- Kazanie na 2. Niedzielę Adwentu
- 1. Niedziela Adwentu
- Niedziela Wieczności
- Przedostatnia Niedziela Roku Kościelnego
- Święto Odzyskania Niepodległości
- Pamiątka Umarłych
- Pamiątka Reformacji
- 22. Niedziela po Trójcy Świętej
- 21. Niedziela po Trójcy Świętej
- 20. Niedziela po Trójcy Świętej
- 19. Niedziela po Trójcy Świętej – Dziękczynne Święto Żniw
- 18. Niedziela po Trójcy Świętej
- 17. Niedziela po Trójcy Świętej
- 16. Niedziela po Trójcy Świętej
- 15. Niedziela po Trójcy Świętej
- 14. Niedziela po Trójcy Świętej
- 13. Niedziela po Trójcy Świętej
- 12. Niedziela po Trójcy Świętej
- 11. Niedziela po Trójcy Świętej
- 10. Niedziela po Trójcy Świętej
- 9. Niedziela po Trójcy Świętej
- 8. Niedziela po Trójcy Świętej
- 7. Niedziela po Trójcy Świętej
- 6. Niedziela po Trójcy Świętej
- 5. Niedziela po Trójcy Świętej
- 4. Niedziela po Trójcy Św.
- 3. Niedziela po Trójcy Świętej
- 2. Niedziela po Trójcy Świętej
- 1. Niedziela po Trójcy Świętej
- Święto Trójcy Świętej
2. Niedziela po Epifanii
„Miłość niech będzie nieobłudna. Brzydźcie się złem, trzymajcie się dobrego. Miłością braterską jedni drugich miłujcie, wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku, w gorliwości nie ustawając, płomienni duchem, Panu służcie, w nadziei radośni, w ucisku cierpliwi, w modlitwie wytrwali; wspierajcie świętych w potrzebach, okazujcie gościnność. Błogosławcie tych, którzy was prześladują, błogosławcie, a nie przeklinajcie. Weselcie się z weselącymi się, płaczcie z płaczącymi. Bądźcie wobec siebie jednakowo usposobieni; nie bądźcie wyniośli, lecz się do niskich skła¬niajcie; nie uważajcie sami siebie za mądrych.” Rz 12,9-16
Siostry i Bracia w Chrystusie.
Mówienie o miłości zawsze jest wyzwaniem. Czy domyślacie się dlaczego? Bo słowo miłość łatwo traktować jak banał, formułę jaką w Kościele używamy, za którą jednak nie kryje się nic praktycznego. Łatwo pomyśleć – „oczywiście, znowu będzie gadał o miłości; wiemy, że trzeba miłować Boga i bliźnich. Po co to powtarzać? Poza tym łatwo mówić o miłości z ambony ale w prawdziwym życiu musimy dbać o siebie i swoje interesy, inaczej wszyscy nas wykorzystają. Od czasu do czasu można zrobić coś bezinteresownego i w ten sposób wypełnić przykazanie miłości, jednak przede wszystkim trzeba dbać o siebie i swoich bliskich”.
Czy zdarzyło się wam coś podobnego pomyśleć?
Cóż, dzisiaj wezwanie do miłości nie brzmi banalnie. Wydarzenia ostatniego tygodnia w tragiczny sposób podkreśliły, jak bardzo miłości potrzebujemy. Zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza przeraża swoją bezsensownością. Nagle radosne święto finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zamieniło się w upiorne tło dla tej manifestacji mroku, który czai się w ludzkim sercu.
Ta tragedia poruszyła wielu ludzi. Niestety wywołała też wzajemne oskarżenia różnych stron naszego spektrum politycznego. Zwolennicy prezydenta Adamowicza oskarżyli – nie bez podstawy – dzierżących obecnie władzę o podsycanie nienawiści. Stronnicy obecnej władzy – nie bez podstawy – przypomnieli, że i przeciwny im obóz polityczny nie przebierał w słowach. Środowiska krytyczne wobec obu głównych aktorów sporu wskazały – nie bez podstawy – na to, że prezydent Adamowicz nie był doskonały, popełniał błędy, a ich konsekwencje również bywały tragiczne. W efekcie pośród szoku i żalu, w czasie intensywnej żałoby, jeszcze mocniej zabrzmiały głosy kłótliwej kakofonii jaką słyszymy od lat. Nad trumną zamordowanego jeszcze mocniej odżyła walka – walka, a nie spór, bo nie chodzi w niej o żadne porozumienie – o to, kto ma rację, a kto jest zdrajcą lub głupcem. Choć wszyscy mają jakieś podstawy dla swoich twierdzeń nic z tego nie wynika, poza coraz mocniej wrastającą w serca nienawiścią. Ona sprawia, że w tych, którzy się różnią, w tych którzy się z nami nie zgadzają nie widzimy ludzi. Odczłowieczamy naszych przeciwników. Bijemy na oślep słowami, nie wahamy się krzywdzić. Przestępstwa z nienawiści – rasowej, etnicznej, religijnej, homofobicznej, politycznej – w ciągu ostatnich lat eksplodowały w naszym społeczeństwie.
