2. Niedziela Pasyjna

„A nikt nie wstąpił do nieba, tylko Ten, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy, i jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony. Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego. A na tym polega sąd, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo ich uczynki były złe. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego uczynków. Lecz kto postępuje zgodnie z prawdą, dąży do światłości, aby wyszło na jaw, że uczynki jego dokonane są w Bogu.” Ewangelia Jana 3,14-21

Kiedy czytam tak znane słowa jak te pochodzące z 3 rozdziału Ewangelii Jana, to mam wrażenie, że szybko można byłoby napisać kilka mądrych, pobożnie brzmiących zdań, które stały by się właściwym komentarzem do tego tekstu. Sądzę także, że wielu z Was mogło nawet nie śledzić tego tekstu w Piśmie Świętym, ponieważ jest on często cytowany i istnieje szansa, że niektórzy mogą go umieć na pamięć.

 

Tego typu fragmenty Bożego Słowa wydają się być jak ulubione filmy (klasyki kina?), do których zawsze chętnie wracamy, ponieważ poprawiają nam humor. Nic nowego jednak w nich nie można zobaczyć. Pewna grupa młodzieżowa w naszym Kościele zrobiła w swoim gronie konkurs na znajomość treści i obrazów jednego z ich ulubionych filmów. Wprowadzenie do pytania: kiedy Stefan odwraca się w sklepie po odejściu od kasy, przez moment za szybą widać przechodzącą dziewczynę. Pytanie: markę jakiego samochodu reklamuje bilbord w tle, na którym ją widzimy?

 

Czy jeżeli znamy dobrze dany tekst powinno nam zależeć na tym, żeby znaleźć w nim coś nowego, nieodkrytego? Sądzę, że nie o to chodzi w czytaniu lub słuchaniu Ewangelii.

 

Nie będę się więc zajmował poszukiwaniem tego co nieodkryte i nowe, zwrócę uwagę na rzeczy na pozór oczywiste, przy całej oczywistości jednak niesamowicie ważne i cenne.

 

W pierwszej kolejności spójrzmy na wywyższonego na pustyni miedzianego węża. Od tej wzmianki rozpoczyna się rozważany dzisiaj tekst. Spróbujmy spojrzeć na niego tak jak mogli widzieć go Izraelici. Czy nie wydaje się to dziwne, aby wpatrywać się w to, co jest symbolem bólu i nieszczęścia? Wokół nich było całe mnóstwo wężów, które w każdej chwili mogły ukąsić ich po raz kolejny. Logicznym mógłby wydawać się fakt, że powinni spróbować zając się tym co pełza po ziemi, zamiast wpatrywać się w metalowego węża.

 

Jeżeli ukąszenie węża zadawało śmierć, a spojrzenie w górę na miedzianego węża przynosiło ratunek to oznaczało to, że aby spojrzeć w górę człowiek musiał zrozumieć swoje żałosne położenie i musiał zostać skonfrontowany z tym co zadało mu śmiertelną ranę – ze swoją bezsilnością.

 

Apostoł Paweł w 1 liście do Koryntian 15,56 pisze: „A żądłem śmierci jest grzech…” Nie, to nie Bóg był winny tego, że Izraelici byli kąsani przez węże. Węże były konsekwencją nieposłuszeństwa człowieka.

 

Te pierwsze wiersze naszego tekstu kazalnego mają nas postawić przed pytaniami: Czy jestem gotowy stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, która pozbawiła mnie relacji z Bogiem? Czy potrafię spojrzeć na to co mi zadało śmiertelny cios i wyznać: tak, zostałem pokonany przez mój grzech?

 

Może wtedy usłyszymy słowa proroka Izajasza, który woła: „Lecz wasze winy są tym, co was odłączyło od waszego Boga, a wasze grzechy zasłoniły przed wami jego oblicze, tak że nie słyszy.” (Iz 59,2)

 

Poznanie naszej rzeczywistości w jakiej znajdujemy się z powodu grzechu jest jednym z pierwszych kroków na drodze do uzdrowienia. Nie na darmo Bóg kazał Mojżeszowi umieścić węża na drzewcu, aby ludzie musieli patrzeć w górę. To spojrzenie w górę dotyczy jednak nie tego, że wąż posiada specjalną moc, lecz wskazuje na obietnicę, którą Bóg wtedy dał swojemu ludowi. Pan powiedział Mojżeszowi: „I stanie się, że każdy ukąszony, który spojrzy na niego, będzie żył.” (4 Mż 21,8)

 

Choć wydawało się to irracjonalne, śmieszne (choć wtedy nikt z pewnością się nie śmiał) i głupie, to stało się tak jak mówił Bóg – człowiek, który popatrzył na miedzianego węża pozostawał przy życiu.

 

Ewangelista Jan pokazuje nam nie tylko węża, lecz kogoś, kto podobnie jak ten metalowy gad zawisł na drzewie, został wywyższony. Widzimy zapowiedź ukrzyżowania Jezusa. Ten Jezus zwraca się do Nikodema, faryzeusza, człowieka, który z pewnością znał dzieje Izraelitów na pustyni i mówi mu, że miedziany wąż wskazuje na Syna Człowieczego.

