Niedziela Wieczności

I widziałem nowe niebo i nową ziemię; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię. I mówi: Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe. I rzekł do mnie: Stało się. Jam jest alfa i omega, początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody żywota. Zwycięzca odziedziczy to wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem. Obj 21, 1-7;

Wzrok – to jeden z podstawowych zmysłów człowieka. Wzrokiem odkrywamy otaczający nas świat, podziwiamy świat, jego piękno i wspaniałość. Oko to najlepszy aparat, którym fotografujemy to, co dookoła nas. Wzrokiem nawiązujemy też, ów pierwszy, jakże ważny kontakt z drugim człowiekiem.

Drugim jakże ważnym zmysłem jest słuch. To wspaniałe móc słyszeć piękną muzykę, śpiew ptaków, miły głos żony, dzieci czy przyjaciela. Lecz, jak powiedział Antuane de Sant Exipery: „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.”

I właśnie oczyma duszy, apostoł Jan zobaczył wieczność. I dzieli się tym z nami, mówiąc: „I widziałem nowe niebo i nową ziemię, i widziałem święte miasto, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego.” A potem usłyszał, jak opisuje: „donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi.”

Czy my współcześni ludzie, zmysłami naszej duszy, oczyma wiary widzimy i słyszymy choćby namiastkę tego co zobaczył Jan? Dziś przeżywamy ostatnia niedzielę roku kościelnego – Niedzielę Wieczności, dlatego chcemy spoglądać w wieczność, chcemy spoglądać poza śmierć, chcemy zbliżać się do nieba, lub inaczej przybliżać niebo do ziemi.

Ale czasami zastanawiam się czy my naprawdę tego chcemy? Czy naprawdę chcemy zbliżać się do nieba, czy chcemy przybliżać niebo do ziemi? Czasami zastanawiam się czy spoglądanie w wieczność… to nie jest dla nas za daleko? Zastanawiam się czy przypadkiem nas współczesnych ludzi nie dotknęła choroba, której na imię krótkowzroczność? Wydaje mi się, że często widzimy, chcemy widzieć tylko to co jest dookoła nas, na odległość czubka własnego nosa. Widzimy nasze partykularne interesy, nasze małe życiowe geszefty, tylko to co liczy się dla mnie – tu i teraz. Czasem wydaje mi się, że ta nasza krótkowzroczność, tak nas przygniata problemami dnia codziennego, że widzimy tylko ziemię którą mamy pod stopami i nic więcej.

Nie  potrafimy podnieść naszego wzroku, by spojrzeć w górę, poza śmierć, właśnie w wieczność. Może boimy się, gdyż nie wiemy co może nas tam czekać, więc może lepiej nie widzieć nie słyszeć, uciec? Ale czy to jest dobre rozwiązanie? Czy to jest właściwa droga? Apostoł Jan mówi, że wieczność jest piękna, cudowna wspaniała! „Tam Bóg otrze wszelką łzę z oczu naszych. To będzie naprawdę wspaniałe, piękne miejsce!!! Nie będzie tam ani smutku, ani krzyku, ani mozołu.”

Kiedyś słyszałem historię o Szkocie, jak wiadomo Szkoci to skąpcy, i ten też taki był. Gdy jego sąsiad przyszedł do niego pożyczyć jakąś rzecz ten, nie dość, że mu nie pożyczył to jeszcze konkretnie się z nim pokłócił. Kiedy następnego ranka przyszedł na śniadanie żona zapytała go: Kochanie jesteś jakiś nie swój? Co z tobą? A miałem dziwny sen. A cóż takiego ci się śniło? – zapytała żona. Śniło mi się, że pokłóciłem się z naszym sąsiadem. Niestety tamtej nocy sąsiad umarł i nie zdążyłem się z nim pogodzić. Ale to nie wszystko, śniło mi się, że i ja umarłem i stanąłem u bram nieba. Wówczas podszedł do mnie nasz sąsiad wyciągnął rękę i powiedział: Cieszę się że cię widzę, Chodź ze mną, tam nikt się nie kłóci. No więc już wiesz jak mi wstyd”

