5. Niedziela Pasyjna

Brzydzą się mną wszyscy, którym zaufałem, a ci, których kocham, są moimi wrogami. Moje kości przyschły do skóry i ciała, ocalały tylko dziąsła moich zębów. Zlitujcie się, zlitujcie się nade mną przyjaciele, bo ręka Boga mnie dotknęła. Czemu prześladujecie mnie jak Bóg? Nie możecie się nasycić widokiem mego ciała? O, gdyby zapisano moje słowa, gdyby zostały utrwalone w księdze albo rylcem żelaznym i ołowiem wykuto je w skale na zawsze! Ja wiem, że mój Wybawca żyje, i ostatni stanie nad prochem. A potem w skórę moją zostanę odziany i mając ciało, będę oglądał Boga. Właśnie ja sam Go zobaczę, moje oczy będą Go widziały, a nie inne. Moje nerki omdlały już z tęsknoty. Hi 19, 19-27 (BE)

 

 Nie kop leżącego

Znamy wszyscy doskonale hasło „Nie kopie się leżącego”. Wydawałoby się, że jest to postawa, której przyjęcie powinno być proste, nie skomplikowane w teorii i nie wymagająca wysiłku od osoby, która ma teorię zastosować w praktyce. Tym bardziej kiedy chodzi o ludzi z bezpośredniego otoczenia, czyli o rodzinę lub osoby, które nazywamy przyjaciółmi.

Hiob na własnej skórze odczuł, że hasło „Nie kopie się leżącego” nie ma zastosowania, kiedy zaciekli obrońcy Boga podejmują temat posłuszeństwa, prawości czy sprawiedliwości. Odczuł na własnej skórze, że pewne idee w sumieniu nawet ludzi bliskich stawiane są wyżej niż więzi rodzinne i przyjacielskie.

Tak zwyczajnie, jest to historia o tym, jak łatwo można się zawieść na ludziach. Jednocześnie nauczymy się z tego tekstu prawdy, że w każdej sytuacji to Bóg jest ponad ludzką mądrością i tym co nie raz wydaje się święte i najprawdziwsze.

W tekście kazalnym widzimy człowieka, który ma wszystkiego serdecznie dosyć. Wręcz błagalnym tonem prosi swoich przyjaciół by przestali go już dręczyć. Argumentem za tym przemawiającym ma być spojrzenie na jego ciało, które najdelikatniej mówiąc zostało doświadczone przez chorobę. 

Jednak dla przyjaciół Hioba nie jest to argument wystarczający. Wyżej, ponad jego cierpienie stawiali zwrócenie mu uwagi, że z pewnością jego życie i postępowanie nie jest dobre, skoro Bóg tak go smaga.

Zwróćmy uwagę jak mocno zakorzenione jest w przyjaciołach Hioba przekonanie o tym, że Bóg za dobro człowieka nagradza, za złe natomiast każe. Sądzę, że w nie jednym umyślę rodzi się właśnie myśl, że tak przecież jest w rzeczy samej. Dzieje się tak, ponieważ przez wieki, ciągle wmawia się człowiekowi, że Bóg na podstawie uczynków rozstrzyga kto do nieba, kto do piekła. Niektórzy wyobrażają Go sobie nawet jak dewianta, którzy tylko czeka, żeby człowiekowi pokazać jak bardzo jest beznadziejny i zasługuje na wieczne potępienie.

Prosty przykład. Pomyślmy w ilu rodzinach dzieje się tak, że kiedy dziecko coś zrobi nie tak jak „konstytucja” nakazuje to mówi się mu: „Słuchaj, ale czy ty wiesz, że Pan Bóg to widział?” A skoro widział, to dziecko ma się domyślić, że ten Bóg może je ukarać za nieposłuszeństwo. Czy nie właśnie w ten sposób postąpili przyjaciele Hioba? Kiedy przeczytamy wcześniejsze rozdziały to jasno widać, że tak naprawdę to oni go nie potępiają, ale próbują mu wmawiać, że takie jest Boże prawo. W ten sposób człowiek robi z Boga żandarma, którego zamiarem jest czuwanie nad tym, żeby człowiek był posłuszny i grzeczny.

Hiob na te argumenty mówi jasno: Zlitujcie się, zlitujcie się nade mną przyjaciele… Prosi o litość. Z obserwacji i własnych doświadczeń mogę napisać, że nie ma sensu prosić o litość ludzi, którzy uważając się za pobożnych literę Bożego Prawa stawiają ponad miłość okazywaną bliźniemu.

Hiob prosi o litość przyjaciół, którzy być może nawet w szczytnym celu postanowili pouczyć go o jego grzechach i niewłaściwej postawie. Fora internetowe są pełne historii ludzi, którzy poszukują ulgi, wsparcia, pocieszenia w przeróżnych doświadczeniach. Tacy ludzie często trafiają na pobożnie brzmiące strony, gdzie obnażają się ze swoich problemów. Wcześniej czy później pojawiają się tam ci, którzy mają gotową odpowiedź na dany problem. Dobre rady są bardzo konkretne – „masz za mało wiary”, „masz jakiś niewyznany grzech w swoim życiu”. Zarzucić komuś słabość wiary jest najprościej, powiedziałbym nawet najwygodniej.