Jak długo jeszcze będziemy na to pozwalać? Ile jeszcze będziemy czekać zanim powiemy „dość”?
Możecie pomyśleć – gdybyśmy mogli to zakończyć, to zrobilibyśmy to. Jednak, Siostry i Bracia, czy rzeczywiście jesteśmy bezsilni?
Odpowiedź na to pytanie dociera do nas w słowach spisanych dwadzieścia wieków temu. W słowach, które początkowo mogą brzmieć banalnie. Jednak apostoł Paweł wiedział co i dlaczego pisze. Z rozmysłem mówi nam o miłości. Miłość niech będzie nieobłudna – rozpoczyna apostoł. Gdy mówi o miłości, to nie ucieka w puste a przyjemne formuły. On ma na myśli coś konkretnego, co dokładnie opisze. Przede wszystkim zaś miłość określa poprzez szczerość, nieobłudność. Miłość musi być autentyczna. Pod tym słowem nie kryje się uprzejmość. Nie wystarczy wymuszony od czasu do czasu gest. To ma być postawa życiowa, której podporządkowane jest wszystko inne. Gdy apostoł pisze: brzydźcie się złem, trzymajcie się dobrego, to wskazuje, że miłość jest probierzem, według którego mamy odróżniać to, co dobre od tego, co złe. Ona też jest fundamentem siostrzeństwa i braterstwa wszystkich wierzących, co przekłada się w praktyce na wzajemny szacunek: miłością braterską jedni drugich miłujcie, wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku. Paweł opisuje szacunek jako bycie zaangażowanym, a nie wycofanym. Dlatego mówi o płomiennym duchu i gorliwości (w. 11). By jednak te emocje nas nie zaślepiły i nie sprawiły, że będziemy nachalnie przekraczać granice komfortu innych ludzi, apostoł wskazuje na pewien bezpiecznik. Ta gorliwość ma być służbą Panu, nie naszemu samozadowoleniu.
Nie zrozumcie mnie jednak źle. Szczere przeżywanie miłości nakierowanej na drugiego człowieka jest również źródłem spełnienia dla nas, choć nie jest ono celem samym w sobie. Apostoł podkreśla tę pozytywną stronę życia miłością, gdy pisze, że mamy być: w nadziei radośni, w ucisku cierpliwi, w modlitwie wytrwali. Radość wypływająca z nadziei, cierpliwość mimo przeciwności, wytrwałość w relacji z Bogiem – to wszystko jest wezwaniem do aktywności, pomimo tego, że nie zawsze jest to proste, wbrew przeciwnością i pokusie by powiedzieć – „teraz liczę się tylko ja”. Nie jest to proste, bo taka aktywna postawa ma swój koszt emocjonalny i również materialny. Paweł to wie. Mimo to wskazuje, że jeżeli widzimy kogoś, komu jest gorzej niż nam, to musimy działać. Z jednej musimy wspierać siebie nawzajem, co apostoł ujmuje w słowach: wspierajcie świętych w potrzebach (rozumiejąc pod pojęciem świętych tych, którzy uwierzyli w Chrystusa). Z drugiej strony musimy działać na rzecz wszystkich bez wyjątku, bo apostoł pisze: okazujcie gościnność. Te słowa nawiązują do prawa gościnności, wedle którego każdy miał w obowiązku przyjąć pod swój dach podróżnego, czyli często kogoś zupełnie obcego. W starożytnym prawie gościnności w domyśle pozostawała wzajemność – goszczę podróżnego, obcego, innego, bym ja lub ktoś z moich został ugoszczony gdy jemu przyjdzie wędrować. Ale apostoł Paweł jasno zaznacza, że miłość, która ma nas prowadzić, nie kieruje się zasadą wzajemności: błogosławcie tych, którzy was prześladują, błogosławcie, a nie przeklinajcie. Opieranie swojej postawy na okazanej nam wzajemności byłoby stawianiem siebie w centrum. Skłonność do czynienia z siebie osi wszechświata jest tak stara jak sama ludzkość. Rzymianie, do których Paweł pisał cenili hierarchie, a od Greków nauczyli się cenić mądrość i według niej oceniali ludzi. Apostoł ostrzega przed klasyfikowaniem ludzi według ich statusu społecznego czy obycia intelektualnego: nie bądźcie wyniośli, lecz się do niskich skłaniajcie; nie uważajcie sami siebie za mądrych. To wszystko – status i mądrość – jest egocentryczne, skupia naszą uwagą na nas samych. Miłość zaś jest nakierowana na zewnątrz, w kierunku drugiego człowieka. Wymaga zauważenia bliźniego wraz z jego sytuacją życiową, zobowiązuje do trwania przy nim w jego radościach i smutkach: weselcie się z weselącymi się, płaczcie z płaczącymi.
