3. Niedziela po Wielkanocy

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam głosiłem; trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną. (J 15, 1-6)

W niedzielę Jubilate, w kolejnym tygodniu epidemii, przychodzi nam pochylić głowę nad słowem Nauczyciela z Nazaretu, w którym za pomocą popularnego w starożytności porównania do winorośli i winnicy, pokazuje nam elementarne zasady zależności naszego życia od jego osoby i jego nauki.

Dwa tysiące lat chrześcijaństwa, zapisały niezliczoną ilość stron kazań, myśli, traktatów i teologicznych sum. Jeden króciutki fragment ewangelii Jana, przypomina nam, że te wszystkie strony niewiele będą warte, jeśli na koniec nie będą służyły wydawaniu dobrych owoców. Nie będą drogą do zmiany myślenia.

Dwóch chrześcijańskich myślicieli jest mi szczególnie bliskich. Pierwszy z nich, duński samotnik z Kopenhagi, teolog i filozof Soeren Kierkegaard napisał krótko: Prawdę znać, to Prawdą być. Chrześcijaństwo wg Duńczyka, nie polega nigdy na tym, że się coś wie, ale że się po prostu jest. Ten drugi, to mój wrocławski krajan Dietrich Bonhoeffer, członek opozycji antyhitlerowskiej, męczennik. Słusznie zauważa, że świat nie dzieli się na wierzących i niewierzących, ale granica idzie dokładnie w poprzek jednych i drugich i dzielimy się na żyjących tylko dla siebie i potrafiących żyć dla innych. Jedni żyją i wydają owoce, inni z różnych powodów nie owocują.

Myśli tych dwóch, doskonale oddają Jezusowe tłumaczenie metafory o winorośli. Nawet życie najpełniejsze pobożnych praktyk i znajomość tysiąca biblijnych cytatów, nie są jeszcze chrześcijaństwem. I chrześcijaństwem nie będą tak długo, jak długo pozostaną, nawet najpiękniej, głoszoną teorią, a nie staną się praktyką. Praktyką głoszącego oczywiście, byciem dla innych.

Także Marcin Luter, m.in. w kazaniu o cudzie w Kanie Galilejskiej wyjaśniał, że najpobożniejsze życie pełne postów i ofiar, pozostanie nic nie warte tak długo, jak długo nie będzie służyło innym.

Jezus w dzisiejszy kazalnym tekście ukazuje nam, po co jest nam dane Słowo. Czemu ma służyć jego znajomość. Jego Słowa to instrukcja obsługi mnie samego. Jak mam funkcjonować by być wolnym i szczęśliwym. Wszystkie ewangeliczne wskazówki i etyczne wezwania, są właśnie po to, by moje życie było pełne i świadome, bym nie żył tylko dla siebie samego, czyli de facto dla jedynie dla śmierci. A przecież spełnione życie takim się stanie tylko wtedy, gdy pełne będzie dobrych owoców.

Niestety to Słowo zbyt często wykorzystywane jest do ocenienia innych, zbyt często staje się pałką, którą można, oczywiście w imię obrony chrześcijaństwa i prawdy, zadawać razy na lewo i prawo. Komu się tylko chce: homoseksualistom, feministkom, niewierzącym, emigrantom etc.

A jest przecież dokładnie odwrotnie. Słowo Nauczyciela z Nazaretu jest gwarancją wolności i radości. Gdy Jezus mówi, że jarzmo jego miłe, a brzemię lekkie, to wie co mówi. Powtarzając za Bonhoefferm: Nie ma takiej drogi, której Bóg nie przebyłby przed nami. Dlatego, jeśli Jezus występuje przeciw jakiemukolwiek grzechowi, to nie dlatego, że miałoby się niebo rozstąpić i zesłać gromy, ale dlatego, że chodzi o życie. Nasze życie. Złodziej, cudzołożnik, morderca, krzywdzi innych, to jasne, ale przede wszystkim to jego życie zniszczone. Zdradzając żonę, męża sam zamieniasz swoje życie w stres, lęk, brak zaufania. W piekło…

Dlatego chcąc być, jak mówi kazalny fragment, pędem wydającym wielki owoc, zajmujmy się z dużą starannością tym, jak żyjemy. Konfrontujmy nasze życie z Jezusową mądrością, z mądrością jego nauk. Zobaczmy po prostu, ile jest w nas odwagi, współczucia, miłosierdzia i bezinteresowności, a ile pobożnej paplaniny, pustych gestów, egoizmu i zawiści.

I będziemy wiedzieli jakim pędem jesteśmy. Słuchając Jezusa z Nazaretu, wiemy też, co powinniśmy zrobić.

Amen

ks. Tomasz Stawiak