Musimy sobie jednak zdać sprawę z jednego. Człowiek, który jest doświadczony, przygnębiony i cierpiący nie potrzebuje w danym momencie poznać powodu, dlaczego takim jest. Człowiek w takim stanie nie potrzebuje dobrych rad, co powinien poprawić, naprawić, zmienić. Dlatego Hiob ma pretensję do wszystkich, których kocha i którym ufa, że stali się jak jego wrogowie. Dlatego w konsekwencji prosi: „Zlitujcie się, zlitujcie się nade mną przyjaciele…”

Człowiek w chwili doświadczenia potrzebuje serca, które współczuje, które potrafi okazać miłość. Potrzebuje kogoś, kto nie będzie prawił kolejnych pouczeń, ale czasami w milczeniu będzie mu towarzyszył. Z początkowych rozdziałów księgi dowiadujemy się, że z tym towarzyszeniem było dobrze, kiedy przyjaciele przyszli do Hioba i tylko z nim siedzieli. Czytamy (Hi 2,11.13): „Postanowili bowiem, że pójdą do niego, aby okazać mu współczucie i go pocieszyć. […] Siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy. Żaden nie powiedział do niego ani słowa, widzieli bowiem, jak bardzo cierpiał.”

Żeby kogoś pocieszyć, podnieść na duchu nie trzeba mieć przygotowanych mnóstwa chrześcijańsko brzmiących sloganów. Wystarczy być, wystarczy obecność. Kiedy dla przyjaciół Hioba zwykłe bycie razem w milczeniu z cierpiącym stało się irytujące, zaczęły padać słowa, których finałem był skierowany do nich głos samego Boga (Hi 42,7): „…nie mówiliście o Mnie prawdy, jak Mój sługa, Hiob.”

Czy wiecie Siostry i Bracia co to oznacza? Ponad połowa księgi Hioba to słowa, które składają fałszywe świadectwo nt. Boga. Ponieważ ponad połowa tej księgi to pobożne wywody przyjaciół Hioba. Oznacza to tyle, że jeżeli jesteśmy przekonani o słuszności pobożnie brzmiących słów jego przyjaciół, to wcześniej czy później ktoś wobec nas może powiedzieć: Zlituj się…, nie mów już więcej…

 Ale Hiob wiedział na kogo ma patrzeć. Podkreślił to, kiedy wypowiedział pragnienie by jego słowa zostały trwale zapisane, nie tyle na pergaminie, lecz na skale i odlane ołowiem. Mówi tak, aby było słyszalne po wszystkie czasy jego świadectwo (Hi 19,25): „Ja wiem, że mój Wybawca żyje, i ostatni stanie nad prochem.” Hiob jest przekonany o tym, że Bóg jest ponad wszelkimi okolicznościami. Bóg jest ponad najprawdziwszymi słowami, prawdziwie pobożnych ludzi, którzy kiedy osądzają bez miłości, fałszują obraz Boga. Ale to do Boga należy ostanie słowo.

Ta druga część naszego tekstu kazalnego nie jest już dojmująca, lecz wyraża nieginącą i ponadczasową nadzieję. Bóg, który jest wybawcą, ratownikiem, pomocą ma ostatnie słowo, którego celem jest zbawienie. Hiob, kiedy mówi o Bogu przedstawia Go jako tego, który dopuszcza to co się dzieje w jego życiu, jednak jednocześnie, jakby ponad problem widzi Boga jako swojego wybawcę.

Pragnieniem Hioba było, aby wtedy, podczas doświadczenia jego słowa zostały utrwalone. Dlaczego jako ludzie chcemy niektóre słowa utrwalać? Sądzę, że dlatego, aby nie zostały zapomniane, aby miały wpływ na kolejne pokolenia ludzi pogubionych, słabych, doświadczonych grzechem i przemijalnością.

Hiob powiedział ponad wszelką wątpliwość: Ja wiem…

Teraz zostaje do każdego z nas skierowane pytanie: Co wiem o moim Bogu? Zwróćmy uwagę jak ważne jest pytanie. Jeżeli o Bogu posiadam taką wiedzę jaką mieli przyjaciele Hioba, gdzie widzę Go jako każącego za zło a nagradzającego za dobro, to wcześniej czy później stanę się oskarżycielem, zamiast tym, który ma pocieszać.

Jeżeli zaś myśląc o swoim Bogu wiem, że mimo mojego grzechu jest Bogiem, który jest moim wybawicielem, to takie świadectwo jest konieczne, aby było głoszone wszem i wobec, aby człowiek mógł doświadczyć co znaczy być uwolnionym z grzechu.

Dzisiejsza historia to przypomnienie, że łatwo można zawieść się na ludziach. Takim człowiekiem może być ktoś kogo kochamy lub ktoś kogo darzymy zaufaniem. Ponieważ wciąż nas przeważa ten ludzki czynnik, który sprawia, że w imię źle pojętej pobożności możemy swoimi słowami zaciemniać obraz Boga, jednocześnie odbierając drugiemu człowiekowi prawo do szukania w Nim pomocy.

Ponad wszystkim, ponad jasno przedstawioną ludzką słabością jednak wybrzmiewa Ewangelia, Dobra Nowina o Bogu, który jest moim i Twoim wybawicielem. To dobra wiadomość o Bogu, który pokazał człowiekowi czym jest prawdziwe miłosierdzie i litość. Wiadomość o Bogu, który daje nam się poznać w Jezusie Chrystusie jako Bóg, który jest z nami w doświadczeniach i kryzysach.

Siostro i Bracie, jeżeli widzisz, że jakiś człowiek jest w rozmaity sposób doświadczany to proszę, nie bądź tym, który wykorzystuje swoją wiedzę o Bogu do tego, aby pokazać mu co musi zmienić, poprawić lub w czym się myli. Jeżeli widzisz takiego człowieka staraj się Go zapewnić, że Bóg jest jego wybawicielem. Posyłaj w świat tę radosną wiadomość, że jest ktoś kto się lituje nad grzesznikami.

Czyńmy to z miłością, bo nigdy nie wiemy, kiedy Ty czy ja będziemy tego potrzebowali.  

Amen

ks. Marek Michalik