Grzech skutkuje też zerwaniem więzi z Bogiem i drugim człowiekiem. Paweł mówił o tym odważnie i rozważnie, jak mądry lekarz, który nie chce i nie może okłamywać pacjenta, jeśli chce go namówić do poddania się operacji ratującej życie. Prawda może wywołać smutek, ale nie zabija. Jeśli oczywiście jest przekazywana w miłości. Prawda bez miłości, jest znęcaniem się człowiekiem, jest psychiczną torturą. Bóg tego nie robi wobec człowieka. Daje temu wyraz przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa. W tym Paweł naśladował Jezusa w służbie dla Boga. Głosił prawdę, aby pomóc, a nie znęcać się, albo  zabić prawdą, czy zabić w imię prawdy.

 

Paweł cenił utrzymywanie kontaktu z człowiekiem. Przywiązywał wielkią wagę do utrzymywania łączności z chrześcijańskimi zborami. Ten kontakt, łączność pozwalały na przepływ wiadomości. To zaś pozwalało Apostołowi poznawać tematy, którymi żyli członkowie zborów. Słuchał wiadomości napływających ze zborów, cieszył się ich wiarą, gorliwością, odwagą w składaniu świadectwa i znoszeniu przeciwności. Niestety, nie wszystkie wiadomości ze zborów cieszyły go. Nierzadko napełniały go smutkiem, zresztą z różnych przyczyn. Wśród tych przyczyn były także relacje o łamaniu Bożych wskazań. W takich przypadkach Apostoł pełen smutku musiał reagować. W miłości, ale stanowczo, czasem w ostrych słowach napomnienia, wzywał do pokuty i nawrócenia. Jednocześnie Paweł tłumaczył tym, do których się zwracał, że nie postępuje tak w wybuchu gniewu. Kieruje do nich słowa twarde, ale przemyślane. Te słowa mogą zaboleć, ale to chwilowy ból. Zrozumieją to, kiedy znowu przejrzą, zreflektują się, upamiętają. Tę myśl wyjawia Paweł w głoszonym dzisiaj  fragmencie listu do Koryntian.

 

Nie znamy pełnej listy tematów i problemów, do których Paweł odniósł się w swoich przekazanych reakcjach. Wiemy, że te reakcje wywołały w pierwszej chwili smutek. Paweł jednak za ten smutek nie zamierza przepraszać. Jest pewien słuszności swojej służby. Jest bowiem w swoim postępowaniu jak dobry ojciec i matka, którzy dla dobra swoich dzieci muszą być stanowczy, muszą okazać gniew. Ten gniew jest jak chmura, która zasłania słońce. Zasłania, ale nie gasi. A jeśli nawet pojawiłaby się groźniejsza, burzowa chmura, to przecież doświadczenie nam podpowiada, że nawet najczarniejsze chmury zasłaniające słońce nie gaszą go. Apostoł Paweł w swoim usługiwaniu tłumaczy zborowi w Koryncie, jakie były powody napisania listu, który ich zasmucił.

 

W Dzień Pokuty i Modlitwy słyszymy także słowa proroka Joela (Jl 2, 12 – 18). On też jest posłańcem Pana. Wypowiada słowa napomnienia w imieniu Boga, który gniewa się, ale nie przestaje miłować. Jego twarde słowa  nie są odrzuceniem, ale sygnałem, że Bogu zależy na ludzie. Problemy ludu i różne niedostatki, nie są spowodowane tym, że Bóg im czegoś nie chce dać. Spowodowane są tym, że oni nie są zdolni tego przyjąć. Odwrócili się od Boga, jak więc mają przyjąć coś od Boga. Jeśli chcą wziąć od Boga jego dary, muszą zwrócić się do Niego. Dopiero w tym zwróceniu się do Boga, człowiek jest w stanie przyjmować dary Boże, jest otwarty na poznawanie, pragnie mieć z Nim łączność i coraz głębiej poznaje sens modlitwy, w której mówimy także „…bądź wola Twoja”.

 

Poruszającym wskazaniem jest także Ewangelia ogłaszana w Dzień Pokuty i Modlitwy (Mt 6, 16 – 21). Nasz Nauczyciel i Mistrz – Jezus Chrystus – przestrzega nas przed tworzeniem przedstawienia, w którym gramy rolę pokutujących. A zewnętrznym przejawem tej pokuty ma być post i różnego rodzaju praktyki wyrażające rzekomy żal. W tym dzisiejszym dniu chciejmy posłuchać Chrystusa i zapamiętać na zawsze, aby nie brać udziału w pokutnym przedstawieniu tego dnia. Nie próbujmy być pokutnymi aktorami wchodzącymi na scenę codzienności, z oczekiwaniem na ludzkie reakcje. Pan Jezus – słońce nasze, prawdziwa światłość, której potrzebujemy, aby widzieć – naucza: porzuć myśli i praktyki, które wydają się ważne i godne podziwu, a w istocie krępują cię i pchają w kierunku nic nie znaczących rytuałów. Wypuść ze swoich rąk to, co je wypełnia. Człowieku, odłóż choć na chwilę wszystko, czym się zajmujesz i na czym jesteś skupiony. Znajdź ustronne miejsce i spojrzyj na to z dystansem. Być może wtedy odkryjesz w tym ustronnym miejscu coś, co cię zaskoczy, a może nawet zasmuci. Wywoła potrzebę szybkiego powrotu do ruchu, gwaru, ponownego podjęcia spraw pozostawionych przed chwilą. Może poczujesz pokusę wybiegnięcia z ciszy ustronnego miejsca, porzucenia ciszy, aby nie słyszeć tego, co krzyczy i domaga się zmiany, wyrzeczenia, bo krępuje, niszczy i zabija. Wejrzenie w siebie, wymaga odwagi. Łatwiej jest nam zaglądać w czyjeś życie. Trudno jest spoglądać w swoje własne. To jest dużo trudniejsze. Pamiętaj też, że poznawanie prawdy może być używane, także przez ciebie – jako sposób torturowania siebie samego. Prawda o sobie nie ma nas zabić. Jezus mówi o zaglądaniu w siebie i poznawaniu prawdy o sobie, w ufności, że choć zasługuję na Boży gniew i wręcz wydaje mi się, że straszna chmura gniewu Bożego przysłoniła mi Boże oblicze, to przecież stale mam pamiętać, że nawet najstraszniejsza i najciemniejsza chmura nie gasi słońca.   

 

Dzień pokuty wzywa do zatrzymania, wejrzenia w siebie, przyjęcia Bożego napomnienia, zwrócenia się do Boga. To wymaga niejednokrotnie wyrzeczenia i porzucenia tego co nas odwodziło od Boga, stawało się ważniejsze niż Boże przykazania. Mądry jest ten, kto przyjmuje Boże napominanie, nawet jeśli ono w pierwszej chwili zasmuca, ostatecznie przynosi uwolnienia i pokój w Bogu. Amen.

ks. Piotr Gaś