1. Niedziela po Narodzeniu Pańskim
30 grudnia 2018
„Gdy oni odjechali, anioł Pana ukazał się we śnie Józefowi i powiedział: Wstań, weź Dziecko oraz Jego matkę i uciekaj do Egiptu. Zostań tam, dopóki nie dam ci nowego polecenia, bo Herod czyha na to Dziecko, aby Je zabić. (14) Wstał więc w nocy, wziął Dziecko oraz Jego matkę i udał się do Egiptu. (15) Pozostał tam aż do śmierci Heroda. To wszystko stało się, aby spełniły się słowa Pana wypowiedziane przez proroka: Z Egiptu wezwałem Mojego Syna. (16) Herod widząc, że mędrcy go zawiedli, bardzo się rozgniewał. Kazał pozabijać w Betlejem i w całej okolicy wszystkich chłopców w wieku do dwóch lat, stosownie do czasu, o którym dowiedział się od mędrców. (17) Spełniło się wtedy to, co zostało zapowiedziane przez proroka Jeremiasza: (18) Krzyk słychać w Rama, płacz i wielki jęk. Rachel opłakuje swe dzieci i nie przyjmuje pociechy, bo już ich nie ma.” Mt 2,13-18
Mamy ostatnią niedzielę w tym roku kalendarzowym, a zarazem pierwszą niedzielę po Świętach Bożego Narodzenia. Parę dni temu przeżywaliśmy jedne z najradośniejszych świąt – Święta Bożego Narodzenia. W dalszym ciągu podczas nabożeństw, różnych uroczystości oraz spotkań śpiewamy kolędy. A w naszej pamięci ciągle brzmi ta największa i chyba najradośniejsza pieśń w historii – pieśń wyśpiewana przez Wojska Anielskie nad polami Betlejem: Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie!
Ta radość związana z narodzeniem Jezusa Chrystusa powinna towarzyszyć nam nie tylko jeszcze przez najbliższe kilka dni, lecz powinna wypełniać nasze życiu, ponieważ w Nim jest nasze Wybawienie. Do takiej radości zachęca nas dzisiaj Słowo Boże – Prorok Izajasz zachęca: "Radujcie się, niebiosa, wesel się ziemio! Góry wykrzykujcie z radości!" Jan rozpoczynając swój pierwszy list wyjaśnia, że zwiastuje Ewangelię o Jezusie, aby: "A to piszemy, aby radość nasza była pełna."
Dzisiaj możemy przyjrzeć się historii, która w zasadzie nie zachęca do radości. Widzimy dwie postacie: Józefa i Heroda. Trzeba przyznać, że wydarzenia opisane przez Ewangelistę Mateusza ukazują nam niezwykle trudny etap życia Jezusa. Niedługo po narodzinach Syna Bożego, Józef i Maria muszą uciekać by ratować życie dziecka. Takie wydarzenia nie napawają nas radością czy też optymizmem. O wiele szybciej strachem, niepewnością i obawą o to, co się może wydarzyć. Być może któreś z tych uczuć towarzyszyło Marii i Józefowi. Być może ktoś z nas w swojej codzienności czuje się podobnie. Przecież takie odczucia nie są nam obce. Wielokrotnie w swoim życiu stajemy przed różnymi wyzwaniami, próbami, doświadczeniami. Często bywa tak, że coś nas zaskakuje albo przerasta. Przechodząc przez taki etap swojego życia niełatwo jest iść pewnie przed siebie, niełatwo jest się pozbierać, niełatwo jest patrzeć z optymizmem w przyszłość.
Tak niełatwo jest…, ponieważ zbyt często przechodząc przez doświadczenia, patrząc w przyszłość, opieramy na samych sobie, na własnych siłach, własnych planach i pomysłach na rozwiązanie. Historia opisana w dzisiejszym fragmencie Ewangelii pokazuje nam niezwykłość działania Bożego. To nie pierwszy raz, gdy Bóg przychodzi do Józefa. Poprzednio przyszedł do niego wtedy, gdy Józef był wystraszony, niepewny i chciał uciec od Marii, która spodziewała się dziecka. W obu przypadkach Bóg wysyła posłańca, aby dodał otuchy, mądrości i wskazał wyjście z sytuacji. W obu przypadkach Józef okazuje się wierny i słucha głosu Bożego. Za każdym razem pewnie pomimo obaw i niepewności podejmuje właściwą decyzję.