Siostry i Bracia, miłość, taka jaką nam przedstawia apostoł, jest trudna. Czy potraficie się na nią zdobyć?
Pomyślcie o tych ludziach, którzy mają inne zdanie niż wy. Przywołajcie w myślach obraz tych, z którymi się spieracie. Wyobraźcie sobie te osoby z życia publicznego, politycznego, kulturalnego, religijnego, które sprawiają, że podnosi się wam ciśnienie. Macie ich przed oczami? Widzicie ich twarze? To zastanówcie się teraz, czy – przy całej niezgodzie na ich poglądy i czyny – widzicie w nich ludzi? Czy wyobrażacie sobie, że mogą mieć jakąś motywację dla swojego działania? Czy bierzecie pod uwagę, że jakieś doświadczenia, lęki i przeżycia doprowadziły ich do tego punktu, w którym się znajdują? Czy tylko widzicie wcielone zło, szkodniki i przeciwników, których trzeba pokonać, „zmiażdżyć”, „zaorać”?
Przyznajcie się przed sobą – jak wam ten bilans wyszedł?
Łatwo jest mówić – nienawiści winni są inni: politycy tej czy innej opcji, dziennikarze, Kościół i księża, bankierzy, związkowcy, ekolodzy, feministki, masoni, wykształciuchy albo ciemnogród. Zawsze możemy wskazać winnych palcem, a później rozłożyć ręce i powiedzieć – cóż ja mogę zmienić?
Macie dość nienawiści? Chcecie wykrzyczeć swoje „dość” i coś zmienić? To zacznijmy od siebie. Każda i każdy z nas. Wygnajmy nienawiść z własnego serca. Oduczmy się stawiania granic i wyrzucania za nie tych, co się z nami nie zgadzają. Apostoł Paweł pokazał nam jak to zrobić, jak przesunąć granice naszego świata tak, by było w nim miejsce dla innych ludzi.
Tą metodą jest miłość.
Miłość, czyli aktywna postawa, nakierowana na drugiego człowieka. Miłość, czyli szacunek. Empatia. Nadzieja. Gorliwość. Solidarność.
Skąd wziąć siłę, by sprostać temu zadaniu?
Siostry i Bracia, miłość to Boże Objawienie. Jedyny sposób by Objawionego Boga zobaczyć z nim kroczyć przez życie.
Przeżywamy czas Epifanii. Nasze myśli i rozważania kierują się w stronę Objawienia dokonanego w Chrystusie. Spójrzcie na narodziny Króla-biedaka w stajni. Spójrzcie na jego zwycięstwo – czyli mękę, hańbę i śmierć na krzyżu. Bóg zstępujący pomiędzy ludzi, przez ludzi odrzucony, a mimo to poświęcający się dla nich. Chrystus, od narodzin po śmierć, wskazuje nam na Bożą miłość. Miłość absolutnie bezwarunkową, niezasłużoną, a przez to – doskonałą. Gdy będziemy kierować się w życiu miłością, to znaczy, że idziemy z Chrystusem. On będzie naszą siłą. Miłość, objawiona w pełni w Nim, będzie nas wzmacniała.
Siostry i Bracia, spójrzmy na Objawionego, spójrzmy na Chrystusa. On jest miłością, Dzięki niemu możemy wygnać ciemność, jaka w naszych sercach zalega; możemy pozbyć się nienawiści, która zainfekowała nasze umysły. Powiedzmy „dość” i wolni w Chrystusie, zmieńmy świat, zaczynając od siebie samych. Amen
ks. Paweł Mikołajczyk