Czy potrzebuję Boga?

Skoro Biblia ma rację i skoro Bóg istnieje, wtedy jest oczywiste, że potrzebuję Boga. Bez Niego nie potrafię uporządkować mego życia. A jest to pilna sprawa. Czas między kołyską a grobem jest niemiłosiernie krótki.

Bóg jest Duchem. On istnieje w zupełnie inny sposób niż my. My przychodzimy i odchodzimy. On natomiast był zawsze i zawsze będzie. On jeden jest nieśmiertelny. Mieszka On, jak powiada Biblia, w światłości, do której nikt nie ma przystępu. Nikt nigdy nie oglądał Boga.

Nie oznacza to jednak, że jest to puste pojęcie, widmo bez treści, nieokreślona wyższa istota. Bóg jest Stwórcą, jest także Twórcą norm i Zbawicielem. Tak mówił sam o sobie. Nie możemy na własną rękę znaleźć Boga, jeśli Bóg sam nie pozwoli nam się znaleźć, jeśli nam się nie objawi. Objawi – to znaczy, że poprzez Słowo i działanie odsłoni ukrytą tajemnicę: kim On jest.

Bóg nie jest istotą zastygłą. Jest On osobą i wolą działającą, przepełnioną mocą. Nieustannie pracującą dla dobra ludzi.

Kim jest Bóg, powinniśmy wiedzieć przede wszystkim przez Jezusa. Nikt nie widział Boga. A jednak wolno nam twierdzić, że posiadamy portret Boga. Bóg jest taki, jaki jest Jezus. Gdy słuchamy słów Jezusa, gdy idziemy Jego śladem po drogach, którymi On chodził, dokonując dobrych dzieł – tam wszędzie słyszymy i widzimy Boga. Gdy idziemy za Jezusem przez Jego cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie – Jego ślady prowadzą nas wprost do wieczności, do Boga. Jezus powiedział: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (Jan 10,30).

Pytanie o Boga, które zawsze pojawia się wśród młodych i starych, brzmi: Czy Bóg ma coś wspólnego z cierpieniem, wojną i niedolą? Mówi się często: Albo Bóg jest wszechmocny, ale wtedy nie może być dobry, albo też jest On dobry, ale wtedy nie może być wszechmocny. Lecz sprawa z wszechmocą nie jest taka prosta. Często ludzie wyobrażają sobie wszechmoc jako pewnego rodzaju dyktaturę najwyższej władzy.

Biblijny Bóg nie jest jednak taki. Z pewnością jest On wszechmocny, ale wiemy z życia Jezusa, że On nie miłuje po to, aby okazywać swą wszechmoc. Jezus mógł okazać swoją wszechmoc, gdyby chciał. Ale On tego nie pragnął. Powiedział wszak: „Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mego, aby On wystawił mi teraz więcej niż dwanaście legionów aniołów?” (Mat. 26,53).

Jezus obrał własną drogę postępowania – zgodnie z wolą Boga. Gdy moc zła zebrała się wokół Niego, przyjął cierpienie i śmierć krzyżową, czyniąc to dla dobra ludzkości. Dlaczego? Dlatego, że w ten sposób Bóg chciał raz na zawsze pokazać, że jest miłością ł że miłość nigdy nie zna przymusu, lecz zdobywa zaufanie ludzi dobrowolnie. Miłość powinna zawsze cierpieć i nie dążyć do tego, aby dominować. Taka jest Boża wszechmoc. Zwycięża wtedy, gdy cierpi.

I może wcale nie jest trudno zapanować nad miłością przy pomocy aktów niesprawiedliwości, nienawiści i wojny. Ale za to już my sami musimy odpowiadać. Gdy ludzkie dążenie do władzy unicestwia zamiary dzieła stworzenia, wtedy nie możemy za to obwiniać Boga. Powinniśmy obwiniać tylko siebie samych.

Trudniejsza jest sprawa z bezsensownymi cierpieniami i nieszczęściami. Bóg nie czyni nigdy niczego bez celu. Może nas karać za naszą przewrotność, ale nie karze nas „ponad możność naszą” do znoszenia kary. Bezsensowność płynie skądinąd.

Nie po chrześcijańsku jest sądzić, że każde nieszczęście pochodzi od Boga, lecz wydaje się, że taki sąd ludzie mają we krwi. Cóż takiego uczyniłem, że Bóg dozwala, aby mnie to spotkało? Wielu spontanicznie pyta w ten sposób, całkiem jak gdyby Bóg był maszyną do liczenia, która rejestruje precyzyjnie, co czynimy, i natychmiast reaguje, zsyłając nieszczęście albo sukces.

Takim bożkiem Bóg nie jest. Takiego wymyśliliśmy sobie sami. Gdy Bóg nie chce być naszym posłusznym sługą, a zdarzy nam się jakieś nieszczęście, zaraz kłócimy się z Nim i obwiniamy Go o niesprawiedliwość i drobiazgowość. Mówimy wtedy: Nie jestem chyba gorszy niż inni, znam mnóstwo wielkich grzeszników i wszystko im się szczęści.

Czasami sens naszego cierpienia może polegać na tym, że jest ono próbą wyznaczoną nam przez Boga, a zatem także zadaniem. Może to być ciężka, bardzo ciężka próba. Jedyne, co nam wtedy pozostaje, to prosić Boga o moc, aby uczynić z tej próby coś jasnego, co dla innych stanie się radością. Na pewno wielu z nas spotykało „beznadziejnie” cierpiących ludzi, z których promieniowało poczucie spokoju i bezpieczeństwa, duchowej mocy i radości. Odwiedzający ich muszą się wstydzić, ale mogą też doznawać uczucia wdzięczności i czerpać nową zachętę do życia.

Jest jeszcze jedna niesłychanie ważna rzecz, która dotyczy bezsensowności. Bóg ma przeciwnika. Jezus nazywa go szatanem. Jezus złamał jego moc, ale szatan nie został unicestwiony. A jedynym celem szatana jest zburzyć to, co Bóg buduje. Boża wszechmoc hamowana jest przez tę duchową moc zła.

A zatem dzieje się na świecie sporo rzeczy, których ślady prowadzą nie do Boga, lecz do szatana. Zauważamy to w naszym życiu zarówno jako chrześcijanie, jak również jako obywatele tego wielkiego świata. Szatan ma wszędzie swój udział. Poprzez pokusy, nieszczęścia i niedolę wabi nas do samolubstwa i nieprawości, wkraczając na arenę tego świata, aby sprowadzać katastrofy i dokonywać swoich diabelskich dzieł. Naszym zadaniem jako chrześcijan jest stać po stronie Boga i zwalczać złego ducha, jak długo możemy.

Nie w naszej mocy jest wykazać w każdym pojedynczym przypadku, co pochodzi od Boga, a co od Bożego przeciwnika. Ale jedno wiemy na pewno. Jeśli złożymy to, co się dzieje, w ręce Boga, wtedy On może coś z tym uczynić.

Musimy też uznać, że istnieje wiele spraw, których nie potrafimy pojąć. Nie potrafimy i trzeba to przyznać w imię uczciwości. Nie wiemy na przykład, skąd pochodzi szatan, skoro Bóg wszystko stworzył, i nie znajdujemy żadnej zadowalającej odpowiedzi. Ale że on jest – zauważamy to codziennie. Biblia nie jest encyklopedią dla wyjaśniania wszystkich naszych pytań. Bóg udzielił nam jednak dosyć światła, abyśmy mogli żyć tutaj przez wszystkie nasze dni.