Mądra decyzja Józefa uczy nas byśmy więcej zaufania pokładali w Bogu i Jego woli niż w samym sobie. W samym centrum Biblii znajduje się Psalm 118 i wiersz 8 gdzie znajduje się niezwykłe przesłanie: "Lepiej zaufać Panu, niż polegać na ludziach." Realizację tego możemy zauważyć w postawie Józefa i Marii.
Ktoś z Was może jednak powiedzieć: „tak, ale Józef czy Maria to się mieli dobrze… Bóg posłał Anioła, powiedział co i jak zrobić i już…”. Sytuacja w jakiej znaleźli się Józef z Marią na pierwszy rzut może wydawać się korzystniejsza od naszej. Lecz gdy się głębiej zastanowimy to dostrzeżemy, że w zasadzie to pod wieloma względami wcale nie jesteśmy w gorszej sytuacji. Bóg każdego dnia chce do nas mówić, wspierać, pocieszać, dodawać otuchy i mądrości. Mamy coś czego nie mieli nasi bohaterowie. Mamy Słowo Boże Starego i Nowego Testamentu. Tam możemy znaleźć niezwykle wiele cennych wskazówek również tych, które wspierają na co dzień. Nie bez powodu mówi się, że w Biblii znajduje się aż 365 fragmentów z przesłaniem „nie bój się”. Podobnie jak Józef, widząc zarówno w historii jak i wśród nas, dowody Bożej wierności, możemy zaufać i prosić Boga byśmy wiernie szli po Jego drogach. Krótko przyjrzyjmy się jeszcze drugiej postaci – to Herod. Można by się zastanawiać, czego od takiego człowieka można się nauczyć? Postać Heroda obnaża przed nami to, czego często nie chcielibyśmy widzieć albo pokazywać. Niestety bardzo często sami jesteśmy podobni do tego właśnie człowieka.
Herod panicznie bał się tego, że ktoś może mu zagrozić lub stanąć na drodze. W związku z tym postanowił wykorzystać wszystkie dostępne dla niego środki, aby pozbyć się zagrożenia. Najpierw podstępem chciał wykorzystać Mędrców. Gdy to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów wpadł w wściekłość i nie licząc się z nikim urządził rzeź. Trzeba przyznać, że miał w tym wiele samozaparcia.
Mimo, że nikt z nas nie dopuścił się takiej zbrodni, to jednak schemat działania nie jest tak bardzo obcy. Zazdrość lub strach prowadzą do wielu nieszczęść. Wiele rodzin z powodu zazdrości jest na tyle skłóconych, że żadna ze stron nie chcąc odpuścić pogrążają się w konflikcie, który niezwykle ciężko rozwiązać. W złości często nie przebieramy w słowach i w ten sposób ranimy nawet najbliższe nam osoby. Zazdrość jest w stanie zniszczyć nawet bardzo zażyłą przyjaźń. Patrząc całkowicie szczerze na swoje życie uderzając się w pierś każdy człowiek jest w stanie przytoczyć niejeden przykład ze swojego życia, gdy w podobny sposób postąpił.
Postawa Heroda powinna być dla nas przestrogą i nauką. Przestrogą przed porywczością i działaniem pod wpływem emocji i zdenerwowania. Nauką tego, że skoro sami niejednokrotnie jesteśmy w stanie tyle energii przeznaczyć na to co nie jest dobre, to jako chrześcijanie powinniśmy usilnie szukać sposobu do czynienia dobra.
Inspirując się świadectwem wierności, zaufania i posłuszeństwa Józefa oraz czerpiąc przestrogę z zachowania Heroda. Odkrywajmy każdego dnia sposoby do dziękczynienia i wiernego podążania za wolą Boża. Amen.
ks. Marcin Ratka-Matejko