Niedziela Sexagesimae

A gdy się zeszło wiele ludu i z miast przybywali do niego, rzekł w podobieństwie: Wyszedł siewca rozsiewać ziarno swoje. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało zdeptane, a ptaki niebieskie zjadły je. A drugie padło na opokę, a gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. A inne padło między ciernie, a ciernie razem z nim wzrosły i zadusiły je. A jeszcze inne padło na ziemię dobrą i, gdy wzrosło, wydało plon stokrotny. To mówiąc, wołał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. I pytali go jego uczniowie, co znaczy to podobieństwo. A On im rzekł: Wam dane jest poznać tajemnice Królestwa Bożego, ale innym podaje się je w podobieństwach, aby patrząc nie widzieli, a słuchając nie rozumieli. A podobieństwo to znaczy: Ziarnem jest Słowo Boże. A tymi na drodze są ci, którzy wysłuchali; potem przychodzi diabeł i wybiera słowo z serca ich, aby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. A tymi na opoce są ci, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, ale korzenia nie mają, do czasu wierzą, a w chwili pokusy odstępują. A to, które padło między ciernie, oznacza tych, którzy usłyszeli, ale idąc drogą wśród trosk, bogactw i rozkoszy życia, ulegają przyduszeniu i nie dochodzą do dojrzałości. A to, które padło na dobrą ziemię, oznacza tych, którzy szczerym i dobrym sercem usłyszawszy słowo, zachowują je i w wytrwałości wydają owoc. Łk 8, 4-15

Trzeba włożyć dużo wysiłku w to, żeby powstał posiłek. Proste z nich można przygotować w kilka minut, ale wiele przepisów jest skomplikowanych, czasochłonnych, wymaga wielu komponentów.

Ale wysiłek potrzebny do tego, żebyśmy mogli coś zjeść, jest znacznie większy niż ten w kuchni. Jedzenie to doskonały przykład tego, że wiele pracy jest dla nas niewidoczne – postrzegamy tylko końcowe efekty, nie widzimy tych wielu etapów pomiędzy. A dlaczego o tym wspominam? Bo musiało być coś w rolnictwie, co Jezusa być może intrygowało, bądź też przykuło Jego uwagę jako coś znaczącego. Może właśnie dlatego Jezus tak wiele razy posługiwał się właśnie alegorią rolnika?

Jezus na kartach Nowego Testamentu na sześćdziesiąt cztery przypowieści i porównania aż czterdzieści sześć razy nawiązuje do pracy rolnika. Do swojego zawodu – czyli cieśli – nawiązuje tylko trzykrotnie. Zaskakujące, że choć odziedziczył po swoim ojcu – Józefie – zawód (jak zresztą każdy pierworodny syn), to właśnie przypowieści o rolniku czy hodowcy są szczególne, i nie chodzi nawet o ich liczebność. Tylko w tych przypowieściach Jezus wyraźnie się utożsamia z bohaterem: A On odpowiadając, rzekł: Ten, który sieje dobre nasienie, to Syn Człowieczy (Mt. 13, 37) Ja jestem dobry pasterz (J 10,11). Nigdzie indziej Jezus nie używa takiego porównania.

Postarajmy się zatem wyobrazić, wczuć się w tę scenerię którą Jezus tak często przywołuje. Skoro była bliska Jego sercu, zapewne też chce, żeby była bliska – i zrozumiała – dla Jego uczniów, którymi przecież też jesteśmy. Więc postarajmy się sobie to wyobrazić… Zaorane pole, zwilżone deszczem. Ogrodzone przez rolnika przed szkodnikami, w razie potrzeby zabezpiecza przed wylewającą rzeką nieopodal – stawia tamy, kopie rowy… mój wujek długie lata był rolnikiem i dopiero po latach doceniam, jaki ogrom pracy trzeba włożyć w to, żeby rośliny w ogóle wyrosły… w przypowieści Jezusa siewca wyszedł i niejako idzie przed siebie, po prostu rzucając ziarna. Z lektury nam pokazuje się obraz, że być może robił to trochę niedbale, bo część ziaren pada nie tam gdzie powinno. Część na drogę, skałę, ciernie. Rzucanie tam ziaren to ich po prostu marnowanie. Tylko część pada na dobrą ziemię. Ale… może to wcale nie niedbalstwo tego siewcy? Może to jakaś nadzieja, że ziarno wyrośnie nawet tam, gdzie nie powinno?

Nie widać końca tej czynności. Nie pyta o przyszły plon, nie myśli o żniwach, lecz pochłonięty pracą ufnie wysiewa ziarno. Sieje ziarno, które jest w stanie przynieść owoc, co więcej, ma przynieść owoc, bo po to zostało wcześniej zebrane! Dla siewcy każdy czas jest dobry. Nie ma czasu niewłaściwego, ani miejsca, do którego by nie dotarł. Towarzyszy mu proste poczucie pewności, że wysiane ziarno zwykle wschodzi, stopniowo zmienia się w roślinę, aż w końcu przeobraża się w owoc.