 

Doszliśmy więc do kolejnej oczywistej, jednak ważnej kwestii: Jezus musi zostać wywyższony jak ten wąż na pustyni z powodu miłości Boga do człowieka. Ewangelista Jan używa tutaj słowa „świat” w sensie tego co złe, lekceważące i jest dotknięte winą. W prologu do czwartej Ewangelii czytamy: „Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał.” (J 1,10)

 

Ten świat to ludzka ignorancja, egoizm, pycha, złość i wiele innych, które oddzieliły nas od Boga. Widzimy jednak, że mimo tego wszystkiego Bóg ten świat pokochał. On znając nasze serca, nasze myśli, wiedząc, że są one grzeszne i marne zakochuje się.

 

Ważne jest żebyśmy pamiętali o tym, że przyczyna miłości Boga do świata nie leży w tym świecie. Bóg nie ukochał świata dlatego, że znalazł na ziemi porządnych, bogobojnych ludzi. Powodem miłości Boga do człowieka nie były sprawiedliwe uczynki i etyczne prowadzenie się.

 

Człowiek od początku stworzenia obrażał Boga, lekceważył, okłamywał, drwił, był pyszny (do dzisiaj praktycznie nic się w tym względzie nie zmieniło), a Bóg mimo wszystko się w nas zakochał. Stało się tak dlatego, że przyczyna miłości Boga do człowieka leży w Nim, który jest miłością.

 

To, co dla mnie jest w tym Słowie ważne i sprawia, że ten znany fragment Ewangelii nie jest dla mnie jak wyświechtany film, który niczym mnie już nie zaskoczy, to fakt, że ciągle nie jestem w stanie pojąć, dlaczego Bóg tak zrobił. Co więcej, nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego On ciągle na nowo zapewnia mnie o swojej miłości.

 

Jestem przecież człowiekiem, który ciągle stąpa po wężach, które mnie kąsają i zadają rany. Jestem człowiekiem, który ciągle upada i grzeszy. Ten grzech ciągle próbuje mnie opanować. Przekonajmy się jednak, że kiedy ukąszony Izraelita spojrzał na miedzianego węża pozostawał przy życiu. Kiedy dotyka mnie grzech i próbuje zadać mi śmiertelne rany mogę sobie przypomnieć, że mam kogoś, kto został dla mnie wywyższony na krzyżu. Mam kogoś, kto za mnie przyjmuje śmiertelny jad grzechu.

 

Tak, jestem ukąszony przez węża, w moim ciele krąży jad grzechu, ale dzięki Jezusowi Chrystusowi grzech stracił swoją straszliwą moc. Ostatecznie, ten kto spojrzy na Pana, kto spojrzy na krzyż ten z grzechu podniesie się zdrów (por. ŚE 132).

 

Pozostaje więc zwrócić uwagę na to co najważniejsze. To Boża miłość do człowieka i Jego bezwarunkowe zaangażowanie sprawiają, że możemy poznać w jak straszliwym położeniu bylibyśmy, gdyby nie Jezus i Jego ofiara. Jeżeli dzięki Jego miłości poznaję tę tragiczną sytuację grzechu w jakiej się znalazłem to dzieje się to nie dlatego, że Bóg tylko czeka, żeby mnie oskarżyć, osądzić i skazać. On przychodzi, żeby ratować.

 

Te słowa są chyba najbardziej znanym fragmentem Pisma Świętego zaraz po Psalmie 23, ale nie są „sucharem”. Jezus mówi: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” (BE J 3,16)

 

Wiary nie szukaj w swojej wiedzy, intelekcie, woli. Szukaj jej w obietnicy, którą nam dał Bóg w Jezusie Chrystusie. Ta wiara jest zaufaniem, że Bóg mówi prawdę, kiedy mówi, że kocha. Dlatego chcę skierować do Was zachęcenie, aby każdego dnia, kiedy jesteśmy turbowani przez grzech, z wiarą i zaufaniem patrzeć na Jezusa. Bo to co obiecał, to zrobił.

 

Mam jednak świadomość, że często będziemy próbowali sami poradzić sobie z grzechem i złymi skłonnościami. To tak, jakbyśmy stwierdzili, że pod stopami, wokół tak dużo jest jadowitych węży, że trzeba im stawiać czoło. Mówimy: Dobrze Panie Boże, że każesz nam patrzeć w górę, ale popatrz pod nasze nogi, tam ciągle są węże.

 

Bóg Izraelitom nie zabrał węży, dał im swoją obietnicę ratunku, że będą żyć jeżeli spojrzą na miedzianego węża. Bóg nie sprawił, że kiedy będziemy ludźmi wierzącymi, to nie będziemy grzeszyć i nie będziemy mieć problemu z pokusami i pożądliwością. On dał nam Jezusa i mówi, że jeżeli będziemy Mu ufać, to te upadki nie spowodują naszej śmierci.

 

„Bóg przecież nie posłał Syna na świat, aby świat osądził, lecz aby świat został przez Niego zbawiony.” (BE J 3,17).

 

Amen

ks. Marek Michalik