Ta historia uczy nas, że już tu na ziemi powinniśmy myśleć o niebie. Że idąc po drodze naszego życia mamy się wyprostować, zrzucić balast naszej codzienności, który tak bardzo nam ciąży. By, o wieczności nie tylko śnić, ale już tu na ziemi, podczas naszego życia, ją zobaczyć. Wiarą ją  posmakować. Jak to zrobić? Gdzie patrzeć? W górę? Przed siebie, w horyzont? Nie, trzeba spojrzeć w siebie.

Bo, jak pięknie powiedział Paulo Coelho, to w nas, w naszej teraźniejszości drze­mie cała ta­jem­ni­ca: Jeśli szanujesz dzień dzisiej­szy, możesz go uczy­nić lepszym. A kiedy ulep­szysz teraźniej­szość, wszys­tko to, co nastąpi po niej, również stanie się lep­sze. […] Każdy bowiem dzień no­si w so­bie wieczność. Tyko my musimy go właściwie wykorzystać.

Pewnej niedzieli, pewien ksiądz wygłosił kazanie o niebie. W poniedziałek rano zagadnął go na ulicy jeden parafianin mówiąc: Wygłosił ksiądz dobre kazanie o niebie, ale nie powiedział, gdzie ono jest? Och – odparł ksiądz, cieszę się, że mogę teraz odpowiedzieć na to pytanie. – W tamtym domku mieszka pewna wdowa z trójką dzieci. Od kilku dni wszyscy chorują. Nie mają już w domu prawie nic do zjedzenia i kończy im się opał. Jeśli zrobisz dla nich zakupy i pomodlisz się z nimi, zobaczysz NIEBO!!! My wszyscy, tutaj na ziemi mamy być Ambasadorami Królestwa Niebieskiego.

Ktoś, kiedyś powiedział takie ciekawe słowa, że kandydaci do nieba są dwojakiego rodzaju. Jedni mają wiarę, drudzy – wielką wiarę. Wiara zabiera duszę do nieba, a wielka wiara sprowadza niebo na ziemię. Musimy więc być pełni miłości i wiary, abyśmy każdego dnia byli jak ta przyozdobiona oblubienica dla męża swego, którym jest dla nas Jezus Chrystus. Abyśmy nigdy nie zgasili naszych lamp, aby nigdy nie zabrakło nam oliwy, wiary, dobroci, miłości! Gdyż jest tylko jeden sposób przygotowania się do nieśmiertelności – miłość do ludzi, których spotykamy na ziemi. To Miłość i Wiara sprawia, że jesteśmy owymi zwycięzcami, o których Jan pisze: Zwycięzca odziedziczy to wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem.

To jest właściwy cel naszego życia. A więc idźmy przez życie wyprostowani i radośni, spoglądajmy w siebie, oczyma wiary patrzmy w wieczność, miłością ją dotykajmy. I każdego dnia cieszmy się wiecznością, którą Bóg dla nas przygotował.

W Dublinie pewien zamiatacz ulic nagle dowiedział się, że jest spadkobiercą wielkiej fortuny. Mężczyzna natychmiast rzucił swoją miotłą i poszedł wypłacić ową olbrzymią sumę pieniędzy. Dziwi nas to? Myślę że nie, gdyż kto chciałby zamiatać ulice, gdyby odziedziczył taką fortunę? Wieczność jest dla nas taką właśnie fortuną, jest jak wygrana w totolotka. Niestety wielu ludzi nie potrafi tego docenić. Często nie potrafimy zostawić naszych przyziemnych czynności, nie potrafimy porzucić owej miotły i iść odebrać swoją wygraną. Zróbmy to, już teraz żyjmy wiecznością, dążmy do rzeczy lepszych, ważniejszych i piękniejszych. Żyjmy tak, jakby tu było niebo. A wtedy naprawdę na ziemi będzie o niebo lepiej.

Amen.

ks. Marek Twardzik