Podobnie i jest z naszą wiarą. Najpierw zostało zasiane w naszym sercu ziarenko – czy to na szkółkach niedzielnych, czy też gdziekolwiek indziej. Mamy małe ziarenko, być może nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy z jego istnienia. jest ona mocno emocjonalna – głęboka i ufna, ale też nietrwałam, jak małe i młode źdbło. Dopiero z czasem, wraz z naszym wzrostem – emocjonalnym, społecznym, biologicznym – wiara też wzrasta.

Jednakże widzimy w przypowieści, że nie tylko o wzroście mowa. Jezus przestrzega także przed byciem drogą, skałą czy cierniami. Konkretnie Jezus tak to wyjaśnia: A tymi na drodze są ci, którzy wysłuchali; potem przychodzi diabeł i wybiera słowo z serca ich, aby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. A tymi na opoce są ci, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, ale korzenia nie mają, do czasu wierzą, a w chwili pokusy odstępują.

A to, które padło między ciernie, oznacza tych, którzy usłyszeli, ale idąc drogą wśród trosk, bogactw i rozkoszy życia, ulegają przyduszeniu i nie dochodzą do dojrzałości. Czyli tłumacząc na prosty język, odpowiednio – niewierzącym, powierzchownie wierzący oraz ci, którzy z czasem odstawiają wiarę na drugi plan. I to jest pierwszą większą nauka, jaką do nas płynie z tej przypowieści. Dla Jezusa – zatem dla samego Boga – niedojrzałość wiary jak też jej brak na pierwszym miejscu w naszym życiu może być tak samo niebezpieczny jak całkowity brak wiary. Jezus nam mówi, że ona musi dojrzewać – czyli zmieniać się. Nasza wiara powinna przestać być z upływem lat dziecinna. Niestety, po pierwsze to niemożliwe, a po drugie nasz Mistrz wyraźnie powiedział, że nie po to została ona zasiana. Ona właśnie ma obumrzeć, by nie zostać pojedynczym ziarnem, ale wydawać stukrotny plon. Nie ma nic złego w tym, że z czasem nasza wiara się zmienia – staje się bardziej racjonalna, mniej emocjonalna. A wręcz przeciwnie.

I odnośnie ziarna – ono, jak wspomniał Jezus, by dobrze wzrastać potrzebuje dobrej gleby. każdy z nas ma w sobie część z tej ziemi, o której wspomniał Jezus. Każdy z nas może być dobrą i żyzną ziemią, w której ziarno obumiera, by wydać stukrotny plon. Ale też – jakże łatwiej jest przesunąć airę na dalszy plan! Przecież jest tyle innych, ważniejszych spraw! Jakże łatwo jej nie rozwijać – znacznie wygodniejsze! To właśnie przekazuje nam Jezus: uświadamia, że człowiek jest trochę drogą, trochę miejscem skalistym, są w nim chwasty, ale jest też w nim ziemia żyzna.

Całkiem niedawno usłyszałem taki powiedzenie: „Żyzną ziemię lubią nie tylko ziarna, ale przecież też pokrzywy i chwasty”. Dlatego naszym obowiązkiem jest przez całe życie pracować nad oczyszczeniem i pogłębieniem gleby naszej wiary. Nie powinniśmy zrażać się tym, że Słowo Boże nie przynosi w nas lub w naszych bliźnich spodziewanego efektu, szybkich plonów. Przecież na owoc trzeba zawsze czekać! Nie zrażajmy się, że wiele ziaren, wiele dobrych słów czy intencji będzie rzuconych na daremno – a przynajmniej takie będziemy mieć wrażenie. Nasz wysiłek, nasze sianie nie jest daremne. Musimy być świadomi, że wielkość plonu nie zależy wyłącznie od nas. Wprawdzie my siejemy, ale wzrost daje sam Bóg, który nas kiedyś zaskoczy obfitością zbiorów. Trzeba nam siać – z rozmachem, hojnie, wręcz rozrzutnie, dokładnie tak jak siewca z przypowieści Jezusa!

Zatem, podsumowując. Jesteśmy siewcami i zarazem glebą, na której siewca sieje. Wszyscy mamy ten podwójny obowiązek: być siewcą, a zarazem być także rolą, na której sieje Chrystus i nasi bliźni. W szczególny sposób zachęca nas do tego apostoł Paweł w Drugim Liście do Koryntian: Kto sieje skąpo, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie. Pamiętajmy o kim Jezus Chrystus powiedział, że są błogosławieni: ci którzy słuchają Słowa Bożego, ale i strzegą go!

Drodzy, zostawiam Was z refleksją: jak spełniacie te dwa obowiązki, pozostawione w Ewangelii przez Jezusa Chrystusa? Jak siejecie i jak sami przyjmujecie ziarna Słowa Bożego? Czynicie to hojnie, czy od niechcenia?
AMEN

ks. Piotr Uciński